Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

KSW

Morrison stał z boku wpierdalając sałatkę po gruzińsku, gdy Hendrix z entuzjazmem wziął się za bycie prowadzącym bitwy:
-A więc stawką w tej największej w historii walce zespołów rockowych jest Ozzy Osbourne!- Pan Mroku wywrócił oczami.
-A gdzie niby spierdoliły prawa człowieka? Human watch rights, czy coś?- zapytał się.
-Siedzą na widowni- odpowiedział Jimi i wskazał ręką dwóch grubych typów, mniej wyglamowanych i wstawionych niż reszta, którzy popijali swoje fit-burgery kolą -1.
-Po mojej prawej: LATARKI Z MARSA! Czyli na gitarze- Ja! Sam, wielki Jimi Hendrix! Za sekcje rytmiczną robi nam Keith Richards, potem, niezastąpiony perkusista- Bohnam... trochę mniej żywy niż reszta, ale cóż (humor ałtorki osiągnął dziś poziom szczytowy). Na basie- Paul, jeden z wybitnych The Beatels! Powitajmy oklaskami drużynę Freddie'go!- cały tłum uniwersytety wyższego ćpania zaczął krzyczeć i klaskać.
-Po drugiej stronie ringu mamy: POMIDORY TO KOMERCJA! Na Banjo dwukrotny zdobywca medalu hodowcy ziemniaków roku, Mistrz papryki- Wieśniak Bill. Na gitarze rytmicznej... sorry jak miałeś na imię? Nie ważne, jeden z Gunsów! Na koniec, perkusja, czyli złe alter ego Keitha Moona- Keith Moons! Powitajcie ekhem... oklaskami drużynę Ozzy'ego!- na sali rozległ się dźwięk świerszczy (takie coś co jest w filmach, no wiecie) i jeden z przedstawicieli praw człowieka kichnął.
-Więc... BITWE CZAS ZACZĄĆ!- wydarł się mistrz gitary, a Wielki Nietoperz zastanawiał się jak to wszystko się zaczęło
----
Tymczasem w bazie Zeppelinców

-Podaj mi popcorn- Roślina poprosił Stronę. Ten odwrócił się od listy potencjalnych uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Ogwarcie i powiedział:
-Sorry, Plant, ale popcorn się skończył- wokaliście ołowianego sterowca pękło serce.
-Wiesz jak bardzo cię lubię, co nie?- zapytał się robiąc minę zbitego szczeniaka.
-Nie, nie mam zamiaru iść po popcorn. Właściciel sklepu na rogu jest antyszczepionkowcem, który włącza tryb samolotowy w telefonie i zrzuca go z trzeciego piętra. Dziwny typ.- mruknął Jimmy i zaczął trenować jakieś podejrzane zaklęcia.
-Proszę, przecież nawet nie oglądasz, a ja nie chcę ominąć walki!
-Nie.
-Proszę?- Plant nie miał zamiaru odpuścić
-Nie.
-Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę, Proszę, proszę, proszę
- Dobra- Jimmy westchnął i wstał z wygodnego fotela. Czuł, że to będzie długo podróż i wystawi go na wiele prób wytrzymałości i odwagi, ale czego się nie robi dla osób, które się koc... ekhem irytują cię tak bardzo, że masz ochotę się powiesić?
----
KSW

Pan Mroku z pogardą patrzył na swoich przeciwników. Wprawdzie jego drużyna ssała, ale Ozzy to Ozzy, on zawsze wygrywa. Latarki z Marsa nie były takie złe jak się spodziewał, można by powiedzieć, że nawet umieli grać. No dobra, robili wrażenie. Okey, może drużyna złożona z wybitnych muzyków była świetna. W porządku, wykurwili mózg połowy publiczności swoim stylem i umiejętnościami lecz Osbourn wyhandlował limitowane Hello Kitty od diabła za połowę ceny, więc nie ma rzeczy, której by nie zrobił. Na pewno zdoła pokonać Fretkę i spółkę.
-Nieźli są, co nie?- zapytał Jim Morrison z KAWAŁKAMI sałatki gruzińskiej na twarzy.
-Jeszcze zobaczysz co to znaczy 'nieźli', gdy usłyszysz moją drużynę- odparł pewny siebie Nietoperz.
-Gościu, MoonS ma rozstrojoną perkusję- odpowiedział mu na to fan sieczki z Gruzji.
-Jak to? Nie da się rozstroić perkusji, przecież...- w tym momencie wokalista Drzwi przybliżył się do niego i powiedział przerażającym szeptem:
-On ma pakt z szatanem, jego bębny zawsze są rozstrojone- Ozzy wzruszył ramionami.
-Diabeł mnie lubi, na pewno nie będzie tak jak mówisz- Morrison kiwnął głową.
-No to powodzenia, słodziutki- I... pocałował Osbourne w usta.
-CO KURWA?!- Pana Mroku powoli zaczął irytować ten niezwykle przyjemny dzień.
-No co? Jak Freddie wygra bitwę, będziesz już zajęty. Trzeba korzystać z okazji. To jak nie być na hiszpańskim tygodniu w Lidlu!- mruknął Morrison i spierdolił zanim Ozzy zdążył wyciągnąć różdżkę.
-Wasza kolej- z furii obudził go głos Mercury'ego, który schodząc z ringu uderzył w Bill'ego mokrym ręcznikiem. Ozzy obrzucił swojego potencjalnego męża nienawistnym spojrzeniem.
-Jeszcze zobaczymy, kto tu kogo okurwi- wysyczał złowieszczo i wraz z resztą grupy zajął miejsce na 'scenie'.
---
Tymczasem w bazie Zeppelinców

Page wyszedł z bazy w czarnej szacie, wiedząc, że to jest już jego koniec. Walczył ze smokami, elfami i gnomami, ale jeszcze nigdy nie postawiono przed nim tak trudnego zadania. Droga do sklepu 'Płatek' była bowiem gorsza niż przeprawa przez Puszczę Amazońską, Pustynię Gobi i Grenlandię w jednym. Na początku musiałeś dostać się na... przystanek autobusowy. Był on zawsze pełen matek z wrzeszczącymi dziećmi. Tam właśnie udał się nasz dzielny czarodziej Jimmy. Przy skromnie urządzonej budce obsranej przez ptaki i oblepionej bliżej nieokreśloną substancją stało dwóch napakowanych gości, starsza pani i jakiś menel. Page nazywał taką gromadę 'ciepłym czteropakiem'. Menel zawsze prosił o pieniądze, dlatego w kieszeni miał trochę kokainy (aby oszczędzić przyjacielowi drogi do sklepu, po chleb oczywiście), babcia ze względu na chroniczny zanik pamięci co pięć minut pytała się o drogę do miejsc, które znajdują się np. W Australii, więc dzielny Jimmy miał w kieszeni GPS'a, a napakowani zazwyczaj (póki za bardzo się nie wychyliłeś) stali jak wryci, zastanawiając się co tu w ogóle robią. Tak więc przygotowany gitarzysta usadowił się na przystanku.
-Ej gościu!- krzyknął jeden z napakowanych.
-Czemu nosisz się na czarno? To przecież odcień zielonego. A zielony to odcień czerwonego, a babcie siostry brata matki Andrew powiedziała, że wszystkie kolory pochodzą z tęczy, a tęcza to symbol pedałów!- kontynuował swe krzyki jeden z macho ulicy. 'Świetnie'- pomyślał Page i tak właśnie stawił czoło pierwszemu wyzwaniu na drodze do 'Płatka', zarabiając przy tym podbite oko, -10 do HP i +20 do ekspa.
---
KSW

'Jakim kurwa cudem można rozstroić perkusję?'- myślał Ozzy patrząc na swoich trubadurów, którzy nie dość, że prezentowali się jak gówno, grali jak gówno, to jeszcze (w przypadku Billa) śmierdzieli jak gówno. No dobra, może ten Izzy grał w porządku, ale reszta była wołaniem o pomoc kota przytrzaśniętego napitym psem śpiącym na trąbce w trakcie koncertu ślepych dzieci grających na rozstrojonych gitarach, a wszystko odbywa się w Tybecie. Więc po zejściu ze sceny Pan Mroku był po prostu WKURWIONY. Kopnął worek ziemniaków przytargany przez Billa i słuchał przemowy Hendrixa:
-Więc... chyba wszyscy widzieliśmy kto wygrał tą bitwę i tym samym Ozzy'ego!
-Od dziś Osbourne, jesteś mężem Freddie'go, choć nie wiem co taki skarb w tobie widzi!- Władca Ciemności chciał się zajebać. Oficjalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro