Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

RÓŻOWE LUDKI

Tak, jak obiecałam, kiedy chłopaki się nachlali, rozpoczęła się moja zemsta. Gwen jako jedyna nachlała się razem z nimi i spała jak zabita na kanapie obok brata. W międzyczasie z Heather wymyśliłyśmy, że maszynką "wydziaramy" im imiona osób, które najbardziej nie lubią albo po prostu w ostatnim czasie zaszyły im za skórę. Z tego, co mówił Will, ostatnio Simon i Shawn działali mu na nerwach i przyznał się, że gdyby mógł, to związałby ich i wrzucił na pokład statku, aby tylko znaleźli się milion mil od niego. Tak więc on skończył z imionami tej dwójki, a Tomy, no cóż, nie mieliśmy żadnego dobrego pomysłu, oprócz "Wielki Jo", ale biorąc pod uwagę to, że oni starali się udowodnić, że chcą do nas dołączyć, nie byłoby dobrym ruchem. W końcu zdecydowaliśmy się na Gwen. Jako rodzeństwo zawsze się kłócili, kiedyś bywały takie kłótnie, gdzie potrafili nie odzywać się do siebie przez tydzień. Oczywiście było to lata temu, ale nie wierzyłam w to, że od ponad roku nie pokłócili się ani razu.

Kiedy skończyliśmy, w czeluściach szuflad znalazłam szamponetki, które kupiłam dwa lata wcześniej, bo chciałam zobaczyć, jak mi będzie w różowym. Żaden z nich tego koloru nienawidził, więc czemu miałabym tego nie wykorzystać? Co z tego, że data ważności mogła dawno minąć.

― Jesteś pewna, że to dobry pomysł? ― zapytała Heather, kiedy spłukiwałam Tomowi głowę. Nie było trudno ich zaprowadzić do łazienki, oni ledwo stali na nogach, na moje, to oni nawet nie wiedzieli, gdzie byli.

― Czasu już nie cofniesz. ― powiedziałam ze śmiechem. ― Jak wstaną i zobaczą siebie w lustrze, to dostaną zawału, a gdy dowiedzą się o wycince, to będzie combo. ― prychnęłam śmiechem, a dziewczyna odpowiedziała mi tym samym. ― Zaprowadźmy ich do pokoi, niech już pójdą spać, bo jeszcze dwa kieliszki i będzie zgon.

Kiedy wszystko było posprzątane, a chłopcy i Gwen byli w pokojach i smacznie spali, ja poszłam wziąć szybki prysznic. Po powrocie do pokoju, gdzie od razu położyłam się koło Gwen, mój telefon wydał z siebie krótki dźwięk. Zignorowałam to, bo chciałam iść spać, ten dzień mnie wymęczył, a chciałam zobaczyć reakcję moich przyjaciół. Nie było mi jednak dane zasnąć, bo dostawałam kolejne wiadomości. Niechętnie sięgnęłam po telefon i zobaczyłam, że miałam aż dziesięć wiadomości, od nieznanego numeru i Shawna?

NIEZNANY:

Jude to moja kuzynka, dlatego były ze mną.

Opowiadała mi o Tobie, serio się nad nią znęcałaś? Jesteś chora?

Nie przychodź jutro do kawiarni, nie przyjdę.

Zaczęłam się cicho śmiać. Ja miałabym znęcać się nad Jude? I co jeszcze?

SHAWN:

Przepraszam kochanie, poniosło mnie.

Wybacz mi, proszę

Jestem skończonym dupkiem.

Odezwij się.

Nie jesteś nic niewartą suką...

Tęsknie za Tobą, kocham Cię Moore.

Prychnęłam pod nosem. Nie miałam zamiaru mu tym razem ulec. Przegiął, więc powinien za to zapłacić. Po moim powrocie, byłam pewna, że znowu będzie odstawiał cyrki. W końcu to Harrison, on bez dram i cyrków nie potrafi normalnie funkcjonować. Pewnie też mister Miller zdąży go przekabacić na swoją stronę i znowu będę "nic niewartą suką". Czy byłam przewrażliwiona? Bardzo!

― Carly... ― spojrzałam na Gwen. Nadal spała. ― Nie umieraj.... Proszę, nie zostawiaj mnie, nie możesz! ― krzyknęła. ― Znajdę tego, co Cię postrzelił i zabiję! ― zaczęła płakać. Odłożyłam telefon i zaczęłam ją budzić. Mogłabym posłuchać dalej, ale tym krzykiem mogła obudzić resztę. ― Carly? Coś się stało?

― Miałaś koszmar. ― powiedziałam. ― Śniłaś o moim postrzeleniu. ― wytarła łzy, a ja westchnęłam. ― Coś o tym wiesz? ― zapytałam wprost. ― Szczerze.

― Widziałam go. ― powiedziała smutno. ― Siedziałam na drzewie, z daleka widziałam Twoją imprezę urodzinową. Ten, kto Cię postrzelił, był zamaskowany, celowałam do niego, ale nie strzeliłam. Byłam za bardzo roztrzęsiona. ― szlochała. ― Przepraszam, że nic nie zrobiłam. ― przytuliła się do mnie.

― Spróbuj znowu zasnąć, jak wrócimy do domu, pogadasz o tym z Paulem. Okej? ― kiwnęła głową i wciąż się do mnie tuląc, zamknęła oczy. Nie przeszkadzało mi to, więc sama zamknęłam oczy, po chwili zasypiając.

Obudził mnie krzyk, zerwałam się z łóżka, tym samym budząc blondynkę. Obie wyszłyśmy z pokoi, aby zobaczyć, co się stało. Jak się okazało, to był William, który zdążył się już obudzić. Kiedy wybiegł z łazienki i zobaczył mnie, od razu ruszył w moją stronę. Nie wiedziałam, czy miałam stać nieruchomo, czy uciekać, ale jego mina była tak zabawna, że po prostu zaczęłam się śmiać. Cały ten harmider usłyszał Tom, który również dopiero co się obudził oraz Heather, która jako jedyna była już ogarnięta.

― Tobie też to zrobiła. ― powiedział do Toma, a ten uniósł brew. ― Idź zobaczyć do łazienki. ― chłopak minął Williama, a gdy ten zobaczył wycięte imię na jego głowie, zaczął się głośno śmiać, a po chwili dotknął swojej potylicy. ― Ja Cię chyba zamorduję! ― wrzasnął, biegnąc do łazienki. ― Serio kurwa!? Simon i Shawn? Nie miałaś bardziej oryginalnego pomysłu?

― Zawsze mogłam zadzwonić do tatuażysty, żeby wytatuował Ci gębę Adamsa na czole. ― powiedziałam, a Gwen i Heather zaczęły się śmiać. ― Nie marudź, ten kolor Wam zejdzie za jakieś dwa tygodnie. ― powiedziałam, dalej się śmiejąc. ― Słodko wyglądacie. ― cmoknęłam do nich.

― Wiesz, że się zemścimy? ― zapytał Tom, a ja machnęłam na to ręką, po czym wróciłam do pokoju. Wiedziałam, że ta ich zemsta dopadnie mnie już tego samego dnia, więc chciałam wybyć na jakiś czas z domu. Szybko ściągnęłam piżamę, po czym ubrałam się w białe jeansy i biały top do pępka, po czym usiadłam na łóżku, kładąc kosmetyczkę i lusterko na parapecie, po czym wzięłam się za robienie makijażu. Nie śpieszyłam się, w końcu nie miałam żadnej akcji ani nic w tym stylu.

― Pomalowałabyś mnie? ― zapytała nieśmiało Gwen. Odwróciłam się do niej, nie wiedziałam, nawet kiedy się zdążyła przebrać, a biorąc pod uwagę fakt, że z jej włosów jeszcze kapała woda, zdążyła jeszcze wziąć prysznic. Kiwnęłam głową, a ona lekko się uśmiechając, usiadła na łóżku. Musiałam zakryć jej jeszcze widocznego siniaka na twarzy oraz kilka innych zadrapań na twarzy, potem przyciemniłam jej brwi, przyróżowiłam jej policzki i pomalowałam usta błyszczykiem. Nie potrzebowała dużo, aby wyglądać ślicznie, na koniec dałam jej tusz, aby wytuszowała sobie rzęsy. ― Dziękuje. ― powiedziała z uśmiechem. ― Masz dzisiaj jakieś plany?

― Będę unikać chłopaków. ― powiedziałam ze śmiechem. ― Możemy iść w trójkę "pozwiedzać", nie zostawię Heather na pastwę tych dwóch, pomagała mi. ― kiwnęła głową.

Półtorej godziny później chodziłyśmy po parku, gdzie najczęściej spotykałyśmy się z Gwen. Opowiadałyśmy brunetce o naszym poprzednim życiu, a ja po wszystkim przyznałam się im, że Jude wkręciła swojemu kuzynowi, że znęcałam się nad nią. Oczywiście nie pominęłam faktu, że Shawn do mnie napisał, od razu dostałam kazanie na temat tego, aby mu nie ulegać. Nie miałam takiego zamiaru, niech sobie szuka inną naiwną.

― Jest tu jakaś restauracja? Głodna jestem. ― przyznała Heather, klepiąc się po brzuchu. Wyszłyśmy więc z parku i poszłyśmy w stronę jedynej restauracji, która była w tym miasteczku. Jadłam w niej może z dwa razy, moja mama wolała sama coś ugotować niż wydawać niepotrzebnie kasy. ― Ten chłopak się Tobie przygląda. ― powiedziała, kiedy kelner przyjął od nas zamówienie.

― To ten kuzyn Jude, nie wiem, o co typowi chodzi. ― przyznałam szczerze. ― Poczekajcie, Paul dzwoni. ― wyszłam na zewnątrz. Nie chciałam gadać w miejscu, gdzie ktoś mógłby nas usłyszeć.

CARLY: Coś się stało?

― zapytałam na wstępie.

PAUL: Sfinks zapowiedział swoją wizytę. Jutro Was widzę w domu i bez dyskusji. Nie odwaliliście nic?

― chwilę milczałam.

PAUL: Carly!

CARLY: Nie, tylko Will i Tom mają różowe włosy.

PAUL: Przyjedźcie jutro.

Rozłączył się, widocznie to, że Sfinks zapowiedział swoją wizytę, świadczyło o czymś złym. 

#######

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro