III
- Oliviaaa! Przestań! - krzyczę na przyjaciółkę, kiedy zmierzamy do szkoły.
Od początku drogi wmawia mi, że Luke jest mega przystojny, słodki i kochany.
Tak, bardzo kochany. Szczególnie wtedy gdy jest wredny i przez niego dostaję karę.
Robię zirytowaną minę. Co takiego Olivia w nim widzi? Wygląd ma taki sam jak przeciętny chłopak. Muszę przyznać, że jest nieco przystojniejszy od Zayn'a, ale od niego to chyba każdy jest lepszy.
- Jak bym z Lukiem wyglądała? - pyta.
- Jak piękna i bestia - odpowiadam.
Olivia znów coś zaczyna opowiadać, a ja już nawet nie zamierzam słuchać jaki to on jest piękny. Zastanawiam się tylko, kiedy moja przyjaciółka straciła mózg.
- Przyznaj, że Luke ci się podoba! No przyznaj to! - mówi zbyt głośno, jak wchodzimy na teren szkoły.
- Tak Olivia... Bardzo mi się podoba - odpowiadam sarkastycznie.
Nagle zza naszych pleców ukazuje się nikt inny niż Zayn z jego kuzynem.
- Podobam ci się? - Luke uśmiecha się cwaniacko.
- Sory, ale nie gustuję w lamach. - Łapię Olivię za ramię i ciągnę w stronę wejścia do budynku.
- Ej no, chciałam sobie pogadać z Lukiem. - Dziewczyna robi zawiedzioną minę. Lekko się z niej śmieję, po czym razem idziemy na lekcje.
•••
- Collins idzie do zielonych. - Nauczyciel od wf spogląda na mnie.
Biorę zieloną koszulkę od trenera i podchodzę do osób z "zielonej drużyny". Luke na szczęście jest w drużynie przeciwnej.
Po niedługiej chwili omówienia gry w koszykówkę, ustawiliśmy się na swoich miejscach.
Gra się zaczyna, a wszyscy zawzięcie walczą o zwycięstwo. Od razu przypominają mi się czasy gimnazjum. Zawsze lubiałam wf i sport. Lekcje wychowania fizycznego w tamtej szkole były dość podobne, do tych tutaj, w liceum. Rzadko kiedy jest tu widziana osoba, która siedzi nieprzygotowana do lekcji na ławce.
W pewnym momencie piłka koszykowa trafia do moich rąk. Zaczynam sprawnie kozłować. Kiedy przeciwnik chce zabrać mi piłkę podaję osobie w zielonej koszulce, lecz niezbyt mi się to udaję. Piłka trafia do zadowolonego Luke'a. Chłopak zaczyna podążać do kosza po przeciwnej stronie. Chcę naprawić swój błąd, więc biegnę do niego aby odebrać mu piłkę. Niestety wszystko kończy się tym, że zostaję uderzona w nos przez Luke'a. Uderzenie jest tak mocne, że spadam do tyłu na ziemię.
- Nic ci nie jest? - Chłopak podchodzi do mnie.
Strasznie boli mnie nos. Zauważam, że leci mi z niego krew. Od razu jakaś dziewczyna przynosi mi chusteczki.
- Luke, teraz idź zaprowadź koleżankę do pielęgniarki! - krzyczy wuefista.
Chłopak chce pomóc mi wstać, lecz robię to sama.
W ciszy opuszczamy boisko i podążamy w stronę gabinetu pielęgniarki.
- Przepraszam... Serio nie chciałem. - Luke przerywa ciszę. Ciągle trzymam chusteczkę przy nosie.
Wchodzimy do gabinetu pielęgniarki. Chłopak tłumaczy co się stało i już po tym, pielęgniarka pomaga zatrzymać mi krwotok z nosa.
- Nic strasznego się nie stało. Na szczęście nie jest to złamanie.
•••
Jest ostatnia lekcja. Strasznie boli mnie nos. Postanawiam iść do toalety, aby przyłożyć coś zimnego.
Podchodzę do nauczycielki, aby się zapytać czy mogę wyjść. Na szczęście mi pozwala.
Wychodzę z klasy i kieruję się do damskiej toalety. Jak jestem na miejscu, podchodzę do umywalki, biorę kawałek papieru toaletowego, oblewam go zimną wodą i przykładam do obolałego nosa. Od razu mniej boli.
Jeszcze chwilę tak stoję. Słyszę jakąś rozmowę w męskiej toalecie, która jest zaraz obok damskiej. Wiem, że to nie jest dobry zwyczaj podsłuchiwać, ale niestety ciekawość ludzka jest zbyt duża.
Podchodzę bliżej drzwi, aby lepiej słyszeć.
- Miałeś udawać miłego dla tej idiotki, a nie uderzasz ją w nos piłką. - Słyszę znajomy głos. Głos mojego sąsiada.
- Byłem miły, przeprosiłem, a ona nawet się nie odezwała! - Teraz słyszę głos Luke'a.
Aha, czyli to tutaj przesiaduje, zamiast na lekcji.
Ewidentnie rozmowa jest o mnie.
- Bo to idiotka - odpowiada Zayn.
- Taaa... - przytakuje jego kuzyn.
Teraz już całkowicie wiem, że nie mam zamiaru się zadawać z Lukiem.
Jednak ciekawi mnie o co chodzi z tym "miałeś udawać miłego". Jeszcze się dowiem.
•••
Siedzimy z Olivią i nowo poznanymi koleżankami na huśtawce, w ogrodzie bliźniaczek.
Wyglądają jak dwie krople wody. Jednak charakter mają inny. Jedna ma na imię Penny i wydaje się całkiem miła. Druga to Mary, która jakoś nie za bardzo darzy mnie sympatią. Czasami są dość śmieszne. I bardzo im zazdroszczę kręconych, blond włosów.
- Przyniosę lakiery i przyrządy do manicure - oznajmia radośnie Penny.
- Ja ci pomogę! - od razu odpowiada Olivia. Razem idą do domu.
Zostaję sama z Mary i nastaje niezręczna cisza.
- Od dawna przyjaźnisz się z Liv? - Marszczę nos kiedy słyszę przezwisko Olivki.
- Emm... Tak. Właściwie to od dzieciństwa.
- To fajnie - odpowiada dość niemiło.- ale zdaję mi się, że ty jesteś całkiem inna od niej.
- Ale o co ci chodzi? - Robię zdziwioną minę.
- Ty jesteś cichą szarą myszką, pomijając ten incydent wczorajszy z plecakiem. A Liv jest zwariowaną dziewczyną! Ona chce się bawić, a nie siedzieć głową w książkach! Nie pasujecie do siebie. - Kiedy to słyszę chcę zaprzeczyć, bo przecież ja wcale nie siedzę "głową w książkach", ale w tym samym czasie Penny i Olivka wracają z potrzebnymi rzeczami.
Mary od razu się uśmiecha i jest całkiem inna niż była przed chwilą. Zdaję mi się, że się inaczej zachowuje przy mojej przyjaciółce niż przy mnie.
Dziewczyny zaczynają robić sobie manicure i świetnie się przy tym bawią. Ja siedzę na huśtawce patrząc na to wszystko i zastanawianąc się czy na pewno do nich psauję. Może Mary miała rację?
•*•*•
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro