Pachniesz Karmelem
06.07.2022
Trzynastoletnia dziewczyna z białymi włosami oraz z jednym niebieskim a drugim szarym oczami siedziała na swoim łóżku z tabletem graficznym. Próbowała cokolwiek narysować, ale kłótnia rodziców z kuchni zakłócała jej ciszę. Postanowiła jednak się w nią wsłuchać.
- Możesz się nie drzeć na mnie?!- Wykrzyczała kobieta około pięćdziesiątki do swojego męża.
- Przestań dramatyzować- burknął mężczyzna.
- Jak mam nie dramatyzować? Wracasz z pracy i jedyne co robisz to oglądasz telewizję i pijesz!- Krzyknęła.
- Ciesz się, że razem z tym bachorem macie za co się utrzymywać!- Warknął jej ojciec.
Słysząc o tym jak ją nazwał postanowiła uciec z domu. Miała już dość tych wszystkich wyzwisk w jej stronę, kłótni, rozkazów, zakazów, znęcania się psychicznie jak i fizycznie. Przez znęcanie się była bardziej wycofana w społeczeństwie i czulsza na jakikolwiek dotyk.
Spakowała telefon, powerbanka, jedzenie i picie, które zawsze po szkole sobie kupowała, pieniądze, oraz oczywiście swój tablet razem z rysikiem z którym się nie rozstawała. Założyła na siebie kurtkę i wyszła przez okno. Był to najlepszy pomysł aby wyjść niezauważalnie a fakt, że mieszka na pierwszym piętrze jej to ułatwiał. Gdy poczuła świeże powietrze pobiegła na swój dach. Uwielbiała go, z jej rodziny tylko ona o nim wiedziała, zawsze tam mogła czuć się wolna.
Wiedziała, że rodzice nie będą jej szukać, bo najzwyczajniej mają na nią wywalone. Po pięciu minutach biegu wreszcie dobiegła do miejsca docelowego, weszła po drabinie i usiadła przy krawędzi, ale tak, aby nie było jej widzieć z dołu. Przez pierwsze pół godziny próbowała coś narysować. Narysowała szkic dwóch postaci, a pomiędzy nimi jeszcze jedną niższą. Niestety słowa, które usłyszała wcześniej przywoływały ją do płaczu. Odłożyła rzeczy do plecaka który zamknęła i usiadła bliżej krawędzi tak aby jej nogi zwisały sobie luźno i patrzyła przed siebie. Myślała co by było gdyby jej rodzice byli milsi. Z jej zamyśleń wyrwał ją dotyk na swoim ramieniu, od razu wstała na równe nogi.
- Em... Miałam już iść przepraszam- spuściła wzrok na swoje buty bojąc się kary, którą poniesie.
- Przepraszam jak cię wystraszyliśmy, ale co taka młoda dziewczyna robi na dachu o takiej porze?- Spytał czarnowłosy mężczyzna. Dopiero teraz ujrzała drugiego chłopaka który stał za swoim kolegą.
- Ja...
- Podwieźć cię do domu?- Dopytał. Na słowo dom białowłosa się rozkleiła. Niebieskooki podszedł do trzynastolatki i ją przytulił.- Hej wszystko jest dobrze.- Zaczął głaskać ją po plecach w geście pocieszenia. Dopiero po kilku minutach dziewczyna z heterochromią się uspokoiła.
-Jak się nazywasz?- Spytał brązowooki.
- Rose- opuściła wzrok na swoje buty.
- Dobrze Rose, ja jestem Dante Capela, a to Nicollo Carbonara. Powiesz nam czemu tutaj jesteś? Pewnie rodzice się o ciebie martwią.
- Nie... nie... nie- zaczęła się odsuwać od czarnowłosego. Wiedziała, że Dante jest policjantem z wcześniejszych wizyt w jej domu.- Ja nie chce do nich wracać. Oni...
- Spokojnie- pierwszy raz odezwał się Nicollo.- Nic ci nie zrobią. Jeżeli chcesz możesz zostać u nas. Oczywiście za twoją zgodą.
- Mogę?- Zająknęła się.
- Jeżeli tylko chcesz- odpowiedział jej Dante. Dziewczyna chwilę pomyślała nad odpowiedzią po chwili kiwnęła głową w potwierdzeniu, że się zgadza. Wiedziała, że Capela jest policjantem. Nie raz widziała go nawet w mundurze więc pomyślała, że może im zaufać. Nikodem podniósł plecak i podał najmłodszej. Zeszli bezpiecznie po drabinie i podeszli do czarnego gtR'a, Dante otworzył drzwi młodszej i zasiadł na miejscu pasażera, a Carbonara usiadł na miejscu kierowcy. Jechali w ciszy, która nikomu nie przeszkadzała. Po około pięciu minutach dojechali bezpiecznie pod mieszkanie mężczyzn. Wyszli z auta i podeszli pod drzwi, które zostały otworzone przez Nikodema. Mieszkanie nie jest małe a wręcz ogromne. Do jej nóg od razu rzucił się husky. Wyglądał ślicznie. - Chodź, a ty Fibi zostań z Nico - na początku zwrócił się do dziewczynki, a następnie do psa. Wziął Rose za rękę i zaprowadził ją do pokoju gościnnego. - To będzie twój pokój, jakby coś się działo mamy pokój na przeciwko ciebie. - Uśmiechnął się, białowłosa odwzajemniła gest i usiadła na łóżku.
- Okej - szepnęła i odłożyła plecak obok.
¯\_(ツ)_/¯
- Jak to jej kurwa nie ma?! Jesteście jej rodzicami i powinniście wiedzieć gdzie jest!- Wykrzyczał zdenerwowany szarooki.
- Albert, nie wiemy gdzie jest i nas to gówno interesuje. Mógł ją ktoś porwać czy coś. I tak jest lepiej bez niej.- Rzekł ojciec i napił się łyka kawy.
- Lepiej?! Kurwa ona ma trzynaście lat. Miasto jest całe w przestępcach!- Krzyknął wyjmując telefon.
- Synu, spokojnie. Aktualnie razem z ojcem żyje się nam lepiej niż jak był ten mały gówniak.
- Z wami się żyć nie da. Już wiem czemu uciekła- powiedział już bardziej opanowanym głosem i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Wszedł do czarnego Vamosa w którym siedział Vasquez.
- Co jest?- Basowy głos przyjaciela i jego ręka na nodze uspokajała Speedo.
- Nie ma jej- szepnął.- Dali jej kurwa uciec i nawet się tym nie przejmują.
- Znajdziemy ją- uśmiechnął się.- Napisz na ZaksShotowej, że ogłaszasz kod 8 na Triadzie.
- A jak jej nie znajdziemy?- W jego głowie zaczęły pojawiać się czarne scenariusze od pobicia do nawet śmierci, a w oczach pojawiły się łzy.
- Albert, spokojnie- złapał jego twarz w ręce.- Znajdziemy ją, całą i zdrową spokojnie.- Pocałował go w usta i szybko wrócił wzrokiem na drogę.
- Vas, ona ma problemy psychiczne. Boje się o nią. Nie chce by jej się coś stało.
- Próbowałeś do niej dzwonić?
- Tak, w mieszkaniu rodziców. Nie było sygnału.
- Weź mój telefon i zadzwoń do Erwina. - Chciał podać młodszemu urządzenie lecz ten wyprzedził go ze słowami.
- Nie, zrób to ty- brunet spojrzał na niego. Cały się trząsł.
- Okej, zadzwonię a ty spróbuj się uspokoić- pogłaskał go po udzie i wyszukał w kontaktach "!Erwin". Odnalazł numer i zadzwonił.
¯\_(ツ)_/¯
Nagle oczy białowłosej się otworzyły. Dookoła było ciemno a ona nie potrafiła wziąć oddechu. Jej wzrok nie potrafił się zatrzymać. Nie wiedziała co ma robić. Przymknęła oczy i spróbowała się uspokoić, co przychodziło jej z trudem. Przypomniały jej się słowa policjanta "jakby coś się działo mamy pokój na przeciwko ciebie". Wstała i chwiejnymi nogami skierowała się do wyjścia. Z odwrotnością do jej pokoju na korytarzu panowała jasność, a drzwi na przeciw jej były zamknięte. Ze środka wydobywał się jakiś film i śmiechy. Podeszła do nich i lekko zapukała, odczekała chwilę i weszła do środka. Dwójka mężczyzn leżała na łóżku oglądając Piratów z Karaibów. Natychmiastowo zatrzymali odtwarzanie widząc trzęsącą się i całą opłakaną dziewczynę. Rose podeszła do łóżka i na nim usiadła, przed nią znaleźli się Dante i Nicollo. Starszy złapał za jej ręce i skupił zabiegany wzrok w jakimś procencie na sobie.
- Oddychaj, wdech... Wydech... Wdech... Wydech- instruował ją ruszając jej dłońmi w górę i dół. Oddech dziewczyny zaczął się z czasem formować. Capela usiadł obok dziewczyny a Nico kucnął przed nią i położył dłonie na jej kolanach.
- Co się stało?- Zaczął spokojnie białowłosy. Heterochromyczka otwierała usta i co chwilę je zamykała.- Zły sen?- Spytał widząc, że dziewczyna nic nie powie. Dostał delikatne kiwnięcie głową. Pomasował jej kolana i wyciągnął swój telefon słysząc grającą z niego muzyczkę, szepnął szybkie przeprosiny i wyszedł z pomieszczenia.
- Rose?- zwrócił się do niej czarnowłosy i otworzył ręce z zachęceniem do przytulenia. Powoli przeniosła się na kolana starszego i zaczepiła ręce na jego koszulce wypuszczając kolejne łzy. Czuła się przy nim, jak przy bracie-bezpiecznie. Do pokoju wszedł Carbonara i uśmiechnął się widząc swojego chłopaka dbającego o dziewczynkę.
- Muszę iść, Erwin zbiera kod 8 na Triadzie. Wrócę najszybciej jak będę mógł-rzekł i skierował się do wyjścia.
- Ładnie pachniesz- szepnęła układając się wygodniej.
- Karmelem?- Spytał.
-Tak, pachniesz karmelem- cicho się zaśmiała.
¯\_(ツ)_/¯
- Więc Vas, o co chodzi?- Zapytał Erwin opierający się o szafę.
- Zniknęła siostra Speedo- wyręczył białowłosego.
- Ty masz siostrę?- Zapytał Carbo na co Albert kiwnął głową.
- Ma włosy takie jak ja i heterochromie, uciekła z domu. Od ponad roku choruje na depresję i ma myśli samobójcze, dlatego Vasquez was tu zebrał.- Opisał ją, a Nicollo zaczął łączyć się kropki.
- Czekaj, mówisz, że uciekła z domu i ma heterochromie?- Wypalił po chwili grzyb..
- Tak.
- Ma na imię Rose?- Podpytał.
- Tak?- Bardziej spytał niż stwierdził, zaczął coś podejrzewać.
- To ona jest u mnie w domu z Capelą- rzekł i oparł się o zimną ścianę.
- Co ona robi u ciebie?- Wypalił David.
- Znalazłem ją na dachu morwinowym kiedy byłem z Dante na randce- wytłumaczył.
- Czyli wstałem bez potrzebnie?- Krzyknął Silny.
- Niby tak, ale jednak Speedo nie wiedział, że jest u mnie.- Wzruszył ramionami.
- Nie kłóćcie się- odezwał się Sindacco.- Możemy do ciebie jechać Carbo?
- Jasne- zgodził się i udał się do wyjścia.
¯\_(ツ)_/¯
- Obejrzymy coś?- Szepnęła odsuwając się od klatki czarnowłosego.
- Wybierz coś a ja pójdę po słodycze- uśmiechnął się, podał pilota i wyszedł z pokoju. Najmłodsza weszła na stronę główną Disney'a i zaczęła szukać filmu. Wybrała Cruelle i usiadła wyżej opierając się o zagłówek łóżka. Słyszała jakąś rozmowę ale niezbyt się nią przejmowała.- Rose przyjdź na chwilę- krzyknął Capela. Słysząc głos policjanta zwlekła się z materaca i skierowała się do kuchni.
Wchodząc do pomieszczenia ujrzała czwórkę mężczyzn- Dante, Carbo, Vasqueza którego kompletnie nie znała i swojego brata. Jej oczy się zaszkliły i momentalnie wskoczyła do objęć Alberta. Zaczął przeczesywać jej włosy a drugą ręką objął jej talie.
- Tęskniłam- wypłakała w koszulkę starszego.
- Nie dam cię już skrzywdzić nikomu- szepnął i podniósł siostrę.
I tutaj by mogła zakończyć się ta historia, jednak jak większość zna Speedo i Vasqueza oni nie zostawili by tak tej sytuacji. Niedługo później odbyła się rozprawa na temat rodziców Rose i Alberta.
- Jako sędzia sądu rodzinnego w Los Santos, zabieram Pani Jane oraz Panu Jack opiekę prawną nad dziećmi Rose Speedo oraz Albert Speedo, za spowodowanie uszczerbku psychicznym oraz fizycznym nad Panną Rose. Oraz mianuje Alberta Speedo oraz Vasqueza Sindacco jako prawnych opiekunów Rose. Dziękuje- ogłosiła sędzina uderzając niemo kartkami o stół. Najmłodsza na sali podbiegła do swojej rodziny i objęła Vasqueza w pasie gdyż wyżej nie dosięgała, jebany metr pięćdziesiąt pięć-pomyślała.
- A ja już nie zasługuję na przytulasa?- Odezwał się Speedo.
- To chodź tu stary- objęła drugiego lecz dalej trzymając Vaskiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro