3
biegliśmy przez całe miasto aż w końcu przed nami stanęła dziewczyna o brązowych włosach o bordowym ubraniu.
-Wanda?-zapytał ostrożnie Pietro. dziewczyna odwróciła się i spojrzała mu w oczy. opuściła ramiona i uśmiechnęła się.
-Pietro!-skoczyła mu na szyję a on mocno ją przytulił.
-myślałem że nigdy cię nie zobaczę...
odeszłam zostawiając ich samych. potrzebują czasu dla siebie.
weszłam do swojej klatki a potem do mieszkania i swojego pokoju. otworzyłam okno napawając się ciepłym słońcem ale ten jakże cudowny moment...przysłonił mi cień bohatera Queens. tak to się mówi? nie ważne i tak wszyscy lądują w nowym jorku.
-czego potępiona dusza zapragnie?-zapytałam widząc jak mruży oczy.
-a co panienka myśli?
-to mój tekst.-obok nas przeleciał znany wszystkim IronMan.-pilnuj się dzieciaku!-krzyknął jeszcze.
--nie wychodź z domu...pod żadnym pozorem. zamknij okna i zostań tutaj. jak wszystko się skończy przyjdę. obiecuje.
-nie jestem dzieckiem. mam 19 lat nie decyduje mną jakiś bohater z Qeeng
-Queens.-poprawił mnie-ale nie ważne. zostań tutaj...proszę...-prychnęłam tylko.
-nie będziesz kruka latać uczył.-odparłam złą
--młody lecimy.-usłyszałam z jego słuchawki. westchnął tylko i wystrzelił sieć odlatując bez pożegnania. choć doceniałam ich pracę wole walki i wysiłek to jednak nie mogą wszystkim rozkazywać. a ja miałam coś co kiedyś miało odwrócić bieg historii. miałam ekipę. no nie do końca o to chodziło ale oni mieli coś co mogło pomóc avengers.
tak więc pomimo ostrzeżeń Spidermana ja pobiegłam do starej kamienicy i weszłam na 2 piętro.
-siema-powiedziała kitka nawet nie patrząc kto przyszedł. zrobiła balona z gumy i gdy pękł zaczęła ją żuć na nowo. -nie przychodzisz jak czegoś nie chcesz.-dodała podnosząc głowę znad telefonu.
-przyszłam po Maxa.
-tam gdzie zawsze.-jako że tylko ona była na piętrze uznałam że to było pozwolenie. weszłam do tajnego pokoju i otworzyłam klapę. wysunął się z niej wielki łeb pokryty łuskami a za nim gadzie ciało smoka.
sorry żyjemy w świecie gdzie gościu dostał serum superżołnieźza i z chuderlaka zrobił się kapitan Ameryka który zabił Hitlera więc smoki istnieją.
taki upgrade to jest ten smok.
chwilę później staliśmy na dworze gdzie...latali kosmici. dzień jak co dzień w nowym jorku. polecam Wandelopa. tak więc wsiadłam na smoka i polecieliśmy. tak wiem Max dla chińskiego smoka...piękne imię. czemu ja mam tyle sarkazmu w głosie?! nie ważne.
przelecieliśmy zmiatając ogonem połowę kosmitów. czy pomogliśmy? tak. czy zaszkodziliśmy? no...powiem tak jeżeli kiedykolwiek bierzecie smoka na misję nie zapraszajcie Kapitana Ameryki i jego tarczy bo Max uznał że to jego nowa zabawka i zaczął ją gonić a potem wypluł IronManowi na łeb...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro