Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NIE POWINNAM

Od tych feralnych wydarzeń minęło kilka miesięcy, już niedługo miał być koniec roku szkolnego, a ja byłam wkurwiona, że Sfinks jeszcze nic nie zaczął mówić o Blaisie. Od śmierci jego dziwki, zaczął być jeszcze bardziej toksyczny, niż był wcześniej. Uwalił połowę klasy z hiszpańskiego, przez co każda dziewczyna musiała iść do niego na poprawy, które odbywały się od razu po lekcjach. Wiele dziewczyn miało tego dosyć i poszły ze wszystkiemu do dyrekcji, która wszystko przekazała wyżej. Z tego, co się dowiedziałam, mieli go wywalić ze szkoły, a co za tym szło, mój jakże wspaniały plan miał pójść, się jebać.

A co się działo w domu? Wszystko i nic, moja relacja z Shawnem nie poprawiła się, a nawet pogorszyła. To wszystko było za sprawą Aleca, który zakolegował się z większością osób. Z większością, bo oczywiście "Państwo S" mieli do niego jakieś "ale". Simon ze mną nie gadał, chyba że prosił mnie o popilnowanie Lily, kiedy opiekunki nie mogły przyjechać. Zgadzałam się, bo nie mogłam dopuścić do pozbycia się wszystkich ludzkich odruchów.

Co do mojego brata i do tego, jak się czuł, to nie było tragicznie. Nie załamał się aż tak, jak się bałam, a z tego, co mówił mi Brudny Pies, to nie miał żadnych samobójczych myśli i nie migał się od żadnych akcji. Zachowywał się normalnie, jakby nic złego się nie wydarzyło.

― Aniołku? ― spojrzałam na Aleca, który w samych dresowych spodniach, wszedł do mojego pokoju. Od kiedy zobaczył, że zajmowałam się Lily, zaczął mnie tak nazywać. ― Masz ochotę jechać na przejażdżkę? ― chyba zapomniałam wspomnieć, że Alec, jako jedyny zlitował się nade mną i zaczął mnie uczyć, prowadzić samochód oraz motocykl.

― Paul coś ode mnie chciał. ― mruknęłam, zakładając bluzę. ― Jak to nie będzie nic ważnego, to mogę jechać. ― chłopak poszedł ze mną do biura Demona, który kazał mi jechać i zabrać hajs za dragi od dilerów.

Razem z Alecem wsiedliśmy na nasze motocykle, po czym ruszyliśmy pod odpowiedni adres. Droga nie była zbyt długa, więc już po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Odebraniu hajsu za dragi zawsze wyglądało tak samo: zaczynało się od wyzwisk, a na samym końcu dilerzy błagali o to, aby dać im jeszcze czas na zebranie reszty pieniędzy. Co się działo w trakcie wszystkiego, to nie muszę chyba tłumaczyć. Grożenie śmiercią ich i ich rodzin było standardem.

Kiedy odwieźliśmy pieniądze szefowi, pojechaliśmy na przedmieścia, aby trochę pojeździć. Lubiłam to robić, czułam się wtedy wolna, żadne konsekwencje nie mogły mnie dopaść, a przynajmniej w teorii. Czasami się ścigaliśmy po ulicach, co później kończyło się ucieczką przed policją, ale na szczęście za każdym razem udawało nam się zwiać, nie zdradzając, gdzie mieszkaliśmy.

Jeśli chodzi o moje relacje z zielonookim, to były znakomite! Mało, kiedy się w czymś nie zgadzaliśmy, ale nigdy nie miałam takich awantur, jak z Shawnem lub Simonem. Może to miało związek, z tym że mieliśmy podobne charaktery i w dodatku on też był kiedyś dręczony w szkole.

Co do Gwen i Toma, to powoli się zaaklimatyzowali w naszym domu, chłopaki już nie patrzyli na nich aż taką pogardą, jak wcześniej, a to wszystko za sprawą Willa, który złapał z Tomem wspólny język. Często spędzali ze sobą czas, za to blondynka zaprzyjaźniła się z Nickiem, któremu pomagała, kiedy wrócił do domu. Przez jakiś czas chłopak jeździł na wózku inwalidzkim, ale to tylko dlatego, że miał połamane nogi i lewą rękę. Oprócz tego, wstrząs mózgu i krótkotrwałą amnezję, która powoli zaczynała mijać. Cieszyłam się, że wszystko wracało do normy, musiałam się jeszcze pozbyć Blaisa, ale z tym był większy problem.

― Jedziemy na obiad? Głodny jestem. ― powiedział chłopak, kiedy zatrzymałam się obok niego. Na potwierdzenie jego słów, poklepał się po brzuchu, a pomimo że miał kask na głowie, wiedziałam, że patrzył na mnie uśmiechnięty.

― Jeśli stawiasz. ― zaśmiałam się, a on tylko kazał mi jechać za nim. Droga nie zajęła nam aż tak długo, jechaliśmy przez jakieś piętnaście minut, aż w końcu chłopak zatrzymał się przed włoską knajpą. Zanim ściągnęłam kask, rozejrzałam się po otoczeniu, jakieś dwieście metrów od nas była czwórka moich "ulubionych" znajomych ze szkoły. Tak, właśnie, przenieśli się. ― Świetnie, znowu oni. ― mruknęłam, ściągając kask.

― Co marudzisz, oni i tak się Ciebie boją. ― prychnęłam. Było w tym więcej niż trochę prawdy, bo od tamtego incydentu przed szkołą i śmierci Alex, chodziły plotki, że to ja ją zabiłam i większość osób zaczęła się trzymać ode mnie z daleka. Nie przeszkadzało mi to ani trochę, a nawet się z tego cieszyłam. Obok mnie zawsze był Alec, nikogo więcej nie potrzebowałam. ― Idziemy? ― kiwnęłam głową, po czym wzięłam kask pod pachę i razem z chłopakiem weszłam do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy przeglądać menu, które chwilę wcześniej podali nam kelnerzy. Ja się zdecydowałam na risotto, a chłopak wziął ravioli. Podczas czekania na obiad, do lokalu weszły cztery osoby, które swoje kroki od razy skierowały w naszą stronę. ― Czego? ― zapytał Alec.

― Możemy się dosiąść? ― zapytał Max, a zielonooki spojrzał na mnie. ― Chcieliśmy z Tobą pogadać Carly. ― kiwnęłam głową, ale nie dlatego, że chciałam z nimi gadać, byłam po prostu ciekawa, co wymyślili. ― Chcieliśmy Cię przeprosić za to, co robiliśmy w szkole Ci i Gwen, ta sprawa z kuzynem Jude, głupio wyszło.

― Czasu nie cofniecie. ― powiedziałam obojętnie. ― To tyle? ― uniosłam brew, a Max podrapał się w kark. ― Skoro chcesz o coś zapytać, to pytaj. Nigdy nie miałeś problemu z pewnością siebie, zwłaszcza przy mnie. ― zakpiłam.

― Nasze roczniki idą dzisiaj na imprezę, może macie ochotę iść z nami? ― spojrzałam na Aleca, kiwając głową na "nie", ale chłopak ignorują to, powiedział, że to przemyślimy, a oni uśmiechając się, pożegnali się z nami, mówiąc, do jakiego klubu idą, po czym wyszli.

― Pojebało Cię do końca. ― burknęłam pod nosem i wzięłam się za jedzenie, które właśnie przynieśli.  

Po powrocie do domu, od razu poszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam swojego brata. Nie widziałam go od dobrych kilku tygodni, stęskniłam się za nim. Przytuliłam się do niego i zaczęłam wypytywać o różne duperele. On ze śmiechem stwierdził, że ma się dobrze i radzi sobie bez bliźniaka. Cieszyłam się z tego, miałam nadzieję, że mnie nie okłamywał, bo aktorem był dobrym.

― Carly. ― do mojego pokoju wpadł Alec. ― Chodźmy na tę imprezę. ― dopiero zauważył mojego brata, który zapytał, o co chodziło, więc mu wszystko wyjaśnił. Czasami byłam pod wrażeniem tego, jak ten chłopak potrafił szybko mówić.

― Nie powinnam chodzić jeszcze na imprezy. ― powiedziałam poważnie. ― Żałoba mi na to nie pozwala. ― dodałam po chwili.

― Owieczko. ― zaczął mój brat. ― Idź na imprezę, wszyscy możemy iść. ― uniosłam brew. ― Słuchaj, to zabrzmi naprawdę dziwnie, ale jakiś czas po pogrzebie Alego, przyśnił mi się on i rodzice. Kazali nam żyć normalnie, nie chcą, abyśmy popadali w wieczną żałobę, tylko cieszyli się tym, że mamy siebie. ― do oczu naszyły mi łzy. ― Szef dał mi kilka dni wolnego, abym mógł spędzić z Tobą trochę czasu. Wykorzystajmy to i chodźmy na imprezę.

― Idź się zapytać, czy ktoś chce iść z nami. ― powiedziałam do uśmiechniętego Aleca, który z wielkim uśmiechem na twarzy opuścił mój pokój.

Nie wiedziałam jak, ale Alec namówił wszystkich. Dosłownie wszystkich, nawet Paula, który dostał "przepustkę od Sfinksa, który stwierdził, że przyda mu się kilka godzin absolutnego spokoju. Jego intencje były dla mnie nie zbyt jasne, ale nie zamierzałam narzekać. Ostatni raz na mojej imprezie urodzinowej bawiliśmy się wszyscy, miałam nadzieję, że tym razem nikt nie zostanie ranny, a przynajmniej nikt od nas.

― Jesteś pewny, że możesz? ― zapytałam Nicka, który tego samego dnia pościągał wszystkie gipsy i mógł normalnie chodzić.

― Tak mamusiu. ― zakpił, a ja przewróciłam oczami. ― Alkoholu pić nie mogę, ale potańczyć jak najbardziej. ― uśmiechnął się szeroko. ― W końcu muszę rozruszać kości. ― mrugnął do mnie, a ja pokiwałam głową, po czym wyszłam z jego pokoju.

Przygotowanie do imprezy nie zajęło mi dużo czasu. Już jakiś czas robiłam mocniejszy makijaż, więc dzięki wprawie, pomalowanie się zajęło mniej niż dwadzieścia minut. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone, a co ubioru, to miałam niemały dylemat. W końcu wyciągnęłam kilka rzeczy, które nadawałyby się na imprezę i z zamkniętymi oczami, dosłownie, wybrałam czarny top na ramiączka, który idealnie eksponował moje piersi i je odsłaniał, spódnicę, która ledwo zakrywała mi tyłek i czarną narzutę, którą zarzuciłam na ramiona. Kwestia butów była niepodważalna, bo jednogłośnie wygrały czarne wysokie botki.

Gdy zeszłam na dół, wszyscy już byli. Nie zwracałam uwagi na komentarze typu "czy wy wszystkie musiałyście się, aż tak wyzywająco ubrać" albo "było iść nago, na jedno by wyszło", tylko wyszłam z domu, wsiadając do auta Nicka, oprócz niego prowadził jeszcze Simon i Lucy, która nie miała zamiaru pić, bo ostatnim razem źle to się skończyło.

Kiedy byliśmy na miejscu, już z daleka widziałam ludzi z mojej szkoły, którzy nie dowierzali, że przyjdę, szkoda tylko, że nie miałam zamiaru się z nimi bawić, a raczej zaszaleć z moją rodziną. Mieliśmy wynajętą największą lożę VIP, tuż obok tych debili, którzy widząc mój strój, wyszczerzyli oczy. Zaśmiałam się, po czym usiadłam z dziewczynami w loży i czekałam, aż chłopcy przyniosą alkohol.

Impreza trwała w najlepsze, każdy prawie był już mocno wstawiony i o dziwo nikt się ze sobą nie kłócił, co było dziwne, bo Shawn za każdym razem robił jakieś afery. Może to była zasługa dziewczyny, która się z nim przespała w kiblu, chłop zaspokojony, to i afer nie ma.

― Idziemy zatańczyć? ― do ucha szepnął mi Alec, więc ściągając swoją narzutę, ruszyłam z nim. Widziałam wzrok Simona i Shawna, więc dodatkowo wzięłam chłopaka za rękę, co wywołało u niego uśmiech. ― Wszyscy się na Ciebie gapią aniołku. ― mruknął, odwracając mnie do siebie tyłem. Zarzuciłam mu ręce na kark i zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki.

― I tyle im pozostało. ― zaśmiałam się wesoło, co i on skomentował tym samym.

####### 

Wybaczcie, że nie było tak długo rozdziału, ale absolutnie straciłam chęci do pisania i musiałam te kilka dni odpocząć. 

Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, ale sama mam nadzieję, że już w najbliższych dniach!

Buziaki;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro