#5
- AAAA!!!
Wykrzyczałam podnosząc się gwałtownie z łóżka. ( S-sen...) Niespokojnie dyszałam. W mych oczach stanęły łzy. Ogon i uszy miałam oklapnięte. Położyłam dłoń na usta. Przegryzłam lekko palec. Po chwili uspokoiłam się i wstałam. Przetarłam łzy. Zaczęłam szybko się ubierać. Wyszłam z pokoju i poszłam pod gabinet. Gurena. Z hukiem otworzyłam drzwi. Siedział przy biurku i przeglądał jakieś papiery. Popatrzył się na mnie. Podeszłam do niego. Złapałam go za mundur i podniosłam. Posadziłam go na nogi. Przytuliłam go. Chłopak zaskoczył się i nie wiedział co zrobić.
- C-Chiyo ?
- Cii żigolaku...Teraz tego właśnie i trzeba. Miłego uścisku od naszego znanego pieska na baby...- wzdychnęłam z ulgą.
- Zły sen ? - odwzajemnił uścisk - Już dobrze...
Lekko się zarumieniłam i w uścisku popatrzyłam mu w oczy. Uśmiechnęłam się i przycisnęłam mocniej chłopaka.
- Nie rób mi tego więcej, rozumiesz ?
- Na pewno nie zdarzy się nic tak okropnego jak w twoim śnie. - powiedział Guren.
Lekko posmutniałam. Zakończyłam przytulas i usiadłam na krześle. Mężczyzna usiadł na drugim na przeciw mnie. Założył nogę na nogę i splótł ręce w koszyczek.
- W śnie walczyliśmy z wampirami. Przegrywaliśmy z nimi. Wszystkich zabili, prócz mnie i ciebie. Jednak ty byłeś bliski zamordowaniu. Biegłam ci na pomoc, ale w ostatniej sekundzie zostałeś dźgnięty. Przeraziłam się, ale ty powiedziałeś, żebym uciekała i w tym momencie się obudziłam. -popatrzyłam mu w oczy z poważną miną - Nie będę po waszej stronie. Właśnie teraz mam zamiar uciec. - uśmiechnęłam się.
Fioletowooki wstał natychmiastowo. Ja usiadłam na krawędzi krzesła. Zachichotałam. Wstałam poprawiłam ubiór i rozpędziłam się. Biegłam na okno, które było za Gurenem. Skoczyłam wprost na nie. Chłopak zrobił unik i popatrzeliśmy na siebie. Wysłałam mu buziaka z dłoni i prychnęłam że śmiechu. Szyba się rozbiła na milion kawałków. Spadłam na glebę z dużej wysokości. Budynek w, którym się znajdowałam był naprawdę ogromny. Odwróciłam się palcami do ziemi i popatrzyłam na lekko wkurzonego żigolaka.
( Ach...Pewnie zaraz po mnie kogoś wyślę...) Z powrotem się odwróciłam i elegancko odbiłam się od ziemi. Skoczyłam na drzewo i z niego odepchnęłam się do biegu. ( Haha w końcu wolność! Uuuu wybacz mi Shinoa! Jesteś urocza, ale muszę was opuścić. Czekaj...) Szybko się zatrzymałam. ( Oj! Oj! Kurde! No nie! Nie! Moja katana!! Guren ją miał!! Widziałam jak była oparta o szafę, kiedy wchodziłam do gabinetu. Yyy! Dlaczego jej nie wzięłam?! ) Złapałam się za głowę i zaczęłam czochrać swoje włosy. Wróciłam się. Weszłam szybko do budynku. Biegłam po schodach na górę. Dużo ludzi chciało mnie zatrzymać i złapać, ale nie specjalnie im to wyszło. Ponownie otworzyłam drzwi do jego gabinetu z hukiem. Guren odwrócił się do mnie trzymając w dłoni moją własność. Zdyszana trzasnęłam drzwiami. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Wybacz żigolaczku za ten niespodziewane wejście smoka, ale chciałabym odzyskać swoją broń.
- Wiesz co Chiyo? - zaczął wyciągać katanę z pochwy - Zastanawiałem się jak zabijasz pijawki zwykłym mieczem. My mamy specjalną broń i nam to nie sprawia trudności, ale...
Złapałam się za biodro.
- Wiesz, że jeśli zapieczętujesz broń białą, krwią wilkołaka, to to samo działo w przypadku waszej broni ? - uśmiechnęłam się.
- Hmmmm interesujące...I wcale wtedy nie musisz igrać z demonami.
- Jest to na pewno o wiele bardziej bezpieczne. Haha! - zmarszczyłam brwi - Dobra teraz do rzeczy Guren. Przyszłam tu po moją cenną rzecz. - zrobiłam ręką gest sprowokowania -Oddaj ją po dobroci.
- A co jeśli twoją cenną rzecz niechcący...Tak przypadkiem. - podszedł do okna i wystawił broń za okno - Upuszczę z 12 piętra?
- Nawet nie próbuj. - podchodziłam do niego bliżej - Guren...Oddaj mi to. Nawet nie wiesz jaka jest dla mnie ważna.
- No właśnie! Czy ty przypadkiem nie jesteś przywódczynią w nieistniejącym już klanie?
Zawarczałam.
- Chyba tylko lider ma na swej broni czerwony sznureczek z dzwoneczkiem i drugi niebieski ze znakiem herbu, co? Pasuje ci. Czerwony odwaga a niebieski władza. [ psst podałam jeden z symbolów tych kolorów. Jest ich kilka, ale mi chodziło o właśnie te.]
- Miałam być przyszłą liderką. - machnęłam ręką - To nie ma teraz znaczenia. Oddasz mi katanę i się spokojnie rozejdziemy w swoje strony. - uśmiechnęłam się.
Chłopak mruknął i zrobił obojętną minę.
- Problem w tym, że nie mam zamiaru pozwolić ci odejść.
W tym samym momencie mężczyzna puścił katanę z ręki.
- Nie!!
CDN.....
......................
( 679 słów ) Do zobaczenia za kilka tygodni. ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro