1
mieszkam w nowym jorku od zawsze. od kiedy pamiętam tak na prawdę....podobno kiedyś z rodzicami podbijaliśmy kosmos...ale od kiedy ich nie ma jestem sama. w nowym jorku ciągle zdarzają się nieprzewidywalne rzeczy a superbohaterowie ratują nas na każdym zakręcie. nigdy nikomu tego nie mówiłam. kiedy patrzę w gwiazdy...słyszę śmiech mojej mamy. o...ona mnie kochała tak jak tata.
stanęłam na dachu i spojrzałam ostatni raz w stronę nieba. odwróciłam się i szłam w stronę drabiny. nagle poczułam mocne uderzenie i upadłam. odwróciłam się akurat gdy coś nade mną przeleciało.
-hej wszystko w porządku?-obok mnie stanął chłopak w przebraniu. kiwnęłam głową i podniosłam się otrzepałam i spojrzałam na chłopaka.-nie wiesz kim jestem?-pokręciłam głową na nie.-Spider-Man. bohater z sąsiedztwa. a ty?
-Wandelopa...dziewczyna z depresją.-założyłam włosy za ucho.-pani Kridos będzie się martwić... pójdę już...-odwróciłam się i zaczęłam schodzić po drabinie. weszłam przez okno do swojego pokoju.
-Wanda?! śpisz już?
-już się kładę panno Kridos. -przebrałam się i położyłam się spać. do pokoju weszła kobieta.
-Wando...proszę to nie twoja wina...
-tak...słyszę to od 14 lat.-odwróciłam się na drugi bok tyłem do pani Kridos.-dobranoc.- wyszła zamykając drzwi. nie chciałam jej krzywdzić. spojrzałam w gwiazdy.
rano wstałam lekko się ociągając. ubrałam czarną bluzę z uszami królika getry przede kostki i baleriny. narzuciłam czarny plecak na plecy i wyszłam schodami przeciwpożarowymi przez okno. naciągnęłam kaptur i szłam w stronę szkoły. poczułam mocny powiew wiatru.
-ej! dziewczyno z Depresją...-odwróciłam się.
-cześć.-podniosłam na niego wzrok.-co cię do mnie sprowadza.
-powiesz mi czemu chodzisz smutna?
-a jak nie? zawiniesz mnie w sieć i powiesisz do góry nogami na czubku wierzy?
-jak tylko będziesz chciała.-otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale zamknęłam je. nasunęłam kaptur głębiej na głowę i odwróciłam się. zaczęłam iść w stronę szkoły ignorując jego wołanie. co go to obchodzi? jest bohaterem...ale nie przywróci mi rodziców...
pov peter szkoła.
stałem na korytarzu czekając na Neda.
-czemu tak wcześnie Peter?
-tak jakoś wyszło.-odparłem nie patrząc na niego.
-na kogoś czekasz?
-no...nie nie nie. możemy-weszła do szkoły. jej blond włosy wystawały spod kaptura. cała ubrana na czarno.z kaptura wystawały dwa królicze uszka.które opadały bezwładnie na głowę.
-iść? Peter...co ty zakochałeś się?
-cześć ślicznotki co tam?-podeszła do nas córka pana Starka.-możemy iść Pete?
-jasne.-odwróciłem się i poszedłem za przyjaciółmi w stronę sali.
pov Wandelopa
schowałam książki do szafki. spojrzałam na wewnętrzną stronę szafki. było tam zdjęcie. mnie z moimi rodzicami i chłopakiem. nie wiedziałam kim on jest. ale wiedziałam że go znajdę...kiedyś..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro