𝟚.
☼ —— kaloryfer i niezręczne pytania —— ☼
Chłopcy siedzieli na ławce, zajadając się obiecanymi przez Beomgyu lodami. Humor najbardziej dopisywał Hueningowi, który ciągle wiercił się i wiercił.
Totalnie zapomnieli o zaistniałej sytuacji, lecz Soobinowi wcześniej ciężko było opanować tych dwóch pozostałych, którzy nie mogli się uspokoić. Beomgyu zbyt długo lamentował, chociaż sam na początku stwierdził, że nie będzie o tym rozmawiać. Huening za to cały czas namawiał ich na lody i ostatecznie udało mu się wybłagać. Rana jasnowłosego została zatamowana i już nic nie zagrażało jego życiu ani zdrowiu.
— W zeszłym roku nie było czegoś takiego, co nie? — Soobin wskazał na otoczenie.
— Nie, ale spoko, że to zrobili, bo normalnie tu w okolicy nic się nie dzieje — odpowiedział Beomgyu.
Dzień mijał im mozolnie. Chłopacy kręcili się to tu, to tam. Chodzili bez celu, ciesząc się swoim towarzystwem i ignorując wszelkie złe myśli. Cudownie im było być zwykłymi nastolatkami, którzy nie muszą udawać kogoś na siłę, by komukolwiek się podobać.
— Chłopaki! — wykrzyknął Beomgyu. — Jedna laska z naszej klasy organizuje jutro imprezkę! Zaprasza wszystkich!
Przyjaciele spojrzeli na niego z zażenowaniem. W przeciwieństwie do swojego towarzyskiego kolegi chłopcy nie przepadali za tego typu imprezami. Zawsze, kiedy razem na taką szli, dla jednego z nich źle się to kończyło. Po jakimś większym incydencie obiecywali sobie, że już koniec z takimi domówkami, jednak Beomgyu i tak namawiał ich na kolejną.
— No tak. Wy pewnie macie już jakieś plany. — Wywrócił teatralnie oczami. Stał chwilę w ciszy, jednak nie mógł im pozwolić ujść na sucho. — Proszę was. Będzie super. Nie wierzcie mi?
— Beomgyu, nie wiem jak ci to powiedzieć — zaczął niepewnie Soobin — ale chcesz tam iść z wiadomego powodu.
— Co masz na myśli? — Udawał nieświadomego.
— On ma na myśli, że zamierzasz wpakować nas w kolejne gówno dla swojego kochasia — wyjaśnił Huening.
Blondyn tylko prychnął i pokręcił z niezadowoleniem głową, udając, że nie wierzy w słowa swoich przyjaciół. Nie miał zamiaru przyznawać im racji za nic w świecie, lecz ci nie musieli uzyskiwać jego potwierdzenia, bo doskonale znali prawdę.
☼ ———— ☼
— Zasada numer jeden, nie pijcie dużo, a najlepiej to wcale. Zasada numer dwa, nie wchodźcie nikomu w drogę i nie wdawajcie się w bójki. Zasada numer trzy, nie bierzcie nic od podejrzanych typów — mówiąc ostatnie zdanie, Beomgyu spojrzał wymownie na Kai'a, a ten tylko uśmiechnął się niewinnie. — I proszę was, jeśli jakimś cudem uda mi się z nim pogadać, bądźcie ze mną i pilnujcie, żebym nie palnął jakiejś gafy. Wy też nie mówcie niczego głupiego.
Chłopcy przekroczyli próg gigantycznego domu koleżanki z klasy i już na samym wejściu wpadli na obściskującą się parę. Ani jedni, ani drudzy nie zwrócili zbytnio na siebie uwagi. Troje przyjaciół ruszyło w głąb budynku. Widok już rozkręconej imprezy nie za bardzo spodobał się Soobinowi i Hueningowi, jednak Beomgyu od razu ruszył pewnym siebie krokiem w poszukiwaniu Yeonjuna, zostawiając przyjaciół samych.
— Założę się, że wpadnie na niego przez przypadek, kiedy nas przy nim nie będzie, a potem będzie na nas wyzywał, że go nie pilnowaliśmy — powiedział Soobin.
Beomgyu zapomniał o otaczającym go świecie i w tłumie ludzi próbował wypatrzyć Yeonjuna. Niestety po jego obiekcie westchnień nie było ani śladu. Jedynie kilka dziewczyn z jego klasy zaczepiło go po drodze.
— Oh, przepraszam — usłyszał przeprosiny osoby, z którą się zderzył.
— Nic się nie stało — odpowiedział.
Wyminął się z nim, kiedy w jego głowie coś zaświtało. Odwrócił się, by spojrzeć na idącego w przeciwnym kierunku chłopaka. Kojarzył go. Poznał go wczoraj w parku. Serce Beomgyu zabiło mocniej. To oznaczało, że Yeonjun prawdopodobnie gdzieś tam był. Ucieszyło go to, bo obiecał swoim przyjaciołom, że dziś zagada do niego na poważnie.
Już miał iść za chłopakiem, kiedy dostrzegł, że zza rogu wybiega Huening, wpadając jednocześnie na jakieś dziewczyny.
— Beomgyu! — Szybko do niego podbiegł.
— Tak, wiem. Yeonjun jest tutaj.
— Nie o to chodzi. W zasadzie to jest mały problem. — Uśmiechnął się sztucznie. — No bo byłem w toalecie i tam był taki kaloryfer na ścianie. Założyłem się z Soobinem, że nie włoży tam ręki. Chyba nie muszę nic więcej dodawać?
Ciśnienie Beomgyu natychmiastowo podskoczyło. Kazał Hueningowi prowadzić prosto do łazienki. Chłopak złapał go za nadgarstek i zaczął ciągnąć go wzdłuż ciemnego korytarza.
— Cześć, nie sądziłem, że tu bę...
— Hej, Yeonjun. Potem będziesz mógł pogadać z nami, bo teraz mamy akcję ratunkową! – krzyknął Kai, nawet nie odwracając się w jego stronę.
Nagle Baemgyu został wepchnięty do jakiegoś pomieszczenia. Drzwi za nim się zamknęły. Odwrócił się pospiesznie. Przed nim stał Huening, a tuż obok przy ścianie znudzony Soobin, którego dłoń tkwiła pomiędzy rurkami grzejnika. Beomgyu patrzył na nich z niedowierzaniem, nawet nie starając się sobie wyobrażać, jak do tego doszło. Przez to wszystko nie miał ochoty na komentowanie ich głupoty. Podszedł tylko do Soobina i z ogromną agresją próbował oswobodzić jego dłoń. Nie zwracał uwagi na krzyczącego z przerażenia przyjaciela, tylko po prostu z największą siłą, jaką udało mu się w to włożyć, starał się wydostać chłopaka z tej niezbyt ciekawej sytuacji. Mimo całego wysiłku Beomgyu za nic się nie udawało.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Kai przekręcił zamek i wyjrzał na zewnątrz.
— Nic wam nie jest? — usłyszeli.
— Nie, po prostu był mały wypadek, ale zaraz sobie z nim poradzimy. — Huening udawał, że świetnie panuje nad sytuacją.
— Mogę jakoś pomóc?
— Czekaj chwilę. — Zamknął chłopakowi drzwi przed nosem. — Ej, to Yeonjun. Pyta się, czy może nam jakoś pomóc.
— Nie! Powiedz, że nie — zaprotestował Beomgyu, który i tak już był zażenowany tą sytuacją.
Huening puścił mu oczko na znak, że zrozumiał polecenie.
— Spoko, wbijaj — powiedział, ponownie otwierając drzwi.
Yeonjun powoli wślizgnął się do środka, zamykając za sobą drzwi. Soobin posłał Beomgyu porozumiewawcze spojrzenie. Tylko Huening był zadowolony z przebiegu wydarzeń. Nie widział w tym nic złego, on zawsze robił wszystko, by pomóc swojemu przyjacielowi w sercowych sprawach.
Beomgyu jednak nie był ani trochę szczęśliwy. W zasadzie to w myślach planował już morderstwo Kai'a, lecz zanim to nastąpi, chłopak musiał przetrwać tę sytuację. Wiedział, że jest ona bardzo, ale to bardzo żałosna i nastawił się już na to, że może stracić w oczach Yeonjuna. Ten tylko tępo przyglądał się Soobinowi. W pomieszczeniu panowała totalna cisza i tylko zza drzwi słychać było ludzkie głosy pomieszane z głośną muzyką. Ostatecznie Yeonjun podszedł do mającego już tego wszystkiego dość Soobina i zaczął mocować się z jego ręką. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
— Co teraz robimy? — spytał poszkodowany.
— Nie mam pojęcia, ale przecież nie możesz zostać tu na zawsze. — Yeonjun podrapał się po głowie.
— Zasnąłeś tam czy jak?! — usłyszeli czyjś głos i pukanie w drzwi.
Huening już chciał otworzyć drzwi, kiedy ktoś go wyprzedził.
— To pewnie Taehyun. Ja z nim pogadam. — Yeonjun wyszedł, zostawiając ich samych.
Beomgyu w końcu mógł odreagować. Uderzył pięścią w ścianę, czego od razu pożałował. Zabolało go to tak mocno, że przykucnął, wydając z siebie niezidentyfikowany jak dotąd dźwięk bólu i rozpaczy. Pozostali ze zdziwieniem patrzyli się na czerwonego z nadmiaru emocji przyjaciela. Oboje wiedzieli, że to oni znowu dostaną ochrzan.
Po chwili drzwi z powrotem się otworzyły, a do środka weszły dwie osoby – Yeonjun i chłopak, którego poznali wczoraj w parku. Beomgyu od razu się wyprostował, udając, że nic się nie stało.
— Zgaduję, że nie próbowaliście zrobić tego jakimś mydłem albo kremem, co? — zapytał Taehyun, a kiedy wszyscy pokiwali przecząco głowami, chłopak tylko głośno westchnął.
Podszedł do jakiejś szafki, otworzył ją i chwilkę stał tak, przyglądając się wszystkiemu, po czym wyciągnął z niej jakąś tubkę i rzucił Soobinowi. Ten o dziwo ją złapał.
— Spróbuj tym, pewnie da radę.
Tak jak powiedział, tak się stało. Ręka Soobina w końcu już była wolna. Huening zaczął skakać z radości, a pozostali odetchnęli z ulgą. Tylko Beomgyu stał w kącie, dalej wstrzymując oddech. Myśli latały w jego głowie jak szalone, a chłopak w żaden sposób nie mógł ich pozbierać.
Wszyscy w końcu mogli opuścić łazienkę. Szczególnie niezapomnianym dla nich momentem nie był widok zaklinowanej dłoni jednego z nich, lecz miny tych wszystkich ludzi patrzących się na pięciu chłopaków wychodzących z jednej toalety.
Przez resztę wieczoru żaden z nich nie tańczył. Zwyczajnie stali razem, rozmawiając w najlepsze. Wydarzenia z łazienki na szczęście odeszły w niepamięć. Trójce przyjaciół udało się poznać bliżej Taehyuna, który zdawał się całkiem normalny. Chłopak nic nie pił w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, który chyba lekko przegiął. Beomgyu nie przeszkadzało to wcale, gdyż uważał, że chłopak po alkoholu wydaje się jeszcze bardziej uroczy.
Blondyn zdenerwował się, kiedy Soobin i Huening nagle zniknęli, a Yeonjuna porwały do tańca jakieś dziewczyny.
— Przepraszam, że spytam, ale — zaczął Taehyun — jesteś gejem?
To pytanie totalnie zaskoczyło Beomgyu. Nie spodziewał się go usłyszeć z ust ledwie co poznanego chłopaka. Nie bardzo wiedział też, jak na nie odpowiedzieć. Nie chciał kłamać, ani też mówić prawdy. Ostatecznie nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie, bo nagle tuż obok nich pojawił się roześmiany Yeonjun. Chłopak złapał się za ramię przyjaciela, ledwie utrzymując równowagę.
— Nie sądzisz, że powinniśmy wracać? — zapytał Taehyun, lecz Yeonjun nawet nie zareagował. — Pomożesz mi go stąd wyprowadzić? — zwrócił się tym razem do Beomgyu. Ten od razu się zgodził.
Szli, wymijając wszystkie stojące na drodze przeszkody. Beomgyu było bardzo ciężko, zwłaszcza dlatego, że dotykał chłopaka, który tak bardzo mu się podobał. I choć nie był to zbyt przyjemny moment prowadzić tak pijaną osobę, wolał go zapamiętać. Ostatecznie udało im się wydostać na zewnątrz. Tam również roiło się od ludzi.
— Będę rzygał — oznajmił Yeonjun.
Chłopcy od razu go puścili, a ten przeszedł kilka kroków i zwymiotował na trawę.
— Tak to jest, kiedy mieszasz piwo z wódką – westchnął Taehyun, krzyżując ręce.
Beomgyu mógł odetchnąć z ulgą. W duchu dziękował podpitemu chłopakowi, bo uratował go z niezręcznej sytuacji. Odpowiadanie na tamto pytanie mogło być czymś gorszym niż sytuacja w łazience. Poza tym Taehyun raczej nie zapytałby o to, gdyby byli przy nim Soobin i Huening. Ale oni zniknęli, zostawiając go samego. Wiedział, że nie poszli załatwić żadnej ważnej sprawy, tylko po prostu chcieli postawić go w kolejnej niezbyt komfortowej sytuacji.
— Sposób, w jaki na niego patrzysz — Taehyun wskazał na Yeonjuna — mówi sam za siebie. Widzę, że bardzo ci na nim zależy.
Beomgyu poczuł, jak jego twarz zaczyna robić się czerwona. Cieszył się, że jest ciemno, bo nie chciał pokazywać się od tej nieśmiałej strony.
— Nie mów mu nic, błagam. — Tylko tyle z siebie wydusił.
— Spokojnie, nic mu nie powiem, ale ty powinieneś. Yeonjun nie jest wcale taki straszny i myślę, że powinieneś spróbować. Nawet jeśli ci odmówi, co z tego? Wolisz tak stać i wyobrażać sobie, jak to wspaniale byłoby być razem z nim? Umów się z nim w końcu i tyle. To wszystko. Gadaj z nim, słuchaj go i...
— Po co mi to mówisz? — przerwał mu Beomgyu. — Przecież wiesz, że nic z tego nie będzie. Yeonjun jest hetero, a ja jestem gejem. Nie ma opcji, żeby dla mnie zrobił wyjątek.
Po tych słowach oboje zamilkli. Dobrze wiedzieli, że Beomgyu miał racje, a Taehyun nie chciał się wykłócać z chłopakiem.
— Idę szukać tych idiotów, a ty się nim zajmij. — Wskazał na Yeonjuna.
Jednak zanim odszedł, Taehyun złapał go za nadgarstek. Beomgyu spojrzał na niego ze zdziwieniem.
— Dam ci swój numer. Jakbyś zmienił zdanie i nabrał pewności siebie, to napisz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro