ŻYCIE ALBO ŚMIERĆ
Te trzy dni minęły w zastraszającym tempie, nim się obejrzałam, wszyscy jechaliśmy do magazynu, w którym była Lucy, na testy. Siedziałam obok Shawna, który cały czas mocno trzymał mnie za rękę. Bał się, co było po nim, jak i po moich braciach widać. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, czy się bałam, jednak byłam świadoma tego, że jeśli poszłoby coś nie tak, zabiliby mnie. Oczywiście poinformowano mnie, że mogłabym zostać dziwką, ale na to nie było nawet mowy. Wiedziałam, że musiałam zaliczyć te testy, bo nie mogłam zostawić bliskich, mój chłopak powiedział, że sobie beze mnie nie poradzi. Bałam się, że pomimo ciężkiego charakteru, mógłby się załamać. Już nie raz słyszałam o tym, jak się zachowywał, kiedy byłam w szpitalu, po tym, jak mnie ktoś postrzelił.
― Jak będziesz mi tak ściskał dłoń, to nie będę miała czucia. ― powiedziałam w końcu. Shawn poluźnił uścisk, ale w dalszym ciągu się nie odzywał. ― Spójrz na mnie. ― poprosiłam, ale gdy nie było żadnego odzewu z jego strony, wyrwałam mu rękę, po czym złapałam jego twarz. ― Przestań się bać Harrison. Wszystko się uda. Rozumiesz?
― Nie schrzań tego Moore. ― powiedział cicho, a ja się uśmiechnęłam. ― Będę cały czas obserwował, jak Ci idzie. ― pocałowałam go w czoło, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. ― Chociaż pewnie będą musieli mnie przywiązać, bo nie wiem, czy wytrzymam, jeśli ktoś Cię uderzy.
― A to nie tak, że w gangu nie ma czegoś takiego, jak "kobiet się nie bije"? ― zaśmiał się, kiwając głową. ― No właśnie, poradzę sobie. Pamiętaj, kto mnie szkolił.
Kiedy byliśmy na miejscu, od razu Brudny Pies kazał wyjść wszystkim, którzy mieszkali ze mną przez ten rok. Nie chciał takiej sytuacji, o której mówił Shawn. Każde z nas musiało polegać na sobie i na nikim więcej. Z tego, co wiedziałam, magazyn ten miał aż cztery sale, które trzy z nich zajmowaliśmy my. Z jednej, obok mnie, słychać było wrzaski, które rozrywały mi bębenki w uszach. Zamknęłam oczy i starałam się nie słuchać tego, a jednocześnie się do tego przyzwyczaić. W końcu tego samego dnia, ja miałam kogoś torturować.
― Co jest kurwa! ― wrzasnęłam, kiedy kilku osiłków się na mnie rzuciło. Nie wiedziałam, kiedy to się zaczęło, ale na szczęście, odskoczyłam kawałek dalej, aby nikt nie zakończył mojej próby za wcześnie.
Atakowało mnie trzech ludzi Brudnego Psa, praktycznie wyglądało to tak, jak na treningach, z tym wyjątkiem, że każdy z nich miał noże i łańcuchy, na których miałam zawisnąć. Wiedziałam, że będę musiała się jakoś obronić, znaleźć sposób, aby odebrać komuś nóż lub łańcuch. Kiedy jeden mnie atakował, kopnęłam go w krocze, przez co jeszcze bardziej się wkurwił i wyciągnął nóż, którym chyba chciał mnie przebić na wylot. Sprawdziłam, gdzie była pozostała dwójka, po czym podbiegłam do wiszących łańcuchów, za które złapałam i "huśtając się", kopnęłam mężczyznę w głowę. Dzięki ciężkim butom, chłopak stracił przytomność i runął na ziemie. Szybko zabrałam jego łańcuch i nóż, po czym czekałam, aż pozostała dwójka mnie zaatakuje. Oboje podchodzili ode mnie z dwóch stron, a ja byłam uwięziona. Znów wdrapałam się na łańcuchy, nóż spadł mi na ziemie, ale jakimś cudem, trafił w jednego z nich. Korzystając z dezorientacji drugiego, skoczyłam na niego, starając się go obalić. Niestety drugi szybko się ogarnął i szybko ściągnął mnie z pleców kolegi.
― Koniec! ― krzyknął Brudny Pies. ― Zaliczyłaś. ― uśmiechnęłam się, mężczyzna podszedł do nieprzytomnego pachołka i kopnął go w brzuch. ― To będzie Twoja ofiara. Wy dwaj, przywiążcie go i obudźcie.
― To jeden z nas! ― krzyknął koleś z nożem wbitym w ramię. Jego szef podszedł do niego i z całej siły przywalił mu w twarz, przez co złamał mu nos.
― Jest zdrajcą. ― powiedział, po czym spojrzał na mnie. ― Jak na razie tylko Ty i Dylan sobie poradziliście. Córka kundla się męczy jeszcze. Ma czas, dopóki tam nie wejdę. ― po tych słowach poszedł w stronę drzwi.
Nie minęło dużo czasu, a dwoje mężczyzn przywiązało swojego kolegę do łańcuchów i pokazało mi arsenał, którym mogłam się posługiwać. Powiedzieli, że skoro mężczyzna to zdrajca, miałam sprawić, aby wyśpiewał wszystko, o tym, dla kogo pracował i co o nas powiedział. Kiedy zapytałam, czy mam go potem zabić, uznali, że to dobry pomysł, bo zaliczę dwa testy od razu.
Wzięłam głęboki wdech, po czym przyjrzałam się zestawom noży, siekier, maczet, strzykawek i inny takich typów rzeczy. Co ja miałam zrobić, aby wyciągnąć z niego informację? Zwykła rozmowa na pewno by nie wystarczyła, bo zapewne chłop by mnie tylko wyśmiał. Miałam doprowadzić do śmierci, przez tortury, na samą myśl miałam gęsią skórkę i nie mogłam się ruszyć z miejsca. Zamknęłam oczy, wzięłam mocny wdech i wypuściłam powietrze. Musiałam zacząć.
― Obudził się? ― zapytałam mężczyzn, a oni wylali na niego kubeł lodowatej wody. ― Teraz już tak. ― zaśmiałam się cierpko. Wzięłam kilka noży, jedną strzykawkę z jak się okazało z trucizną, dzięki której powoli będzie umierał. Wszystko miało być bardzo bolesne i długotrwałe. ― Boli głowa? ― zapytałam, jak idiotka, a on tylko splunął mi pod nogi.
― Uwolnij mnie suko. ― warknął. ― Koniec testu. ― pokręciłam głową i przyjrzałam się mu. Był wielki i łysy. Na twarzy i głowie miał chyba z milion blizn, przez co wyglądał strasznie. ― Głucha kurwa jesteś?!
― Test się dopiero zaczął brzydalku. ― powiedziałam i westchnęłam. ― Ponoć się rozjebałeś na psach. ― powiedziałam, a on zaczął się śmiać, po czym znów zaczął mnie wyzywać. Zagryzłam dolną wargę, po czym wbiłam mu strzykawkę z trucizną w udo. Nie minęła nawet minuta, a on zaczął się telepać na łańcuchach. ― To, co tam im o nas powiedziałeś?
― O nas?! ― zaśmiał się szyderczo. ― Jesteś dziwką, nie uda Ci się ze mnie wyciągnąć żadnych informacji. ― mruknęłam pod nosem "zobaczymy", po czym wzięłam nóż i przejechałam mu nim po policzku. Odwróciłam się do dwóch mężczyzn.
― Macie zapalniczkę? ― jeden z nich mi ją rzucił. Nagrzałam końcówkę noża i przyłożyłam mu ją do twarzy, a jak nic to nie dawało, do kutasa. Mężczyzna zaczął wrzeszczeć, a ja myślałam, że mi bębenki znów pękną. ― Nie poruchasz już.
― Nie wyjebałem się na psach! Tylko Black Widow! ― krzyknął, kiedy wbiłam mu nóż w jego małego kolegę. Zapytałam, co im powiedział o gangu, a kiedy nie chciał nic mówić, zaczęłam tym nożem kręcić. ― Kurwa! ― pisnął. ― Pokazałem im plany najbliższych dwóch akcji. Odebranie broni i obrabowanie banku!
― Szybko poszło. ― mruknął jeden z nich. ― Dzwonię do szefa, a Ty się jeszcze pobaw. ― kiwnęłam głową, po czym zostawiając nóż pomiędzy jego nogami, wzięłam do ręki kij bejsbolowy, z którego wystawały gwoździe i haczyki. Z całej siły uderzyłam mężczyznę w brzuch, przez co zawył z bólu. ― Zakończ to. ― powiedział, kiedy wrócił razem z Brudnym Psem, podając mi pistolet, w którym był tylko jeden nabój. Przyłożyłam facetowi lufę do skroni, po czym strzeliłam, nie chcąc tego przedłużać.
― Brawo, zostały Ci dwa testy. ― powiedział szef, po czym tamta dwójka do mnie doskoczyła i przywiązali mnie trochę dalej od martwego gangstera. ― Ten test przeprowadzi ktoś z kliki Paula. ― do pomieszczenia wszedł Shawn, który spojrzał na mnie, a potem na ciało. ― To jest też sprawdzian dla Ciebie Harrison, spróbuj nie zabić swojej dziewczyny i postaraj się, aby dała radę zaliczyć ostatni test.
Chłopak trzymał w ręce pałkę policyjną, a w drugiej nóż. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, po czym zamknęłam oczy i czekałam na jego ruch. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie było wyboru, nie chciałam, aby on to robił, bo bałam się, że go znienawidzę, a on nie chciał, bo mnie kochał.
― Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. ― przejechał mi nożem po brzuchu, tym samym rozcinając koszulkę. Syknęłam z bólu, czułam, że z mojego brzucha leciała krew.
Wszystko się działo szybko, chłopak na tyle, ile mógł, śpieszył się, abym jak najszybciej skończyła przed ostatnią próbę. Nawet nie wiedziałam, ile razy dostałam pałką policyjną, ile krwi wypłynęło z mojego ciała i czy moja twarz, wyglądała jakkolwiek normalnie. Nie chciałam być oszpecona przez własnego chłopaka, w trakcie tego wszystkiego nie byłam pewna, czy będę w stanie spojrzeć mu w oczy, a co dopiero z nim dalej być.
― Koniec! ― krzyknął Brudny Pies. ― Pomóż jej zejść i zanieś do samochodu. Masz dwa dni na kurację, potem wyciągamy Paula i jednocześnie odbędzie się Twoja ostatnia próba.
― Przepraszam kochanie. ― szepnął mi do ucha, wynosząc z magazynu. Widziałam tylko, jak moi bracia do nas podchodzą i lekko się uśmiechają. Przytuliłam się do klatki piersiowej Shawna i zamknęłam oczy, odlatując do krainy Morfeusza.
#########
Ten jest ostatni!
Normalny rozdział pojawi się jutro lub za kilka dni;pp
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro