𝟟.
☼ —— zrobię to dla ciebie —— ☼
Beomgyu po raz drugi czuł ten dziwny ból tam w środku – zdenerwowanie pomieszane ze smutkiem i chęcią zmiany losu. Jego złe samopoczucie wpłynęło na stan fizyczny. Chłopak nie miał ochoty na nic, dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobił po powrocie do domu, było położenie się. W końcu zaczęło mu przechodzić, kiedy nagle nowa fala irytacji przedostała się prosto do niego.
— Idź do sklepu po makaron. No, chyba że nie chcesz normalnego obiadu. W końcu jutro mam wolne.
Chłopak protestował. Mówił, że przecież może pójść jutro, jednak mama nie chciała z nim dyskutować. Beomgyu trzasnął drzwiami, okazując swoje niezadowolenie i pędem zbiegł po schodach. Słońce dalej grzało, co jeszcze bardziej go zdenerwowało.
Wpadł do sklepu z taką miną, że nikt nie ośmieliłby się mu stanąć na drodze. Nawet nie zastanawiał się, w jaką alejkę ma skręcić. Po prostu szedł przed siebie i dopiero na drugim końcu sklepu zaczął rozglądać się za odpowiednim regałem.
Skręcił w jeden z działów, kiedy ktoś przywalił w niego wózkiem. Beomgyu lekko zgiął się wpół, łapiąc się jednocześnie za brzuch.
— Nic ci nie zrobiłem?!
Blondyn szybko się wyprostował i posłał chłopakowi spojrzenie pełne nienawiści. Dzisiaj tylko tego mu brakowało. Tego, aby ktoś przywalił w niego wózkiem z zakupami.
— Beomgyu?! — Szatyn się zdziwił.
— Chociaż wzrok masz dobry — powiedział, po czym wyminął chłopaka.
Nie sądził, że tak prędko się z nim zobaczy. Taehyun dziś tak bardzo go oburzył, tak bardzo, że gdy go teraz zobaczył, poczuł w środku takie nieprzyjemne uczucie.
Stanął przy półce z makaronami. Z założonymi na piersi rękami przyglądał się im, nie wiedząc nawet, jaki wybrać. Wyjął telefon z kieszeni i pośpiesznie wybrał numer do mamy.
— Jaki mam wziąć? — pytał ze zniecierpliwieniem. — Skąd mam wiedzieć, który to?
Po strasznych wysiłkach Beomgyu udało się znaleźć konkretny makaron. Szybko pognał do kasy. Widząc Taehyuna przy jednej, udał się do drugiej, choć musiał stanąć w dłuższej kolejce. Nie obchodziło go to. Obraził się, a to oznaczało coś bardzo złego.
Ostatecznie Taehyun zniknął z jego pola widzenia i blondyn w końcu mógł trochę odetchnąć. Jak się okazało, wcale nie na długo. Szatyn czekał na niego na zewnątrz. Kiedy Beomgyu zobaczył chłopaka stojącego przed sklepem, od razu szybkim krokiem skierował się w stronę domu, lecz ten od razu go dogonił.
— Przepraszam, nie chciałem cię wtedy obrazić. Naprawdę. Proszę cię, nie bądź zły — mówił, starając się nadążyć. Nie uzyskiwał odpowiedzi. — Porozmawiaj ze mną. Znowu masz zamiar milczeć przez jakiś czas i zmusić mnie do czekania aż twój głupi foch minie?
Beomgyu nagle stanął w miejscu. Bardzo chciał wybuchnąć, jednak złość powoli z niego
uchodziła i sam nie wiedział dlaczego.
— Tutaj mieszkam. — Ciemnowłosy wskazał na dość wysoki budynek. — Weźmiesz swoje ciuchy od razu, co?
Blondyn tylko wzruszył ramionami. Taehyun uznał to za zgodę i przodem ruszył w stronę klatki schodowej. Chłopak mieszkał na pierwszym piętrze, nie tak jak Beomgyu na drugim.
Kiedy weszli do środka, poczuli przyjemny zapach.
— Taehyun, to ty? — usłyszeli czyjś głos dochodzący z innego pomieszczenia.
— Tak, mamo! — odpowiedział. Po chwili zajrzał przez jakieś drzwi. — Mój kolega przyszedł odebrać swoje rzeczy.
— Ach, mówisz o tym, o którym tak opowiadasz ciągle?
Było to tak cicho powiedziane, że Beomgyu zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze usłyszał. Na początku zignorował to – pewnie się przesłyszał. Jednak Taehyun w tamtym momencie odwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego z lekkim niepokojem. Nie zaprzeczył.
— Dzień dobry! — W korytarzu pojawiła się drobna kobieta. Na sobie miała czerwony fartuszek. – Ty pewnie jesteś Beomgyu?
— Dzień dobry. — Ukłonił się. — Tak, to ja.
— Miło mi cię poznać. — Posłała mu radosny uśmiech. — Faktycznie jest tak przystojny, jak opowiadałeś — zwróciła się do Taehyuna, którego nerwy powoli już puszczały.
— Poradzimy sobie bez ciebie, mamo — mówiąc to, zaczął pchać chłopaka w stronę swojego pokoju.
Ostatecznie udało mu się wyswobodzić z niezręcznej sytuacji. Jednak od razu po tym, kiedy pozbył się mamy, zauważył szeroki uśmiech na twarzy Beomgyu.
— Widzę, że masz dobry kontakt z rodzicami.
— Zapomnij o tym. — Pokręcił z niezadowoleniem głową.
— Ha! Niemożliwe! Na serio tak jej powiedziałeś? Uważasz mnie za przystojnego? Zresztą trudno się dziwić. Z taką twarzą trzeba się urodzić. — Wskazał na siebie. — Jak słodko z twojej strony, że... Masz kota?!
Blondyn w mgnieniu oka znalazł się na łóżku obok czarnego zwierzaka.
— Jak ma na imię? — zapytał, nie patrząc nawet na Taehyuna.
— Kot.
— Ale ja się pytam, jak on ma na imię.
— Mówię ci, że nazywam go po prostu Kotem. Poza tym on nie jest mój, tylko mojej mamy.
Beomgyu jednak nie słuchał go już. Pogrążył się w swoim świecie. Kotowi nie przeszkadzało takie zainteresowanie, a właściwie głaskanie było dla niego zwyczajną przyjemnością.
— Jak to się stało, że mieszkamy tak blisko, a nigdy się nie spotkaliśmy? — zapytał, biorąc futrzaka na kolana.
— Nie wiem.
— Podobam ci się?
Taehyun otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Blondyn tak niespodziewanie zaatakował go tym bezpośrednim pytaniem. Nie przewidział czegoś takiego.
Beomgyu za to czuł się z siebie naprawdę dumny. Nigdy nie wpadłby, że mógłby podobać się akurat Taehyunowi, jednak teraz zaczął myśleć w inny sposób. Cała złość mu przeszła i znów stał się tym głośnym, pewnym siebie chłopakiem.
— Nie. Gdyby tak było, już dawno bym cię wyrwał.
Słysząc te słowa, Beomgyu tylko się zaśmiał. Jakże świetnie się teraz czuł. Nie liczył na inną odpowiedź, bo wiedział, że tamten się nie przyzna. Jednak był prawie pewny co do swojej tezy.
— To ty jak byłeś mały?! — Blondyn zerwał się z łóżka, zrzucając jednocześnie kota z kolan. Podszedł do parapetu i chwycił niewielką ramkę. — Nie wiem, kto był brzydszy, ty czy Soobin. Na szczęście teraz oboje dobrze wyglądacie.
Taehyun podszedł do niego i wcisnął mu złożone ciuchy. Beomgyu zrozumiał, że na niego już czas. Wziął z biurka chłopaka swój makaron, z którego i tak mało co zostało – w końcu tyle przeżył. Pożegnał się z chłopakiem oraz jego mamą i szybko wyszedł, a raczej Taehyun szybko się go pozbył. Jasnowłosemu jednak to nie przeszkadzało. Był taki szczęśliwy, że nagle wszystko stało się lepsze.
Podczas drogi powrotnej otrzymał SMS-a:
„Masz przeprosić Hueninga."
Beomgyu wiedział, że dla Taehyuna jest w stanie to zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro