~6~
Będąc w parku nie było żywej duszy oprócz...
Szłaś ciemną ścieżką prowadzącą przez ciemny park. Balaś się, ale miałaś to w dupie, przecież były lampy i nie było aż tak ciemno.
Usłyszałaś kroki za sobą, które przyśpieszały i przyśpieszały, sama z strachu przyśpieszyłaś marsz. Strach bardziej Cię ogarniał. Serce stanęło Ci w gardle. Zaczęłaś biec, nieznajomy również.
Nagle poczulaś jak ktoś łapie Cię za rękę i ciągnie do najbliższych obok Ciebie krzaków.
-Mała czemu uciekasz? - uśmiechnął się pedefilsko.
Był to wysoki chłopak, dobrze zbudowany.
-Zostaw mnie zwyrolu! ~zaczęłaś szarpać się i krzyczeć.
-Zamknij kurwa mordę szmato! - zakrył Ci usta swoją obleśną ręką.
Wiedziałaś w głębi serca, że ma złe zamiary.
Nigdy w życiu się tak nie bałaś jak wtedy.
Czułaś jak nieznajomy podwija Ci kurtkę i zaczyna ściągać Ci spodnie.
-Proszę zostaw mnie! - wydarłaś się
-Co ja Ci mówiłem? Zamknij mordę! Przecież ja wiem, że tego pragniesz! ~zaczął całować Cię w szyję.
-Nie chcę! Proszę zostaw mnie! - znów zaczęłaś krzyczeć i szarpać się próbując go odepchnąć od siebie.
-Dosyć!
Uderzył Cię z całej siły w twarz.
Straciłaś przytomność.
Obudziłaś się po paru minutach i poczułaś jak coś Cię wypełnia. Tak to on. Gwałcił Cię. Zaczęłaś płakać. Wiedziałaś, że nie możesz teraz nic zrobić, że jesteś bezradna. Strasznie bolały się uda. I okolice miejsc intymnych. W końcu skończył
-Ubierz się szmato! - odezwał się.
---------------------------------—-----------------------
Podoba się? ❤️❤️
Papatki ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro