#9
- G-guren....
Wyciągnęłam drzącą rękę w dół schodów. Słyszałam go, na pewno. Atakujący, popatrzył się na schody i później na mnie. Patrzył na mnie kusząco a zarazem z nienawiścią. Powoli przyłożył palec do swych ust.
- Ciii....
Uśmiechnął się i przydusił mnie mocniej. Jęknęłam.
- Chiyo? Słyszałem cię przed chwilą. Miałaś do mnie przyjść. Chiyooo.
Dusiciel wyciągnął mały pistolet. Skupił się na głosie czarnowłosego i nie zwracał na mnie uwagi. Wykorzystałam okazję i kopnęłam go w twarz. Mocno go odrzuciło.
( Tak ! W końcu! )
Odbiłam się od ziemi i chciałam już uciec do psa na baby.
- ?!
Szaleniec złapał mnie w ostatniej chwili za ogon i pociągnął do siebie. Wziął mnie w uścisk, żeby mnie unieruchomić.
( Silny....)
Wyrywałam się. Nie poskutkowało.
( Jak taki leszcz może być taki silny? )
- Ah...Mam cię już dość.
Przestałam. Popatrzyłam napastnikowi w oczy. Ten się uśmiechnął i złapał mnie za tył głowy. Przybliżył do siebie i mnie pocałował.
- !!!
Zrobił to jedynie, żeby mnie zdezorientować. Wolną ręką wyciągnął ponownie broń. Zetresowałam się. Nastawiłam uszy. Guren był już bardzo blisko.
( Guren ratuj mnie.... )
W końcu dotarł. Przegryzłam wargę gościa i wykrzyczałam.
- Guren! Pomóż!
Czarnowłosy szybko zareagował i ruszał mi na pomoc. Wróg zakrył mi usta ręką. Później popchnął z nie wyobrażalną siłą na Gurena. Oboje przywaliliśmy mocno w ścinanę. Kobieciarz wziął mnie w objęcie, żebym nie ucierpiała. Mi pomogło, ale on nieźle się zranił. Kiedy razem spojrzeliśmy w stronę napastnika, on był na krawędzi okna. Następnie skoczył i zniknął...
Zdezorientowana wymieniłam spojrzeniem z psem na baby. Wstaliśmy razem, mężczyźnie było trochę ciężko. Podeszłam do okna i przez nie wyjrzałam. Sprawcy już nie było. Fioletowooki podszedł do mnie i uśmiechnął się.
- Nie przejmuj się, wyślę kogoś, żeby go złapał. Teraz idziesz ze mną.
Jesteśmy w gabinecie Gurena. Mężczyzna usiadł na fotelu, zarzucił nogi na biurko i złożył ręce w koszyk. Ja w tym czasie usiadłam na innym krześle.
- Chiyo. - zarzucił ręką swą grzywkę do tyłu -Widzę, że nadal nie do końca chcesz z nami zostać. Nie mogę cię zostawic nawet na sekundę już gdzieś zwiewasz. - wzdychnął- Powinienem dać ci kopniaka z pół obrotu i wyrzucić...-uśmiechnął się- Ale tego nie zrobię. Dlatego od dzisiaj będziesz spać w jednym pokoju ze mną.
- Hm, spoko....Ż-że Jakkkk!
- Będziesz dzielić ze mną pokój, będzie mi łatwiej cię pilnować. Nie pozwolę takiemu dobremu wojownikowi uciec. - złapał się za podbródek - Ale jescze zostanie sprawa z Ianem, on zapewne też dobrze włada bronią.
Z otwartą buzią i niedowierzaniem patrzyłam na mężczyznę. Ten spojrzał na mnie i cicho prychnął śmiechem, po czym dalej kontynuował.
- Jaką bronią posługuje się Ian?
- S-specjalizuje się w strzelaniu z-z łuku...
- Hmm....To dobrze, przyda nam się kolejny łucznik.
Mężczyzna wstał i skierował się w stronę wyjścia. Gdy był obok mnie, poczochrał moje włosy z uśmiechem na twarzy i otworzył drzwi.
- Chodź, musisz zobaczyć gdzie jest pokój.
CDN.........
( 466 słów ) Do zobaczenia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro