Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TEGO JUŻ ZA WIELE

Na przerwie obiadowej poszłam razem z Gwen do Blaise'a. Zapukałam do drzwi i od razu weszłam. Tam nauczyciel posuwał Alex, która widocznie z trudem powstrzymywała się od głośnych jęków. Kiedy nas zauważyła, zamarła, a blondyn, jak gdyby nic, wyszedł z niej i założył spodnie, po czym kazał jej wypierdalać. Byłam o krok od puszczenia pawia, a widząc minę blondynki obok mnie, wiedziałam, że ona też się ledwo powstrzymywała. Alex z wielkim burakiem na twarzy wybiegła z klasy, a on się zaśmiał i poprosił nas, abyśmy do niego podeszły. Nie miałam zamiaru zbliżać się do tego oblecha, który widocznie był z siebie zadowolony,

― Carly nie zachowuj się, jak dziecko. Pewnie nie raz Shawn Cię...

― Czego chcesz? ― przerwałam mu. ― Nie mam całego dnia dla Ciebie. ― zaśmiał się, co mnie zaczynało wkurzać.

― Zawołałaś sobie koleżankę z wrogiego gangu? Co chciałaś tym udowodnić? Że możesz zaszkodzić mnie? Paulowi? Pamiętaj, że Twoi bracia pracują dla mnie, Shawn i reszta Twoich przyjaciół też. ― cały czas miał wymalowany uśmiech na twarzy.

― To groźba? ― prychnęłam. ― Po pierwsze, oni nie pracują dla Ciebie, tylko dla Sfinksa. Po drugie, jeśli myślisz, że mam coś wspólnego, z tym że ona tutaj jest, to jesteś jeszcze głupszy, niż myślałam. Pomyśl trochę, po co miałabym kogoś skazywać na Ciebie? ― uniosłam brew.

― Kochanie, jeden telefon do Sfinksa, a pożegnasz się z braciszkami i Shawnem. Dobrze wiesz, że to oni znaczą dla Ciebie najwięcej. Może jeszcze Paul, jego też można byłoby się pozbyć, nie sądzisz? ― zacisnęłam pięści. ― Lepiej mnie posłuchaj Moore, trzymaj swoją blondyneczkę krótko, bo całkiem przypadkowo, dostanie kulkę, a zaraz po niej Dylan Davis, Austin Hood i Parker Marks.

― To wszystko? ― kiwnął głową, a ja odwróciłam się i od razu wyszłam z klasy. ― Jak ja go nienawidzę. ― kopnęłam w kosz, który się przewrócił. Na szczęście teraz miałam mieć wychowanie fizyczne, więc mogłam się wyżyć.

― Co zamierzasz teraz zrobić? ― zapytała Gwen, którą dopiero zauważyłam. Zmierzyłam ją wzrokiem, dając do zrozumienia, żeby nie zaczynała. ― Carly, ja...

― Nie interesuje mnie to. ― warknęłam. ― Posłuchasz mnie teraz uważnie, okej? ― kiwnęła głową. ― Będziesz się trzymała z daleka od kłopotów, nie chcę widzieć tu nikogo od Was, nawet Toma. Nie pozwolę, aby przez Twoje widzimisię, moja rodzina zginęła. Zrozumiano?

― Carly puść ją. ― dopiero zauważyłam, że trzymałam dziewczynę za bluzkę. ― Co się stało? ― zapytał Dylan, ale zignorowałam go, odchodząc w stronę szatni.

Po skończonych lekcjach, miałam zamiar pójść do Paula i o wszystkim mu powiedzieć. Nie interesowało mnie to, że nie chciał mnie widzieć, ale on musiał wiedzieć o tym, co Blaise powiedział. Żałowałam, że tego nie nagrałam, bo miałabym niezbity dowód na to, jakim chujem był blondynek.

― Carly, czekaj. ― odwróciłam się, za mną stała Lucy, która wyglądała, jakby się bała. ― Musimy pogadać, to ważne. ― westchnęłam.

― Przyjdź dzisiaj do mnie wieczorem, teraz się spieszę. ― kiwnęła głową i powiedziała, że do mnie zadzwoni.

Już bez żadnych przeszkód, poszłam na przystanek autobusowy i prostą już drogą pojechałam do domu Paula. Nie mogłam ukryć, że się denerwowałam, nie mogłam przewidzieć tego, jak zareaguje. Obawiałam się, że mógłby mi strzelić kulkę w głowę albo ukarać moich braci i Shawna. Chyba przestałabym wierzyć w "tę rodzinę", gdyby okazało się, że tatusiek był takim samym chujem, jak Blaise. Kiedy byłam już pod domem, od razu tam wparowałam. W salonie siedzieli chłopaki, którzy byli zdziwieni moim widokiem.

― Bez zbędnych pytań. ― warknęłam. ― Paul w biurze? ― Cameron kiwnął głową, a ja od razu tam się udałam. Bez pukania wparowałam do pomieszczenia, czarnowłosy spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili to zmieniło się we wściekłość.

― Czy ja się nie jasno wyraziłem?! ― krzyknął, wstając. Nic sobie z tego nie robiąc, usiadłam na krześle i czekałam, aż jego nadymka zniknie. ― Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz?!

― Siadaj na dupie i mnie słuchaj, im szybciej zacznę, tym szybciej wrócę do swojego "normalnego" życia. ― prychnął, ale usiadł na krześle. ― Powiedz swojemu ukochanemu Blaisowi, że nie ma prawa grozić mi, że Was pozabija.

― O czym Ty gadasz? ― uniósł brew. ― Uspokój się i opowiedz o wszystkim na spokojnie. ― westchnęłam i zaczęłam od tego, że Gwen przepisała się do mojej szkoły i byłyśmy razem w klasie. Potem streściłam mu całą rozmowę z Blaisem, jednak z każdym kolejnym słowem, byłam coraz bardziej wściekła. ― Nie mam powodów, aby Ci nie wierzyć. ― westchnął. ― Zawsze był chujem, ale nigdy nie groził swoim śmierci. Masz rację, z tym że teraz możesz zadawać się, z kim tylko chcesz.

― No właśnie... ― prychnęłam. ― Ale nie myśl sobie, że cokolwiek im coś o Was powiem. To, co działo się w tym domu, zostaje w tym domu, nie mam zamiaru chwalić się, że kryminaliści, z którymi mieszkałam, są moją rodziną i kocham ich nad życie. ― po tych słowach wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Tam zaatakowała mnie Heather i William. ― Zostań na obiad, potem Cię ktoś odwiezie. ― kiwnęłam głową i poszłam do przyjaciół.  

########

Kolejny jak będzie 15 gwiazdek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro