5
prawda jest taka że musiałam sobie jakoś radzić i nigdy nie miałam rodziców... nałożyłam słuchawki i stanęłam na dachu bloku. nikt mnie tu nie znajdzie i nie będzie szukał. w końcu jestem tylko głupią nastolatką jak każda inna.
tym czasem w NY...
-przydałaby się dziewczyna od smoka-powiedziałem do mikrofonu w zbroi.-kto wie kim jest?
-Maximoff-petr usiadł na dachu z lemoniadą w ręce.-on w końcu się z nią liże.
-Peter język-powiedział kapitan do słuchawki.
-ktoś jest zazdrosny-usłyszałem Natashę
-o tego głupka? w życiu. idiota debil ach...
-wiesz że to słyszę?-zapyta Quicksilver. a ja tłumiłem śmiech.-nie ma jej. wyjechała i kazała ją zostawić a smok jest pod naszą ochroną.
-przydałaby się DZIEWCZYNA która nad nim zapanuje.-bliźniaki spojrzały po sobie.-co?
-obiecaliśmy jej to. chce żyć normalnie.
-i lizać się z marvelowym Flashem.-mruknął Peter.
-chłopaku spokój!-krzyknęła Wanda.-Wandelopa pojechała do swojego domu a my damy sobie rade.
po bitwie...
-musimy ją znaleźć ten smok nikogo nie sucha-warknął Thor gdy zwierze podpaliło mu włosy.
-proszę-odparłem siadając na kanapie z szklanką whisky.- wiemy tylko że ma na imię Wandelepa
-Wandelopa-poprawiła mnie Witch przechodząc obok i wchodząc do kuchni.
-czemu nam po prostu nie powiesz?
-bo to prawie dziewczyna mojego brata.-chłopak spojrzał na siostrę i oparł się o futrynę.-i obiecałam że nie będę jej szukać.
-ty obiecałaś ale ja nie.-spojrzała błagalnym wzrokiem na Pietra.
-chciała wrócić do domu Pietro.
-Ale ja chce mieć ja przy sobie.-powiedział i wybiegł. i tyle go widzieli... spojrzałem na Wandę która miała przemądrzałą minę a potem swój wzrok skierowałem na drzwi
-wiesz może gdzie mieszkała?-podała mu kartkę.
-jesteś okropny.
-po siostrze-usmiechnąół się.
-jesteś starszy!
-wreszcie przyznałaś.
-nie gadaj biegnij już.
Wandelopa...
spojrzałam w bok nad moim domem pojawiło się coś czerwonego. od kiedy się wyprowadziłam nikt tam nie mieszkał. poczułam ukucie na szyi jakby ktoś mi wbijał pazury
-twój dom nie istnieje jesteś moja...-usłyszałam.-znam twoich rodziców ty tez ich znasz...żyją...a teraz idź i ich znajdź.-nagle zaczęłam widzieć wyraźniej. rozejrzałam się ale nikogo nie było. nagle przypomniała mi się scena która została mi tjby wymazana z pamięci.
-zajmiecie się nią. a gdy skończy 16 lat powiecie jej o królestwie wojnie i o nas. potem zobaczymy co się stanie. napewno nie będzie zachwycona...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro