Pɪᴇʀᴡsᴢᴀ Gᴡɪᴀᴢᴅᴋᴀ
Tony Stark nigdy nie rozumiał, dlaczego ludzie tak bardzo lubią święta. Nigdy nie miał kochającej rodziny, dzięki której czas świąteczny miałby tę cudowną magię. Jego ojciec pracował, matka starała się zająć całym domem, a lokaj, Edwin Jarvis, który się opiekował nim w dzieciństwie, spędzał ostatnie tygodnie grudnia z rodziną. Z tego wynikło jedynie to, że Tony nigdy nie obchodził świąt. Nie zmieniło się to również, gdy był dorosły. Pojawiał się na balach świątecznych wyprawianych przez bogatych „przyjaciół" ojca, ale nigdy nie poczuł, czym święta tak naprawdę są.
Te święta miał spędzić z ludźmi, których uważał za rodzinę. Cały rok był dla nich wszystkich ciężki. Większość prawie umarła. Po wydarzeniach, w wyniku których prawie zginął chłopak, którego uważał za syna, znów zebrał Avengers. Ziemia ich potrzebowała razem, a nie osobno.
Prawdę mówiąc, Tony bał się tych świąt. Nie wiedział, co się wydarzy, a przecież nigdy nie miał takich prawdziwych świąt. Nie miał pojęcia, co ma robić. Miał tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Peter Parker mógł ze spokojem powiedzieć, że święta były jego ulubionym czasem w ciągu roku. Gdy był mały, spędzał je z rodzicami oraz wujkiem i ciocią. Gdy jego rodzice zginęli, był zbyt mały, by się tym mocno przejąć, więc nadal cieszył się czasem spędzonym z bratem ojca i jego żoną. Dopiero po śmierci wujka Bena święta Bożego Narodzenia nie były tak radosne, jak w poprzednich latach. Od tamtego wydarzenia Peter spędził z ciocią May święta dwa razy, jednak w tym roku już nie mógł. To miała być jego pierwsza gwiazdka bez ukochanej cioci.
Te święta miał spędzić ze swoimi idolami, superbohaterami, z którymi mieszkał od pół roku. Wciąż nie potrafił się otrząsnąć po wydarzeniach z końcówki maja, ale szło mu coraz lepiej. Musiał przyznać, że obecność pana Starka zdecydowanie pomogła. Nikt z reszty bohaterów, z którymi spędzał czas, nie pomógł mu tak bardzo, jak nowy opiekun Petera.
Prawdę mówiąc, Peter po raz drugi w życiu nie był szczęśliwy na święta. Jasne, uwielbiał spędzać czas z Avengers, ale to nigdy nie mogłoby mu zastąpić cioci May czy wujka Bena, czy nawet jego rodziców, których już nie bardzo pamiętał. Miał tylko nadzieję, że będzie w porządku.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
W wigilię świąt Bożego Narodzenia Peter był niezwykle cichy. Zauważyli to wszyscy. Brakowało im jego ciągłego mówienia, ale rozumieli, że chłopak mógł być przytłoczony. Postanowili to zostawić, będąc przekonanym, że następnego dnia będzie lepiej.
Jedynym, który nie zostawił tego w spokoju, był Tony. Gdy nastolatek po śniadaniu poszedł od razu do swojego pokoju, a nie do pracowni, stwierdził, że pewnie chciał pobyć trochę sam. Następne dni mogły być nieco przytłaczające. Młody, przyzwyczajony do raczej skromnych przyjęć, mógł zostać w najbliższych dniach przemęczony. Jednak, gdy chłopak z przyspieszonym metabolizmem nie przyszedł na lunch, Stark zaczął się martwić. Od razu po posiłku poszedł do pokoju Spider-Mana i lekko zapukał.
– Peter? Wszystko w porządku? – zawołał superbohater, gdy nie usłyszał odpowiedzi od adoptowanego syna. Znów brak odpowiedzi. Tony zmarszczył brwi. Peter zawsze mu odpowiadał. Zawsze. – F.R.I.D.A.Y.? Co robi Peter?
– Zdaje się, że pan Parker przechodzi przez atak paniki, szefie – nadeszła natychmiastowa odpowiedź F.R.I.D.A.Y. Tony pobladł.
– Wpuść mnie. Nie obchodzi mnie, co ci powiedział młody.
Drzwi otworzyły się i Tony szybko wszedł do środka. Natychmiast zauważył nastolatka skulonego na łóżku. Cicho przeszedł przez pokój i przyciągnął Petera do siebie.
– Cśśś... Wszystko jest w porządku, młody. Jesteś w domu. W bazie Avengers, pamiętasz? – Tony zauważył, że jego słowa, które miały przywrócić Petera do rzeczywistości, nie działały, więc wziął jego rękę i przyłożył ją do swojego reaktora łukowego. – Czujesz? Nie jesteś sam. Teraz spróbuj dopasować swój oddech do mojego, okej?
Tym razem działanie Starka przyniosło efekty i chłopak zaczął się uspokajać. Gdy jego oddech powrócił do normy, przytulił się do starszego mężczyzny, zapewne chcąc zasmakować czegoś znajomego, czegoś, co mu przypominało o rodzinie. Iron Man, mimo że nie bardzo lubił kontakt fizyczny z kimś, kto nie jest jego ukochaną żoną, gładził Petera po plecach, szepcząc uspokajające słowa. Dopiero po jakimś czasie nastolatek spojrzał na dorosłego ze łzami w oczach i natychmiast zaczął przepraszać.
– Przepraszam, panie Stark. Ja wiem, że pan pewnie jest zajęty i w ogóle, nie powinien pan tu siedzieć. F.R.I.D.A.Y. pana poinformowała, tak? Przepraszam, powiedziałem jej, żeby nic panu nie mówiła, ale najwyraźniej się nie zastosowała. Nie musi pan tu ze mną być, poradzę sobie, to nic takiego, często tak mam...
Peter mówił tak szybko, że Tony ledwo wyłapywał, o co mu chodziło, ale jedno go przeraziło. „To nic takiego"? „Często tak mam"? On miał siedemnaście lat! I musiał przechodzić przez coś, co pierwszy raz Tony'emu zdarzyło się w wieku czterdziestu dwóch lat. Dlatego szybko przerwał tyradzie chłopaka.
– Jak to „często tak masz"? Jak często? I od kiedy? – zaczął wypytywać nastolatka, który spuścił wzrok. – Peter?
– J-ja... przepraszam, panie Stark. Pewnie powinienem panu powiedzieć, zanim mnie pan wziął do siebie, ale myślałem, że wtedy pan tylko się zezłości i da mnie do sierocińca, a tego nie chciałem i...
– Głębokie oddechy, Pete. Powtarzaj za mną. Wdech, wydech. Lepiej? – Peter pokiwał głową, gdy powtórzyli ćwiczenie na oddychanie kilka razy. – Jak długo już je masz?
– Kilka lat – wyznał Spider-Man cicho. – Od kiedy widziałem, jak wujek Ben został zastrzelony... potem to się pogorszyło po tej walce, budynku i samolocie, i po Thanosie... – Peter pociągnął nosem, a Tony przyciągnął go mocniej do siebie. Nie miał pojęcia, że te wydarzenia aż tak na niego wpłynęły; Peter przecież był cały czas uśmiechnięty i nieustannie żartował. Najwyraźniej nie znał go tak dobrze, jak myślał.
– Powiedz mi, jak tak się zdarzy następnym razem, w porządku? Nie trzymaj tego wszystkiego w sobie. Powiedz mi, okej? Sam mam ataki paniki, wiem, że nie jest to przyjemne. Mogę ci pomóc, tylko musisz poprosić o pomoc. Wiem, że z resztą nie jesteś tak blisko, ale ich też możesz poprosić o pomoc. Wszyscy mamy swoje przeżycia i traumy. I wszyscy sobie pomagamy z nimi poradzić. Ale nikt nie otrzyma pomocy, jeśli o nią nie poprosi. Nie możemy się domyślić, przez co kto przechodzi. Nie jesteśmy alfą i omegą, nie wiemy wszystkiego. Dlatego, gdy czujesz, że potrzebujesz z czymś pomocy, poproś kogoś o nią. W porządku, Peter?
Peter jedynie pokiwał głową i znów wtulił się w Tony'ego. Siedzieli tak razem przez jakiś czas, kiedy starszy odsunął się nieco.
– Dobra, było miło, ale nie było cię na lunchu, musisz umierać z głodu z tym twoim przyspieszonym metabolizmem.
– Chyba jestem trochę głodny – wymamrotał nastolatek, na co Tony tylko przewrócił oczami i wstał, ciągnąc go ze sobą.
– Chodź, znajdziemy ci coś dobrego do jedzenia. Może coś zostało z lunchu. Kapitan zrobił naleśniki.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Wieczorem wszyscy, którzy zostali w bazie, zebrali się w salonie na wieczór filmowy. Od kiedy Avengers postanowili znowu być całością, od czasu do czasu urządzali sobie wieczory, podczas których oglądali różne filmy, żeby drużyna miała lepszą więź. W miarę jak zbliżali się coraz bardziej, noce filmowe zdarzały się coraz częściej. Teraz, po pół roku, były niemal codziennością.
Jedyną osobą, która się nie pojawiła, był Peter. Zjadł ze wszystkimi obiad, ale od razu po nim zaszył się w swoim pokoju i od tamtej pory z niego nie wychodził. Tym razem Tony znał tego powód, więc już się nie martwił. To nie zmieniało faktu, że cała reszta Avengers nie zaczęła się martwić o ich najmłodszego członka.
– Tony, czy z Peterem wszystko w porządku? – zapytał Steve jako pierwszy.
– No, prawie go dzisiaj nie widziałem, a zazwyczaj go tu pełno – dołączył się Clint, którego żona już spała razem z dziećmi.
– A może mały Pajączek w końcu zrozumiał, że powinien wrócić do przedszkola albo ukryć się w spódnicy mamusi? – dokuczył Sam, który nie wiedział o trudnej sytuacji rodzinnej Petera.
– Wilson, nie masz prawa mówić o jego rodzinie, zrozumiano? – powiedział mocno Tony. – Peter jest po prostu zmęczony. Wiecie przecież, że to jego pierwsze święta w gronie Avengers, to może być nieco przytłaczające.
– Właśnie, dlaczego nie spędza świąt z rodziną? To raczej rodzinny okres. Clint ma tu swoją rodzinę, Pepper i Loki tu są, a T'Challa jest u siebie tak jak Strange i Strażnicy Galaktyki. Scott spędza święta z Pymem, jego córką i swoją rodziną. Cała reszta z nas nie ma rodzin, więc czemu on nie jest z rodziną albo chociaż nie ma jej tutaj? – Bruce zmarszczył brwi.
– Bo wszyscy nie żyją. Najpierw jego rodzice, jak był mały, później jego wujek został postrzelony, a jego ciocia umarła w trakcie tego całego bałaganu w tym roku. Jak pojawił się ten latający pączek, to było trochę wypadków. W jednym z nich umarła ona. Koniec tematu, wracamy do oglądania filmu – powiedział Stark i zignorował zszokowane spojrzenia innych, odwracając się w stronę telewizora.
– A myślałem, że jest tu tylko dlatego, że ma być to całe „zacieśnianie więzi" – wymamrotał Sam.
Potem żadne z nich się nie odezwało, ale wszyscy wiedzieli, że Avengers zmienili swój stosunek do tego, jak Spider-Man zachowywał się w trakcie ostatnich miesięcy i nabrali do niego szacunku; nie każdy byłby w stanie przeżyć tyle, a jednak wciąż się uśmiechać. A już na pewno nie myśleli, że nastolatek by tak umiał. To zasługiwało na szacunek nawet obrońców Ziemi.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
W nocy Peter wreszcie opuścił swój pokój. Na korytarzu panowała całkowita cisza. Wyglądało na to, że nikt tak późno nie wychodził z łóżka. Cóż, nikt oprócz Spider-Mana, który na suficie przeszedł ze swojego pokoju do salonu. Gdy wszedł do pomieszczenia, gdzie Avengers zazwyczaj zbierali się w nieoficjalnych sytuacjach, zamarł.
Siedemnastolatek ledwo powstrzymywał śmiech. Avengers urządzili sobie noc filmową i najwyraźniej byli zbyt zmęczeni, żeby pójść później do swoich pokoi. Jedynie Clinta brakowało, ale on najpewniej chciał spędzić noc w swoim łóżku z Laurą. Reszta superbohaterów była rozlokowana przed telewizorem w różnych pozycjach. Tony przytulał Pepper na kanapie, Wanda siedziała na podłodze z głową między nogami Natashy, która była obok Starków. Steve wtulał się w Bucky'ego na innej sofie, Sam leżał obok i Bruce w fotelu niedaleko. Blisko na całej kanapie rozłożył się Rhodey, a Thor i Loki siedzieli obok siebie na innej sofie, opierając się o siebie.
– F.R.I.D.A.Y.? Pewnie już zrobiłaś zdjęcie, więc wyślij je na mój telefon, okej? Dzięki – wyszeptał Peter, nie chcąc obudzić drużyny.
Przeszedł cicho do wielkiej choinki, która stała w innej części ogromnego pomieszczenia i spuścił na pajęczynie worek, który cały czas przy sobie miał. Następnie sam zeskoczył na ziemię i wylądował bezdźwięcznie na dywanie. Sięgnął po prezenty, które trzymał w worze i ułożył pod drzewkiem.
Już miał wychodzić, gdy usłyszał, jak oddech jednego z bohaterów zmienił rytm. Zamarł. Nikt nie miał go tu zobaczyć. Nikt nie miał wiedzieć, co on przygotował dla swojej nowej rodziny. Tylko on by wiedział, który prezent jest od niego i chciał, by tak pozostało. Wybiegł z salonu tak cicho, jak tylko mógł i pospieszył do siebie.
Gdy Peter wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi, odetchnął. Był bardzo blisko do zostania przyłapanym. To było emocjonujące kilka minut.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Wiele ludzi by pomyślało, że Avengers codziennie wcześnie wstawali. W rzeczywistości jednak wszyscy woleli spać, do kiedy mogli. Jedynie Steve, Bucky i Sam wstawali raczej wcześnie, jako że już się tak przyzwyczaili, ale nawet oni woleli zostać w świecie snów w świąteczny poranek. Zupełnie inne plany mieli Cooper, Lila i Nathaniel. Jak tylko dzień się zaczął, wbiegli do salonu, krzycząc z podekscytowania.
Wszyscy bohaterowie zerwali się ze swoich miejsc, przygotowując się do ataku, który nigdy nie nadszedł. Jak tylko lekko się rozbudzili, rozejrzeli się po sobie i wybuchli śmiechem, tak jak Clint i Laura, którzy pojawili się za dziećmi. W kuchni już był Peter, również się śmiejący, który przygotowywał śniadanie. Zaskoczeniem było dla niego to, że „najpotężniejsi bohaterowie Ziemi" nie wyczuli przygotowywanego jedzenia w tym samym pomieszczeniu, w którym byli.
– Peter? Czemu robisz śniadanie? – zapytała Pepper.
– Bo musimy coś jeść.
– Ale to nie twój dyżur...
– Możemy otworzyć prezenty? – zawołała Lila, a reszta dzieci pokiwała za nią głowami w zgodzie.
– Już, już, kochanie – odezwał się Clint. – Może najpierw pomożemy Peterowi ze śniadaniem, zjemy je, a dopiero potem prezenty? Nigdzie nie uciekną, obiecuję.
Po chwili przekonywania najmłodsi w końcu się zgodzili, a w tym czasie Pepper podeszła do Spider-Mana i pomogła mu przygotować wystarczająco śniadania dla wszystkich. W trakcie rozmawiali ze sobą, a Peter musiał raz albo dwa ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć „mamo". Może i pani Stark zachowywała się wobec niego jak mama, ale, jak Peter myślał, było to ze względu na jej zaawansowaną ciążę. Chłopak nie chciał nadwyrężać gościnności, którą go Starkowie obdarzyli.
Niedługo później jedzenie było gotowe i wszyscy usiedli przy stole na świąteczne śniadanie. Większość dzieci od razu sięgnęła po naleśniki bądź gofry. Podczas posiłku odbywało się wiele rozmów na najróżniejsze tematy. Tony rozmawiał z Bruce'em i Peterem o nauce, Thor i Loki o Asgardzie, Pepper, Laura i Clint o wychowaniu, Bucky, Steve, Sam i Rhodey o wojsku, Wanda i Natasha po rosyjsku o czymś, co oprócz nich mógł zrozumieć tylko Bucky, a dzieci prowadziły rozmowy między sobą. Cała grupa zachowywała się jak jedna wielka rodzina. Wszyscy się też tak czuli – jak część rodziny. Niektórzy mniej, niektórzy bardziej, ale byli sobie bliscy i nie zamieniliby tego na nic na świecie. Oprócz Petera.
Peter wciąż czuł się, jakby przeszkadzał. Oczywiście były momenty, kiedy należał do tej grupy, jednak przez większość czasu nie mógł znieść myśli, że oni wszyscy tylko udają, że go lubią, bo był Spider-Manem. Do tego nałożyła się śmierć cioci May i chęć, by mógł te święta spędzić z nią. Cieszył się z atmosfery wokół niego, ale chciał, by May tam była i to zobaczyła, żeby on mógł ją zobaczyć.
– Możemy otworzyć prezenty? Możemy, możemy, możemy? Prosimy – zaczęły błagać dzieci Clinta, jak tylko skończyły jeść. Laura cicho się zaśmiała.
– Tak, już możecie. Myślę, że wszyscy moglibyśmy już zobaczyć, co dostaliśmy, co? – Rozejrzała się po, bądź co bądź, dorosłych, którzy energicznie pokiwali głowami. Ta reakcja wywołała cichy śmiech u Petera, który sam nie był zbytnio podekscytowany na otwieranie prezentów, których – jak myślał – nie dostał.
Cała grupa zgromadziła się przy choince, która zajmowała cały jeden róg pomieszczenia. Była udekorowana bardzo kolorowo, w najróżniejsze rodzaje bombek, łańcuchów i światełek. W ten sposób wyglądała bardzo rodzinnie i jeszcze bardziej ocieplała wystrój już i tak urokliwego salonu.
Lila została wybrana do rozdawania prezentów, jako że Nathaniel był na to za mały, a Cooper postanowił oddać honory siostrze. Dziewczynka brała każdy podarunek i dawała osobie, której imię widniało na bileciku. Dopiero gdy wszystko było porozdawane, ludzie zaczęli rozpakowywać prezenty. Było wiele okrzyków podekscytowania, gdy zobaczyli coś, co bardzo chcieli.
Peter był zaskoczony ilością prezentów, którą otrzymał. Wiedział, że dostanie coś od Tony'ego, jako że starszy się o to pytał wcześniej, ale nie spodziewał się czegoś od całej drużyny. To naprawdę była miła niespodzianka. Dostał całą kolekcję filmów „Gwiezdne Wojny" od Pepper, gry wideo od Steve'a i Bucky'ego, zestawy LEGO od Bartonów, pamiątki z Asgardu od Thora i Lokiego, materiały do pracowni od Bruce'a i mapę podróży od Sama. Wanda i Natasha dały mu zestaw do makijażu i włosów, bo odkrył, że nawet lubi robienie makijażu i fryzur, Rhodey wykonał mu album ze zdjęciami Tony'ego z młodości, natomiast Starkowie jakoś zdobyli zdjęcia rodziców Petera, wujka Bena i cioci May i zebrali je w książce. Ten prezent wzruszył chłopaka najbardziej, zwłaszcza że nigdy nie widział zbyt dużo zdjęć swojej zmarłej rodziny.
Gdy Tony skończył przeglądać swoje prezenty, zaczął oglądać reakcję Petera na swoje prezenty. Widział, jak zareagował na wspólny prezent jego i Pepper i postanowił, że to był idealny moment na rozmowę z młodym.
– Hej, Pete. Podobają ci się prezenty?
Siedemnastolatek spojrzał na Iron Mana ze łzami w oczach i zamknął go w uścisku. Miliarder niezręcznie poklepał Petera po plecach i został wypuszczony z objęcia.
– Dziękuję panu, panie Stark. Wie pan, za ten album. To naprawdę dużo znaczy.
– To żaden problem, dzieciaku. Właściwie mam coś jeszcze dla ciebie. Nie bardzo miałem jak to zapakować, więc po prostu ci powiem. Dostaniesz swoją własną pracownię. Obok mojej było puste pomieszczenie, to przerobiłem je na twoją. Dałem tam stoły, szafki, technologię i w ogóle. Możemy jeszcze tam zainstalować Karen i cokolwiek chcesz, nawet... Wszystko w porządku, młody? – Tony zauważył, że nastolatek patrzył na niego bez mrugania i z otwartymi ustami. Po pytaniu wyglądał, jakby obudził się z transu i zamrugał kilka razy, ale usta nadal pozostały otwarte.
– P-pracownia? Dla... mnie? Ale że cała? – Tony pokiwał głową. – Nie musiał pan, naprawdę. Prawdopodobnie przeszkadzałem panu w pańskiej, tak? Przepraszam, nie chciałem. Mógł pan po prostu powiedzieć, a nie dawać mi całą pracownię na własność. Już bym panu nie przeszkadzał, przysięgam. Niepotrzebna jest osobna pracownia dla mnie. Ja nie muszę przecież majsterkować. A to pana praca, a ja panu tylko przeszkadzałem. Naprawdę, naprawdę przepraszam. Nie powinienem zakładać, że mogę po prostu wejść do pracowni Tony'ego Starka i z nim pracować, głupi Pet...
– Hola, hola, hola! – zawołał Tony, który przez całą tyradę Petera miał tylko zmarszczone brwi. – Pozwól, że cię tu zatrzymam. Nie jesteś głupi i na pewno mi nie przeszkadzasz. Po prostu pomyślałem, że chciałbyś popracować nad własnymi projektami, a nie tylko pomagać mi w moich. Nadal możesz przychodzić do mojej pracowni, kiedy tylko zechcesz. Teraz zwyczajnie masz też swoje miejsce pracy, w porządku? To nie znaczy, że nie chcę cię u siebie, bo chcę. Ale chcę też, żebyś miał wolność, co chcesz robić, Peter. Nie będę ci przecież przez całe życie dyktować, co masz robić. Masz siedemnaście lat, nie pięć. Możesz robić, co chcesz.
– Na-naprawdę? Naprawdę będę miał swoją pracownię?
– Pewnie, dzieciaku. Chcesz zobaczyć?
Peter pokiwał energicznie głową i wstał ze swojego miejsca na podłodze za Tonym. Dwójka wyszła z salonu, gdzie jeszcze pobrzmiewały podekscytowane rozmowy reszty domowników i gości. Skierowali się do windy, która zabrała ich na poziom, gdzie znajdowały się pracownie Tony'ego, Bruce'a i, od teraz, Petera. Weszli do pomieszczenia obok laboratorium Starka, a które wcześniej nie miało żadnego przeznaczenia. Teraz najmłodszy Avenger miał tam pracować.
Pomieszczenie miało kształt litery L. Przy ścianach bocznych były metalowe stoły tak jak na środku. Obok drzwi było kilka białych tablic. Na rogu były szafki na narzędzia i części do budowania. Peter i Tony przeszli za zakręt, gdzie nie było właściwie nic, oprócz drabiny sięgającej do sufitu.
– Gdzieś tu na górze jest twój pokój, jak chcesz, możemy zrobić przejście. W tej części specjalnie nic nie robiłem. Tu możesz udekorować, jakkolwiek chcesz. Nie wiem, jakiś fotel, stolik kawowy czy coś. Naprawdę jak chcesz. W ogóle w całej pracowni możesz zrobić cokolwiek, jest już w końcu twoja. Powiedz tylko, co chcesz i będzie załatwione.
Peter nagle przytulił Tony'ego. Starszy się tego nie spodziewał, więc natychmiast przestał mówić. Niezdarnie objął Spider-Mana i pozwolił sobie na chwilę odpoczynku w ramionach syna. Dopiero po dłuższej chwili Peter się odezwał.
– Dziękuję, panie Stark. Jest naprawdę super.
– Nie ma za co, dzieciaku. I mów do mnie Tony, proszę cię.
– W porządku, panie Stark.
Tony odsunął się na długość ramion od młodszego mężczyzny i spojrzał mu w oczy. Zobaczył w nich psotny błysk i sapnął.
– Jak śmiesz! Wracaj tu, ty szatańskie dziecko!
Dwoje superbohaterów zaczęło się gonić po całej pracowni, młodszy, uciekając przed starszym. W końcu Spider-Man wspiął się na sufit, gdzie Tony nie mógł go dosięgnąć. Stark prychnął z udawaną irytacją i założył ręce.
Peter zszedł z sufitu dopiero po minucie, mocno się śmiejąc. Po chwili dołączył do niego Tony. Żaden z nich nie widział Pepper, która stała w drzwiach i uśmiechała się lekko na widok obu jej chłopców szczęśliwych w święta.
Pepper obawiała się, że będzie jak zwykle: ona i Tony spędzą święta we dwójkę, tak naprawdę ich nie celebrując. Bała się, że Peter będzie sam musiał przechodzić przez pierwsze święta w jego życiu bez jego cioci May. Tymczasem widziała ich bawiących się i śmiejących, a w salonie byli Avengers z rodzinami. Była zadowolona, że to się w ten sposób ułożyło. Nie mogła sobie wyobrazić lepszych świąt.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Podczas obiadu było głośno. To Peter mógł stwierdzić na pewno. W końcu było na nim szesnaście osób oprócz niego, w tym trójka dzieci i bóg, który zawsze był niezwykle głośno. Do tego dochodziły jeszcze jego wzmocnione zmysły. Bolała go już głowa. Wolał wypełnione cichą rozmową obiady z ciocią May i wujkiem Benem.
Peter nagle poczuł się słabo. Przypomnieli mu się jego ciocia i wujek, te wszystkie dźwięki i zapachy i to po prostu go przytłoczyło. Poczuł potrzebę wyjścia z zatłoczonej jadalni. Wstał. Większość oczu zwróciła się do niego.
– Muszę iść do toalety. Za chwilę wracam. – Uśmiechnął się lekko. To, że był to nieco wymuszony uśmiech, nie było ważne.
Nastolatek wyszedł z pokoju i natychmiast skierował się do łazienki. Musiał utrzymać swoją wymówkę. Jak już tam dotarł, zablokował drzwi i się po nich osunął. Próbował znów oddychać normalnie, ale obrazy z poprzednich świąt wciąż do niego powracały. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Tonym i wysapał do F.R.I.D.A.Y. prośbę, żeby jego tata do niego przyszedł.
Tony otrzymał tę informację przez jego słuchawkę w uchu, która była połączona z F.R.I.D.A.Y., w trakcie rozmowy z Clintem o ojcostwie. Natychmiast jednak ją przerwał i wyszedł, żeby uspokoić Petera. Podejrzewał, że miał przeciążenie zmysłów, które doprowadziło do ataku paniki.
Gdy Stark wszedł do łazienki, w której był Peter, pożałował, że w ogóle pozwolił mu samemu wyjść z jadalni. Siedemnastolatek hiperwentylował, kuląc się na podłodze. Widać było łzy na jego policzkach, kiedy szeptał coś do siebie. Miliarder pospieszył, żeby ustabilizować swojego syna. To był już jego drugi atak paniki, którego był świadkiem i to nie wyglądało dobrze. Jeśli tak było za każdym razem, to nie chciał myśleć o tym, że tak młody chłopak musiał przechodzić przez to sam.
Peter uspokoił się dopiero po kilku minutach. Jak tylko wrócił do rzeczywistości, mocno przytulił Tony'ego. Starszy od razu odwzajemnił gest.
– Wziąłeś sobie moje słowa do serca, co? I bardzo dobrze, nie powinieneś sam przez to przechodzić. Lepiej mieć przy sobie wtedy kogoś, kto może cię uspokoić.
Peter tylko się słabo uśmiechnął.
– Mogę iść do siebie? Muszę ochłonąć.
– Jasne. Tylko proszę, nie miej znowu ataku paniki.
Peter parsknął nieco wymuszonym śmiechem.
– Nic nie obiecuję, ale się postaram. Dzięki, tato. – Peter zamarł. Oczywiście, nazwał Tony'ego swoim tatą w głowie kilka razy, ale zawsze się pilnował, żeby w prawdziwym życiu mu się to nie wymsknęło.
– Tato? – zapytał Tony cicho. Podobało mu się to brzemię. Cieszył się, że Peter tak powiedział, ale nie bardzo mógł w to uwierzyć. Sam myślał o nastolatku jak o synu, ale nie podejrzewał, że to uczucie było odwzajemnione. Uśmiechnął się szeroko. – Podoba mi się.
– Nie jesteś zły? Myślałem...
– To źle myślałeś. Już od jakiegoś czasu myślałem o tobie jak o synu, ale nie byłem pewien... znaczy, nie myślałem, że jestem dla ciebie jak ojciec – wyznał starszy Stark.
– Ja... ja też już długo uważałem pana za mojego tatę, ale myślałem... bo ja wiem, że pan nie bardzo lubi rozmawiać o uczuciach, więc o tym nigdy nie mówiłem. No i nie myślałem, że pan mógłby o mnie myśleć w ten sposób.
– Przestań już w tym „panem". Możesz do mnie mówić „tato". Jeśli chcesz, oczywiście.
W odpowiedzi Peter tylko mocniej objął go rękami.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Po rozmowie z Tonym Peter poszedł do swojego pokoju. Był wyczerpany tym atakiem paniki i potrzebował wypoczynku. W jego przypadku oznaczało to układanie LEGO. Wiedział, że jego bezsenność i tak nie pozwoli mu spać, więc może równie dobrze coś ułożyć. W końcu dostał nowe zestawy od Bartonów.
Podczas gdy jego ręce same układały budowlę, on rozmyślał. Jego życie stało się niezwykłe. Od kiedy rodzice Petera umarli, Ben i May byli jak oni. Później Ben odszedł, a pojawił się Tony Stark. Dał mu wiele możliwości i przez długi czas się nie zbliżał. Dopiero po tej całej sprawie Vulturem zaczęli się częściej kontaktować i Peter zaczął myśleć o nim jak o ojcu. Co weekend pomagał mu w pracowni, czasem w ciszy, czasem rozmawiali, ale stali się sobie bliscy. Później May też umarła, a Peter zamieszkał w bazie Avengers razem z większością z nich. Jako że został adoptowany przez Tony'ego, dużo czasu spędzał również z Pepper i stała się ona jego kolejną mamą. Nie przyznałby tego, ale reszta Avengers też stała się dla niego rodziną. Wanda i Natasha były dla niego jak ciocie, a chłopaki jak wujkowie. Tylko Shuri traktował inaczej, bo była w jego wieku. Była raczej jak siostra bądź kuzynka niż ciocia. Jak była w bazie, to wykrzykiwali do siebie vine'y i razem pracowali w laboratorium.
Życie Petera było szalone, to prawda. Z biednego sieroty przekształcił się w syna tego Tony'ego Starka, Iron Mana, właściciela Stark Industries. Stał się kimś bliskim dla tych Avengers, obrońców Ziemi. Sam był ich częścią jako Spider-Man. I choć wiązało się to z pewnymi problemami psychicznymi, nie zamieniłby swojego życia na żadne inne.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Tymczasem Tony wrócił do reszty Avengers rozpromieniony. Peter nazwał go tatą, ufał mu na tyle, żeby go wezwać w trakcie ataku. Chciał natychmiast podzielić się tą informacją z Pepper, więc odciągnął ją nieco od reszty.
– Pepper, on mnie nazwał tatą!
– Co? Ale że Peter nazwał cię tatą? – Tony szaleńczo kiwał głową. – Tony, to niesamowite! Jak? Kiedy?
– Jak rozmawiałem z Clintem po obiedzie, F.R.I.D.A.Y. powiedziała mi, że Peter prosi, żebym przyszedł do łazienki. Znów miał atak paniki, Pepper. Nie wiem, co zrobić, żeby mu pomóc. Tak na stałe, nie na chwilę tylko po to, żeby następnego dnia to się powtórzyło. – Pepper ścisnęła jego rękę. – Ale wracając do tematu, po tym, jak miał ten atak, spytał, czy może iść do pokoju. I jak się zgodziłem, to powiedział „Dzięki, tato". Tak po prostu. Porozmawialiśmy o tym i poszedł do siebie. On mnie widział jako tatę już od dawna, Pep. Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
– Cieszę się, Tony. Naprawdę. W końcu będziesz miał rodzinę, której ty nie mogłeś mieć. Widziałam ciebie i Petera dzisiaj w pracowni. Jesteś dobrym tatą. I na pewno Morgan będzie przeszczęśliwa, mając ciebie za tatę. Jestem tego pewna, kochanie.
Pepper uśmiechnęła się i Tony pocałował ją w czoło. Może sam nie miał najlepszego ojca, ale mógł się postarać, żeby jego dzieci miały dobrego tatę. On wybrał sobie tę rodzinę i chciał dać jej najlepsze życie, na jakie mógł sobie pozwolić.
❃.✮:▹★◃:✮.❃
Po jakimś czasie postanowione zostało, że odbędzie się wieczór filmowy. Wtedy Tony poprosił F.R.I.D.A.Y., żeby zawołała Petera. Wiedział, że nastolatek nie chciałby ominąć świątecznego oglądania filmów.
Zanim „Kevin sam w domu" zaczęło grać, Spider-Man wpadł do salonu i opadł na kanapę pomiędzy Tony'ego i Pepper. Wymamrotał ciche „Dzięki, tato", przykrywając się kocem podanym mu przez Iron Mana. Mężczyzna znów cały się rozpromienił na swój nowy tytuł. Nikt oprócz Pepper nie zauważył tej wymiany. Byli zbyt zajęci swoimi rozmowami lub filmem, który miał się za chwilę zacząć.
Pod koniec „Kevina" Peter poczuł na swoim ramieniu jakiś ciężar. Gdy obrócił nieco głowę, okazało się, że to Pepper zasnęła i oparła się o niego. Uśmiechnął się czule. Skoro pozwoliła sobie zasnąć na jego ramieniu, to znaczyło, że ufała mu na tyle, żeby to zrobić. To wiele dla niego znaczyło. Zwłaszcza że była kobietą ciężarną, już niesamowicie opiekuńczą wobec nienarodzonej Morgan.
– Dobranoc, mamo – wyszeptał i z powrotem zwrócił uwagę na końcówkę filmu.
Tuż po tym, jak „Kevin sam w domu" się skończył, dzieci zostały wysłane do swoich pokoi. Reszta zaczęła wybierać kolejny film, nie czekając na Clinta i Laurę. W końcu stanęło na „Dziewczynie w sieci pająka", na co Sam posłał Peterowi krzywy uśmiech. W odpowiedzi siedemnastolatek tylko przewrócił oczami.
Tak właśnie spędzili resztę wieczoru – oglądając filmy. W końcu wszyscy zasnęli w tych pozycjach, w których przez cały czas leżeli. Peter i Tony byli ostatnimi przytomnymi.
– Wiem, że to musi być dla ciebie ciężkie, Peter. Naprawdę, zrozumiem, jak byś chciał spędzić jutro sam. To pewnie przytłaczające. Dotąd twoje święta nie były tak duże, a teraz...
– Jest w porządku, tato. Tęsknię za Richardem, Mary, Benem i May, ale teraz to wy jesteście moją rodziną. A o to chodzi w magii świąt. Żeby być ze swoją rodziną i się tym cieszyć. Może i bałem się, że zmieni się zbyt wiele i nie będę w stanie się dopasować, ale jest cudownie, naprawdę. Chciałbym tylko, żeby moja biologiczna rodzina tu była, żeby to przeżywać razem ze mną. Nie ma jednak na to opcji, więc cieszę się tym, co mam. A mam dużą, niesamowitą rodzinę, którą sam stworzyłem, a nie została mi narzucona. I jestem bardzo szczęśliwy, że ją mam.
Peter uśmiechnął się do Tony'ego, który to odwzajemnił.
– Cieszę się. Muszę ci powiedzieć, że to pierwsza Gwiazdka, jaką obchodzę. W młodości nie miałem zbyt dobrego kontaktu z rodzicami i jedyna forma celebracji świąt to tak naprawdę były tylko te bale świąteczne bogatych znajomych Howarda. Później nie wiedziałem, jak to robić, więc nic nie robiłem. Teraz mam ciebie i Pepper i Morgan niedługo się urodzi. Już wiem, o co chodzi w świętach i nie mógłbym sobie lepszych wyobrazić.
Tony oparł się o Petera i położył swoją głowę na czubku jego. Niedługo potem obaj zasnęli. Ale żaden nie kłamał. To była najlepsza pierwsza Gwiazdka, jaką mogli sobie wymarzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro