#6
Skoczyłam w stronę okna. Jednak pies na baby złapał mnie w pasie i rzucił na ścianę. Odbiłam się od niej i upadał na podłogę. Zjeżyłam się. Kiedy podniosłam głowę, przed twarzą miałam lśniący czarno-czerwony miecz i uśmiechniętego Gurena. Warknęłam i odepchnęłam broń dłonią. Wstałam i kopnęłam chłopaka z pół obrotu. Wykorzystałam okazję i wyskoczyłam po mój miecz. Nie tracąc czasu biegłam po ścianie i oknach murowca. Tak będzie szybciej. Znalazłam się niedaleko katany. Przyjęłam inną pozę i zaczęłam zatrzymywać się pazurami i nogami. Odepchnęłam się od okna i złapałam szybko oręż. Trzymając ją w rękach, zrobiłam obrót i upadłam nogami na ziemię. Stało już tam pełno ludzi. Załoga Gurena jak i inni. Wszyscy zwróceni ku mnie. Uśmiechnęłam się i wstałam. Schowałam miecz do pochwy, którą złapałam podczas wyskakiwania z okna. Czarnowłosy złapał się za biodra i powiedział.
- Oya...ktoś znalazł się tu w pułapce?
Wzdychnęłam ciężko zdając sobie sprawę, że ma rację. Szczeszył się podstępnie podchodząc do mnie bliżej. Nie ruszałam się już nie potrzebnie, bo i tak bym nie zdołała zwiać. Z każdej strony mnie otaczali. Guren wyciągnął coś z kieszeni...
- E?
Zmieniłam wyraz twarzy na totalny poker face z przymrużonymi oczami. Atmosfera z zabójczej zmieniła się dla mnie godną pożałowania. Po jakieś chwili podskoczyłam i wykrzyczałam.
- HAAAA?!!!! O-obroża?!!! I-i to jeszcze że smyczą?!!!
Popatrzyłam się na niego. Zadowolony szczeszył się.
- Różowa. Pięknie się prezentuje. - powiedział uśmiechnięty Guren.
Lekko się zarumieniłam.
- T-ty chyba sobie ze mnie żartujesz....
Byłam cała zażenowana.
CDN.....
.........................
( 247 słów) Wiem rozdziały pojawiają się dość rzadko ale nic nie poradzę po prostu nie mam czasu. No to znowu do zobaczenia za kilka tygodni.^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro