Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

#oomlSZ na Twitterze

To znowu ja!

Pytanie dnia: dokąd nocą tupta jeż?

Wchodząc do windy, spotkaliśmy trzech innych zawodników, którzy na nasz widok uśmiechnęli się znacząco do Langhama, na co on posłał im rozzłoszczone spojrzenie. Teorie spiskowe na nasz temat mnożyły się z godziny na godzinę, a fakt, że co rusz ktoś widział nas w swoim towarzystwie, nie sprzyjały wyciszeniu tematu. Zamiast po raz kolejny się wymigiwać, wolałam niczego nie komentować. Nauczyłam się już, że jakiekolwiek próby zaprzeczenia tylko podsycają ciekawość.

- Kieran, wybierzesz się z nami do klubu? - spytał jeden z jego drużynowych kolegów.

- Walters załatwił nam porządną lożę. Nie kłamał, gdy mówił, że postara się spełnić nasze zachcianki - rzucił drugi.

Staliśmy stłoczeni w kółku, zatrzymując się na każdym piętrze, bo ktoś, pewnie jakiś złośliwy dzieciak, urządził sobie zabawę na wciskanie wszystkich guzików.

- Nie umiecie sobie sami ogarnąć loży? - Wtrąciłam, choć nikt nie pytał mnie o zdanie.

- Mieliśmy inne rzeczy na głowie.

- Zachowujcie się. - Poprosiłam. - Niech ten wygrany mecz nie zniknie pod jakimś skandalem.

- Masz o nas bardzo złe zdanie.

- Zapominacie, że to ja później nie śpię po nocach i wymyślam, co zrobić, żeby sponsorzy nie wycofali się z umów, gdy coś odwalicie.

Chłopcy przewrócili oczami. Nie mogłam zrobić nic więcej niż prosić ich o rozwagę. Nie byłam ich nianią, chociaż czasami takie odnosiłam wrażenie, zwłaszcza wtedy, gdy Duncan zarzucał mnie zadaniami, którymi w normalnych warunkach zajmowałby się ktoś inny.

- To jak? Idziesz z nami? - Zignorowali mnie, ponownie patrząc na Langhama.

- Odpuszczę.

- Nie wiesz, co tracisz.

- Koks i dziwki? Nie, podziękuję.

Roześmiali się całą czwórką, a mnie aż przeszedł dreszcz. Miałam ochotę złapać ich za uszy i wytargać z windy, a później zamknąć w pokojach i przypilnować, żeby nie wyszli z nich aż do śniadania. Wiedziałam, że żartowali, a przynajmniej gdy chodziło o narkotyki. Jako sportowcy byli testowani na obecność nielegalnych substancji i dopingu i nie mogli ryzykować, że coś takiego zniszczy ich karierę. Co do prostytutek już nie mogłam mieć takiej pewności. Niejednokrotnie czytało się o rewelacjach, jakie miały miejsce na wakacyjnych wyjazdach piłkarzy.

- Pamiętaj, że masz żonę. - Kieran zaskoczył mnie, gdy spoglądając na kolegę, jego twarz stężała.

Spędzał z tymi facetami mnóstwo czasu, nawet prywatnie, i widocznie wiedział więcej niż ja. Sugestia, że jego kolega mógłby zapomnieć o obrączce na palcu, nie wzięła się znikąd.

Zestresowałam się. Jeden z głównych sponsorów London Black Dragons bardzo cenił sobie rodzinne wartości i trąbił o tym na prawo i lewo podczas kampanii reklamowych swoich produktów. Gdyby światło dzienne ujrzała zdrada zawodnika drużyny, moglibyśmy mieć ogromne problemy.

- Mały skok w bok to jeszcze nie tragedia.

- Mówisz o zdradzie, a nie okazjonalnym złożeniu zamówienia na inną herbatę niż ulubiona. - Kieran podniósł głos. - Mam nadzieję, że podczas tego skoku złamiesz sobie kutasa.

Winda akurat się zatrzymała i Langham popchnął mnie za rozsuwające się drzwi. Prawie potknęłam się na szpilkach, gdy blondyn wyszedł za mną niczym błyskawica, nie żegnając się ze znajomymi.

- To nie jest moje piętro. - Zauważyłam.

- Wiem, ale mnie wkurwili. Pójdziemy schodami.

Wskazał ręką, bym ruszyła przodem. Pokoje działu marketingu znajdowały się dwa piętra niżej niż pokoje piłkarzy i sztabu szkoleniowego, więc miałam do pokonania krótszą drogę niż on.

- Mówił poważnie? - wydusiłam przez ściśnięte gardło.

Wystarczyło krótkie spojrzenie na zbolałą minę Langhama i już nie potrzebowałam werbalnej odpowiedzi.

Zemdliło mnie. Czy w tym szalonym sportowym świecie istniał jeszcze jakikolwiek mężczyzna, który potrafił pozostać wierny swojej partnerce i utrzymać interes w spodniach?

- Jest świetnym piłkarzem, ale paskudnym człowiekiem.

Rozejrzałam się konspiracyjnie, sprawdzając, czy w pobliżu nie ma innych gości hotelu. Gdy upewniłam się, że jesteśmy sami, uczepiłam się jedną ręką ramienia Langhama, a drugą szybko zdjęłam buty, pozostając boso. Miękka wykładzina otuliła kończyny zmęczone po wielogodzinnym uwięzieniu w pułapce w postaci szpilek.

- O Boże, o tak - wymruczałam, odchylając głowę z błogą ulgą. - O taaak.

- Tak brzmisz, gdy dochodzisz?

Spojrzałam na niego ostrzegawczo. Uśmiechnął się z wyższością, widząc moją minę.

- Może tak, może nie. Nigdy się nie dowiesz.

- Wyobrażam sobie, że tak.

Wspinałam się ostrożnie po schodach, trzymając buty w rękach. Moja obcisła sukienka nie należała do najwygodniejszych, a stawianie w niej kroków ku górze było istną katorgą, bo stale się podsuwała i musiałam poprawiać materiał, by nie świecić bielizną.

- Mówisz, że to sobie wyobrażasz? - Wzięłam chłopaka pod włos, obracając jego własną grę przeciwko niemu.

Zazgrzytał zębami, niezadowolony, że nie przewidział szansy, jaką wręczył mi na tacy.

- Nie przemyślałem tego.

1:0 dla Lacey.

Roześmiałam się, gdy nie uzyskałam żadnej godnej riposty.

- Wracając do twojego kolegi...

- Znajomego z pracy. - Poprawił mnie.

- Mam z wami urwanie głowy. Nie ułatwiacie mi zadania.

Langham podniósł rękę w obronnym geście, w drugiej nadal trzymał pudełko z pozostałymi kawałkami pizzy. Zapewne były już zimne i straciły na walorach smakowych.

- Mnie w to nie mieszaj.

- Ty też masz swoje za uszami.

- Niby co? Na ostatniej konferencji zastosowałem się do twoich wskazówek i wypadłem idealnie.

Musiałam mu przyznać rację. Nasze lekcje dyplomacji nie poszły na marne, a on rzeczywiście się przyłożył i nie pozwolił dziennikarzom wyprowadzić się z równowagi. Był opanowany i odpowiadał stonowanym głosem, krótko i na temat bez zbędnych udziwnień i emocji.

- Jedna dobra konferencja nie wymaże twoich wcześniejszych grzeszków. Mam zacząć wymieniać?

- Czepiasz się. Najzdrowiej jest zapomnieć o przeszłości.

- Sęk w tym, że nie wierzę w twoją magiczną przemianę i czuję, że niedługo znowu będę musiała po tobie sprzątać.

Dotarliśmy na moje piętro. Wygrzebałam z kieszeni płaszcza kartę i podeszłam do drzwi pokoju, w którym zostałam zakwaterowana.

- Pesymistka. - Chyba myślał, że mnie tym obrazi.

- Rozgryzłam cię. Twoje wybryki to gra. - Stanęłam tyłem do drzwi, by na moment być z Langhamem twarzą w twarz. - Masz sporą samoświadomość PR-ową i umiejętnie posługujesz się autodestrukcją. Robisz głupoty, ale nie jesteś bezmyślny, to sabotaż. Wiesz, że robisz źle i z radością czekasz na konsekwencje. Skandalami przykrywasz coś innego.

Przyglądał mi się z uwagą, milcząc. Wysłuchał moich teorii, a z każdym wypowiadanym przeze mnie zdaniem jego twarz tężała. Przeszła przez niego gama emocji, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wcale się nie pomyliłam. Kieran coś ukrywał i musiało to być na tyle dla niego ważne, że był skłonny zaryzykować nawet nadszarpnięciem reputacji, zerwaniem kontraktów i karami pieniężnymi.

- Co takiego przykrywam? - Jego głos zadrżał.

- Tego jeszcze nie wiem, ale kiedyś się dowiem.

Odwróciłam się do drzwi i przeciągnęłam kartę. Weszłam do środka, a Langham bez pytania tuż za mną. Zatrzymałam się w połowie kroku, podpierając się rękoma na biodrach.

- A ty gdzie? Chyba coś ci się pomyliło?

- Spokojnie, chcę ci tylko zostawić tę pizzę. - Przewrócił oczami.

Nie rozglądając się po pomieszczeniu, od razu mnie ominął i podszedł do sofy i stolika kawowego znajdującego się przed łóżkiem.

- Idę do siebie - zakomunikował.

Zaczęłam się zastanawiać, w co się przebiorę. Nie przewidywałam żadnych nocnych spacerów, w mojej walizce znajdowały się tylko te ubrania, które przygotowałam na spotkanie z dziennikarzami, mecz i kolację, piżama oraz dresowy komplet, który zawsze pakowałam ze sobą na wszelki wypadek. Mogłabym go założyć, gdyby nie to, że jedyne buty, jakie ze sobą zabrałam, to zimowe botki i szpilki. Najrozsądniejszym wyborem pozostawały jeansy, w których przyleciałam do Paryża, i czarna dresowa bluza.

W porę uprzytomniłam sobie, że zdjęcie kiecki nie będzie takie proste. Przed kolacją to Betty pomogła mi z suwakiem, a teraz już jej przy mnie nie było. Musiałabym się nieźle nagimnastykować, żeby poradzić sobie w pojedynkę, a i tak nie miałam pewności, że to się uda.

Odwróciłam się do chłopaka, który był już przy drzwiach. Był moją ostatnią deską ratunku i choć wiedziałam, że zadając to pytanie, spalę się ze wstydu, nie miałam innego wyboru. Odchrząknęłam, zwracając na siebie jego uwagę.

- Pomożesz mi rozpiąć sukienkę?

Langham zamarł z ręką na klamce. Obrócił powoli głowę, zdawało mi się, jakby wszystko odgrywało się w zwolnionym tempie. Jego oczy nieznacznie się powiększyły, gdy wgapił się we mnie jak sroka w kość, czekając, aż zrozumiem, jak irracjonalne jest to, co powiedziałam, i zmienię zdanie.

- Yyy... jasne - wydukał.

Czułam, jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Mogłam użyć jakiegoś przedmiotu jako przedłużenia dłoni i może w ten sposób udałoby mi się samodzielnie pokonać zamek w sukience. Pożałowałam, że tak pochopnie wyskoczyłam w taką propozycją.

Przypomniałam sobie, że wcześniej wypakowałam bluzę z walizki i położyłam ją przy umywalce, więc nie chcąc paradować przed Langhamem półnaga, musiałam rozebrać się w łazience. Kiwnęłam na niego, prosząc niemo, by za mną poszedł. Każdy przebyty metr wprawiał mnie w jeszcze większe poczucie wstydu.

Stanęłam przodem do lustra, a Kieran tuż za mną. Odchrząknął tak samo jak ja wcześniej, utwierdzając mnie w przekonaniu, że dla niego ta sytuacja jest równie niezręczna jak dla mnie. Wzdrygnęłam się, gdy dotknął suwaka, i niechcący wydałam z siebie krótkie piśnięcie.

- Masz lodowate ręce.

- Wybacz, nie byłem przygotowany na to, że zaoferujesz mi striptiz. Gdybym wiedział, włożyłbym je wcześniej do wrzątku.

- Myślisz tylko o...

- Nie masz pojęcia, o czym teraz myślę.

Już miałam się odwrócić, by mu nagadać, lecz niespodziewanie przesunął moje włosy na jedno ramię, by nie wczepiły się w zamek, a moje tętno wyraźnie przyspieszyło.

Doskonale wiedziałam.

Bo pomyślałam o tym samym.

Małe lampki znajdujące się dookoła ramy, rzucały przytłumione światło, potwierdzając, jak wielką głupotę zrobiłam, nie włączając normalnej lampy. Otoczenie podsycało napiętą atmosferę, która stawała się coraz bardziej absurdalnie sensualna.

- Nie ruszaj się, Lace.

Przeniosłam ręce na brzeg umywalki, gdy chłopak skrzyżował ze mną wzrok w odbiciu lustra. Czułam, jak całe moje ciało się spina. Drżący oddech, który osiadał na odkrytej skórze pleców, sprawił, że znowu zaczęło mrowić mnie w brzuchu. Zdawało mi się, że to trwa całą wieczność.

Palce Kierana sprawnie prześlizgiwały się w dół wraz z suwakiem, a on przez cały ten czas ani na moment nie odwrócił spojrzenia, torturując mnie intensywnością niebieskich tęczówek.

Zamek nieznacznie się zaciął, przez co chłopak musiał wykrzesać z siebie więcej siły. Pociągnął tak mocno, aż szarpnęło mną do tyłu i odbiłam się plecami od jego torsu. Gwałtownie przeniósł dłonie na moje uda w obszarze, gdzie kończył się materiał sukienki, i stanowczo przytrzymał mnie w miejscu.

W tych okolicznościach niewiele brakowało, bym pożegnała się ze zdrowym rozsądkiem. Tak łatwo byłoby dać się ponieść chwili.

Niebiosa, miejcie mnie w swojej opiece, posłałam w eter niemą modlitwę.

Krew zaczęła pulsować w żyłach, powodując, że zaszumiało mi w głowie. Przyłapałam Kierana na tym, że i on zaczął szybciej oddychać. Jeszcze mocniej zacisnęłam dłonie na umywalce.

- Dz... dziękuję - zająknęłam się, z trudem wydobywając głos z krtani.

Odsunął się, uwalniając mnie od swoich rąk. Skrawki skóry, które wcześniej miały z nim styczność, paliły żywym ogniem, błagając, by ten dotyk wrócił.

- Nie ma za co.

- Muszę... - Urwałam, wskazując na bluzę.

Podrapał się nerwowo po karku.

- Oczywiście. Zrobiło się niezręcznie, więc lepiej już pójdę. - Kiwnął głową. - Też muszę się przebrać.

- Widzimy się za dziesięć minut?

- Tak. - Zaczął wycofywać się z łazienki. - Albo lepiej za dwadzieścia.

- Dlaczego?

Poluzowany materiał sukienki doprowadził do tego, że pokryte kryształkami szeleczki osunęły się po bokach ramion. W ostatniej chwili skrzyżowałam ręce na piersiach, przytrzymując ubranie i ratując się przed sytuacją, w której Kieran zobaczyłby mnie w samej bieliźnie.

Chłopak wydał z siebie przeciągłe westchnięcie.

- Bo przez ciebie muszę wziąć zimny prysznic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro