CO WY CHCECIE ZROBIĆ?
Na miejscu byłam po niecałych dziesięciu minutach. Paul powiedział, że będzie się kręcił niedaleko, więc bez obawy, że coś pójdzie nie tak, weszłam do pubu. Gwen i o dziwo Tom siedzieli przy jednym ze stolików. Już z daleka widziałam, w jakim stanie była blondynka i pomyśleć, że jeszcze kilka lat wcześniej widywałam ją w takim stanie niemal codziennie. Podeszłam do nich i usiadłam obok dziewczyny, która od razu się we mnie wtuliła. Złapała mnie za ramię, w które ostatnio dostałam, więc syknęłam z bólu. Tom dokładnie mi się przyjrzał i już miał zamiar coś powiedzieć, ale podeszła do nas Alex, która zaczęła szydzić z blondynki i ze mnie.
― Piękna i bestia. ― zaśmiała się, a ja od razu zacisnęłam pięści. Tom wstał i miał jej coś powiedzieć, ale złapałam go za rękę, a tym samym podrzucając mu jedną z pluskiew. Sama wstała i bez zbędnych uprzejmości wzięłam ja za kłaki i wyprowadziłam na zewnątrz. Miałam jej serdecznie dosyć, regularnie dawała dupy Blaisowi i jeszcze miała czelność do nas otwierać tę gębę? Nie ma mowy! ― Co Ty robisz świrusko? ― popchnęłam ją na ścianę i wyciągnęłam broń.
― Jeszcze raz usłyszę, że obrażasz kogokolwiek z moich przyjaciół, to zamiast chuja Blaisa będziesz miała w pysku broń. ― na dowód wsadziłam jej do gęby spluwę, była przerażona. ― Nie radzę Ci iść na psy, bo mojej zemsty nie przeżyje nikt, kto jest Ci choć trochę bliski, a Ty będziesz na to wszystko patrzeć. Rozumiemy się? ― zapłakana już dziewczyna kiwnęła głową, więc ją puściłam, a ta od razu pobiegła w stronę swojego samochodu.
Odwróciłam się, za mną stał Tom, który chyba był w takim szoku, co Alex. Ponownie dokładnie mi się przyjrzał, po czym podszedł do mnie, chciał dotknąć mojego ramienia, ale nie pozwoliłam mu na to. Ominęłam go i poszłam do Gwen, która zdążyła chyba opróżnić z dziesięć kieliszków.
― Zostaw to. ― zabrałam jej kieliszek, który sama opróżniłam. ― Co zrobił? ― zapytałam, a ta zaniosła się płaczem i się we mnie wtuliła. ― To ma związek z tym, co działo się kiedyś, mam rację? ― kiwnęła głową. ― Blaise to dupek, myśli, że może wiele, a tak naprawdę jest nikim. ― powiedziałam pewnie.
― Co Ci się stało w twarz Carly? ― podniosła wzrok i dopiero spojrzała na moją bliznę. ― Kto Ci to zrobił? ― zaczęłam kręcić głową, nie chciałam ani nie mogłam jej za wiele powiedzieć. Miałam z nią tylko pogadać i jakoś podnieść ją na duchu, nic więcej.
― Nasza malutka Carly chyba jest po testach. ― spojrzałam na bruneta, wzdychając. ― Wiesz, że zjebałaś sobie życie? To nie jest zabawa, w każdej chwili...
― Wiem. ― przerwałam mu. ― Możesz sobie darować, już wystarczająco się tego nasłuchałam. Lata mi to, co każdy o tym myśli, moje życie, moje ryzyko, jasne? ― podniósł ręce w geście obrony. ― A Ty nie zapominaj, że sama jesteś w gangu i powinnaś być silniejsza, możesz się zemścić na każdym, kto zrobił Ci krzywdę. Chyba nie muszę Ci mówić tak oczywistych rzeczy, co?
― Blaise to Twój szef. ― zaczęła.
― Nie jest moim szefem i nigdy nim nie będzie. Jeśli chcecie się na nim zemścić, to proszę bardzo, ale go nie zabijcie, będzie mi potrzebny. ― Tom uniósł brew. ― Jeśli to wszystko, to będę uciekać, a Ty się nie łam, bo dobrze wiesz, że jesteś silniejsza, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
― Nie to nie wszystko. ― powiedział chłopak, po czym spojrzał na swoją siostrę, a ta kiwnęła głową. Moja ręka od razu sięgnęła po broń. ― Wyluzuj, dobra? Nie zamierzamy Cię porywać. ― uniosłam brew. ― Chciałbym pogadać z Demonem i Brudnym Psem, mogłabyś z nimi o tym pogadać.
― Muszę wiedzieć po co. ― westchnął. ― Nie mam czasu, mów albo radź sobie sam. Nie mam zamiaru bawić się w te wasze gierki.
― Chcemy dołączyć do Was. ― powiedział, nachylając się tak, abym tylko ja go słyszała. Popatrzyłam na niego, jak na skończonego idiotę.
― Dlaczego? ― zapytałam, a on wyjaśnił mi o tym, co postanowił ich szef. Otworzyłam szeroko oczy, nie sądziłam, że typ będzie się pozbywał swoich ludzi. Gwen była słabością Toma, a on jej. Nie chcieli się rozstawać. ― Pogadam z nimi, ale nic nie obiecuję. ― wstałam i od razu poszłam w stronę wyjścia. Paul już na mnie czekał. ― Słyszałeś? ― kiwnął głową ― Co o tym myślisz?
― Nie wiem, mogą coś kręcić. ― pokiwałam głową. Tom zawsze coś kręcił, nie było wyjątków. ― Pogadam o tym z Psem, on ma tam jakiegoś kreta, za kilak dni będziemy wszystko wiedzieć. ― ponownie pokiwałam głową i przez resztę drogi nie rozmawialiśmy.
Weszłam do swojego pokoju, rozebrałam się do bielizny i rzuciłam na łóżko. Byłam bliska snu, ale ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie pozwoliłam komuś wejść. Tym kimś był nie kto inny, jak Shawn, który się obok mnie położył. Odwróciłam się do niego tyłem, bo nie zamierzałam z nim rozmawiać. Już wystarczająco mnie wkurzał. On widocznie też nie miał takiego zamiaru, bo tylko mnie przytulił, a po niecałych pięciu minutach zasnął.
Następnego dnia zostałam obudzona przez Lucy, która na mnie wskoczyła. Chyba nie zauważyła Shawna, bo ten zaczął się drzeć, żeby wskakiwała na Willa, bo biedaczek był samotny. Wy buchnęłam śmiechem, po czym podeszłam do komody i wzięłam czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Wróciłam po pół godziny, Shawn w dalszym ciągu leżał na moim łóżku i wpatrywał we mnie swoje gały.
― Gdzie wczoraj byłaś? ― znowu go zignorowałam, podchodząc do szafy i wyciągając czarne bojówki i oliwkowy top bez ramiączek oraz czarną bluzę, które zapięłam do połowy. ― Masz zamiar mnie ignorować przez wieczność?
― Nie. ― powiedziałam w końcu. ― Tylko do tego czasu, aż zrozumiesz, że takim durnym zachowaniem wszystko niszczysz. ― wziął głęboki wdech, a ja ponownie wróciłam do łazienki, aby się pomalować i uczesać. ― Co? Znowu się za wyzywająco ubrałam? ― prychnęłam.
― Kocham Cię. ― powiedział, obejmując mnie od tyłu. ― Jestem skończonym kretynem, który nie wyobraża sobie życia bez Ciebie. Obiecuję się postarać, nie wybuchać zazdrością, jak Simon się pojawi ani nie upominać Cię o strój.
― Zobaczymy. ― powiedziałam, a on lekko musnął mój policzek, po czym opuścił pomieszczenie.
########
Na koncie Fackyourbetta możecie sprawdzić książkę "Midnight the game ― FACKYOURBETTA", gdzie pojawiają się etapy konkursu, w którym biorę udział!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro