#8
Wróciliśmy do bazy. Ian próbował że mną porozmawiać, ale ja zbyt się bałam spojrzeć mu nawet w oczy. Wzięli chłopaka na jakiś czas do celi. W końcu też jak ja jest wilkołakiem i nikt mu na razie z ludzi nie ufa. Ja miałam się spotkać z psem na baby w jego biurze. Miał coś ustalić w sprawie chęci mojej ucieczki. A i tak, mam przez cały czas obroże na szyi. Upakarzające....
Szłam schodami na górę. Raptem poczułam ciężką atmosferę. Jagby ktoś w myślach wbijał we mnie tysiąc ostrzy i nie ukrywał się z tym. Popatrzyłam się na faceta, który schodził na dół. To od niego było to czuć. Uśmiechał się szaleńczo. Specjalnie mnie mocno szturchnął w ramię. Po chwili stanął i odwrócił się do mnie. Zachichotał i ruszył na mnie. Cofnęłam się do tyłu opierając się o barierkę. Złapał mnie za szyję. Podniósł i przycisnął do ściany, dusząc mnie . Był niewiarygodnie silny. Nawet ja nie dawałam rady. Otworzył kącik ust.
- Ahaha. Nienawidzę cię. Ciebie i pozostałych obrzydliwych bestii. Zdechniesz jak reszta.
( Kim on jest? O co mu chodzi? )
Wyrywałam się. Nie mogłam z nim wygrać. Zaczęłam tracić przytomność, kiedy usłyszałam znany mi głos.
- G-guren? - wykrztusiłam ostatkami sił.
CDN........
......................................
( 199 słów ) Przepraszam za krótki rozdział.
Następny pojawi się w niedzielę. Do zobaczenia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro