Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11

- Pomóż! P-proszę! Pomocyyy!

Pijawka spojrzała za siebie i z zawiedzeniem oraz pytająco, wzdychnęła.

- Ehhh? Czy wszyscy muszą mi przeszkadzać w obiedzie? - nie patrząc trzasnął dłonią w plecy dziewczyny, która próbowała uciec, jęknęła - Najpierw ten blondasek Rakuro, rządzący się parszywy półwampir, a teraz jakaś....- przeskanował mnie od stóp do głów-Nie! Wybacz, jakiś smaczny, uszaty kąsek wparowuje mi tu znienacka! - machnął dłonią i uśmiechnął się - Ale! W sumie to dobrze!

Zachichotał i nie postrzeżenie poderżnął gardło młodej. Wzdrygnęłam się i wkurzyłam. Ruszyłam na tego palanta i złapałam go za koszulkę.

- Ja tu specjalnie przyszłam, żeby ją uratować! - pokazałam palcem na już nie żywą kobietę - A ty tak bez żadnych przeszkód ją zabiłeś ! Erg..

Przestałam. Poczułam milutki dotyk Na moich uszkach.  Popatrzyłam na mężczyznę.

- Kiedy już się tobą pożywie, odetnę sobie to uszko na pamiątkę. Jest milusie!

W ogóle mnie nie słucha....Uśmiechnęłam się ironicznie, zamieniłam spojrzenia z zielonowłosym. Rzuciłam go na ścianę.

- Koniec żartów głupia pijawko....

Zsunął się po ścianie na podłogę, zastękał. Podeszłam do mężczyzny. Wychyliłam lekko katanę z pochwy. Uśmiechnęłam się promiennie.

- Dziś ukróce twój bezsensowny żywot, mój wampirzu przyjacielu.

Krwiopijca przestraszył się. Jednak pod wpływem zagrożenia, nawet wampir się zlęknie. Przerażony zaczął niespokojnie dyszeć, podparł się ręką o trzęsące się kolano i próbował wstać . Najwidoczniej był tylko podrzędną pijawką, żeby tak się bać zagrożenia.

( Żałosne)

Stałam i popatrzyłam na spsiałego potwora, z politowania dałam mu troszeczkę czasu. Psiknęłam zamykając oczy, zwróciłam głowę ku dołu i następnie popatrzyłam z powrotem na chłopaka. Ten dalej miał problemy w pozbieraniu się. Zniecierpliwiona złapałam za kołnierz jego ubioru. Podniosłam go na nogi i pchnęłam do przodu.

- Trochę się tobą pobawię, więc leć moja owieczko!

Z pełnymi oczami strachu, pytająco na mnie popatrzył. Wyczuł moją wyższość, przytłaczała go. Natychmiastowo się odwrócił, gdy wymieniliśmy spojrzenia. Obserwował uważnie moje wszystkie ruchy. Zwróciłam się do okna i przez nie wyjrzałam.

- Jak nie ja cie dopadnę, to zrobi to Guren.-cicho wyszeptałam.

Mężczyzna wykorzystał okazję i ruszył pędem, jak najdalej ode mnie.

( Jak zaplanowałam.)

Gwałtownie odwróciłam się z zcieszem na twarzy i zachichotałam jednorazowo. Z tym samym wyrazem na wizerunku, spokojnie podeszłam do drzwi. Stanęłam w przejściu i wychyliłam się.

- Okay! Czas złapać moją zwierzynę.

Zaciągnęłam się, by wyczuć jego zapach. Biegnie do wyjścia dokładnie gdzie stoi Guren.

(  Ha! Jaki głupiec! )

Zaczęłam biec. Wysunęłam pazury i jeździłam nimi po ścianach budynku, zostawiając głębokie ślady. To naprawdę mnie ekscytowało, minęły wieki od kiedy miałam okazję tak zaszaleć. W końcu poczuć wolność inną niż bycie w samotności. Kiedy ma się przy swoim boku bliskie sobie osoby.

( Ten głupi Guren i Ian...)

Zachichotałam, tym razem ze szczęścia. Byłam tuż za wampirem, byliśmy w tej ogromnej hali, przy wyjściu. On znajdował się już w przejściu, skoczyłam na niego. Wpadliśmy na zewnątrz. Playboy niepostrzeżenie zamachnął się mieczem, nie wiedząc dokładnie w kogo celuje. Uniknęłam katany, robiąc unik głową do tyłu. Ostrze troszkę przycieło mi włosy przy twarzy. O mały włos a to mnie by zabił. Cóż przynajmniej zrobił to co mu kazałam. Padłam na glebę z krwiopijcą i zaczęłam go lać po ryju.

- Chiyo! Co ty robisz !? Nie wyżywaj się tak. Tak się go nie pozbiędziesz. Ergh, przestań!

Czarnowłosy zmarszczył brwi i podszedł do nas. Wzdychnął i się uspokoił. Zaczesał grzywkę do tyłu i otworzył kącik ust, by zaraz coś powiedzieć.

- Powiedziałem przestań. - wykopał mnie na bok  i popatrzył na poobijanego zielonowłosego.

- Weź j-ją ode m-mnie! P-proszę, o-oszczędź mnie! Proszę!....

Wampir żałośnie łkał. Guren nie przejmując się specjalnie błaganiem istoty, ziewnął niewzruszony. Wyciągnął arsenał i dźgnął wampira w sam środek klatki piersiowej. Pijawka zmieniła się w popiół, który zniknął wzbijając się w górę.
Siedziałam na kolanach, cicho popłakując. Fioletowooki podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Złapał moją rękę i wziął mnie w objęcia. Zaczął głaskać moje podkulone uszka.

- A-ach...Przepraszam. J-ja dałam się ponieść. - powiedziałam.

- Spokojnie, już wszystko w porządku....

Popatrzeliśmy na siebie, Guren uśmiechnął się. Leciutko podniosłam kącik wargi i przetarłam policzek. Zakończyłam uścisk i odeszłam.

- Wracajmy....- przetarłam zamarkany nos.

CDN.......

...................
( 659 słów ) Do zobaczenia ^^

Psst: Będzie nowa książka na walentynki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro