#11
- Pomóż! P-proszę! Pomocyyy!
Pijawka spojrzała za siebie i z zawiedzeniem oraz pytająco, wzdychnęła.
- Ehhh? Czy wszyscy muszą mi przeszkadzać w obiedzie? - nie patrząc trzasnął dłonią w plecy dziewczyny, która próbowała uciec, jęknęła - Najpierw ten blondasek Rakuro, rządzący się parszywy półwampir, a teraz jakaś....- przeskanował mnie od stóp do głów-Nie! Wybacz, jakiś smaczny, uszaty kąsek wparowuje mi tu znienacka! - machnął dłonią i uśmiechnął się - Ale! W sumie to dobrze!
Zachichotał i nie postrzeżenie poderżnął gardło młodej. Wzdrygnęłam się i wkurzyłam. Ruszyłam na tego palanta i złapałam go za koszulkę.
- Ja tu specjalnie przyszłam, żeby ją uratować! - pokazałam palcem na już nie żywą kobietę - A ty tak bez żadnych przeszkód ją zabiłeś ! Erg..
Przestałam. Poczułam milutki dotyk Na moich uszkach. Popatrzyłam na mężczyznę.
- Kiedy już się tobą pożywie, odetnę sobie to uszko na pamiątkę. Jest milusie!
W ogóle mnie nie słucha....Uśmiechnęłam się ironicznie, zamieniłam spojrzenia z zielonowłosym. Rzuciłam go na ścianę.
- Koniec żartów głupia pijawko....
Zsunął się po ścianie na podłogę, zastękał. Podeszłam do mężczyzny. Wychyliłam lekko katanę z pochwy. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Dziś ukróce twój bezsensowny żywot, mój wampirzu przyjacielu.
Krwiopijca przestraszył się. Jednak pod wpływem zagrożenia, nawet wampir się zlęknie. Przerażony zaczął niespokojnie dyszeć, podparł się ręką o trzęsące się kolano i próbował wstać . Najwidoczniej był tylko podrzędną pijawką, żeby tak się bać zagrożenia.
( Żałosne)
Stałam i popatrzyłam na spsiałego potwora, z politowania dałam mu troszeczkę czasu. Psiknęłam zamykając oczy, zwróciłam głowę ku dołu i następnie popatrzyłam z powrotem na chłopaka. Ten dalej miał problemy w pozbieraniu się. Zniecierpliwiona złapałam za kołnierz jego ubioru. Podniosłam go na nogi i pchnęłam do przodu.
- Trochę się tobą pobawię, więc leć moja owieczko!
Z pełnymi oczami strachu, pytająco na mnie popatrzył. Wyczuł moją wyższość, przytłaczała go. Natychmiastowo się odwrócił, gdy wymieniliśmy spojrzenia. Obserwował uważnie moje wszystkie ruchy. Zwróciłam się do okna i przez nie wyjrzałam.
- Jak nie ja cie dopadnę, to zrobi to Guren.-cicho wyszeptałam.
Mężczyzna wykorzystał okazję i ruszył pędem, jak najdalej ode mnie.
( Jak zaplanowałam.)
Gwałtownie odwróciłam się z zcieszem na twarzy i zachichotałam jednorazowo. Z tym samym wyrazem na wizerunku, spokojnie podeszłam do drzwi. Stanęłam w przejściu i wychyliłam się.
- Okay! Czas złapać moją zwierzynę.
Zaciągnęłam się, by wyczuć jego zapach. Biegnie do wyjścia dokładnie gdzie stoi Guren.
( Ha! Jaki głupiec! )
Zaczęłam biec. Wysunęłam pazury i jeździłam nimi po ścianach budynku, zostawiając głębokie ślady. To naprawdę mnie ekscytowało, minęły wieki od kiedy miałam okazję tak zaszaleć. W końcu poczuć wolność inną niż bycie w samotności. Kiedy ma się przy swoim boku bliskie sobie osoby.
( Ten głupi Guren i Ian...)
Zachichotałam, tym razem ze szczęścia. Byłam tuż za wampirem, byliśmy w tej ogromnej hali, przy wyjściu. On znajdował się już w przejściu, skoczyłam na niego. Wpadliśmy na zewnątrz. Playboy niepostrzeżenie zamachnął się mieczem, nie wiedząc dokładnie w kogo celuje. Uniknęłam katany, robiąc unik głową do tyłu. Ostrze troszkę przycieło mi włosy przy twarzy. O mały włos a to mnie by zabił. Cóż przynajmniej zrobił to co mu kazałam. Padłam na glebę z krwiopijcą i zaczęłam go lać po ryju.
- Chiyo! Co ty robisz !? Nie wyżywaj się tak. Tak się go nie pozbiędziesz. Ergh, przestań!
Czarnowłosy zmarszczył brwi i podszedł do nas. Wzdychnął i się uspokoił. Zaczesał grzywkę do tyłu i otworzył kącik ust, by zaraz coś powiedzieć.
- Powiedziałem przestań. - wykopał mnie na bok i popatrzył na poobijanego zielonowłosego.
- Weź j-ją ode m-mnie! P-proszę, o-oszczędź mnie! Proszę!....
Wampir żałośnie łkał. Guren nie przejmując się specjalnie błaganiem istoty, ziewnął niewzruszony. Wyciągnął arsenał i dźgnął wampira w sam środek klatki piersiowej. Pijawka zmieniła się w popiół, który zniknął wzbijając się w górę.
Siedziałam na kolanach, cicho popłakując. Fioletowooki podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Złapał moją rękę i wziął mnie w objęcia. Zaczął głaskać moje podkulone uszka.
- A-ach...Przepraszam. J-ja dałam się ponieść. - powiedziałam.
- Spokojnie, już wszystko w porządku....
Popatrzeliśmy na siebie, Guren uśmiechnął się. Leciutko podniosłam kącik wargi i przetarłam policzek. Zakończyłam uścisk i odeszłam.
- Wracajmy....- przetarłam zamarkany nos.
CDN.......
...................
( 659 słów ) Do zobaczenia ^^
Psst: Będzie nowa książka na walentynki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro