Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟙.

—— srebrny kolczyk ——

    W wakacjach piękne jest to, że mamy wiele możliwości na robienie tego, co lubimy. Ważne jest, aby cieszyć się cudownymi, wolnymi od szkoły chwilami i spędzać ten czas po swojemu.

    Dla Beomgyu piękne było to, że w końcu mógł spędzić mnóstwo czasu ze swoimi przyjaciółmi, nie martwiąc się nauką i innymi obowiązkami szkolnymi. I choć minęło dopiero kilka dni wakacji, on już wyciągał wszystkich z domów, nie dając im nawet odetchnąć po roku ciężkiej pracy. Obiecał sobie, że tym razem nie zmarnuje ani chwili na robienie bezużytecznych rzeczy. Wiedział, że w końcu jego wielki zapał minie, lecz starał się nie zawracać sobie tym głowy. Cieszył się nową energią, która dawała mu siłę na cudowne przeżycie długiego wolnego.

    W parku niedaleko domu Beomgyu właśnie odbywał się festyn z okazji powitania lata. Ludzi troszeczkę się zebrało, a zwłaszcza rodziców z dziećmi. Znajomi chłopaka, którzy mieszkali w okolicy również tam byli, dlatego i go nie mogło zabraknąć. Namówił swoich przyjaciół i udali się tam, aby również świętować.

    Ów park połączony był z dość dużym placem, gdzie odbywały się przeróżne zabawy. Wszędzie roiło się od kolorów, sprzętów wykorzystywanych do gier i stoisk z jedzeniem. W samym parku również było dużo hałasu. Na trawie organizowane były mini zawody.

    — Chłopcy, wyglądacie na bardzo silnych. Może chcecie wziąć udział w grze? Brakuje nam kilku osób — zwrócił się do nich młody mężczyzna ubrany w przedziwny kolorowy strój. — Nagrodą jest kupon na darmowe lody!

    Beomgyu już miał odmówić, kiedy jeden z jego towarzyszy mu przeszkodził.

    — Lody! — Huening zaczął skakać wokół chłopaków. — Musimy to wygrać! Proszę, zagrajmy!

    — Darmowe lody zachęcają, ale wysiłek fizyczny odpycha. — Soobin skrzywił się, patrząc na linę do przeciągania.

    — Dajcie spokój! Sami chcieliście tu przyjść. — Nie dawał za wygraną.

    Ostatecznie troje przyjaciół dołączyło do gry. W drużynie byli z kilkoma innymi chłopakami – starszymi i młodszymi. Nie widzieli żadnych szans na to, że mogło im się nie udać. Przeciwnicy wyglądali na z góry przegranych. Jednak jakże rozczarowani byli, kiedy to właśnie oni ponieśli klęskę. W momencie, gdy prowadzący rozpoczął grę, nie minęło nawet 10 sekund, a przeciwna drużyna sprawiła, że pozostali wylądowali prosto na trawie.

    Dla Beomgyu gorsze od przegranej był ciężar, jaki teraz dźwigał.

    — Złaź ze mnie! — warknął do chłopaka, który właśnie wgniatał go w ziemię. — Jesteś taki ciężki!

    Soobin próbował wstać, jednak Beomgyu tak się szarpał, że ciężko mu było w jakikolwiek sposób się podnieść. Ostatecznie udało się, choć szło to naprawdę mozolnie. 

    — Myślałeś ty kiedyś o diecie? — Poszkodowany chłopak z furią otrzepywał swoje ubranie z trawy. — Widzisz tę dziurę? O tutaj! — Wskazał na swoje kolano.

    — Nie dostaniemy lodów. — Huening zwiesił głowę. — To na pewno przez was! Ty — wskazał na Soobina — jesteś za leniwy, a ty — tu przeniósł wskazujący palec na Beomgyu — jesteś za słaby! Spokojnie, wybaczę wam to, jednak musicie mi kupić tego loda, bo to tylko dlatego dałem się namówić na wyjście z domu.

    Chłopacy parsknęli śmiechem, słysząc słowa przyjaciela, a ten tylko się oburzył.

    — Mam lepszy plan. — Soobin objął go pocieszycielsko ramieniem. — Załóżmy, że... O cholera. — Zrobił przerażoną minę. — Beomgyu, krew ci leci z ucha. Spokojnie, to nic takiego. 

    Zdezorientowany chłopak dotknął swoich uszu. Na lewej dłoni został delikatny, czerwony, rozmazany ślad. Ponownie złapał się za maleńką ranę i wtedy poczuł, że w jego uchu brakuje jednego z kolczyków. Beomgyu zaczął się nerwowo przyglądać trawie, a następnie kucnął i rozpoczął poszukiwania.

    — Pomóżcie mi. Gdzieś tu powinien być srebrny kolczyk — zwrócił się do przyjaciół, a ci po chwili przyglądania się chłopakowi, wzięli się do roboty.

    Pierwszy wymiękł Soobin, który po kilku minutach przestał wiedzieć w tym sens. Starał się uspokoić Beomgyu, mówiąc, że był to tylko zwykły kolczyk, jednak nic to nie dało. Kai odpadł zaraz po Soobinie. I tak w dwójkę przyglądali się chodzącemu na czworaka, grzebiącemu w trawie przyjacielowi, który nie mógł pogodzić się ze stratą. Jak sam stwierdził, był to jego ulubiony kolczyk i nie chciał pozwolić na takie rozstanie się z nim.

    — Coś ty znowu zgubił? — zapytał chłopak, kucając obok Beomgyu.

    — Oh, cześć, Yeonjun — przywitał się.

    — Yeonjun! — wykrzyknął Huening, podbiegając do chłopaka. — Co tu robisz?

    Nowo przybyły wstał, a zaraz za nim Beomgyu, który wyprostował się jak struna.

    — Wpadłem do kolegi. Mieszka tu niedaleko. Zobaczyliśmy, że jest tu tak dużo ludzi i postanowiliśmy wpaść — wyjaśnił. — A wy? Założę się, że jesteście tu z tego samego powodu, co my.

    — Tak w zasadzie to... — Kai zaczął opowiadać całą historię, jak to chciał dostać darmowego loda, jednak przegrał w grze. Przy okazji musiał wspomnieć, przez kogo mu się nie udało. Na koniec szturchnął Beomgyu ramieniem, mówiąc o nieszczęśliwym wypadku.

    — Szukałem cię znowu i... — urwał nieznajomy, widząc, jak jego przyjaciel rozmawia z kimś.

    — Chłopaki, to jest Taehyun. Nie chodzi z nami do szkoły. Taehyun, to Soobin, Huening i Beomgyu — przedstawił ich kolejno. — Wiesz, że ci leci krew z ucha?

    Beomgyu szybko złapał się za ranę, uśmiechając się słabo. Zgubiony kolczyk był dla niego najmniej ważną rzeczą w tym momencie.

    — Mówiłem ci, że go nie znajdziesz. — Soobin poklepał go po plecach. — Nie trzeba tak przeżywać o jeden kolczyk. Kupi się nowy — powiedział, a Beomgyu posłał mu mordercze spojrzenie.

    — Masz na myśli to? — Nowo poznany chłopak schylił się, sięgając trawy.

    Po chwili w jego dłoni pojawiło się srebrne kółeczko. Spojrzał na Beomgyu pytającym spojrzeniem, a ten tylko wziął kolczyka i podziękował cicho.

    — Jesteśmy ślepi — stwierdził Huening. — Takie zabawy to nie na nasze nerwy.

    W końcu chłopcy pożegnali się i troje przyjaciół z powrotem zostało samych. Dwaj zdążyli zapomnieć, że z kimkolwiek przed chwilą rozmawiali, jednak Beomgyu cały czas wpatrywał się w odchodzącego Yeonjuna, dalej trzymając się za ucho.

    Pozostali dwaj zauważyli to, ustali po obu stronach przyjaciela i zaczęli wpatrywać się razem. Mimo że byli otoczeni przez tylu ludzi, oni czuli się, jakby zostali tam sami. Pierwszy dopiero przełamał się Huening, który nie mógł już dłużej stać w bezruchu. Chłopak z nową dawką energii zaczął skakać w miejscu.

    — Kiedy go gdzieś zaprosisz? No kiedy? Kiedy?! Kiedy?!

    Beomgyu wywrócił teatralnie oczami. Nie miał zamiaru po raz kolejny z nimi o tym rozmawiać. Już dawno uznał ten temat za zakończony.

    — Widziałem, jak na niego patrzysz. Miłości ani mnie nie oszukasz. — Soobin pokręcił głową z szerokim uśmiechem.

    — Na serio to was tak bawi? — Beomgyu skrzyżował ręce. — Nic z tego nie będzie. Ile razy mam wam to powtarzać? Zresztą wy tego nie zrozumiecie. Nie macie takiego problemu.

    — Niby tak, ale wiesz... Żaden z nas też nie ma dziewczyny, nie miał i zapewne w najbliższym czasie sobie jej nie znajdzie. — Kai starał się rozluźnić atmosferę. — Jednak powinieneś kiedyś spróbować. I tak z nim za dużo nie gadasz, więc raczej nic nie stracisz.

    Beomgyu dobrze wiedział, że jego przyjaciel ma rację, jednak w praktyce to nie było takie proste, jakby mogło się wydawać. Tylko przy Yeonjunie czuł to dziwne uczucie. I tylko przy nim zawsze brakło mu słów, kiedy to normalnie mówił naprawdę dużo. Tak było od dłuższego czasu, a wiedzieli o tym tylko Soobin i Huening. Chłopak nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by było, gdyby nagle prawda została wyjawiona wszystkim.

    — Soobin, a może mu spodobał się ten kolega Yeonjuna? — Kai puścił oczko przyjacielowi.

    — Tak myślisz? Chyba był w guście naszego Beomgyu, co? — Odesłał mu znaczące spojrzenie.

    — Oczywiście. Widziałem, jak się zarumienił, kiedy ten chłopak podał mu tego kolczyka. – Przygryzł dolną wargę.

    — Jesteście ohydni — wtrącił Beomgyu. — Ile razy wam mówiłem, że nie podoba mi się każdy napotkany chłopak? Czy wy lecicie na każdą laskę, z którą pogadacie, a nawet nie? Nie. No właśnie — mówił oburzony, a jego przyjaciele wybuchli głośnym śmiechem.

    Zdenerwowany chłopak nie miał zamiaru słuchać głupot tych dwóch durniów. Zwyczajnie odwrócił się i już prawie zaczął się oddalać, kiedy Soobin stanął mu na drodze.

    — Nie ma takiej opcji. Chyba nie po to wyciągnąłeś mnie z domu, żeby teraz tak chamsko sobie stąd pójść. Co to, to nie.

    — Właśnie, a mi obiecałeś lody! — Huening klasnął z zadowoleniem w dłonie. — Chyba nie zapomniałeś o tym?

    Beomgyu pokręcił tylko głową z dezaprobatą i westchnął głośno. Zawsze wzajemnie się wkurzali, jednak to było najlepsze w ich przyjaźni. Każdy z nich był sobą i wszyscy to lubili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro