Rozdział 25
#oomlSZ
Pod poprzednim rozdziałem tak się rozkręciliście z komentarzami, że w ramach podziękowania łapcie 25 wcześniej niż planowałam :)
Wirus, który dopadł mnie podczas wyjazdu do Paryża, sprawił, że dostałam od szefostwa definitywny zakaz pojawiania się w firmie. Pan Duncan zalecił pracę zdalną, martwiąc się, że zarażę pozostałych pracowników, a nie mógł sobie pozwolić na takie ubytki w kadrze. Mimo że objawy choroby ustały po kilku dniach, zapobiegawczo nie pozwolono mi wrócić do pracy aż do nowego roku. Na nieszczęście szefa okazało się, że już wcześniej wymieniłam się zarazkami z Betty i Aaronem, którzy niedługo po powrocie do Londynu odchorowali swoje, zostając w domu tak samo jak ja. Największą obawą było to, czy nie pozarażaliśmy piłkarzy, którzy w świąteczny Boxing Day rozgrywali następną kolejkę Premier League. Do dnia meczu wszyscy czekali jak na szpilkach, zastanawiając się, czy lawina grypy żołądkowej nie pochłonie również ich. Wynik meczu, choć stał pod ogromnym znakiem zapytania, okazał się sukcesem, co spotkało się wśród kibiców z kolejnym powodem do hucznego świętowania.
Samotnie spędzone święta Bożego Narodzenia, a później przywitanie Nowego Roku w pojedynkę, podziałały na mnie jak terapia. Rodzice pytali milion razy, czy na pewno chcę zostać w Londynie, nie dowierzając, że jest mi to na rękę. Owszem, tęskniłam za nimi i pozostałą rodziną, lecz w końcu poszłam po rozum do głowy i zrozumiałam, że jeśli nie odpocznę, mój tryb życia sprawi, że za dwa lata będę siwa i podłączona do kroplówki. Wyspałam się, zregenerowałam organizm po chorobie, spędziłam długie godzinny w wannie, oglądając na laptopie zaległe seriale. Gdybym nie była taka zawzięta i głodna sukcesu, moje życie mogłoby tak wyglądać w każdy weekend, a nie raz na pół roku. Przejście z grudnia na styczeń miałam uczcić filiżanką zielonej herbaty, jednak nie doczekałam do północy i padłam jak mucha godzinę wcześniej.
Dzień później przejrzałam media społecznościowe, w których roiło się od filmików z wystrzelonymi fajerwerkami. O dziwo profile piłkarzy London Black Dragons nie przyprawiły mnie o zawał. Nikt nie zrobił niczego głupiego, a materiały, które zostały umieszczone w sieci, ukazywały spędzanie Sylwestra na tropikalnych wyspach lub na nartach w Alpach. Jeden ze skrzydłowych pochwalił się światu radosną nowiną, publikując zdjęcie, na którym oświadcza się swojej wieloletniej partnerce, portugalskiej aktorce. O ile osobiście uważałam, że zaręczyny w taki dzień to dowód braku kreatywności, tak z PR-owego punktu widzenia to był strzał w dziesiątkę. Pod postem wylała się fala komentarzy z gratulacjami i życzeniami. Przez kilka następnych dni media miały do podjęcia temat, który w żaden sposób nie wpływał niekorzystnie na wizerunek klubu.
Powrót do rzeczywistości w pierwszym tygodniu stycznia rozpoczęłam od pojawienia się na bankiecie z okazji urodzin Khalida Ashrafa. Pojechałam tam bardziej z sympatii do syna właściciela klubu niż z własnych chęci. Wolne trochę mnie rozleniwiło, ale skoro mężczyzna zaprosił wszystkich współpracowników, niegrzecznie byłoby się nie wybrać. Wystawna kolacja, piętrowy tort, liczne toasty i nawet tańce w gronie kilkuset gości, a wszystko to zorganizowane w londyńskim oddziale hotelu Anthony'ego. Oczywiście on też został zaproszony. Najwidoczniej byłam skazana na to, że jego osoba będzie się nieustannie pojawiać w moim życiu, a przynajmniej do momentu, w którym zakończy współpracę z LBD, na co nieprędko się zapowiadało.
Długa satynowa suknia w kremowym kolorze, którą wygrzebałam z szafy, nie była najlepszym wyborem na tę okazję. Lejące się litrami czerwone wino zwiastowało problemy, dlatego stroniłam od niego i trzymałam na dystans każdego rozmówcę z kieliszkiem w ręce. Nie chciałam drażnić żołądka alkoholem i nawet szampan, który został rozdany na początku imprezy, skończył odstawiony na tacę. Stale przypominały mi się dramatyczne momenty, w których rozszarpywało mi wnętrzności i wisiałam nad toaletą.
– Mam wrażenie, że zleciała się tutaj cała europejska elita. – Betty za to nie stroniła od trunków, racząc się kolejną lampką szampana.
– Khalid jest miliarderem, więc nic dziwnego, że otacza się takimi ludźmi.
– Rozmawiałam z nim ostatnio przez telefon. Wtedy, gdy byłam w domu z powodu...
– Gdy leciało z ciebie na dwie strony?
Kobieta skrzywiła się z niesmakiem. Nie wiedziałam tylko, czy w konsekwencji na moje słowa czy na wspomnienie tortur, które niedawno przeżywała.
– Pochwalił nas za to, że rosną wyniki na mediach społecznościowych drużyny. Przybywa obserwujących, polubień i jest większe zaangażowanie pod postami. To głównie twoja zasługa, Lacey.
Uśmiechnęłam się, przesuwając wzrok po parkiecie, na którym pojawiły się kolejne pary. Kilku piłkarzy i moich kolegów z działu było już lekko podchmielonych, dlatego utworzyli kółeczko, w którym co chwilę wymieniali się w centralnej części, prezentując swoje taneczne umiejętności. Popisom nie było końca.
– Nie moja, a nasza. Wspólna. – Podkreśliłam, nie chcąc umniejszać pracy innych.
– Dobrze wiesz, że gdyby nie twoje zaangażowanie, to nie mielibyśmy takich wyników. Niedługo odbędzie się spotkanie z dziećmi z fundacji księżnej, a to kolejna rzecz, za którą jesteś odpowiedzialna. Duncan będzie kretynem, jeśli tego nie doceni.
– Nie pogardziłabym premią. – Roześmiałam się.
Mimo wszystko najważniejsze było do mnie, by utrzymać się na stanowisku. Kilka razy podpadłam szefowi, przez co dwoiłam się i troiłam, żeby niczego nie zawalić.
Któryś z piłkarzy zrobił salto, przez co uzyskał gromkie brawa. Niesiony aprobatą zebrał się do powtórzenia popisowego ruchu, ale trener nie docenił kunsztu tego ryzykownego ruchu i wyciągnął go z kółka, wymachując rękoma. Przez dobrą minutę prawił mu kazanie, pewnie o tym, że niedługo kolejny mecz i zrobienie sobie krzywdy to ostatnie, czego potrzebuje.
– Betty, moja droga. – U naszego boku pojawił się mężczyzna, którego moja koleżanka poznała w Paryżu. – Pozwolisz?
Nie była w stanie odmówić, gdy jej szarmancki partner zaprosił ją do tańca. Przez ostatnie tygodnie słyszałam o tym facecie więcej niż o kimkolwiek innym. Betty była nim tak zauroczona, że zakrawało to niemal na obsesję. Od kiedy się poznali, widzieli się już kilkanaście razy, a gdy Betty była chora i nie mogli się spotkać, codziennie przysyłał jej bukiet kwiatów. Ich znajomość chyba zmierzała ku czemuś poważniejszemu.
Wstałam od stolika, by rozprostować nogi. Zaczęłam spacerować między innymi gośćmi, obserwując, kto jeszcze został zaproszony. Nie zabrakło celebryckiej śmietanki Londynu, w tym Sadie Winslet, która w ostatnim czasie wiodła prym wśród idoli nastolatek, a teraz siedziała przy stoliku Langhama.
Stanęłam nieopodal, nastawiając się na wścibskie podsłuchiwanie. Dziewczyna zamęczała blondyna pytaniami o jego sylwestrowy wyjazd na Karaiby, ale mówiła tak dużo i szybko, że chłopakowi trudno było cokolwiek odpowiedzieć. Potakiwał głową, wtrącając co jakiś czas „tak" albo „zobaczymy". Widać było, że męczyła go ta konwersacja, wzrok stale kierował przed siebie, nie zwracając zbytnio uwagi na swoją rozmówczynię.
Przyjrzałam mu się dokładniej. Po raz kolejny mimo wyjazdu w słoneczne miejsce nie miał na sobie ani grama opalenizny. Może miał uczulenie na promienie słoneczne?
– Byłam tam w zeszłym roku. Jest pięknie. – Żywa gestykulacja Sadie sprawiła, że Kieran prawie dostał w twarz dłonią, na której znajdowały się okazałe pierścienie. – Tylko ci ludzie tacy... No sam wiesz... Bieda i te sprawy. To przykre, gdy człowiek chce się wyluzować po roku ciężkiej pracy, a zwykli ludzie niszczą tą radość, pokazując, że nie stać ich na fajne rzeczy. To trochę samolubne z ich strony, no nie?
Zamrugałam, nie wierząc, że można być tak zapatrzonym w siebie. Jej ciężka praca, jak sama określiła swoją profesję, polegała na pojawianiu się na otwarciach nowych butików i czerwonych dywanach premier filmowych. Zapraszano ją, bo przyciągała młodą widownię.
– W te wakacje zamierzam wyjechać gdzieś daleko, gdzie prawie nie ma ludzi. Może jakaś mała afrykańska wysepka? Na przykład Australia?
Nie grzeszyła też inteligencją, ale nie przeszkadzało jej to w wyrzucaniu z siebie słów z prędkością błyskawicy, podczas gdy Langham odwrócił głowę w drugą stronę, by nie była w stanie zobaczyć tego, co zaraz zrobi, i przewrócił oczami.
– Byłeś tam?
– Mhm. – Udało mu dojść do głosu. – Tak, byłem na afrykańskiej wyspie Australia. Dużo tam zwierząt powstałych ze skrzyżowania kangura ze słoniem.
Parsknęłam pod nosem.
– Naprawdę? Ojej, to musi zabawnie wyglądać. – Kontynuowała z rozmachem. – Mówią tam po angielsku? Jeśli nie, to trochę słabo, bo... No sam wiesz... To ignorancja, jeśli ktoś w dzisiejszych czasach nie mówi po angielsku. To taki prosty język. Nauczyłam się go już jako dziecko, więc co stoi na przeszkodzie, żeby ludzie z innych państw też się go nauczyli? Chyba tylko lenistwo.
Kieran podniósł rękę, powstrzymując słowotok celebrytki. Spojrzała na niego wielkimi brązowymi oczyma, zdziwiona, że nie pozwolił jej dokończyć tego, co chciała powiedzieć. A przecież miała do powiedzenia jeszcze tak wiele.
– Wybacz, Sadie, ale... O czym ty pierdolisz?
Dziewczyna rozdziawiła usta, z urazą kładąc rękę na klatce piersiowej. Najwidoczniej rzadko odzywano się do niej w taki sposób. Być może dlatego, że nikogo nie dopuszczała do głosu.
Langham rozejrzał się dookoła, jakby szukał dowodów na istnienie ukrytej kamery. Zauważył mnie, ale równie szybko wrócił spojrzeniem do dziewczyny.
– Myślałam, że rozmawiamy o planach na nasz wspólny wyjazd.
Brwi piłkarza wystrzeliły w górę, podczas gdy on sam odsunął się razem z krzesłem o kilkanaście centymetrów, by być jak najdalej od niej.
– Skąd pomysł, że gdziekolwiek z tobą pojadę?
– Przecież pytałam, czy chcesz ze mną jechać i powiedziałeś, że tak.
– Niby kiedy?
– Dziesięć minut temu.
– Ja cię nawet nie słuchałem.
Twarz Sadie wyrażała całkowitą obrazę majestatu.
– Nie niemiłe, Karen.
Dobrze, że niczego nie piłam, bo chyba bym się opluła, gdy Sadie teatralnym gestem odrzuciła farbowane na czarno włosy za ramię, uwydatniając dekolt ozdobiony diamentowym naszyjnikiem z zawieszką w kształcie litery „S".
– Mam na imię Kieran. – Poprawił jej błąd.
– Moglibyśmy być jak Victoria i David Beckhamowie.
Te słowa tak mocno podziałały na zszokowanego tymi zalotami Langhama, że skrzywił się z niedowierzaniem, jeszcze bardziej odsuwając krzesło, aż zetknęło się ono z krzesłem innego piłkarza.
– Mam dwadzieścia pięć lat, a ty osiemnaście.
– Jestem pełnoletnia. – Żachnęła się.
– Dla mnie nadal jesteś gówniarą z TikToka.
Chyba potrzebowała tak ostrych słów, inaczej nic by do niej nie dotarło. Pojawiła się przy tym stoliku w konkretnym zamiarze, a jej misja miała sprawić, że wyjdzie z urodzin Khalida Ashrafa jako potencjalna nowa partnerka znanego sportowca. Nie przyjmowała do siebie innej wersji, chyba rzadko ktoś jej odmawiał i właśnie dlatego była taka zbulwersowana.
– O, koniec ploteczek, koleżanka prosi mnie do tańca. – Langham niespodziewanie kiwnął na mnie głową.
Wybałuszyłam oczy, a serce zabiło dwa razy mocniej, gdy Sadie spojrzała na mnie z wyrzutem, jakbym wyrządziła jej największą krzywdę. Wstała gwałtownie, odsuwając krzesło ze zgrzytem, i zerknęła na Kierana z góry, unosząc wysoko podbródek.
– Nie zasłużyłeś na mnie. Mam więcej obserwujących na Instagramie niż ty.
I z tym pięknym podsumowaniem odmaszerowała żwawym krokiem do innego stolika, przy którym siedzieli pozostali zawodnicy London Black Dragons, by zapolować na kolejną ofiarę.
Kieran rozprostował nogi, zmieniając pozycję na pionową. Zapiął guzik marynarki i podszedł do mnie z marsową miną.
– Nie śmiej się i nic nie mów.
– To było bardzo niefajne, Karen. – Zaczęłam się z niego naśmiewać.
– Jezu, już mi nie odpuścisz, co?
– Nigdy, Karen.
Znowu przewrócił oczami, wzdychając z irytacją.
– Ja przynajmniej nie zrzygałem się na jej buty. – Odciął się.
Tym razem triumfował, nie miałam czym go pokonać. Mogłam jedynie przyklasnąć mu za tak mocną ripostę.
– Touché!
– Trzy dni w Paryżu i zaczęłaś mówić po francusku? Brawo. – Upił łyk wina. – Wyzdrowiałaś? Jak się czujesz?
– Całkiem nieźle.
– Mam dla ciebie propozycję.
Zerknęłam na niego z ukosa, zaciekawiona, na co takiego wpadł. Nie miałam pomysłu, o co mogło mu chodzić, opcji było nieskończenie wiele, a że chodziło o Langhama, to mogło być coś absurdalnie nieodpowiedzialnego albo skrajnie głupiego.
– Chcesz zostać moją agentką?
Ponownie zamoczył usta w kieliszku, obserwując moją reakcję.
– Nadal nie znalazłeś nowego managera?!
– Byłem zajęty.
Miałam ochotę nim potrząsnąć, żeby się ogarnął. Ukrywał przed innymi, że od dawna nie współpracuje z żadnym agentem, a nie radził sobie samodzielnie. Już dawno powinien był podpisać z kimś kontrakt.
– Nie mogę, mam już pracę.
– W której cię nie doceniają. Dobrze zapłacę. – Dodał na zachętę. – Albo możesz pracować u mnie dodatkowo.
– Nawet gdybym była bezrobotna, to bym się nie zgodziła. Nie doszlibyśmy do porozumienia. Byłoby między nami masę spięć i koniec końców któreś z nas rzuciłoby umową.
– Uważam inaczej.
– Już w klubie dawałeś mi popalić, gdy jeszcze mieliśmy okazję współpracować. Nie chcę wyłysieć przed trzydziestką.
– Zmniejszę ci etat do połowy i zapłacę podwójną stawkę. Co ty na to?
– Nadal nie. Nie jestem aż tak zdesperowana.
– Nie chcesz się ze mną umówić ani nie chcesz być moją agentką – Wyliczył z zadumą. – No dobra, uparciuchu, potrójna stawka.
– Za pracę czy umówienie się z tobą? – Zażartowałam. – Nie poddajesz się.
– Jaki byłby ze mnie sportowiec, gdybym się poddawał?
Sadie posłała nam kolejne urażone spojrzenie. Pochyliła się do rezerwowego bramkarza i przenosząc na niego uwagę, kokieteryjnie położyła rękę na jego ramieniu.
– Boję się, że zaraz tutaj wróci. – Kieran wyglądał na szczere przestraszonego. – Zatańczmy, to może da mi spokój.
Pokręciłam głową.
– Nie lubię tańczyć przy innych. Czuję się wtedy skrępowana i ruszam się jak kołek.
– Niech ci będzie. To przynajmniej wyjdźmy się przewietrzyć.
Na to mogłam przystać. Ludzie z mojego działu albo wyginali się na parkiecie albo prowadzili długie konwersacje biznesowe, a ja nie miałam nastroju na żadną z tych rzeczy. Ruszyłam za chłopakiem do wyjścia z pomieszczenia, przeciskając się pomiędzy dziesiątkami gości.
Hol pomiędzy salami bankietowymi wyglądał całkiem podobnie do tego paryskiego, różnił się jedynie kolorystyką. Tutaj wnętrze było jaśniejsze, mniej przygnębiające, choć nadal eleganckie i zaprojektowane z klasą.
– A teraz? – Kieran odwrócił się w moją stronę, wysuwając dłoń. – Nikogo nie ma, więc nie musisz się krępować.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Hotelowy hol nie był odpowiednim miejscem na pląsy.
– Tutaj się nie tańczy – stwierdziłam twardo.
Chłopak poruszył ramionami, wywołując tym uśmiech na moich ustach. Był naturalnie zabawny, co tylko dodawało mu uroku.
– A co niby właśnie robię? Tańczę.
Podniósł ponad głowę rękę z kieliszkiem i zaczął ruszać nią na boli falistym ruchem, gdy płynąca z sali stłumiona muzyka zmieniła się na coś wolniejszego.
– Nie daj się prosić, Lace.
Skubałam dolną wargę, patrząc, jak chłopak bezwstydnie czerpie radość z życia. Poniekąd zazdrościłam mu tej lekkości. Zaczęłam się zastanawiać, co się ze mną stało i kiedy nastąpił ten moment, w którym zaczęłam stawać się taką posępną sztywniarą.
Nabrałam odwagi i wykorzystując okazję, gdy Kieran opuścił rękę, przejęłam od niego kieliszek. Wzięłam kilka łyków i odsunęłam szkło ze zdezorientowaniem.
– Sok malinowy?
– A co? Nie można?
Wzruszyłam ramionami, nie skupiając się zbytnio nad tym, dlaczego chłopak sączył sok z kieliszka, zamiast z normalnej szklanki. Nie dostrzegając w pobliżu żadnego stolika, postawiłam ostrożnie szkło na posadzce pod ścianą, by niechcący nie kopnąć go w trakcie zabawy.
Ułożyłam dłoń na czekającej na mnie ręce Kierana i wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy drugą ręką przyciągnął mnie do siebie, pozostawiając ją na biodrze. Dopładło mnie nagłe onieśmielenie, lecz nie chcąc, by chłopak to zobaczył, przesunęłam palcami po kroju jego czarnej marynarki, zaczynając od kieszeni na torsie. Poczułam, że schował coś za poszetką, jednak nie pozwolił mi na dalsze eksplorowanie, chwytając moją dłoń i przenosząc ją na swoje ramię.
Zaczęliśmy się kołysać w rytm jakiejś rockowej ballady. Czułam, że drżą mi ręce, ale nie potrafiłam nad tym zapanować, gdy ciało Kierana emanowało ciepłem osiadającym na każdym skrawku mojej skóry. Zapach jego perfum podziałał na mnie jak narkotyk.
– Może poczekajmy, aż puszczą coś szybszego? – zaproponowałam chaotycznie, próbując się odsunąć.
Musiał przeczuwać, że podejmę próbę dezercji, bo w porę przytrzymał mocniej biodro, a później przesunął rękę na dolną część moich pleców.
– Dlaczego się denerwujesz? – spytał.
Tonacja jego głosu obniżyła się do tego stopnia, że po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz.
– Nie wiem – odpowiedziałam cicho.
Poczułam się jak idiotka. Nie podobało mi się, że przy nim moje serce zaczynało bić szybciej albo że w przypadkowych momentach dnia przypominałam sobie jego bezczelny, arogancki uśmiech i nie potrafiłam wymazać go z pamięci. Dobijało mnie, że w ostatnim czasie coraz częściej pojawiał się w moich myślach, a wtedy w brzuchu szalało jakieś dzikie stado. To było męczące i nierozsądne, a im dłużej próbowałam pójść po rozum do głowy, tym częściej myślałam o Kieranie. Takich rozterek nie miałam nawet jako zakochana w Justinie Bieberze nastolatka.
– Spójrz na mnie. – Puścił moją dłoń i uniósł palcem podbródek.
Przestaliśmy się poruszać, muzyka dolatywała do mnie jak przez mgłę. Nogi zdawały się wrosnąć w podłogę, gdy Kieran nie odrywał ode mnie skupionego wzroku, nadal stanowczo przytrzymując mnie przy sobie, jakby bał się, że wykorzystam moment jego nieuwagi i ucieknę.
Z tej perspektywy jego pełne wargi wyglądały tak kusząco, że z największą rozkoszą ponownie zachłysnęłabym się ich smakiem. Nie mogłam zrzucić tego szaleństwa na karb zamroczenia alkoholem, byłam stuprocentowo trzeźwa i to przerażało mnie jak nic innego. Byłam rozdarta, a subtelny jak piórko dotyk palców na moim ciele doprowadzał mnie do gorączki, prowadząc myśli w kierunku czegoś, za co powinnam się skarcić.
– Możesz – szepnęłam, w trudem wydobywając głos z krtani.
To wariactwo musiało się zakończyć, bym mogła przestać się zadręczać. Nie wiedziałam tylko, czy wybrałam dobrą drogę, ale o tym miałam się przekonać dopiero później. Liczyłam, że terapia szokowa przyniesie pozytywne efekty i po wszystkim po prostu mi przejdzie, a ja raz na zawsze wybiję sobie tego chłopaka z głowy, w końcu zaznając spokoju duszy.
– O czym ty... – Zastygł.
– Jakiś czas temu powiedziałeś, że nie pocałujesz dziewczyny, która tak naprawdę tego nie chce. – Gdy to usłyszał, jego oczy rozbłysły jak dwa małe ogniki. – A w tej chwili właśnie tego chcę.
Grdyka na jego szyi poruszyła się, gdy przełknął głośno ślinę.
– Jesteś pewna?
– Bo zaraz się rozmyślę.
Rozejrzał się po opustoszałym holu, nie tracąc czasu. Odetchnął płytko, lecz wtedy w oddali zamajaczyła jakaś postać, uświadamiając nas, że w każdej chwili ktoś może nas zobaczyć.
Zdałam się na instynkt, uczepiając się ręki Kierana, gdy przeczytał mi w myślach i bez słowa przeprowadził nas do korytarza na zapleczu sali bankietowej. Wydawało mi się, że głowa zaraz wybuchnie mi od nadmiaru emocji. Serce biło tak mocno, że miałam wrażenie, jakby pulsowanie odbijało się echem od posadzki.
Może to był błąd?
– Tylko raz – rzuciłam w eter.
Chłopak niespodziewanie przyparł mnie do ściany, a cała moja pewność siebie i przeświadczenie, że to się nigdy więcej nie powtórzy, ulotniło się tak samo szybko, jak wyleciało z moich ust. Musiałam popracować nad tym, by powróciła moja dawna silna wola.
– Tylko raz. – Zawtórował, chwytając moje policzki w dłonie.
Zawahał się, błądząc opuszkami po skórze jak wtedy w Paryżu, gdy robiliśmy sobie zdjęcia na dachu jakiejś kamienicy. Delikatność, z jaką to robił, przyprawiła mnie o kolejną falę palpitacji. Zapragnęłam, żeby ta chwila trwała dłużej.
A może to wcale nie było błędem?
Przysunął twarz tak blisko, że nasze oddechy spoiły się w jedność, na co przymknęłam powieki. Temperatura w pomieszczeniu musiała podskoczyć o kilkanaście stopni, bo jak inaczej wytłumaczyć ten żar, który uderzył w złączenie ud, gdy Kieran otarł się wargami o moje, badając, na ile może sobie pozwolić? Gdyby nie trzymał mnie twardo przy ścianie, z wrażenia najpewniej osunęłabym się na ziemię.
Gdy przestał się ze mną drażnić i wpił się w moje usta, zaparło mi dech. Nie było w tym nic nieśmiałego czy pruderyjnego, pochłonął mnie żarliwie, jakby od tego zależało jego życie. Mogłabym przysiąc, że dusiłam się z ekscytacji, lecz to był najpiękniejszy obłęd, o jakim mogłam pomyśleć.
Wbiłam paznokcie w ramiona Kierana, uczepiając się mocniej jego sylwetki, gdy wsunął dłoń w moje rozpuszczone włosy, robiąc to z taką swobodą, jakby robił to codziennie. Na krótki moment odsunęłam twarz, by nabrać tlenu, ale nim zdążyłam otworzyć oczy, ponownie mnie pocałował, napierając na mnie z większą śmiałością. Myślałam, że zwariuję, byłam upojona jego smakiem.
W przypływie szaleństwa pomyślałam, że chcę więcej i te myśli chyba powędrowały do Langhama, bo przeniósł jedną rękę na pośladek i zacisnął na nim palce, tłumiąc moje westchnięcie kolejnym pocałunkiem. Ta nieoczekiwana chciwość, która ze mnie wypłynęła, doprowadziła do tego, że bez wahania byłabym gotowa podciągnąć sukienkę.
– Musimy... – wysapał, łaskocząc płatek mojego ucha.
– Mhm...
Bezwstydnie wsunęłam dłonie pod poły marynarki, korzystając z momentu, gdy był zajęty zasysaniem skóry na mojej szyi.
– ...przestać? – Dokończył, stanowczo wysuwając moje ręce spod swojego ubrania.
– Powinniśmy.
Odsunął się niechętnie. Zuchwały uśmiech rozświetlił jego oblicze, gdy przesunął koniuszkiem języka po górnej wardze, jakby próbował zatrzymać przy sobie mój smak na dłużej.
Nie wierzyłam, że to się naprawdę wydarzyło.
– Błyszczyk ci się rozmazał, Langham – wymruczałam zaczepnie, nadal dochodząc do siebie po tych niespodziewanych ekscesach.
Nieobyczajność chyba na dobre przywarła do mnie tej nocy. Lubieżnie przeciągnęłam kciukiem po dolnej linii jego ust, tuszując dowody naszego małego wybryku.
Znajdująca się za mną ściana był ratunkiem dla rozpalonego ciała, dlatego na powrót przylgnęłam do niej plecami, łapiąc hausty powietrza. Chłód płytek wyszedł na ratunek zgubionemu po drodze zdrowemu rozsądkowi, pomagając mu wrócić na właściwe tory.
I co teraz?
Odchrząknęłam, szukając w lustrującym mnie spojrzeniu Kierana jakiejś telepatycznej odpowiedzi. Biłam się z myślami, czy zadać to pytanie na głos, lecz wtedy jakaś para wyszła z sali tylnymi drzwiami i przeszła obok, na nasz widok kiwając głową z uprzejmością. Byłam ciekawa, co sobie pomyśleli.
Zaraz za nimi wytoczyła się cała chmara gości, a na ich czele rozweselony Khalid. Tłum podążał do wyjścia z budynku, większość nawet nie zwróciła na nas uwagi. Z rozmów wyłapałam coś o występie profesjonalistów zajmujących się pokazami ognia.
Bezgłośnie wymieniliśmy z Langhamem porozumiewawcze spojrzenia i jako ostatni rząd dołączyliśmy do reszty, zmierzając ku wyjściu. Nim dotarliśmy do drzwi, poczułam ucisk na nadgarstku. Odwróciłam głowę, myśląc, że to któryś z moich współpracowników.
– Poświęcisz mi kilka minut?
Anthony, jak zwykle elegancki i emanujący pewnością siebie, jeszcze mocniej chwycił mój przegub. Nie czekając na moją decyzję, wykorzystał okazję, że szłam jako ostatnia, i pociągnął mnie w tył. W holu było tak gwarno, że nikt tego nie zauważył.
– Dlaczego mnie prowokujesz? – spytał twardo.
Nie odezwałam się, nie wiedząc, co ma na myśli. Powędrowałam oczami za plecami Kierana, który oddalał się z roześmianą grupą. Coś musiało mu podpowiedzieć, że ktoś go obserwuje, bo spojrzał przez ramię, a jego wesoła mina natychmiast stężała. Zręcznie odłączył się od tłumu, obrócił na pięcie i ruszył w naszą stronę sztywnym krokiem.
– Typie, daj jej spokój. – Z ust Kierana wyleciało syknięcie.
Zatrzymał się gwałtownie, stając pomiędzy mną a Waltersem. Był spięty, widziałam to po jego nienaturalnie prostej postawie.
– Już zwymiotowała ci na buty – kontynuował. – Co ma zrobić, żebyś się w końcu odczepił? Ma ci na nie nasrać?
– Nie pytałem cię o zdanie, niewychowany knypku, a Lacey chyba umie mówić, prawda?
Anthony nieznacznie przechylił głowę, spoglądając na mnie ponad ramieniem blondyna. Arogancja, jaka od niego biła, była czymś, czego nie poznawałam. W trakcie naszego związku nigdy nie unosił się pychą ani złością, był szarmancki, opanowany i tylko czasami, gdy coś sprawiło, że zapalała się w nim malutka iskierka zazdrości, na krótki moment tracił rezon, udowadniając, że nawet człowiek o tak wysokim statusie społecznym może mieć chwile zwątpienia. Teraz patrzyłam na zupełnie innego człowieka.
– Oko kamery widzi wszystko.
– Znowu mnie obserwowałeś? – Podniosłam głos, burząc się na samą myśl, że po raz kolejny śledził moje poczynania.
Wyskoczyłam zza pleców Kierana w bojowym nastroju, gotowa raz na zawsze rozprawić się ze swoim byłym partnerem.
– Miałem nadzieję, że to zobaczysz, pieprzony zboku – powiedział piłkarz z zadowoleniem.
– Ona tylko cię wykorzystuje, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Nie kompromituj się, dzieciaku. Jesteś nikim.
– Jestem...
– Nikim – powtórzył. – Zarówno dla mnie, jak i dla niej.
Obawiałam się, że za moment coś rozsadzi mnie od środka i wpadnę w furię. Czułam pulsowanie w małej żyłce na skroni. Nie miałam w sobie żadnego opanowania.
– No co? – Anthony uniósł podbródek, patrząc na Langhama z wyższością. – Masz ochotę mnie uderzyć?
Stąpając po bardzo cienkim lodzie, wykonał zatrważająco śmiały gest, poklepując chłopaka po ramieniu.
Kieran zrobił krok do przodu, niemal zrównując się z biznesmanem. Był jednak rozsądniejszy niż sądziłam, bo zamiast wybuchnąć, nie pozwolił się podpuścić i dał sobie czas, by utrzymać nerwy na wodzy. Jego policzki, zamiast poczerwienieć od złości, jak stałoby się u każdego zdenerwowanego człowieka, pobladły i po chwili nabrały ziemistego koloru. Zauważyłam, że jego zaciśnięte w pięści dłonie zaczęły nieznacznie drżeć.
– Nie zasadzę ci kopa w dupę tylko dlatego, że nie chcę się nabawić kontuzji przed ważnym meczem. – Uśmiechnął się szyderczo. – Poza tym nie znęcam się nad seniorami.
Walters wypuścił z siebie krótki śmiech, w którym nie dało się wyczuć nawet krzty rozbawienia. Westchnął przeciągle, kręcąc głową, i ponownie zwrócił się do mnie, ignorując Langhama.
– Potrzebujesz mężczyzny, a nie chłopczyka. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Wsunął ręce do kieszeni skrojonych na miarę garniturowych spodni i oddalił się ku wyjściu z budynku, pozostawiając w powietrzu ciężką woń swoich drogich markowych perfum.
– Co za... kutas! – wrzasnęłam z irytacją, wyrzucając ramiona w górę.
Albo byłam nim aż tak zaślepiona, że nie dostrzegałam całego charakteru, albo dopiero teraz opuścił maskę, pokazując swoją prawdziwą twarz. A może zmienił się podczas naszej rozłąki, gdy chorobliwa zazdrość wypaczyła wszystkie inne cechy. Brakowało mi siły, by się nad tym zagłębiać.
– Nie wierzę, że...
– Pomóż mi. – Kieran złapał mnie niespodziewanie za dłoń. – Proszę.
Przymknął powieki i mocno je zacisnął, robiąc to samo z moją ręką. Zabolało, ale ani przez ułamek sekundy nie pomyślałam o tym, by wyrwać ją z uścisku.
– Co się dzieje? Co mam zrobić?
Zlękłam się, widząc jego poważną minę, gdy sięgnął palcami drugiej dłoni do kieszeni, w której znajdowała się poszetka marynarki. Wypuścił ciężko powietrze, przytrzymując materiał.
– Pomóż mi jak najszybciej dostać się do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro