Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

biegliśmy przez całe miasto aż w końcu przed nami stanęła dziewczyna o brązowych włosach o bordowym ubraniu.

-Wanda?-zapytał ostrożnie Pietro. dziewczyna odwróciła się i spojrzała mu w oczy. opuściła ramiona i uśmiechnęła się.

-Pietro!-skoczyła mu na szyję a on mocno ją przytulił.

-myślałem że nigdy cię nie zobaczę...

odeszłam zostawiając ich samych. potrzebują czasu dla siebie. 

weszłam do swojej klatki a potem do mieszkania i swojego pokoju. otworzyłam okno napawając się ciepłym słońcem ale ten jakże cudowny moment...przysłonił mi cień bohatera Queens. tak to się mówi? nie ważne i tak wszyscy lądują w nowym jorku.

-czego potępiona dusza zapragnie?-zapytałam widząc jak mruży oczy.

-a co panienka myśli?

-to mój tekst.-obok nas przeleciał znany wszystkim IronMan.-pilnuj się dzieciaku!-krzyknął jeszcze.

--nie wychodź z domu...pod żadnym pozorem. zamknij okna i zostań tutaj. jak wszystko się skończy przyjdę. obiecuje.

-nie jestem dzieckiem. mam 19 lat nie decyduje mną jakiś bohater z Qeeng

-Queens.-poprawił mnie-ale nie ważne. zostań tutaj...proszę...-prychnęłam tylko. 

-nie będziesz kruka latać uczył.-odparłam złą

--młody lecimy.-usłyszałam z jego słuchawki. westchnął tylko i wystrzelił sieć odlatując bez pożegnania. choć doceniałam ich pracę wole walki i wysiłek to jednak nie mogą wszystkim rozkazywać. a ja miałam coś co kiedyś miało odwrócić bieg historii. miałam ekipę. no nie do końca o to chodziło ale oni mieli coś co mogło pomóc avengers.

tak więc pomimo ostrzeżeń Spidermana ja pobiegłam do starej kamienicy i weszłam na 2 piętro.

-siema-powiedziała kitka nawet nie patrząc kto przyszedł. zrobiła balona z gumy i gdy pękł zaczęła ją żuć na nowo. -nie przychodzisz jak czegoś nie chcesz.-dodała podnosząc głowę znad telefonu.

-przyszłam po Maxa. 

-tam gdzie zawsze.-jako że tylko ona była na piętrze uznałam że to było pozwolenie. weszłam do tajnego pokoju i otworzyłam klapę. wysunął się z niej wielki łeb pokryty łuskami a za nim gadzie ciało smoka. 

sorry żyjemy w świecie gdzie gościu dostał serum superżołnieźza i z chuderlaka zrobił się kapitan Ameryka który zabił Hitlera więc smoki istnieją.

taki upgrade to jest ten smok.

chwilę później staliśmy na dworze gdzie...latali kosmici. dzień jak co dzień w nowym jorku. polecam Wandelopa. tak więc wsiadłam na smoka i polecieliśmy. tak wiem Max dla chińskiego smoka...piękne imię. czemu ja mam tyle sarkazmu w głosie?! nie ważne.

przelecieliśmy zmiatając ogonem połowę kosmitów. czy pomogliśmy? tak. czy zaszkodziliśmy? no...powiem tak jeżeli kiedykolwiek bierzecie smoka na misję nie zapraszajcie Kapitana Ameryki i jego tarczy bo Max uznał że to jego nowa zabawka i zaczął ją gonić a potem wypluł IronManowi na łeb...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro