Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟙𝟟.

—— pełen pasji ——

    Beomgyu przez pięć dni nie rozmawiał z Taehyunem. Nie odzywali się do siebie, nie komunikowali w żaden sposób. Mogłoby się wydawać, że o sobie zapomnieli, jednak było wręcz przeciwnie. W każdej sekundzie dnia myśleli o tym drugim. Oboje niezwykle bali się swoich uczuć, dlatego nie chcieli rozmawiać ze sobą.

    Dopiero po tych kilku dniach Beomgyu udało się wyjść z domu, a raczej to jego przyjaciele wyciągnęli go na jedną z imprez, na jakie tak bardzo lubił chodzić. Na początku ciężko im było przekonać blondyna, jednak potem uświadomili mu, jak bardzo brakuje mu Taehyuna i jak bardzo chciałby z nim porozmawiać albo chociaż go zobaczyć. Specjalnie ubrał się lepiej niż zwykle. Przeważnie stroił się dla kogoś innego lub po prostu dla samego siebie, lecz tym razem tylko i wyłącznie dla Taehyuna. Stresował się, jakby od tego miało zależeć jego życie – od tego, czy uda mu się porozmawiać z nim tego wieczoru.

    Razem z przyjaciółmi przekroczył próg domu. Impreza była już dawno rozkręcona i od razu po wejściu wpadli na pijanych chłopaków, walających się po całym korytarzu. Nie zwrócili na to zbytniej uwagi i zwyczajnie wtargnęli dalej w głąb domu. Od razu rzucił im się w oczy stojący pod ścianą Yeonjun rozmawiający ze swoimi kumplami. On też ich rozpoznał.

    — Nie wiesz może, gdzie jest Taehyun? Przyszedł tu z tobą prawda? — zapytał Beomgyu, kiedy już byli na osobności.

    Ciemnowłosy tylko wzruszył ramionami. Przyznał, że przyszli tu razem, jednak nie miał pojęcia, gdzie jego przyjaciel się zapodział.

    Nie na taką odpowiedź czekał blondyn, jednak jednocześnie ucieszyła go ona. Dzielnie wyruszył na poszukiwania. Znalezienie celu nie było całkiem złe, gdyż udało mu się to zaledwie po kilku sekundach. Dostrzegł szatyna w kuchni. Zdziwiło go jednak to, że chłopak stał otoczony przez grupkę ludzi i wyglądał na niezwykle rozbawionego. Beomgyu od razu domyślił się, że tamten coś wypił, lecz nie miał wypływu na to, w jaki sposób jego kolega chciał się bawić. Troszkę obruszył go ten fakt, ale starał się nie dopuszczać do siebie złych emocji.

    — Siema, Beomgyu! — krzyknął w jego kierunku jeden z nich.

    Jasnowłosy od razu wykorzystał sytuację i podszedł do grupy znajomych. Ci przywitali go hucznie, wypytując o wiele rzeczy. On tylko odpowiadał im, nie odwracając wzroku od Taehyuna, jednak kiedy Beomgyu dołączył do towarzystwa, szatyn jakby na chwilę wytrzeźwiał i spoważniał.

    — Yeonjun cię szuka — powiedział, czekając na odpowiedni moment.

    Taehyun tylko pokiwał głową i opuścił rozbawioną grupę. Blondyn od razu powędrował za nim i tuż po wyjściu z kuchni zatrzymał go.

    — Nikt cię nie szuka. To ja chciałem z tobą porozmawiać.

    Szatyn spuścił wzrok, wyraźnie się czerwieniąc. Dalej wstydził się za swoje zachowanie, za to, jak bezmyślnie postąpił, całując Beomgyu, jakby nigdy nic. Nie wiedział jednak, co chłopak chciał mu powiedzieć. Według Taehyuna nie było nic do wyjaśniania ani rozpatrywania. Zależało mu tylko na tym, aby tamten pamiętny dzień zamienił się tylko w miłe, lecz niezręczne wspomnienie.

    — Przepraszam cię, że nie pisałem. Po prostu trochę się bałem. Tak nagle z tym wtedy wyskoczyłeś i... — przerwał jasnowłosy, kiedy zauważył przerażoną minę kolegi. — Ale to nic złego! To nie tak jak myślisz. Nie uważam tego za złe ani nic z tych rzeczy. Nie chcę, żebyś myślał, że mi się nie podobało... Czekaj! Sam się wkopuję. — Uderzył się w czoło. — Po prostu przepraszam. Domyślam się, że musiałeś być bardziej przerażony ode mnie.

    Taehyun ponownie uśmiechnął się nieśmiało. Następnie oparł się plecami o ścianę za nim i głośno odetchnął.

    — Nic się nie stało. Oboje jesteśmy idiotami.

    Beomgyu mógł przysiąc, że widział chłopaka tak uśmiechniętego po raz pierwszy. Przez to poczuł się trochę głupio i nieswojo. Szatyn tylko szczerzył się, jakby zaraz miało stać się coś naprawdę zabawnego. To było przerażające.

    — Dobrze się czujesz? — zapytał w końcu.

    — Normanie nie piję, ale dziś coś mi się nie udało.

    W tej chwili podszedł do nich chłopak ze szkoły Beomgyu i objął Taehyuna ramieniem. Blondyn otworzył oczy szeroko ze zdziwienia. Jego kolega jednak nie odtrącił ręki jegomościa o różowych włosach, a nawet się nie speszył. Stał tylko dalej i uśmiechał się promiennie.

    Najgorsze było to, że Beomgyu nie lubił tego chłopaka. W zasadzie to byli bardzo podobni – mieli taką samą figurę, wzrost, a co najważniejsze, oboje woleli chłopaków. Różnica była taka, że blondyn nie chwalił się tym na prawo i lewo, podczas gdy ten drugi w najlepsze podrywał wszystkich, nie bojąc się opinii innych uczniów. Był sobą i dzięki temu nawet stał się ikoną szkoły. Poza tym miał swój oryginalny styl, co było widoczne na pierwszy rzut oka.

    Chłopak spoglądał to na Beomgyu, to na Taehyuna.

    — Widzę, że panowie już się znają! — wykrzyknął z radością. Od razu można było dostrzec, że coś wziął. Na co dzień był raczej poważny. Kiedy nikt mu nie odpowiedział, puścił Taehyuna, zbliżył się do jasnowłosego i klepnął go w ramię. — Czyżby Choi Beomgyu nie był zadowolony ze spotkania? Daj spokój! Nie widzieliśmy się od prawie miesiąca!

    Beomgyu posłał Taehyunowi kolejne niepewne spojrzenie. Szatyn jednak nie zwrócił na to uwagi i patrzył się zupełnie gdzie indziej.

    — Coś ci się nie podoba? — Chłopak stanął z nim twarzą w twarz. — Czyżbyś był zazdrosny o mojego nowego chłopaka? Nie gadaj, że też jesteś pedałem?!

    Blondyn czuł, jak jego pięści się zaciskają, a nerwy zaczynają puszczać. Nie brał tego wszystkiego na poważnie, jednak zirytowanie i zazdrość powoli zaczęły przejmować władzę nad zdrowym rozsądkiem. Już miał wykonać ruch, jakiego mógł potem długo żałować, ale ostatecznie ktoś go powstrzymał.

    Obok nich pojawił się Soobin. Stanął tuż przy Beomgyu i z dezorientacją zaczął się przyglądać sytuacji. Od razu poznał chłopaka, z którym jego przyjaciel miał do czynienia. Również go nie lubił, a zwłaszcza jego niepasującego do ślicznej twarzy charakteru.

    — Coś się stało? Przeszkadzam?

    Różowowłosy zmierzył wysokiego chłopaka od góry do dołu, prychnął i szepnął coś Taehyunowi na ucho. Sprawiło to, że Beomgyu poczuł do niego tak wstrętne uczucie, które można by było określić tylko nienawiścią. Soobin wiedział, co może czuć jego przyjaciel, więc położył mu rękę na ramieniu, szepcząc: „Nie denerwuj się.".

    — Nie do wiary, że jesteś tak popularny — zwrócił się do Beomgyu — a zadajesz się z tymi przegrywami. — Kiwnął głową w stronę czarnowłosego.

    Soobin tylko pokręcił głową ze zmęczeniem. Takie opinie raczej go nie ruszały, dlatego na nie nie reagował. Za to Beomgyu przeważnie musiał coś odpowiedzieć, coś równie złego i niekulturalnego. Teraz jednak język utknął mu w gardle i nawet nie ośmielił się stanąć w obronie przyjaciela.

    — Pójdę szukać Hueninga. Nie rób nic głupiego, stary. — Klepnął jasnowłosego w ramię, po czym odszedł.

    Po chwili różowowłosy stwierdził, że niepotrzebnie produkuje się na głupoty i również opuścił pozostałych dwóch. Jednak kiedy odchodził, nachylił się do Taehyuna i ponownie szepnął mu coś, spoglądając przy tym z wyższością na blondyna. Ostatecznie zniknął gdzieś wśród ludzi.

    — Skąd go znasz? — zapytał Beomgyu, gdy wreszcie zostali sami.

    — Poznałem go dzisiaj. Jest strasznie uroczy.

    Jasnowłosy aż się skrzywił, słysząc te słowa. Widok tamtego gościa zawsze go obrzydzał i nie potrafił nawet dostrzec w nim ani jednej pozytywnej rzeczy.

    — Jednak nie tak uroczy, jak ty — dodał szybko szatyn, spuszczając głowę w dół.

    — Alkohol wszedł ci za mocno — odpowiedział.

    — Może trochę. — Wzruszył ramionami. Dalej uśmiechał się niepokojąco. — To dobrze. Po raz pierwszy w moim życiu się upiłem.

    Szatyn przeniósł wzrok z podłogi na twarz Beomgyu. Przez chwilę patrzył mu w oczy, lecz potem zjechał w dół na usta. Tylko jedna rzecz chodziła mu teraz po głowie. I mimo że dużo wypił, po ostatnim wydarzeniu nie miał wystarczająco odwagi, aby posunąć się do tego. Miał jednak nadzieję, że to blondyn tym razem zrobi większy krok.

    — Chcesz mnie pocałować? — zapytał jasnowłosy.

    Bezpośrednie pytanie zaskoczyło Taehyuna, jednak równie go ucieszyło. Przytaknął, a Beomgyu tylko zaśmiał się nerwowo, nie wiedząc co robić. Blondyn rozejrzał się dookoła. Stali teraz na ciemnym korytarzu, na którym roiło się flirtujących ludzi i obściskujących się par. Potem spojrzał na Taehyuna, który już wcale się nie uśmiechał, lecz stał z grobową miną, wyczekując. Blondyn głośno westchnął. Bał się. Nie wiedział co i jak. Całował się dwa razy, jednak jeden z nich średnio pamiętał, a drugi był z zaskoczenia.

    Kilka razy odliczał do trzech i dopiero po którymś razie się odważył. Zbliżył się do szatyna na niebezpieczną odległość. Przełknął głośno ślinę. Byli tak blisko. Nie wiedział, czy go dotknąć, czy objąć. Jednak w końcu się przełamał. Ponownie policzył do trzech, po czym jedną dłonią delikatnie złapał Taehyuna za tył głowy, a drugą powoli przedostał się na jego plecy. Nachylił się i musnął usta szatyna. Po chwili odsunął się na moment, żeby móc zobaczyć reakcję chłopaka, jednak ten go objął i z powrotem przyciągnął do siebie. Beomgyu na początku nie mógł zaangażować się w pocałunek, dopiero po kilku sekundach udało mu się to. Zdjął rękę z pleców Taehyuna i dołączył ją do drugiej, wplatając palce w ciemne włosy chłopaka.

    Oboje tkwili w pełnym pasji pocałunku kilka dobrych chwil.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro