Etap trzeci: Aranżowanie akcji zacieśniających więzi
Ku niezadowoleniu Clinta, i kilku innych osób pomagających w operacji "Stony is real", Natasha w bolesny sposób wyperswadowała pomysł zniszczenia diabelskiego młyna, by na samym szczycie uwięzić Steve'a i Tony'ego. Postawili na bardziej cywilizowany sposób. A mówiąc cywilizowany nie mieli na myśli normalny, tylko bezbolesny i bez kosztowy. Thor nawet nie chciał wiedzieć ile naprawa takiego młyna by kosztowała.
Na środku pokoju Natashy stała wielka tablica z częścią planu Nowego Yorku, na którym było pozaznaczane kilka czerwonych kropek. Clint stał na baczność i wpatrywał się w aktualną załogę OSIOŁ'a. Byli to pozostali Avengers oraz dwójka innych osób ze szkoły i Dmitrij.
-Nastały trudne czas, panie i panowie- powtórzył po raz setny tego dnia.- Steven Grant Rogers i Antony Edward Stark to osły do kwadratu bo nie widzą swoich uczuć do siebie.- mówiąc to jego mina była niewzruszona, jak u każdego dowódcy.- Musimy to zmienić. OSIOŁ powstał właśnie do takich celów.- spojrzał na swoich ludzi, którzy wzrok mieli pełen determinacji.- Jesteście ze mną?
Po pokoju rozniósł się krzyk rozochoconych nastolatków.
-Jesteście ze mną?!
Krzyk był na tyle głośny, że rodzice Natashy, którzy jak na złość mieli wtedy urlop, spojrzeli na sufit, jakby siłą woli chcieli zobaczyć co się dzieje w pokoju ich jedynej córki.
-Dobrze. W takim razie oto nasz plan- powiedział.- Obiekty będą przechodziły przez park o jedenastej pięćdziesiąt. Klara! Twoje zadanie to zatrzymać ich przez niecałe dziesięć minut w tym miejscu. Pomoże ci w tym Dmitrij.- wskazał kijkiem na czerwony punkt na mapie, znajdujący się niedaleko fontanny.
-Tak jest, sir.- oboje podnieśli się i zasalutowali.
-O dwunastej zero zero pobliska fontanna zacznie swoje przedstawienie. Miguel, masz zadbać o jak najbardziej romantyczną atmosferę. Spokojna muzyka, ustawienia fontanny.
-Przyjąłem, sir- powiedział podnosząc się i tak jak jego poprzednicy, zasalutował.
-Nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek nieprzewidziane bądź negatywne okoliczności. Dlatego, Thor, przebierzesz się i będziesz odpowiedzialny za pilnowanie, by w okolicy nie było ludzi, a zwłaszcza takich jak ostatnio, przy akcji z rowerem.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy, sir!- krzyknął na całe gardło.
-O dwunastej trzydzieści Steve i Tony opuszczą ten obiekt i ruszą na północ.- wskazał kijkiem na inny czerwony punkt.- Dmitrij w tym czasie zdąży pojawić się tutaj i będzie tam czekać na obiekty.
Przez następne kilkanaście minut omawiali resztę planu oraz ich alternatywne wersje w razie jakiegoś niepowodzenia. Plan C zapowiadał użycie Trykota, czyli psa Klary, który zerwałby się ze smyczy i wpadł na Steve'a i Tony'ego. Oczywiście większość planów Clinta była naciągana. Nikt nie mógł przewidzieć jak zareaguje pies. Jednak OSIOŁ, jako organizacja skrajnych optymistów, wierzyła, że nawet w najbanalniejszy sposób uda im się połączyć Rogersa i Starka.
Kiedy wszyscy byli już na stanowiskach, Clint został w pokoju Natashy by w razie konieczności lub zmiany warunków podawać inne rozwiązania, Steve i Tony pojawili się na horyzoncie.
-Dobra, jak to rozegramy? Przywalimy im łopatami, a potem ocucimy ich solami trzeźwiącymi?- Klara potarła ręce tak jak mucha.
Dmitrij spojrzał na nią jak na psychopatkę.
-Dziewczyno, oszalałaś? Wystarczy ich na chwilę zatrzymać. Bez przemocy. Równie dobrze możemy ich związać i zamknąć w piwnicy do momentu aż nie wyznają sobie uczuć.
-Genialne!- usłyszał głos Clinta dobiegający z telefonu.- Masz łeb na karku, Dmitrij.
-Użyjemy tego dopiero jak wszystko zawiedzie- powiedziała Natasha.
-I ty Natasho?- chłopak spytał zrezygnowany.
-Życie.
Dmitrij westchnął i wskazał palcem na średniej wielkości, kremową przyczepkę z napisem Lody. Klara spojrzała na nią, a potem wróciła spojrzeniem na chłopaka. Podniosła kciuka w górę i razem z Dmitrij'em podeszła do lodziarza.
Thor w tym samym czasie siedział znudzony na fontannie, której woda nagrzewała się od Słońca. Zastanawiał się jak Miguel zmieni jej ustawienia. W taki gorący dzień chciał rzucić się i zanurzyć w wodzie.
-Steven!- usłyszał rozbawiony głos Tony'ego.
Thor rozejrzał się spanikowany. Zza ozdobnego krzaka wyłonił się Steve, trzymając na ramieniu Starka, jedzącego lody truskawkowe. Podniósł się z fontanny i ruszył w przeciwnym kierunku. Wcześniej upewnił się, że nikogo nie będzie w pobliżu, więc mógł opuścić stanowisko. Kiedy ukrył się za krzakiem, usłyszał spanikowany krzyk Tony'ego.
-Steven! Nie!- krzyknął do Rogersa, a po chwili leżał już w wodzie z ręką uniesioną do góry, by nie stracić truskawkowego przysmaku.
-Mówiłeś coś?- spytał sarkastycznie Steve, nadstawiając ucha.
-Nie wiarygodne, że niektórzy uważają się za wzór cnót. Czasami jesteś wredniejszy ode mnie
Tony, nie chcąc zostać dłużny, złapał Steve'a za rękaw i pociągnął w swoim kierunku. Steve wpadł do wody z głośnym pluśnięciem, a Tony zaniósł się śmiechem.
-Karma wraca, panie Rogers
Steve w odwecie chlusnął Tony'ego wodą.
-Oczywiście, panie Stark- zaśmiali się i zaczęli oblewać się nawzajem wodą.
Thor patrzył na ich dwójkę z uśmiechem, ale potem zaczął się zastanawiać gdzie był ten zaplanowany pokaz fontanny i romantyczna muzyka. Miguel raczej nie zaplątał się w labiryncie kabli.
Odszedł kawałek i wyciągnął telefon.
-Chłopie, czemu fontanna nic nie robi? Znaczy robi ale nie w sposób jaki mówił Clint.
-Daj mi pięć minut to jest trudniejsze niż myślałem- jęknął, a Thor usłyszał cichy zgrzyt.
-Co ty w ogóle robisz?
Niestety nie dostał odpowiedzi, bo połączenie zostało zerwane. Wzruszył ramionami i z braku lepszego zajęcia ruszył do pobliskiego marketu, gdzie miała czekać na niego Natasha. Przecież to nie on oberwie od Clinta, tylko Miguel.
Po kilku chwilach zabawy w wodzie jak małe dzieci, Steve wyszedł z fontanny cały mokry. Potem podał rękę Tony'emu, który przyjął pomoc z olbrzymią wdzięcznością.
-Lepiej już chodźmy, przeziębisz się- powiedział Steve z wyczuwalną w głosie troską.
Tony uśmiechnął się. Chciał by chłopak się o niego tak troszczył codziennie. W razie choroby całował w policzek, obejmował i przytulał, jakby siłą chciał by choroba opuściła ciało Starka. Jednak Steve przejmował się stanem każdego swojego przyjaciela. I Starka nie miał za nikogo innego.
Uszli kawałek drogi, nie zauważając zbierających się na niebie czarnych chmury.
-Steve, tobie też się wydaje, że ktoś nas śledzi?- Tony odruchowo się rozejrzał.
-Hm? Tylko czasami. Na przykład przy fontannie. W dodatku było dość mało ludzi. Nikogo właściwie.
Tony zamyślił się na chwilę. A może po prostu to były jakieś zrządzenia lodu, które miały mu uświadomić, że powinien w końcu powiedzieć Steve'owi co do niego czuje.
-Steve...- zaczął nieśmiało.
-Tak?
-Wiesz, ja...
Dalej, Stark. Nie bądź tchórzem. Powiedz to. Kocham cię. Ciągle o tobie myślę. Jestem w tobie zakochany. Chcę cię pocałować. Cokolwiek- pomyślał i już otworzył usta, by słowa, których najbardziej się bał, ujrzały światło dzienne gdy...
-Steve, ko...- jego wypowiedź przerwał grzmot zwiastujący burzę.
-Musimy się gdzieś schować. Zaraz zacznie lać- powiedział Rogers. Tony złapał go za nadgarstek i pociągnął go w kierunku Stark Tower, znajdującej się trzy ulice dalej.
Po dwóch godzinach cała załoga OSIOŁ'a, pracująca nad Steve'm i Tony'm, zebrała się w domu Natashy, cała mokra i dygocząca z zimna. Prawie nikt nie dostał sygnału, że Steve i Tony wrócili do Stark Tower, więc stali i czekali na deszczu, bojąc się opuścić stanowisko przez wzgląd na stan emocjonalnego shipowania Clinta, który w każdej chwili mógłby wybuchnąć.
Dlatego Natasha, Klara, Dmitrij i Bruce siedzieli teraz na sofie w mieszkaniu państwa Romanoff i okryci ciepłymi kocami, popijali herbatę lub kakao, kichając co kilka chwil. A reszta, z wyjątkiem krążącego w kółko Clinta, siedziała na podłodze.
-Powiedz mi, Clint. Czy za każdym razem, gdy coś planujecie, członkowie akcji cierpią?- spytał Dmitrij, podobnie jak trójka jego przyjaciół, siedzący na sofie.
-Tylko w pięćdziesięciu ośmiu procentach większości misji ktoś zostaje uszkodzony. Ale Stony się dopełni, choćbyśmy mieli wytłuc cały oddział- powiedział, a potem usłyszał jak wszyscy padają z jękiem na podłogę.
~$$$~
Kto się cieszy z powodu końca wakacji i początku roku szkolnego? *odgłos świerszczy* Tak, czuć tą euforię w powietrzu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro