Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gra o Tron

Słońce zaczęło wychylać się zza horyzontu oświetlając wykurwisty dom rodem z horroru klasy C- na jeszcze bardziej wykurwistyk wzgórzu. Widać było, że mieszkaniec tej skromnej rudery ma hajsu jak lodu (oraz, że jest okultystą). Drzwi do willi mroku wykonane były z czarnego marmuru, a wyryta na nim klątwa spisane po łacinie świeciła się każdej pełni księżyca. Ogródek obsadzony był czarnymi różami i generalnie wszystkim co czarne.  Dom rozciągał się na co najmniej kilometr i mogłyby pomieścić całą afrykańską wioskę. Na dachu zamiast gargulców były wykute nietoperze, a wszystkie okna pozasłaniane były kotarami zgadnijcie jakiego koloru. Ciemnej czerni! Rezydencja ta należał do pana ciemności. Ozzy'ego Osbourne'a. Ten poranek szczególnie wkurwił małego satanistę, ponieważ jego zegar biologiczny się zjebał i zamiast obudzić go w środku nocy to postanowił zmusić Wielkiego Mistrza Czarnej Magii (TEN TYTUŁ WCALE NIE NALEŻY SIĘ TEMU SKURWIELOWI Z LED ZEPPELIN) do normalnego funkcjonowania, a Ozzy to Ozzy. Ozzy nie funkcjonuje normalnie. Poranek zaczął się chujowo, ale miało być jeszcze chujowiej. Ozzy postanowił wykonać poranną (conocną) rutynę. Wyjął z piwnicy dziewice w wieku 7 lat prosto z przedszkolach, bo w podstawówce mało kto może poszczycić się tym tytułem i złożył ją w ofierze władcy ciemnoście, czyli sobie. Ozzy nie jest narcyzem. Wcale. Ozzy po prostu może. Następnie niczym kulturalny człowiek wypił kawę z krwi swoich wrogów i zrobił pare innych rzeczy, które robią podejrzani sataniści rano (obejrzał My Little Pony). Już miał przystąpić do kupna  limitowanego odcinku Hello Kitty od szatana, gdy ktoś zapukał do drzwi. Wkurwiony Ozzy otworzył je mocą umysłu, aby ujrzeć jakiegoś typa, który wyglądał jak satanistyczna wersja mnicha z szopą na głowie.W bardzo ekstrawaganckim stroju, w którym nie powinien pokazywać się swojej babci, bo zeszłaby na zawał wmaszerował do pomieszczenia przy okazji nanosząc warstwę błota (gówna) na elegancką posadzkę z wypolerowanych koście ze swoich ciężkich buciorów do ustawek pod wallmartem (tańszą amerykańską podróbą biedronki), którą potem sądząc po minie Mistrza Czarnej Magii będzie musiał stamtąd zlizywać.  Właściciel buciorów, o ile go pamięć nie myliła grał z nim w zespole. Ale Ozzy chuja na jego imię, bo Ozzy to pan mroku i może.
-Czego?- zapytał z pełną kulturą i wyrachowaniem mały satanista.
-Mam ważną wiadomość- odpowiedział jego sługa *kaszel* kolega i szybko wyjął z kieszeni jakiś świstek. Pewnie list z zapytaniem, czy po jego śmierci mogą go poćwiartować i użyć jego cząstek jako materiał w elektrowni jądrowej.
-Odpisz im, że nie ma mowy- mruknął pan cienia.
-A jeśli to od policji z pytaniem o dziewice to powiedz, że jestem władcą ciemności i mogę- ktoś kto chyba grał na gitarze w zespole Ozzy'ego przeniósł ciężar z nogi na nogę i nic nie mówiąc podał papierek Nietoperzowi. Była to lista najpopularniejszych zespołów ostatniego miesiąca. O dziwo na miejscu pierwszym nie byli Ozzy i reszta *kaszel* Black Sabath, a jakiś Queen. Poziom wkurwienia Ozzy'ego wypierdolił poza skale i niczemu winne, biedne krzesło uniosło się pod sklepienie (pamiętajcie Ozzy nie mieszka w domu z sufitem, tylko ze SKLEPIENIEM) i rozpierdoliło nad głową mniej ważnego w tym pomieszczeni fana My Little Pony.
-Queen? Co to za gówno? Brzmi jak nazwa paczki pięciolatek.... Że mnie- Pana mroku, wielkiego Ozzy'ego pobiły jakieś kolorowe wróżki kurwa! Mnie! Mnie! Ja nawet kurwa nie wiem co to jest!- Ozzy nigdy nie przejmował się innymi wykonawcami, bo wiedział, że jest najwykurwistrzy.
-Gadaj mi kimkolwiek jesteś co to za zespól i jakim prawem jest przede mną!
-Ja... ja gram z tobą w Black Sabath-odpowiedziała skromnie satanistyczna wersja Jezusa.
-Nie wykluczam, ale w dalszym ciągu chcę wiedzieć co to ten cały Queen- Ozzy wziął głęboki oddech i przemaszerował po swój kubek z kawą przy okazji wyłączając odcinek 666 My Little Pony.
-Nie znasz ich? Cała prasa o tym huczy.
-O tym! Cała prasa powinna huczeć o mnie. To ja jestem Panem Mroku, a nie oni- Ozzy już nie był wkurwiony, on był zbulwersowany do głębi wątroby, a raczej tego co z niej zostało.
-Nie ma co tu gadać są po prostu wyjebiści- krzyknął z satysfakcją gitarzysta, lecz szybko powstrzymał swój entuzjazm widząc minę lidera Black Sabath i to, że następne krzesło właśnie rozchujło się o ścianę. 
-Co to kurwa znaczy, że są wyjebiści- warknął Pan cienia.
-No... po prostu przyjdź na ich koncert dziś wieczorem i sam zobaczysz- wydukał biedny metalowiec i zaczął cofać się w stronę drzwi za nim stolik do ćwiartowania gołębi zdążył go dosięgnąć. Gdy wrota zatrzasnął się za gitarzystą Ozzy jako stabilna emocjonalnie osoba rozpierdolił siłą woli jeszcze pare innych mebli, w końcu potem i tak kupi nowe u sztana lub w podejrzanym sklepiku za rogiem. Kiedy wypolerowaną, acz ujebaną jeszcze niezlizanym gównem podłogę przykryły szczątki szaf, stolików i krzeseł, a zaklęte w nich dusze już się uwolnił Osbourne zaparzył sobie szatańską herbatę. Kimkolwiek byli muzycy z Queen'u długo nie zostaną na samym szczycie. W końcu wkurwili samego Pana Ciemności, a wkurwiony Pan Ciemności to zły Pan Ciemności.
---
22.30- koncert Queen w wykurwistym klubie

Tony, czyli jak zdążył przypomnieć sobie Ozzy gitarzysta jego grupy trubadurów diabła przyszedł do niego o 22.00 wymachując biletem na koncert.
-Co to jest?- westchnął Ozzy, który przez cały dzień wymyślałam najciekawsze sposoby na torturowanie delikwentów z zespołu na Q.
-Bilet, a jak inaczej chcesz dostać się na koncert?- zapytał gitarzysta po cichu modląc się, aby Ozzy nie powiedział mu, że w piwnicy ma prototyp bomby wodorowej wzmocniony Czarną Magią.
-Ty, mój przyjacielu masz bilet- Pan Mroku uśmiechnął się podejrzanie- A ja mam nazwisko i urok osobisty 
- Yyyyy....- Tony nie miał słów, ale uznał, że czasem po prostu najlepiej nie odpowiadać i nie wspominać o tym, że pan Urok Osobisty wygląda jakby wyrwał się z posiedzenia okultystów.
Ok 22.10 wyszli z willi Mroku i wsiedli do wykurwistego auta gitarzysty Black Sabath, bo ostatnio policja zaczęła wlepiać mandaty za miotły. Dojechali do budynku, który wyglądał prawie tak wyjebiście jak dom Ozzy'ego. Był to klub, w którym przesiadywały ćpu... to znaczy szanowane gwiazdy sceny muzycznej. Wejście ozdobione było szyldem z napisem "Melody", który wykonany był z drewna pryma sort prosto z Ikei. Przy drzwiach stało dwóch ochroniarzy,  wyglądających jakby ustawki pod wallmartem były dla nich codziennością. Tony pokazał im swój bilet i został przepuszczony przez wrota. Ozzy podszedł pewnym krokiem do ochroniarza.
-Bilet!- mruknął pierwszy kulturysta.
-Nie mam- uśmiechnął się Ozzy.
-To wypierdalaj- i tu właśnie nasz miły przyjaciel ochroniarz popełnił największy błąd.
-Jak ty się kurwa odezwałeś do samego Pana Mroku? Czy ty wiesz kim ja jestem? Ozzy Osbourne kurwa!- w tym momencie za plecami Nietoperza rozpętała się ogromna burza.
-Chujam na twoje imię satanisto malowany. Nie masz biletu, nie wchodzisz. Nie ważne, czy jesteś Abrahamem Lincolnem czy nie- warknęła beczka mięśni. Ozzy zachował spokój, bo w końcu miał swój urok osobisty prawda? Wyjął z kieszeni limitowy odcinek Hello Kitty i pokazał go bramkarzowi. Temu oczy aż się zaświeciły.
-Czy to? Czy to?- zapytał zachwycony. Źrenice lśniły mu jak w ryżowych opowieściach (tajskich kreskówka).
-Tak, limitowany 666 odcinek Hello Kitty. Jeśli mnie wpuścicie to dostaniecie to cudo- i w jednej chwili Osbourne znalazł się w pomieszczeniu. Tak działa urok osobisty każdego satanisty. (A/N tak wiem, że jestem poetką i powinnam tworzyć piosenki). Ozzy przecisnął się przez tłum, aby móc zobaczyć grupę na scenie. Wnętrze klubu nie powalało pana mroku. Przede wszystkim było za mało czarnej czerni. Na podeście stali ni to faceci ni to kobiety, którzy wyglądali jak gang rowerowy z osiedla, na którym dorastał Ozzy. Pewnie nawet nie oglądali My Little Pony. Bezguścia. Ozzy już na nich pluł. Najgorszy był ten w samym centrum. Nosił za dużo kolorowych ubrań i zdecydowanie nie czcił szatana.
Zespół zaczął grać jakąś pieśń. Osbourne chciał na nich pluć. Bardzo. Bardzo. Bardzo. Bardzo. Ale prawda była taka, że te kokainowe divy umiały grać. Pan Mroku zauważył, że nawet kiwał głową w rytm utworu i natychmiast przestał. Zdecydowanie musiał pogadać z wokalistą tego band'u po ich występie. Gdy Queen przestał jazgotać jak stare drzwi Władca ciemności używając swoich zdolności (tego, że wglądał jak dziewczyna, lub latarka) prześlizgnął się między groupies i dostał "za kulisy". Ominął skąpo ubrane, lub nie ubrane na pewno nie dziewice i skoczył ku członkom Queenu niczym Bruce Lee.
-Kim jesteś, że odważyłeś się zepchnąć mnie z tronu KURWA!- wydarł się w 100 % opanowany Ozzy.
-Jestem pierdolonym Władcą Mroku, kurwa. A ty, pieprzony cekinie tak po prostu strącasz mnie z mojego podium... KURŁA! Japierdole jak z tobą skończę to nawet nekrofil cię nie tknie!- wydarł się Osbourna.
-Jeny, calm down my frjend- odrzekł wokalista Queen'u.
-Ty musisz być Ozzy tak?- dodał po chwili.
-Ozzy? Jak śmiesz zwracać się do mnie po imieniu. JA JESTEM WIELKIM CZARNYM MAGIEM,  WŁADCĄ CIEMNOŚCI I NAJWYKURWISTRZYM WOKALISTĄ NA TYM ŚWIECIE!- Przywódca Queen'u wzruszył na to ramionami:
-Już nie kurwa, mój drogi- Ozzy zacisnął zęby. Ten mały pierdolot go popamięta, ale w swoim czasie.
-Jeszcze się policzymy cekinie- warknął Osbourne i zmienił się w nietoperza. Następnie pan mroku wyleciał przez okno.

---

To pierwszy rozdział za nami. Błędy poprawie innym razem. Narazie mam ważniejsze sprawy na głowie (spiskowanie z latarkami), więc żegnajcie przyjaciele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro