SPRÓBUJMY SIĘ DOGADAĆ
Następny dzień zaczął się dopiero od ósmej, miałam do szkoły na dziesiątą, bo nie było mojego wychowawcy. Cieszyłam się z tego, bo nienawidziłam lekcji z nim, Shawn napisał mi raz, że to pewnie jego sprawka, że Paul mnie wyrzucił z domu. Miało to być warunkiem jego pomocy, ale ponoć miało to być mniej brutalne. Wyszło na to, że zamordowali dwustu ludzi w jedną noc. Pomoc Blaise była zbędna, Paul mógł sam podjąć tę decyzję. W końcu nie był głupi, prawda?
Już nie myśląc o "przeszłości", przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie jeansy z wielkimi dziurami na kolanach i czarną bluzę, która odsłaniała mi brzuch, kiedy podnosiłam ręce do góry. Włosy miałam związane w niską kitkę, a na twarzy widniał mój tradycyjny makijaż. Wzięłam swoją torbę, po czym opuściłam mieszkanie. Zazwyczaj jechałam z Dylanem, ale tego dnia chciałam się przejść, dlatego też wyszłam wcześniej. Na pieszo droga zajmowała jakoś piętnaście minut spacerkiem, a że godzina wskazywała dwadzieścia po dziewiątej, zaszłam jeszcze do sklepu po dwa batony. Kiedy stałam przy kasie, zauważyłam Gwen, która stała przed sklepem. Wzięłam głęboki wdech, po czym opuściłam budynek.
― Carly! Zaczekaj! ― podeszła do mnie. ― Możemy pogadać? ― westchnęłam. ― Nie zajmę Ci dużo czasu, daj mi pięć minut. ― spojrzałam na godzinę. Na moje nieszczęście, miałam jeszcze sporo czasu.
― O czym chcesz gadać? ― uniosłam brew. ― O gangu? O moim porwaniu? A może chcesz sobie tak poplotkować jak stare kumpele?
― Chciałam Cię jeszcze raz przeprosić, za to, że nie dałam znaku życia przez rok. Uwierz mi, że gdybym tylko mogła, to bym to zrobiła. Tom chciał mnie chronić, dlatego to wymyślił.
― A nie pomyślałaś o tym, że nikomu bym o tym nie powiedziała? Przyjaźniłyśmy się tyle czasu, byłyśmy razem przez rok. To dla Ciebie za mało? Przed Twoim wyjazdem zrobiłabym dla Ciebie wszystko, a Ty mnie olałaś, chociaż dobrze wiedziałaś, jak mnie traktowano w szkole.
― Nie chciałam tego, próbowałam namówić Toma, ale on powiedział, że ktoś mógłby skrzywdzić i Ciebie, nie chciałam, abyś przeze mnie zginęła.
― Masz rację, akurat głupia wiadomość o tym, że żyjesz, by mnie zabiła. ― przewróciłam oczami. ― Pięć minut minęło. ― odwróciłam się i poszłam w kierunku szkoły.
Szczerze to myślałam, że za mną pójdzie, ale nic takiego się nie stało. Nie odwracałam się, żeby zobaczyć, czy jeszcze tam stała, bo nie chciałam na nią patrzeć. Wbiła mi nóż w serce, a tego się nie wybacza. Okej, Paul również to zrobił, ale on powiedział mi to w twarz, a nie zabrał wszystkich do innego domu, a mnie samą zostawił.
Chciałabym, aby do mnie zadzwonił, powiedział, że to tylko chwilowe i niedługo wrócę do domu i wszystko wróci do normy, on będzie tatuśkiem, a ja córeczką. To brzmi tak absurdalnie, jak byśmy byli w związku ddlg, ale nigdy między nami nie było żadnego napięcia romantycznego. Początkowo było to dla żartów, ale z czasem tak zostało, każdy wiedział, że tak się do niego zwracałam i nie mieli z tym problemów. Nie umiałabym mu tytułować, prawdę mówiąc nawet nie znałam jego pseudonimu w gangu i nie chciałam znać.
Droga do szkoły nie zajęła mi tak długo, jak myślałam. Weszłam do budynku i od razu skierowałam się do swojej szafki. Wzięłam swoje książki, a gdy zatrzasnęłam drzwiczki, podskoczyłam przerażona, bo znikąd pojawił się Tom.
― Co tu robisz? ― zapytałam, a on zaczął się śmiać, po czym mnie przytulił. ― Najpierw Gwen, teraz Ty? W co wy znowu gracie? ― chłopak uniósł brew. ― Nie gap się tak na mnie, tylko odpowiedz.
― W nic? Gdzie widziałaś moją siostrę? Szukam jej od wczoraj. ― spojrzałam na niego jak na głupka i wskazałam w odpowiednią stronę. On się odwrócił i uderzył się w czoło. ― Dobra, sprawa wygląda tak, że młoda uparła się, że chce skończyć szkołę, ale chciała być blisko Ciebie.
― Niby po co? ― prychnęłam. ― Dałam jej dzisiaj jasno do zrozumienia, że nie chcę jej oglądać. Ciebie też nie uśmiecha mi się widzieć. ― westchnął. ― Naprawdę zabroniłeś jej poinformować mnie o tym, że żyje?
― Chciałem Was chronić, wiedziałem, czym zajmują się Twoi bracia, a nie chciałem żadnych nieprzyjemności z tego powodu.
― Słyszysz sam siebie? Jakich nieprzyjemności? Sam mnie porwałeś, potem prawie zabiłeś mojego chłopaka...
― Jesteś z Harrisonem? ― zapytała blondynka, która do nas podeszła. ― Carly, nie obchodzi mnie to, że żyjemy po dwóch stronach, przyjaźniłyśmy się tyle czasu. Daj mi szansę, aby to naprawić. Myślisz, że nie wiem, że tu uczy siostrzeniec "Sfinksa"? Dobrze o tym wiem, a jakoś jesteśmy razem w jednej klasie.
― Gratuluję głupoty. ― prychnęłam. ― Nie ufam Wam i nie będę udawać, że jestem zadowolona, że widzę Wasze mordy, ale nie będę kazała Ci się przepisywać. ― westchnęłam. ― Rób, co chcesz i jeśli chcesz być tu dłużej, to radzę się uczyć na hiszpański, bo Blaise Cię nie przepuści.
Odwróciłam się i poszłam w stronę Dylana i Austina, którzy nam się przyglądali. Przywitałam się z nimi lekkim przytulasem, po czym poszliśmy w stronę odpowiedniej klasy. Nie zdziwiło mnie to, że Gwen, która weszła jako ostatnia, spojrzała na mnie ze smutkiem i nadzieją w oczach. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam telefon, akurat dostałam wiadomość od moich braci, że przyjadą po mnie, jak skończę lekcję.
― Gwen! ― krzyknęła szczęśliwa Alex, wstała i przytuliła dziewczynę. ― Siadaj koło mnie. ― Lucy spojrzała na nią zszokowana.
― Siedzisz już z kimś, ja sobie usiądę z tyłu. ― zaklęłam pod nosem. Mimo że siedziałam z Dylanem, to przed nami było jedno wolne miejsce.
Zanim się obejrzałam, Alex wyrzuciła blondynkę z ławki, a zaciągnęła tam Gwen. Lucy miała łzy w oczach, przez chwilę miałam wrażenie, że się popłacze, ale nic takiego nie miało miejsca. Dziewczyna mruknęła pod nosem "suka", po czym usiadła przed nami. Odwróciła się i mruknęła, że po lekcji, będzie musiała ze mną pogadać. Kiwnęłam od niechcenia głową i wróciłam wzrokiem do telefonu. Włączyłam sobie jakąś gierkę i tak zleciała mi lekcja.
#######
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro