Zaufanie i lojalność
Harry uchylił drzwi i wyjrzał na korytarz. Nie zobaczył nikogo, więc wyszedł w ciemność, a za nim wysunął się Draco. Poprawiał krawat, trzymając w palcach różdżkę, z której wydobywało się światło. Drzwi do Pokoju Życzeń zniknęły za nim z cichym zgrzytem.
- Hermiona mnie zabije - wyszeptał Harry i skręcił w prawo.
Draco zerknął na przekrzywiony krawat Pottera i machnął różdżką, przywracając go do porządku.
- Nie, jeśli Filch nas nakryje i zrobi to pierwszy - odparł również szeptem i podążył za Harry'm. Potter na każdym zakręcie patrzył na następny korytarza w poszukiwaniu stróżujących profesorów.
- Nie ma szans - powiedział z pewnością w głosie. Skręcił w następny korytarz. - Zastanawiam się, czy nie lepiej by było, gdybyś zgasił światło.
- Chcesz zabić nas obu? Potkniemy się o dywan, albo wleziemy w ślepy zaułek lub spadniemy ze schodów. Mowy nie ma - odpowiedział Draco, ale przygasił trochę światło z różdżki. Dochodzili już do ostatniego zakrętu, gdy nagle usłyszeli szybkie kroki, odbijające się echem od ścian. Potem zobaczyli światło na rozgałęzieniu korytarza. Korytarza, który był beznadziejnie długi i pozbawiony wnęk, drzwi i okien, a oni byli w połowie. Draco szepnął "nox". Zapadły egipskie ciemności, podczas których starali się wycofać cicho, licząc na łut szczęścia, że nauczyciel nie skręci tu, tylko pójdzie dalej. Draco obserwował światło, które stawało się coraz bliższe. Zerknął za siebie. Na oko dziesięć metrów do pokonania. Złapał Pottera za łokieć i pociągnął go w tym kierunku, chcąc jak znaleźć się jak najdalej od nadgorliwego Filcha, lub jednego z profesorów.
Gdy byli już blisko zakrętu, dostrzegł, jak źródło światła w postaci różdżki wyłania się zza ściany. Zmrużył oczy, nie dostrzegając profesora, który zatrzymał się na zakręcie. Draco z Harry'm nadal znajdowali się w cieniu i oddychali jak najciszej, starając się być tylko kolejną niewyraźną plamą ciemności.
I wtedy jak zwykle los podsunął Potterowi kłody pod nogi. Tym razem w postaci rozwiązanych sznurówek. Harry zaczepił się i runął na podłogę, mimowolnie wołając imię Merlina. Profesor zastygł w miejscu, a Draco pomógł Harry'emu podnieść się z podłogi.
- Potter! - warknął nauczyciel, a Draco poczuł ciarki na plecach, ani trochę nie podobne do tego dreszczu, który wywoływał Harry. Dosłownie popędził w drugą stronę, skręcając ostro w inny korytarz. Odwrócił głowę i tuż za sobą dostrzegł Pottera, który biegł z szokiem wymalowanym na twarzy. Malfoy ponownie skupił się na drodze i gdy dotarł do pierwszych drzwi trzasnął nimi, ciągnąc Pottera za sobą. Pobiegł dalej i wsunął się do pomieszczenia, które musiało być którąś z klas. Pociągnął Pottera za kołnierz i przyszpilił go do ściany, zamykając jednocześnie cicho drzwi. Usłyszeli kroki Snape'a, który zatrzymał się przy zatrzaśniętych drzwiach, parę metrów od nich.
- Masz minutę, by stamtąd wyjść, Potter. Nie mam czasu by marnować go na ciebie i twoje durne wypady po ciszy nocnej.
Draco zerknął na Harry'ego, który patrzył to na Malfoya, to na drzwi. Usłyszeli skrzypienie zawiasów i niezrozumiałe słowa Mistrza Eliksirów. Draco uchylił drzwi i wyślizgnął się na korytarz. Harry zrobił to samo i przeszli cicho dalszy korytarz. Gdy właśnie skręcali w usłyszeli trzask drzwi. Gryfon pociągnął Dracona na schody, z których o mało nie zlecieli. Gdy znaleźli się na niższym piętrze, Harry wsunął się do klasy, w której uczyli się zaklęć. Dopiero wtedy Malfoy odetchnął głębiej.
- Rozpoznał cię po głosie - powiedział z niedowierzaniem, opierając się plecami o ścianę. - Po głosie.
Harry skrzywił się.
- Masz rąbniętego ojca chrzestnego, Draco. To nie jest normalne, by poznawać ucznia po głosie. I to z taką pewnością.
Draco dotknął potylicą zimnego muru. Zaczynał żałować, że nie ugryzł się w język zanim powiedział Potterowi o Snapie.
- A ty niby nie masz rąbniętego ojca chrzestnego? Nie powiedziałbym, że Syriusz Black jest bardziej normalny od Snape'a.
Harry uniósł brwi.
- Skąd wiesz, że jest moim ojcem chrzestnym?
- Plotki na trzecim roku były wielce pouczające. W Hogwarcie aż huczało, gdy ktoś powiedział, że seryjny morderca jest twoim ojcem chrzestnym.
Harry skrzywił się, ale nie odpowiedział. Zerknął na korytarz.
- Będę musiał przedostać się do Wieży Gryffindoru nie dając się złapać. Na twoje szczęście, Snape raczej tam będzie krążył i zostawi lochy w spokoju.
Draco uniósł brwi.
- Masz świadomość, że próba przechytrzenia Snape'a jest próbą samobójczą?
- Dzięki za wsparcie.
Malfoy odwrócił twarz Pottera do siebie, kładąc dłonie na jego policzkach i złożył na ustach krótki pocałunek. Miał ochotę go przedłużyć, ale wiedział, że wtedy jest mała szansa, by puścił Pottera.
- Jeśli dasz się złapać i dostaniesz szlaban, nie odezwę się do ciebie przez resztę miesiąca. I przeklnę na korytarzu. Nie mam zamiaru siedzieć w Pokoju sam.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- Czy ty się o mnie martwisz?
- Nie. Dbam o swój interes.
- To słodkie.
Draco trzepnął Harry'ego w głowę.
- To była groźba. Na ciebie nie ma innego sposobu. Zawsze zrobisz coś wybitnie durnego i wpadniesz przez to w tarapaty.
- Nieprawda! - zaprzeczył Harry.
- Na pierwszym roku wpakowałeś się na zakazane piętro - zaczął wyliczać. - Na drugim wlazłeś się do komnaty z bazyliszkiem. Na trzecim ściągnąłeś na siebie uwagę seryjnego mordercy. Na czwartym...
- Dobra, stop. Wyraziłeś się dostatecznie jasno. Żadnych przygód w tym roku.
Draco prychnął i odsunął się od Pottera.
- Niby wpakowałeś się już we wszystkie istniejące w Hogwarcie kłopoty, jednak byłbym naiwny wierząc, że nie znajdziesz kolejnych.
Harry skrzywił się.
- Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.
Draco wzruszył ramionami i wyszedł na korytarz.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Do jutra - powiedział i ruszył ku schodom w dół. Bezwiednie dotknął warg, nadal czując na nich usta Pottera. To było cudowne uczucie. I zastanawiał się, czy gdyby Harry rzeczywiście dostał szlaban, Draco nie byłby osobą, która na tym najbardziej ucierpi.
~♥~
Następnego dnia Snape odebrał Gryffindorowi dwadzieścia punktów na jednej lekcji, patrząc przy tym na Harry'ego, jakby ten był powodem całego nieszczęścia na świecie, w tym i jego. Draco prawie całą lekcje poświęcił myślom, dlaczego Snape tak bardzo nienawidzi Harry'ego. Gdy jednak chłodny wzrok Severusa spoczął na Malfoyu, Draco stwierdził, że w sumie nie jest to aż takie ważne i wrócił do przyrządzania eliksiru.
Wyszedł z klasy w dobrym nastroju, co rzadko mu się zdarzało. Nie miał ochoty szczerzyć się jak ostatnio. Nie, jedyne na co miał teraz ochotę to znów poczuć usta Pottera na swoich wargach, szyi, policzkach i szczęce. Na Obronie przed Czarną Magią pozwolił sobie odpłynąć po przeczytaniu pierwszego akapitu rozdziału w podręczniku. Bujał w obłokach dopóki nie skończyła się lekcja. Ruszył ku Wielkiej Sali, a towarzysząca mu Pansy przyglądała się mu uważnie.
Podczas gdy on nakładał sobie obiad, dziewczyna zaczęła:
- Cokolwiek cię wcześniej dręczyło minęło już, prawda?
Draco westchnął, ale pokiwał głową.
- Tak.
- I to się zdarzyło wczoraj wieczorem.
- Owszem.
Pansy odetchnęła głęboko, jakby przygotowywała się na uderzenie.
- Poznałeś kogoś, prawda?
"Poznać, nie poznałem, raczej zbliżyłem" pomyślał Draco. Spojrzał uważnie na Parkinson.
- Zgadza się.
Pansy zacisnęła usta.
- Mogę przynajmniej wiedzieć, kto to?
Malfoy przejechał dłonią po twarzy.
- Posłuchaj, Pansy. Nie chcę, byś wtrącała się...
- Nie wtrącam się - przerwała mu i uśmiechnęła się z wysiłkiem. - Zastanawiałam się tylko, dla kogo prawie codziennie naruszasz regulamin. Tak, zazdroszczę jej. Ale nie będę się wtrącać.
Draco zaskoczony uniósł brwi, ignorując fakt, że Pansy mówiła o dziewczynie.
- Nie?
- Nie, dopóki ona sprawia, że nie jesteś taki spięty.
Malfoy zwilżył wargi językiem.
- To świetnie - powiedział wprost, a Pansy uśmiechnęła się mniej sztucznie.
- A jak się nazywa?
"Harrstyna Potter" pomyślał Draco, mimowolnie się krzywiąc. Pansy przygryzła wargę.
- Skoro nie chcesz mówić, nie mów.
Draco kiwnął głowę i wrócił do obiadu. Pansy odwróciła się i zaczęła rozmawiać z jedną ze Ślizgonek. Po chwili Malfoy poczuł szturchnięcie w żebra. Odwrócił się do Blaise'a, który szczerzył zęby.
- Ładna chociaż?
- Bardziej niż mylisz - odpowiedział Draco, ukrywając półuśmiech za widelcem z sałatą.
~♥~
Draco zaczął podejrzewać, że coś mu umyka. Coś ważnego. Nie wiedział, co to takiego, ale sam fakt, że ostatnio wszystko się dobrze układało, zapalił w nim ostrzegawczą lampkę. To nie miało prawa tak dobrze pójść. Owszem, chciał tego, ale to zwyczajnie nie mogło tak być. Ukrywanie tak wielkiego sekretu w końcu musiało ponieść za sobą konsekwencje. I pewnie półprawdy, jakie powiedział Pansy i Zabiniemu, odegrają w ostatecznym rozrachunku ogromną rolę.
Jednak dopóki spotykał się z Harry'm co wieczór, rozmawiał i całował się z nim, wszystko wydawało się być na właściwym miejscu.
I wtedy nadszedł dzień, w którym Draco odkrył pewną prawdę.
- Ty założyłeś co? - zapytał, patrząc zaskoczony na Pottera. Półleżał na kanapie, trzymając stopy na udach Pottera. Podręcznik od transmutacji leżał obok niego, zatknięty świstkiem pergaminu.
Harry westchnął.
- Spokojnie. Umbridge się nie dowie, dopilnowaliśmy tego.
Draco pokręcił głową.
- Nie chodzi mi o to, czy się dowie czy nie... ale dobrze słyszeć, że jest na to mała szansa... chodzi mi o sam fakt, że zebrałeś ludzi z trzech domów i przekonałeś ich do łamania z dziesięciu punktów regulaminu. Jeśli nie więcej. I to na dodatek wtedy, gdy te zasady są najbardziej rygorystyczne, a złamanie choć jednego punktu może grozić wyrzuceniem ze szkoły. - Draco ścisnął nasadę nosa między palcami. Nagle przesłuchiwanie każdego z uczniów z veritaserum stawało się całkiem uzasadnione. - Zdajesz sobie sprawę, jak wielką masz władzę? Mając tę Armię Dumbledore'a i mnie, którego możesz wykorzystać jako informatora jesteś praktycznie nie do zwyciężenia.
Harry zamknął podręcznik i zmarszczył brwi.
- Nie zamierzałem cię wykorzystać. Powiedziałem ci to, bo pomyślałem, że powinienem być z tobą szczery. Poza tym, używamy tego Pokoju do ćwiczeń, a trudno byłoby im wyjaśnić dlaczego zamiast zwykłej sali do ćwiczeń pojawi się ten pokój z tobą w środku. I jeszcze trudniej by było powstrzymać ich od zaatakowania cię.
Draco potarł skronie.
- Jesteś tak ufny, lojalny i dbający o innych, że aż trudno w to uwierzyć. Ba, to niemożliwe.
Harry przeczesał włosy palcami i odłożył podręcznik na podłokietnik.
- A ty nie jesteś lojalny? W ciągu tych ostatnich tygodni powiedziałem ci więcej niż większości członków Armii. A ty nie wykorzystałeś żadnej z tych informacji.
Draco zaśmiał się krótko.
- Teraz będę miał koszmary o tym, jak was przyłapują - powiedział Malfoy i zamknął oczy. Szturchnął bok Pottera stopą. - Jesteś niemożliwy.
- Każdy stara się, bym o tym nie zapomniał.
Draco uśmiechnął się i zsunął niżej na kanapę. Położył łydki na udach Pottera i umościł się wygodnie z głową opartą o podłokietnik. Z przyjemnością zamknął oczy.
Poczuł jak Harry spina mięśnie brzucha.
- Czy to jest zaproszenie?
- A czy ty go potrzebujesz? - odparł pytaniem na pytanie Draco i uśmiechnął się zadziornie. Poczuł ruch pod nogami, a chwilę potem ciężar na klatce piersiowej. Nie minęły dwie sekundy, a usta Malfoya zostały przykryte chętnymi wargami Pottera.
Trwali tak chwilę, aż Draco położył dłonie na piersi Harry'ego.
- Czy ty myślisz, że ujdzie ci to płazem?
Harry zmarszczył brwi. Przechylił głowę, a niesforne kosmyki włosów połaskotały Dracona w policzki.
- Co masz na myśli?
Malfoy złapał krawat Gryfona i przyciągnął znów jego twarz tak, że stykali się nosami. Zieleń jego oczu wydawała się jeszcze bardziej intensywna.
- Miałeś się trzymać z dala od wszelkich przygód w tym roku.
Harry otworzył usta i zamknął je. Patrzył Draconowi w oczy, aż w końcu uciekł wzrokiem.
- Ja... To znaczy, od kiedy wspólne uczenie się jest przygodą? - zapytał niepewnie, odsuwając się.
Draco westchnął i puścił krawat. Harry usiadł między jego nogami, błądząc wzrokiem po oknie. Malfoy również podniósł się do siadu, ponownie skracając odległość między nimi.
- Wspólne uczenie na pewno nie polega na szkoleniu armii nastolatków jak powstrzymać czarnoksiężnika.
Harry skrzywił się.
- Merlinie, to zabrzmiało źle. - Spojrzał na Dracona. - Przeinaczasz moje słowa.
- Nie. Mówię to, co usłyszałem od ciebie.
- Nie, nie, nie. - Potter pokręcił głową. - Powiedziałem, że uczę ich obrony przed czarną magią. Kiedy Voldemort i Śmierciożercy zaatakują, wtedy... - zająknął się, gdy zdał sobie sprawę co powiedział. Draco skrzywił się, a Gryfon uderzył dłonią w czoło. - Przepraszam. Palnąłem.
Malfoy kiwnął głową. Voldemort i jego powrót był tematem tabu. Żadne z nich nie wspominało o tym, ale oczywiste było, że prędzej czy później będą musieli o tym porozmawiać. Nawet jeśli Potter tego nie chciał.
- Palnąłeś to również przed reporterami Proroka. Niczym mnie nie zaskoczyłeś - odparł Draco i westchnął. Prawie czuł jak temperatura w pokoju spadła. - Rozluźnij się. Wierzę ci - powiedział, za co został obdarzony jednym z tych spojrzeń, które zawierało w sobie zbyt wiele emocji, by można było je rozróżnić i opisać. - Mój ojciec... Na wakacjach wspomniał o tym parę razy. Nie mówi o tym często, a ja nie dziwię mu się. To nie jest coś, o czym można porozmawiać przy obiedzie.
Harry zwilżył wargi językiem.
- Nie wiem... Nie wiem co o tym myśleć. O nas i sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. I jak to się skończy. - Musnął palcami bladą dłoń Dracona. - Ale chcę cieszyć się chwilą. Nie myśleć o tym, co będzie dopóki to nie jest konieczne. - W powietrzu dało się wyczuć napięcie, którym emanował Gryfon.
Malfoy nie odezwał się i wyjrzał za okno. Harry nadal siedział między jego nogami. Czuł na grzbiecie dłoni palce Gryfona, który jakby nieświadomie zaczął ją gładzić. Myślami najwidoczniej był gdzieś daleko. Draco wpatrzył się w oczy Harry'ego, dostrzegając w nich wahanie, które rozumiał. On też nie sądził by przyszłość okazała się usłana różami. Nie, kiedy któryś z nich w końcu odejdzie i stanie po jednej ze stron barykady, zmuszając drugiego do podjęcia decyzji.
Podniósł rękę i odgarnął włosy z czoła Pottera. Wzrok zielonych oczu przeniósł się na szare tęczówki.
- Nie myśl na razie o przyszłości. Z tego co słyszałem, nigdy nie byłeś dobry we wróżbiarstwie - powiedział, a Harry'emu drgnęły kąciki ust. - Pytanie, które mnie nurtuje jest inne: Dlaczego ty? Dlaczego to ty musisz szkolić ich obrony?
Harry wzruszył ramionami. Na ustach pojawił się zaczątki uśmiechu.
- Jeśli nie Ministerstwo ani Dumbledore... To kto?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro