NIE WIERZĘ W TO, CO SŁYSZĘ
Nie byłam pewna, ile minęło czasu, ale do mojego pokoju wpadła Heather i Will, którzy rzucili się na mnie, mocno przytulając. Od razu odwzajemniłam uścisk, przy tym radośnie się śmiejąc. Kiedy się odsunęli, zmierzyli chłopaka wzrokiem, a potem spojrzeli na mnie. On milczał, ja również to robiłam. Nie wiedziałam, czy mogłam im cokolwiek powiedzieć, bo to była Davisów prywatna sprawa, o której pewnie wiedziało niewielu. Przyglądałam się im tak chwilę, po czym stwierdziłam, że Heather intensywniej wpatruje się w chłopaka, co skomentowałam śmiechem, a tym samym koncentrując uwagę wszystkich na sobie. Popatrzyłam na chłopaka, chcąc mu dać do zrozumienia, że oni nie odpuszczą, a gdy ten kiwnął głową, poprosiłam, aby usiedli. Oboje uwalili się na moim łóżku, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
― To jest Heather i William. ― przedstawiłam ich. ― Nie zdziw się, jak za minutę zaczną grozić sobie bronią albo jedno, drugie zaatakuje pięściami. Oni już tak mają. ― Heather uderzyła mnie w ramię, a Will zaczął się śmiać. ― To jest Dylan, mieszkamy na tym samym piętrze i jesteśmy w jednej klasie. ― powiedziałam. ― Nie jest nowym nabytkiem ani nic w tym stylu. ― powiedziałam. ― To młodszy brat Paula.
― Paul ma brata? ― zapytali jednocześnie, po czym zaczęli mu się dokładnie przyglądać. ― Nie jesteście za bardzo do siebie podobni. ― powiedział Will. ― Sprawdzali go? ― zapytał mnie, jakbym miała o wszystkim wiedzieć.
― Brudny Pies to potwierdził. ― powiedziałam. ― Nie zaatakował go ani nic. Kazał mi z nim tutaj przyjść i prawdopodobnie zostaniemy tutaj na dłużej. ― powiedziałam zgodnie z prawdą. ― Wyprzedzając Wasze pytanie, to ja będę spała u Shawna, a on tutaj. ― kiwnęli głowami.
Przez jakieś piętnaście minut siedzieliśmy i gadaliśmy o głupotach. W pewnym momencie Heather poprosiła mnie, abym jej w czymś pomogła i zapytała Willa, czy nie zabije młodzika. On tylko pokręcił głową, że nie ma zamiaru narażać się Paulowi, bo jak wróci z pudła, to jego wyśle dwa metry pod ziemię. Oczywiście, o ile to był naprawdę jego brat, bo widać było, że nie uwierzył ani w jedno moje słowo.
Poszłam razem z brunetką do jej pokoju, ona usiadła na łóżku, po czym wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Z uniesioną brwią przyglądałam się temu, całkowicie nie wiedziałam, o co mogło jej chodzić. Dziewczyna bawiła się palcami i widocznie zastanawiała się, jak zacząć temat. Dotknęłam jej ramienia, patrząc prosto w jej ciemne oczy.
― To serio brat Paula? ― zapytała, a ja już wiedziałam, o co chodziło. Spodobał jej się Dylan i fakt, że był od niej o rok młodszy, nie przeszkadzał jej. ― Wpadł mi w oko. ― przyznała. ― Dobrze go poznałaś? Jaki on jest? Opowiedz mi o nim jak najwięcej. ― zaśmiałam się i zaczęłam opowiadać, jaki Dylan był dla mnie i dla poszczególnych osób.
Nie ukrywałam, że chłopak każdego traktował inaczej i na nikogo nie patrzył tą samą miarą. Zawsze znajdywał się ktoś lepszy i ktoś gorszy, ale widząc po tym, jak traktował Lucy przed i po jej przemianie, wiedziałam, że liczyła się dla niego uroda i ogólnie wygląd. Mimo wszystko lubiłam go i mogłam go z czystym sumieniem nazwać moim przyjacielem albo bardzo dobrym kolegą.
― O tu jesteś. ― powiedział Shawn, wchodząc od razu, kiedy skończyłam jej wszystko opowiadać. ― Brudny Pies kazał Cię zawołać i tego lalusia, który chodzi z Tobą do klasy. ― kiwnęłam głową i zanim wyszłam, przytuliłam się do chłopaka. ― Będzie na to czas później kochanie. ― cmoknął mnie we włosy i w trójkę wyszliśmy z pomieszczenia. ― W ogóle, co on tutaj robi? Przyprowadziłaś go?
― To brat Paula. ― powiedział szef bliźniaków. ― On, jak i Carly będą tu mieszkać, do momentu aż Wasz szef nie wróci do domu. Jasne? ― każde z nas kiwnęło głową. ― Mamy tę dziewczynę, chłopaki mówią, że jest przerażona. ― zaśmiał się. ― Ktoś chcę ją zmusić do gadania? ― ja się zgłosiłam. ― Nie jesteś w gangu złotko.
― Wiem, ale chyba bardziej będzie chciała ze mną gadać niż z Wami. ― mężczyzna zaczął się zastanawiać. ― To ja ją wkopałam, dlatego daj mi z nią pogadać, jak nic nie będzie chciała powiedzieć, to ktoś inny się nią zajmie. ― pokiwał głową, a po jakiś pięciu minutach prawie każdy z nas siedział w samochodach i jechaliśmy do jednego z magazynów.
Siedziałam pomiędzy Shawnem a Dylanem, kierował Will, a obok niego siedziała Heather. Przytuliłam się do swojego chłopaka, który zaczął głaskać mnie po nodze i co chwilę całował mnie w policzek, skroń lub po prostu we włosy. Śmiać mi się chciało, bo wiedziałam, że włączyła się zazdrość. Złapałam go mocno za rękę i wygodnie się ułożyłam, tym samym zamykając oczy. Nie chciało mi się spać, po prostu musiałam pomyśleć o tym, jak to wszystko przebiegnie. Mimo że dziewczyna nic dla mnie nie znaczyła, to nie chciałam, aby ją zabili. Wierzyłam w to, że wszystko mi powie i może ujdzie z życiem, chociaż byłam świadoma tego, że mogła skończyć jako dziwka, któregoś z gangsterów.
― Jesteśmy na miejscu. ― powiedział Will, zatrzymując się. Otworzyłam oczy i wciąż nie wiedząc jak się do tego zabrać, wysiadłam z auta. Tam szef moich braci zdecydował, że oprócz mnie, wejdzie tam jeszcze Dylan, Shawn, Will i dwóch jego ludzi, aby przysłuchiwać się całej rozmowie. Niepewnie weszłam do magazynu, cały czas trzymając swojego chłopaka za rękę, rozglądając się za dziewczyną, którą spostrzegłam w jednej z cel. Inne były puste, na szczęście. Osiłki z tamtej kliki siłą ją wyciągnęli i na samym środki, przykuli łańcuchami, tak aby nie mogła się ruszyć.
― Carly? Dylan? ― zapytała płaczliwie. ― Co Wy tu robicie? Gdzie ja jestem? ― zaczęła zadawać pytania, ale widząc za mną mojego chłopaka, szybko zrozumiała, że miała kłopoty. ― Wiedziałam, że o tym wiedziałaś!
― No i? ― zapytałam oschle. ― Zadowolona jesteś z siebie idiotko? Sama sobie narobiłaś kłopotów, mogłaś nie pierdolić swojemu ojcu o mojej rodzinie! ― podeszłam do niej, byłam wściekła. ― Obiecuje Ci, że jeśli stanie się coś Paulowi w tym więzieniu, to do domu wrócisz w kawałeczkach! ― dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej płakać. ― Co Ci to dało co?
― Nie rozmawiam z ojcem o jego sprawach! ― krzyknęła. ― Nie interesuje mnie to, co robi i jak dla mnie może zdechnąć! ― uniosłam brew, tak samo jak Dylan, który stał tuż obok mnie. ― Pytałam Cię o to, bo chcę dołączyć...
― Żarty sobie robisz? ― zakpiłam. ― Niby po co miałabyś dołączać do gangu? Jeszcze na początku roku bałaś się spojrzeć komukolwiek w oczy. Ty sobie zdajesz sprawę, jacy oni są? Nie zostawią po Tobie suchej nitki. Będziesz błagała o to, aby Cię zabili.
― Dobrze wiedzieć, jakie masz o nas zdanie kochanie. ― powiedział Shawn ze śmiechem, jednak kiedy skarciłam go wzrokiem, podszedł do nas. ― Słuchaj koleżanko, mimo że my Carly traktujemy inaczej, Ty nie byłabyś żadnym wyjątkiem. Tutaj nie ma żadnej litości, nie ma czegoś takiego jak "kobiet się nie bije".
― Nie przeżyłabyś nawet testów. ― powiedziała Heather, która weszła do hangaru. ― Zawsze dostajesz tych najgorszych, bez żadnych ulg po prostu albo Cię torturują, albo obijają buźkę. ― westchnęła. ― Poczekajcie, zawołam szefa. Może on coś na to powie.
Nie minęło nawet pięć minut, a Brudny Pies stał obok mnie i zwijał się ze śmiechu, kiedy usłyszał, że taka drobna "myszka", chciała dołączyć do półświatka. Kiedy w końcu się ogarnął, podszedł do niej, wyciągając nóż, po czym przejechał po nagim brzuchu blondynki. Ta zaczęła wrzeszczeć, a ja miałam wrażenie, że zaraz ogłuchnę.
― Dobra, wiecie co? ― odwrócił się do nas. ― I tak nie wyszłaby stąd żywa, a testy może przejść. ― popatrzyłam na niego jak na idiotę ― Carly, Dylan, Wy też przejdziecie testy. Nie interesuje mnie to, że nie chcecie. Musicie być jednymi z nas, abym miał do Was jakiekolwiek zaufanie. ― westchnęłam zrezygnowana. ― Ściągnijcie ją i zawieźcie do siedziby, tam wszystko omówimy.
########
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro