𝟞.
☼ —— furia —— ☼
Beomgyu ziewnął, przeciągając się leniwie. Kiedy otworzył oczy, był dzień, jednak w pokoju było dość ciemno. Obrócił się na drugi bok, by sięgnąć po telefon. Serce o mało nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej. Obok niego leżał jakiś chłopak. Beomgyu od razu podniósł się do siadu.
— W końcu wstałeś — powiedział, również siadając.
Blondyn patrzył się na niego przez zmrużone powieki i dopiero po chwili wszystko mu się przypomniało. Dyskusja, deszcz, dziwna prawda.
Beomgyu wstał i podszedł do okna, przyklejając do niego swoje czoło. Chmury nie wyglądały już tak strasznie, a deszcz w ogóle nie padał. Daleko, daleko było nawet widać pierwsze promienie słońca przebijające się przez warstwy szarego puchu.
— Czemu sobie nie poszedłeś? Nie pada już. Czekaj! Jak długo spałem?!
Taehyun wzdychając, usiadł na brzegu łóżka.
— Nie chciałem, żeby cię ukradli — powiedział kpiąco. — Też się cieszę, że już wstałeś. Nie spałeś długo. Pewnie z niecałe pół godziny.
Szatyn wydawał się mieć naprawdę dosyć tego i Beomgyu od razu to zauważył. Wkrótce Taehyun i tak się pożegnał, obiecując jak najbliższy zwrot ciuchów. Chciał też zabrać swoje, ale blondyn uparł się, że najpierw muszą wyschnąć i kiedyś przy okazji mu je odda.
I tak zakończyło się ich dzisiejsze spotkanie. Chłopcy rozstali się, nie stabilizując swoich uczuć po dyskusji. Żaden z nich nie wiedział, jak się zachowywać i co myśleć.
☼ ———— ☼
Beomgyu w końcu mógł powiedzieć, że czuje się naprawdę dobrze. Wstał wcześnie i nawet narzekanie jego mamy z samego rana nie popsuło mu świetnego humoru. Pierwszą myślą chłopaka było jak najszybsze spotkanie się z przyjaciółmi. Nagle nabrał wielkiej ochoty na podyskutowanie z nimi o ostatnim czasie. To, że chłopak nigdzie nie wychodził, nie musiało dotyczyć również Hueninga i Soobina. Przecież zawsze mogli zorganizować sobie świetnie czas.
Blondyn napisał do obu, jednak przez dłuższy czas nie otrzymywał odezwu. Dopiero później dostał SMS-a od Soobina, który tak chętnie, jak nigdy przedtem chciał wyjść z domu. Uznali, że poczekają na odpowiedź trzeciego z nich, jednak Kai się nie odzywał. Czekali do samego południa, ale ostatecznie chłopak nie odpisał. Dlatego też Beomgyu zwyczajnie spotkał się tylko z Soobinem. Dla obu było to trochę dziwne, bo wcześniej nie zdarzało im się wychodzić w niepełnym składzie.
Od razu, kiedy się zobaczyli, pierwszą rzeczą, którą chcieli zrobić, było pójście do Hueninga. Podejrzane dla nich było jego nagłe zniknięcie, dlatego stwierdzili, że pójdą sprawdzić, czy aby na pewno nic mu nie jest. Jednak w mieszkaniu Kai'a zastali tylko jego mamę. Kobieta powiedziała, że jej syn wyszedł już dziś z jakimś chłopakiem. I tylko z taką informacją zostali. Było to dla nich nie lada zaskoczenie, gdyż wcześniej nie słyszeli o tym, aby Huening spotykał się z jakimiś innymi znajomymi.
Beomgyu i Soobin podziękowali mamie przyjaciela i ze zrezygnowaniem udali się z powrotem na zewnątrz. Wychodząc z klatki schodowej, ponownie zetknęli się ze słońcem, przyjemnym, delikatnym powietrzem i kolorami pięknego, letniego dnia.
— Wiem, gdzie może być Huening! — Beomgyu olśniło. — Pamiętasz, jak zawsze było mu smutno, to chodził na boisko obok szkoły? Za każdym razem siedział tam sam, zanim się jeszcze zaprzyjaźniliśmy.
Chłopcy ruszyli w stronę szkoły. Nie spieszyli się jakoś, mieli masę czasu. Odpuścili sobie autobusy – budynek był naprawdę niedaleko.
W końcu dotarli. Ich oczom ukazał się dość duży, żółtawy budynek, a tuż obok niego dobrze znane im boisko. Soobin zmarszczył brwi, bo nie zauważył nikogo innego jak tylko biegające za piłką dzieciaki. Już miał coś powiedzieć, jednak Beomgyu gestem nakazał milczenie. Czarnowłosy bardzo zdziwił się, widząc poczynania kolegi, który skradał się po cichu w stronę boiska. Blondyn wskazał na trybuny. Soobin na początku nie widział nic niezwykłego, jednak potem dostrzegł dwóch chłopaków siedzących obok siebie. Jednego z nich rozpoznał. To był Huening.
— Co się dzieje? Kim jest ten drugi? — spytał, szepcząc.
Beomgyu tylko wzruszył ramionami. Z tej strony nie mógł rozpoznać towarzysza Kai'a. Niezmiernie jednak ciekawiło go to. Od razu postanowił to sprawdzić. Blondyn okrążył trybuny od tyłu, a kiedy znalazł się po ich prawej stronie, wychylił się najbardziej, jak tylko mógł, lecz nic z tego. Było blisko, ale cały czas niewystarczająco.
— Trzymaj mnie — rozkazał.
Jednak zanim Soobin zdążył zareagować, Beomgyu leżał już na ziemi. Żaden z nich nie miał odwagi się ruszyć. Czarnowłosy zamknął oczy, mając nadzieję, że tamci ich nie zauważyli.
— Słyszeli to? — wydusił z siebie Beomgyu, dalej leżąc twarzą do ziemi.
Soobin powoli odwrócił się w ich stronę. Tamci dalej byli zajęci rozmową.
— Nie — odpowiedział.
Beomgyu po cichu zaczął się podnosić, aż w końcu stanął normalnie. Otrzepał się z zielska i ziemi i już miał popychać kolegę do tyłu, by znowu stali się zupełnie niewidoczni, kiedy usłyszeli krzyk jednego z biegających dzieciaków.
— Ej, wy! Chcecie z nami zagrać?!
Zdemaskowani chłopcy powoli odwrócili się w ich stronę. Serca biły im tak szybko, że nawet nie mogli się odezwać.
— Mówiłem wam już, że nie! — odkrzyknął chłopak.
Jego głos wydał się Beomgyu niezwykle znajomy.
— Nie chodzi o was, bałwany. — Dzieciak machnął ręką, po czym wskazał na Beomgyu i Soobina. — Wy! Chce któryś z was grać?! Mamy nierówne drużyny!
Nie udało im się. Chłopcy posłali sobie pełne strachu spojrzenia.
— Co wy tu robicie?! — Huening zjawił się przy nich w kilka sekund.
Tamci spojrzeli po sobie, starając się unikać kontaktu wzrokowego z przyjacielem. W końcu zdenerwowany Soobin wypchnął do przodu Beomgyu.
— Pisaliśmy do ciebie, ale się nie odzywałeś. Myśleliśmy, że znajdziemy cię tutaj. — Wzruszył ramionami, starając się wyglądać naturalnie.
— Rozumiem. Wiecie, poszedłem się przejść, bo chciałem przemyśleć kilka spraw... — mówił, oglądając się na boki. Jego przyjaciele od razu zauważyli, że coś było nie tak.
Beomgyu nie miał zamiaru udawać, że jest dobrze. Zwyczajnie przepchnął się do przodu, by w końcu móc zobaczyć osobę o znajomym głosie. Huening próbował go zatrzymać, lecz ten się nie dał. Blondyn uważnie przyjrzał się siedzeniom i nagle zamarł. Kiedy spojrzenie chłopaka z trybun spotkało się z morderczym wzrokiem Beomgyu, od razu odwrócił głowę w inną stronę. Jasnowłosy wtedy nie zwracał uwagi już na nic, tylko wściekłym krokiem pomaszerował po betonowych schodkach w kierunku swojego celu.
— Czemu tu jesteś?! — zapytał z większym wyrzutem, niż zamierzał.
— Spotkałem się z Kai'em. Nie mogę? — Szatyn spojrzał na niego ze znudzeniem.
Po chwili pozostali dwaj chłopcy byli tuż przy nich. Huening od razu zaczął wyjaśniać, że zwyczajnie spotkali się po drodze, a mu padł telefon, więc nie mógł odpisać.
— Chciałbym w to wierzyć — mówił obrażony Beomgyu — ale nie mogę.
— Uspokój się. Przecież Huening by nas nie okłamał. — Soobin starał się go uspokoić, jednak jego przyjaciel tylko odszedł ze zdenerwowaniem.
Blondyn wyszedł z boiska, nie zwracając na nic uwagi. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło i czemu tak na to zareagował, jednak wtedy kierowała nim okropna złość. Nie miał zamiaru słuchać tłumaczeń Hueninga, a tym bardziej patrzeć na zarozumiałego Taehyuna, którego widok jeszcze bardziej podsycał w Beomgyu ogień rozdrażnienia. Najgorsze dla chłopaka było jednak to, że czuł się zdradzony. Jednak nie przez Kai'a.
— Stój! — usłyszał tuż za sobą.
Kiedy się zatrzymał, poczuł, jak ktoś wpada na niego.
— Co chcesz? — zapytał z wyrzutem.
— Beomgyu, o co ty się wściekasz? Porozmawiajmy normalnie, a nie się od razu burzysz. — Taehyun starał się go przywołać do porządku.
— Wiem, kiedy Huening kłamie. Czemu się spotkaliście?
Szatyn tylko odwrócił się, by sprawdzić, czy nie ma pozostałych.
— To ja do niego napisałem — przyznał się. — Chciałem z nim o czymś pogadać, zadowolony?
— O czym?! Co jest takiego ważnego? I czemu niby mnie okłamał? Co jest z nim nie tak?! Co jest ze mną nie tak?! To nie fair! To ja jestem od tego, żeby mu pomagać, a nie ty!
— Beomgyu? — Taehyun przerwał mu tę pełną furii wypowiedź.
— Co?!
— Zamknij się. Jesteś irytujący.
Blondyn nagle zamilkł. Te słowa magicznie na niego podziałały. Aż sam był zdziwiony, bo nie sądził, że Taehyun tak zareaguje. Słowa chłopaka nie zirytowały go. Poczuł tylko smutek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro