Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

prawda jest taka że musiałam sobie jakoś radzić i nigdy nie miałam rodziców... nałożyłam słuchawki i stanęłam na dachu bloku. nikt mnie tu nie znajdzie i nie będzie szukał. w końcu jestem tylko głupią nastolatką jak każda inna.

tym czasem w NY...

-przydałaby się dziewczyna od smoka-powiedziałem do mikrofonu w zbroi.-kto wie kim jest?

-Maximoff-petr usiadł na dachu z lemoniadą w ręce.-on w końcu się z nią liże.

-Peter język-powiedział kapitan do słuchawki. 

-ktoś jest zazdrosny-usłyszałem Natashę

-o tego głupka? w życiu. idiota debil ach...

-wiesz że to słyszę?-zapyta Quicksilver. a ja tłumiłem śmiech.-nie ma jej. wyjechała i kazała ją zostawić a smok jest pod naszą ochroną.

-przydałaby się DZIEWCZYNA która nad nim zapanuje.-bliźniaki spojrzały po sobie.-co?

-obiecaliśmy jej to. chce żyć normalnie.

-i lizać się z marvelowym Flashem.-mruknął Peter.

-chłopaku spokój!-krzyknęła Wanda.-Wandelopa pojechała do swojego domu a my damy sobie rade.

po bitwie...

-musimy ją znaleźć ten smok nikogo nie sucha-warknął Thor gdy zwierze podpaliło mu włosy.

-proszę-odparłem siadając na kanapie z szklanką whisky.- wiemy tylko że ma na imię Wandelepa

-Wandelopa-poprawiła mnie Witch przechodząc obok i wchodząc do kuchni.

-czemu nam po prostu nie powiesz?

-bo to prawie dziewczyna mojego brata.-chłopak spojrzał na siostrę i oparł się o futrynę.-i obiecałam że nie będę jej szukać.

-ty obiecałaś ale ja nie.-spojrzała błagalnym wzrokiem na Pietra.

-chciała wrócić do domu Pietro. 

-Ale ja chce mieć ja przy sobie.-powiedział i wybiegł. i tyle go widzieli... spojrzałem na Wandę która miała przemądrzałą minę a potem swój wzrok skierowałem na drzwi

-wiesz może gdzie mieszkała?-podała mu kartkę.

-jesteś okropny.

-po siostrze-usmiechnąół się.

-jesteś starszy!

-wreszcie przyznałaś.

-nie gadaj biegnij już.

Wandelopa...

spojrzałam w bok nad moim domem pojawiło się coś czerwonego. od kiedy się wyprowadziłam nikt tam nie mieszkał. poczułam ukucie na szyi jakby ktoś mi wbijał pazury

-twój dom nie istnieje jesteś moja...-usłyszałam.-znam twoich rodziców ty tez ich znasz...żyją...a teraz idź i ich znajdź.-nagle zaczęłam widzieć wyraźniej. rozejrzałam się ale nikogo nie było. nagle przypomniała mi się scena która została mi tjby wymazana z pamięci.

-zajmiecie się nią. a gdy skończy 16 lat powiecie jej o królestwie wojnie i o nas. potem zobaczymy co się stanie. napewno nie będzie zachwycona...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro