~10~
-Co to do cholery ma być? - wykrzyknął nieznajomy.
-O co Ci chodzi? - zapytałaś
-Wszędzie w mieście są twoje plakaty! I napis ,,Zniknęła''
*To pewnie Alan...*
-I tak zostaniesz tu do końca życia. Niedługo znów tu przyjdę i będzie niezła zabawa.
Chłopak wyszedł z pokoju.
Po paru godzinach powrócił i kazał Ci się rozebrać do naga.
-Nie!
-Rozbierasz się albo złapie tego gówniarza co rozwiesił te plakaty i zabije!
*zaczęłaś się rozbierać*
A on siedział sobie na wygodnym krzesełku i przyglądał się wszystkim.
-Teraz idź pod prysznic!
Poszłaś i zaczęłaś się myć.
Kiedy skończyłaś myć swoje obolałe i pełne ran i siniaków ciało podeszłaś do niego.
-Mogę się już ubrać?
-Nie
Przydusił Cię do ściany i zaczął całować. Mruczał coś pod nosem lekko jęcząc.
-Puść mnie! Mam już tego dosyć!
-Zamknij mordę!
Obmacywał Cię po całym ciele i w końcu wszed w Ciebie gwałtownie.
Łzy spływały Ci po policzku.
Kiedy skończył rzucił tobą o podłogę i wyszedł.
Leżałaś tak przez parę godzin.
Znów przyszedł. I znów to samo.
Wkurzyłaś się i ze łzami w oczach uderzyłaś go.
-O ty szmato! Tak chcesz? A proszę Cię bardzo!
Zaczął Cię bić. Aż w końcu straciłaś przytomność
Obudziłaś się i byłaś sama w pomieszczeniu.
Zaczęłaś obmyślać plan jak uciec.
*Nie daruje mu! Wydostane się! Niedługo nadejdzie ten dzień*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro