Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uciekinier w skarpetkach

-Plan jest taki: wbijamy, zabieramy co nasze i uciekamy gdzie pieprz rośnie- rzekł Tony, zakładając na głowę kaptur. Reszta Avengers zrobiła to samo i wyszła zza rogu budynku. Latarnie uliczne oświetlały im drogę a dzięki przechodniom, których pomimo późnej godziny było jak mrówek w mrowisku, nie wzbudzali podejrzeń.

-Gotowi?- spytał Thor dla pewności, gdy stanęli przed jednym z setek klubów nocnych w okolicy.

-Jesteśmy pewni, że chcemy to zrobić?- spytał Bruce, poprawiając nową zieloną chustę, którą dała mu Natasha. Starą potargał jego pies. Clint kiedyś się uparł, by każdy z nich miał inny kolor, co było ich znakiem rozpoznawczym w gimnazjum wśród innych uczniów.

Bruce'a reprezentował kolor zielony. Kiedyś miał być to fiolet ale Barton go sobie zarezerwował, dokładając do tego fioletową maskę podobną do tej należącej do Hawkeye'a z popularnych komiksów super bohaterskich. Natasha wybrała kolor czarny ale na chuście miała przyszytą jeszcze bordową klepsydrę. Thor miał kolor srebrny połączony z ciemnym niebieskim. Tony wybrał czerwono-złoty. Steve początkowo chciał mieć biały ale Tony uparł się by był to błękitny. Oczywiście nikomu nie przyznał się, że wybrał ten kolor bo był podobny do barwy oczu Rogersa.

Dzieciaki z młodszych klas zawsze nazywali ich drużynę "gangiem kolorowych chust". Ale właśnie dzięki tym chustom, nigdy nie stanęli na dywaniku u dyrektora.

-Co jest, Bruce? Wymiękasz?- spytał zaczepnie Thor, uderzając do łokciem między żebra.

-Stary, zemsta ze zemstę coś ci mówi? Nie możemy pozwolić by ten krasnoludek sobie z nas drwił.- powiedział twardo Clint, biorąc sobie za punkt honoru to, by zemścić się za ostatnią akcję jednego z ich wrogów.

-Tak ale... nie sądzicie, że lekko przesadzamy?

-Przesadza to ogrodnik. My pracujemy. Nazwa "Avengers" do czegoś zobowiązuje, nie?- powiedział Tony, uderzając palcem wskazującym w otwartą dłoń drugiej ręki.

Bruce wyciągnął ręce w obronnym geście i wszedł do klubu za resztą drużyny. Było tam mnóstwo ludzi, co usprawiedliwiało to, że był to piątek wieczór, dzień najlepszych imprez i dużej ilości alkoholu. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego a do ich uszu docierały głośne dźwięki muzyki z głośników.

-Gdzie on jest?- spytała Natasha, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wysokiego, czarnowłosego chłopaka. Ciężko było kogokolwiek wyhaczyć w tumie tańczących ludzi.

-Pracuje jako barman- powiedział Thor.

-Świetnie. Może zrobi nam drinka- zaśmiał się Stark i ruszył przed siebie w kierunku baru.

Przepychali się przez tłum dobre pięć minut, zanim dotarli do celu. Clint i Natasha miali już na spodniach plamy po alkoholu, który wylał na nich jakiś pijany chłopak.

-Witaj, braciszku- powiedział Thor, przybierając poważny wyraz twarzy.

Loki odwrócił się przodem do niego i zmarszczył brwi. Odłożył kufel z piwem na blat, podając go jednemu z klientów i westchnął męczeńsko. Przez chwilę wpatrywał się bez celu w sufit a potem się odezwał:

-Chyba ci coś mówiłem, Barbie. Nie jestem twoim bratem.

Ah, jak Thor uwielbiał tą nazwę. Ile razy, od odkrycia, że Loki jest adoptowany, nasłuchał się od młodszego brata obelg, że wygląda jak lalka Barbie na sterydach albo wściekła kuna. I o ile tą pierwszą rozumiał, pochodzenia drugiej nie umiał ustalić.

-Czego chcecie?- spytał Loki, opierając się o blat.

-Odzyskać to co nasze.

Loki z uśmiechem wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni i odblokował ekran.

-To zdjęcie jest moją własnością- powiedział wskazując na zdjęcie znajdujące się na jego tapecie.

-Masz je natychmiast usunąć.- Tony niemal krzyknął a szklanki znajdujące się na blacie podskoczyły od siły uderzenia w jego powierzchnię.

-Niby czemu? Wyglądacie uroczo.

Faktycznie. Trójka nastolatków ubrana w czarne kombinezony z kolorowymi chustami, zakradająca się do gabinetu dyrektora by ukraść odpowiedzi na sprawdzian wyglądała naprawdę uroczo.

Nie było by z tego wielkiej afery, gdyby nie fakt, że na kamerach w gabinecie mieli zakryte twarze, a na korytarzu, na którym zostało zrobione zdjęcie, już nie.

Niby błachy powód by porwać Lokiego i uciekać z nim na ramionach przez cały parkiet ale za tą fotkę mogli by wylecieć ze szkoły, biorąc pod uwagę poprzednie wykroczenia regulaminu. Może nie tyle Tony co Clint i Thor, którzy niestety nie mieli rodziców z kilkonastoma zerami na koncie.

-Clint, czyś ty zwariował?- spytał Bruce, gdy stanęli w miejscu by odpocząć po biegu.

-To nie ciebie by wywalili!- Bruce był jednym z najlepszych uczniów, więc wyrzucenie, albo chociażby zawieszenie go, nie wchodziłoby nigdy w grę.

-Ale za porwanie grozi więzienie.- tutaj akurat cała ich piątka ponosiła by winę.

-Jesteśmy na Brooklynie, nie?- spytał Tony, rozglądając się po okolicy i napawając się chłodnym powietrzem.

-Tak, a co?

-Chodźmy do Steve'a. Tam omówimy wszystko w związku z panem L.

-A co jeśli nam ucieknie?

-Nie ucieknie- powiedziała Natasha, po czym pochyliła się nad leżącym na ziemi, zakneblowanym Lokim i zdjęła mu buty, zostawiając go w niebieskich skarpetkach w różowe flamingi.

-Duma Lokiego by tego nie przetrwała- powiedziała, podnosząc się i pakując obuwie do torby znajdującej się na plecach Thora.

-Jesteś pewna?- spytał Tony, wskazując na uciekającego Laufeysona. Różowe ptaki nadal było widać przy światłach ulicznych lamp.

-Tego się nie spodziewałam- przyznała dziewczyna, ściągając z ust chustę.

Podzielili się na trzy grupy. Natasha z Clintem pobiegła główną ulicą, Bruce z Thorem korzystali z pobocznych dróg i ścieżek, rozmyślając gdzie mógł pobiec Loki, a Tony ruszył centralnie za uciekinierem.

Loki biegł ile miał sił w nogach, czując chłód na karku i niebezpiecznie obliżający się oddział Avengers. Teoretycznie mógłby po prostu usunąć te zdjęcia i mieć święty spokój ale kim by wtedy był.

Loki zatrzymał się gwałtownie, widząc w oddali postać brata. Przeklął pod nosem i schował się za półprzezroczystą ścianą przystanku autobusowego z reklamą odżywki do włosów. Przez cienkie skarpetki czuł zimno dobiegające z chodnika.

Gdy Thor wraz z Bruce'm zniknął za rogiem podliskiego budynku, Loki ruszył dalej przed siebie. Na początku dobrze dogadywał się z Thorem, jak rodzeni bracia, ale po odkryciu prawdy zaczął robić mu przykre żarty i odsuwać się od niego.

Raz nawet podrzucił mu do obiadu łososia, którym Thor gardził i nienawidził całym sercem. Gdy blondyn opowiedział o tym swoim przyjaciołom, nie dostał pocieszenia w stylu "Loki jest okropny" albo "Nic się nie stało". Było za to "Jakim prawem nie zauważyłeś łososia w pomidorówce?".

Znalezienie Lokiego okazało się pestką dla Natashy i Clinta. Co prawda szukali go pół godziny, Clint raz wpadł do śmietnika a Natasha złapała jakiegoś gościa, myśląc, że to Loki ale to szczegóły.

Po ponownym zakneblowaniu go, czyli zwyczajnym przerzuceniu przez ramię, ruszyli w kierunku mieszkania Steve'a. Miaszkał stosunkowo blisko i nie mieli problemu z dotarciem do jego mieszkania bez wzbudzania podejrzeń i przyjazdu policji.

Zadzwonili dwa razy. Najpierw usłyszeli trzask, jakby ktoś się wywrócił, a potem dźwięk otwieranych drzwi. Steve stanął przed nimi z miską żelków i czekoladek w ręce, i z Kelly uczepionej jego prawej nogi.

-Em... Steve?- zaczął Bruce, wskazując na nadal obecną na ciele Rogersa maź.

-Nie pytaj.- poprosił Steve i ustąpił im miejsca w przejściu.

-Jednak to zrobię. Co ty masz na sobie?

-Bajki edukacyjne są na tyle niebezpieczne, że uczą dzieci naprawdę niespotykanych rzeczy. Nawet nie wiecie ile zła może wyrządzić mąka ziemniaczana i youtube- powiedział, mając na myśli różowego gluta we włosach i innych partiach skóry i ubrań. Nie zapominając jednocześnie o podłodze i sofie w salonie.

Jak się okazało, największe powodzenie w opiece nad dziećmi miał nie tylko Steve i Natasha ale, o dziwo, także Loki. Mimo, że ten ostatni nienawidził małych, plujących na wszystko istot, one uwielbiały bawić się jego czarnymi włosami. Tak więc Loki Laufeyson, adoptowany brat Thora, skończył w dwoma warkoczami na głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro