Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1


Stara szopa mieściła się na skraju lasu. Nie zaglądano do niej od lat. Prawdopodobnie kiedyś służyła za kryjówkę leśnikom. Teraz jednak pozostawiono ją na pastwę losu, a wszystko co kiedykolwiek znajdowało się wewnątrz zabrano. Jedyną rzeczą, która pozostała, było zabudowane ognisko na samym środku pomieszczenia. Właśnie przy nim siedział Over, od kilku chwil bezwiednie wpatrując się w płomienie. Poruszył się jednak, kiedy przez nieszczelne ściany, do środka wpadł podmuch powietrza. Chłopak zadrżał i mocniej naciągając kaptur, odwrócił głowę od ognia. Dookoła panował półmrok. Gdyby nie ognisko, szopę ogarnęłaby całkowita ciemność.
Przez kilka sekund chłopak się nie ruszał. Zaraz jednak sięgnął do kieszeni i drżącą ręką wyciągnął telefon. Na popękanym wyświetlaczu pojawił się zegar. Właśnie minęła północ. Dostatecznie późno by wracać do domu.

Niespiesznie wstał, chowając komórkę do kieszeni. Otrzepał spodnie z ziemi, na której przez cały czas siedział. Nigdy nie pomyślał, aby zabrać ze sobą jakąś poduszkę czy koc. Over niczego nie potrzebował. Jedynymi rzeczami, które przynosił, była komórka i książka, najczęściej do fizyki lub matematyki. Za każdym razem, kiedy przychodził do szopy, siadał przy palenisku i czytał, a gdy zaczynało się ściemniać, rozpalał ogień spędzając tak resztę czasu do późna.

Przeciągając się podniósł z ziemi podręcznik, oczyszczając go z wszelkiego brudu. Następnie włożył go sobie pod pachę i ponownie wbił wzrok w ognisko. Nie paliło się mocno, jednak nie chciał zostawić go bez nadzoru.

Wychodząc z szopy Over uzmysłowił sobie, jak ciepło było w środku. Gdy tylko wyszedł na zewnątrz, z jego ust zaczęła wydobywać się para. Dookoła wiał wiatr, a jego przeraźliwe wycie sprawiało, że przebiegały mu ciarki po plecach.

Zaczął iść, nie chcąc zamarznąć z zimna. Szybkim tempem, miał do domu niecałe pół godziny. Kiedy mniej więcej upłynęła połowa tego czasu, dotarł do pierwszych zabudowań. Na ulicy nie było latarń, a domy tonęły w mroku.

Over zatrzymał się na środku drogi i spojrzał w niebo. Znajdowały się na nim tysiące gwiazd i księżyc, który świecił dziś wyjątkowo silnie i był jego jedynym światłem.

Gdy wreszcie dotarł do domu, zegar wskazywał pierwszą. Over otworzył furtkę, nerwowo rozglądając się dookoła. Podobnie jak na całej ulicy, w oknach nie paliły się światła. Mimo to, wchodząc do środka zachował najwyższą ostrożność. Gdy znalazł się w domu, zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie nasłuchując każdego, nawet najcichszego odgłosu. W środku było ciemniej niż na zewnątrz, z pewnością też bardziej cicho. Wyglądało na to, że wszyscy mieszkańcy poszli już spać. Doszedłszy do tego wniosku, Over ruszył w kierunki swojego pokoju.

Otwierając drzwi, zauważył, że wypadła z nich niewielka kartka, którą włożył tam nim wymknął się z domu. Fakt, że tam była, świadczył, że nikt dotąd ich nie otwierał. Typowe, pomyślał uśmiechając się kwaśno.

Wchodząc do środka, głośno odetchnął z ulgą. Dopiero teraz zorientował się, że praktycznie przez cały czas nie oddychał. Nie mając siły, aby się przebrać, rzucił się na łóżko w ubraniu. Gdy tylko dotknął pościeli zasnął, ściskając podręcznik w rękach.  


Moja pierwsza poważna publikacja. Mam nadzieję, że ją zaakceptujecie i zaangażujecie się w nią tak jak ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro