Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Rin Okumura x Reader

Tego to się chyba nikt nie spodziewał. Ugh, ta początkowa wersja była okropna, czyli już wiem, co (prawdopodobnie) będę robiła resztę kwarantanny... 

Uznajmy to jako początek nowej ery one shotów!

Ze względu na sentymenty nie usunę poprzednich, które są pełne irracjonalności i błędów (tak, wiem o tym!), lecz je odgradzam.

Możliwe, że kiedyś na nowo otworzę zamówienia.


Życzę wam miłej lektury i czekam na komentarze! 

Buźka! 

— — 


Rin Okumura - Ao no Exorcist


— —


Tamtego wieczoru, od kilku dobrych godzin, młoda kobieta siedziała na parapecie, uparcie wpatrując się w gwieździste niebo. Nim zdążyła wybić dziesiąta [Imię] bezszelestnie podniosła się, aby dosięgnąć okiennej klamki. Zagryzła wargi zaangażowana, wyczekując odpowiedniego momentu - w końcu miała zamiar bezpiecznie wylądować na trawie!

— A panienka gdzie się wybiera? — zapytał starszy, dobrze zbudowany mężczyzna, obserwując jak młoda dziewczyna decyduje się wykonać pierwszy krok. Uniósł brwi z powątpiewaniem. — Czy on naprawdę jest tego wart, słońce?

Dziadek nastolatki, mężczyzna wychowujący ją od najmłodszych lat, zazwyczaj popierał jej decyzje, lecz teraz, gdy piętnastolatka planowała po prostu opuścić rodzinny dom na kilka godzin, zdawał się poddawać słuszność jej postępowania w wątpliwość. Zbyt dobrze znał ten schemat: zakochana kobieta, uciekająca z domu dla ukochanego oraz młody mężczyzna, który oddałby dla wybranki całe serce - opowieść niemal jak z bajki. Nie chciał odbierać wnuczce szansy na wakacyjny romans i idące za tym wesołe wspomnienia. Nawet takie, będące z czasem jedynie smutnym wątkiem w historii.

— Naprawdę mi na nim zależy, dziadku — odparła pewnie, ukrywając zaróżowione z zażenowania lica, odrobinę bała się reakcji opiekuna — Niezależnie co o nim wszyscy myślicie, on taki nie jest!

— Ale syn szatana, moja droga..? To naprawdę poważne, nie powinnaś się z nim widywać, ale wiem, że i tak nie posłuchasz staruszka... — mruknął jakby do siebie — Idź, lecz jeśli wyjdzie na moje to nie zawaham się powiedzieć "a nie mówiłem"!

Starszy mężczyzna dorzucił swoje trzy grosze, zamykając drzwi. Dziewczyna uznała to za nieme przyzwolenie, narzuciła na ramiona zbyt dużą bluzę i wyskoczyła przez okno, biegnąc na spotkanie z wybrankiem serca. Przebiegła króciutki dystans, przemieszczając się między drzewami - prosto na oświetloną światłem księżyca polankę. Liczyła, że spotka tam cudownego Rina, lecz zastała jedynie kilka skromnych kwiatków oraz błąkający się między nimi wietrzyk. Przyjrzała się poruszającym się na drzewach liściom i zagryzła policzki od środka.

Czy to był jakiś kiepski żart?

— [Imię]! Tak strasznie cię przepraszam! — po około czterdziestu minutach samotnego siedzenia na kamieniu usłyszała jego głos — Yukio mnie zatrzymał...

— Nic się nie stało... Naprawdę, czekałam tylko chwilkę. — skłamała gładko, starając się, żeby jej twarz nie pokazywała żadnych negatywnych emocji — Chyba musimy porozmawiać... W końcu to ostatni dzień wakacji...

— Och, racja... Jestem takim idiotą! Nawet nie przyniosłem ci kwiatów... — jęknął, przeczesując nieudolnie granatową czuprynę. — Ale mam za to ciastka i trochę Sukiyaki w śniadaniowym pudełku. Obiecałem ci w końcu, że spróbujesz!

Chłopakowi z podekscytowania delikatnie zapalił się ogon, co jego towarzyszka skwitowała uroczym chichotem. Ich randka zapowiadała się naprawdę obiecująco.

— Nie otrujesz mnie? — zapytała z rozbawionym uśmiechem.

— Ja? To godzi w moje delikatne ego. — zażartował, obejmując ją delikatnie ramieniem. Chciał mieć pewność, że dziewczynie jest ciepło — Jestem przecież wybitnym kucharzem.

Dodał, wypinając dumnie pierś, otrzymał za to szybkiego buziaka w rumiany policzek.

— Ale za to jakim skromnym i słodkim. — prychnęła, marszcząc delikatnie nos. Spokojnie sięgnęła po pałeczki w celu nabrania odrobiny wołowiny z warzywami, ale syn szatana ją wyprzedził — Rin! Oddawaj to, głupku!

Okumura pokręcił głową, samemu nabierając trochę potrawy. Z zawadiackim uśmieszkiem podsunął jej porcję prosto pod nos, czekając aż otworzy usta.

— Powiedź "aaa"

— No chyba sobie żartujesz. — prychnęła, unosząc wysoko brwi.

— No weź! Chciałem być romantyczny, współpracuj... — powiedział, przypatrując się jej prawie maślanymi oczami, wydawał się oczarowany samą obecnością panny [Nazwisko] — Proszę.

[Imię] udała, że się usilnie zastanawia. Nie umiała nawet zrobić mu na złość, za bardzo namącił jej w głowie. Wywróciła oczami, otwierając usta.

— I co? Dobre? — dopytał podekscytowany, przeskakując wzrokiem z jej twarzy na pudełko z jedzeniem.

— Nie dobre, a przepyszne... — pochwaliła młodzieńca, otwierając szerzej oczy. Od razu sięgnęła po dokładkę — Będziesz gotował dla mnie codziennie.

Rin uśmiechnął się szeroko, ukazując delikatnie widoczne kły. Nie było to straszne, jedynie rozczulające.

— Dla ciebie wszystko, [Imię]-chan! — wyszeptał wprost do jej ucha, delikatnie podnosząc ją z miejsca.

Uniósł nastolatkę zadowolony, sadzając ją prosto na swoje kolana. Siedziała na nim okrakiem, zadzierając brodę, pragnęła, żeby ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości, co było doprawdy nie lada wyzwaniem! Zwłaszcza, że chłopak czerpał czystą satysfakcję z przyglądania się jej z góry.

— I co teraz, księżniczko? — mruknął, pochylając się na tyle, aby dotknąć jej nosa swoim.

Poczuł przyjemny chłód, gdy ich ciała się zetknęły, ale po dosłownie kilku chwilach temperatura podniosła się o kilka dobrych stopni, a ich buzie zdawały się przypominać dojrzałe pomidory. [Imię] przygryzła dolną wargę rozważając wszystkie za i przeciw. Cóż z tego, że większość znaków na niebie przemawiała na "nie"? To był ich moment, nikt nie miał prawa go przerwać.

Bardzo szybko połączyli usta w dość uroczym, bardzo spokojnym pocałunku. Można powiedzieć, iż oboje właśnie przechodzili przez to po raz pierwszy. Oboje wydawali się niezwykle zawstydzeni i niepewni, jakby bali się reakcji drugiej osoby, ale jakoś odnaleźli wspólny rytm i rozkoszowali się zaistniałą sytuacją, której tak skrycie pragnęli.

Na przytulaniu się, szeptaniu słodkich słówek i zwyczajnym byciu obok drugiej osoby minęła im reszta nocy. Gdy powoli zbliżał się świt syn szatana odprowadził dziewczynę pod drzwi posiadłości, upewniając się, iż będzie bezpieczna. Wyszczerzył zęby, a następnie skradając jej ostatni już pocałunek przypieczętował nadchodzące pożegnanie.

Nie chcieli, żeby było długie i łzawe. W końcu mieli się jeszcze spotkać, nieprawdaż?
Dlatego nigdy też nie powiedzieli 'żegnaj'.

— Csii... — wyszeptała [Imię], przykładając palec wskazujący do czerwonych ust chłopaka — Nie mów nic więcej... Skoro się nie pożegnamy to tak jakbyśmy nigdy się nie rozstali...

— Dobrze... — odpowiedział szeptem, dotykając czołem jej czoła — Uciekaj do środka... Muszę już iść...

— Wiem... Ale niezależnie co się wydarzy... Jestem przy tobie i zawsze będę, pamiętaj o tym, głuptasie. — dodała, wyplątując się z uścisku mężczyzny, czuła się z każdą sekundą na nowo samotna.

Gdy odwróciła się ponownie, aby pomachać ukochanemu zastała pustkę, dokładnie taką, jaka zawitała do jej serca. Nic jednak straconego!

Połączyło ich przeznaczenie, więc jedynie takie fatum może rozdzielić zakochane dusze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro