Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ oneshot - part 1 ]

pov. eda

- Wychodzę!

Usłyszałam charakterystyczny głos dochodzący z salonu. Powoli zeszłam ze schodów. Do drzwi pędziła brązowowłosa ludzka dziewczynka.

- Gdzie się tak spieszysz? - mruknęłam i rozsiadłam się na kanapie. Dziewczyna zatrzymała się, i spojrzała na mnie.

- Wychodzę. Spotykam się z em... Przyjaciółmi! Robimy projekt do szkoły! Wrócę wieczorem!

- Przyjaciółmi to znaczy ze swoją dziewczyną? Mnie nie oszukasz. - na mej twarzy zagościł lekki uśmiech. Widziałam jak twarz nastolatki przybiera czerwony kolor, zaśmiałam się cicho

- Oj, nie ważne, będę wieczorem, pa pa, uważaj na siebie! - dziewczyna wybiegła z domu jak błyskawica.

- A ze mną się nie pożegnasz, hoooot? - usłyszałam płaczliwy wręcz głos Hooty'ego. Odkąd Lilith, która została jego przyjaciółką, postanowiła przenieść się do naszej matki, demon znów próbował zdobywać naszą atencję na różne sposoby. Mimo wszystko jednak sporo mu zawdzięczamy. Dzięki Hooty'emu King odkrył swoje moce, Luz zdobyła się na podjęcie pierwszego kroku w swoim związku, a ja pogodziłam się z klątwą i odkryłam jej lepszą stronę.

Westchnęłam i pokręciłam głową wciąż się uśmiechając. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przymknęłam oczy myśląc, jaką w tej chwili czuję radość. Nie z żadnego konkretnego powodu. Jednak gdy pomyślałam o szczęściu... Przed oczami znów zobaczyłam tą twarz. Twarz osoby którą kochałam.

Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w szkole. Dokładnie na korytarzu pod biblioteką. Może to nie jest jakieś nietypowe miejsce, ale z jakichś przyczyn pamiętam to. Wpadłam na nich (a może raczej oni na mnie?). Upadły im okulary. Powoli wstałam i się otrzepałam. Obok mnie siedziała mała postać. Patrzyła na mnie mrużąc jakoś dziwnie oczy. Po chwili zorientowałam się o co chodzi, i podałam osobie okulary.

- Uważaj jak chodzisz bo się zabijesz. - to były pierwsze słowa, jakie posłałam w ich kierunku.

- Ty też uważaj. - pierwszy raz usłyszałam ich głos, który towarzyszył mi niemal codziennie, przez następnych kilka lat.

Jakoś tak wyszło że zaczęliśmy rozmawiać. Nietypowa osóbka nosiła imię Raine.

- Prawie jak deszcz! - zaśmiałam się, kiedy pierwszy raz usłyszałam to imię.

- Moi rodzice lubią deszcz. Twierdzą że to ma swój urok. I postanowili nazwać swoje dziecko po deszczu. Nieźle, co? A Twoje imię?

- Edalyn. Mów mi Eda, nienawidzę pełnej wersji swojego imienia. Dostałam je po jakiejś ciotecznej zmarłej praprababce.

Raine uczyli się magii bardów. Zawsze byłam pod wrażeniem tego, co można stworzyć za pomocą muzyki. Wybrałam jednak ścieżkę eliksirów, śladem mej siostry. Chciałam być taka jak ona. Czy mi się to opłaciło? Za nic tego nie wiem.

Oboje byliśmy dobrymi uczniami. No, ja może byłam trochę gorsza. Sporo też rozrabialiśmy. Wciąż wspominam co niektóre nasze wybryki. Mimo tego, że wraz z Raine trafialiśmy na dywanik do dyrektora dosyć często, to nie okazywał on żadnej wielkiej nienawiści do nas. Za każdym razem to samo kazanie że "Taka sytuacja nie może się znów powtórzyć, rozumiemy się wy rozrabiaki?". Czasem widziałam jak już tracił cierpliwość, jednak na zewnątrz wciąż wydawał się opanowany.

Dni mijały, lata zresztą też. Czas biegł zdecydowanie za szybko.

- Myślałaś już nad swoją przyszłością Edo?

Siedzieliśmy na Wzgórzu. Było to nasze ulubione miejsce na wyspie. Z góry rozciągał się widok na ogromną polanę, na której co jakiś czas organizowano różne spotkania.

- Ja? Uh, nie. Nie mam pojęcia w jakim miejscu będę za jakiś czas. Mogę zostać nową cesarzową, jak i równie dobrze zostać pożarta przez jakiegoś potwora. Życie jest nieprzewidywalne. - wzruszyłam ramionami.

- Za rok kończymy szkołę. To niewiarygodne. Jeśli byś pytała o to, co ja zamierzam robić to... Nie wiem. Pewnie zostanę jakimś grajkiem ulicznym. Nie mam zamiaru wstępować do sabatów. Czuję że... To nie dla mnie.

- Też tak myślę. Członkowie sabatów to sztywniacy. Jeden określony rodzaj magii, kto do licha trzyma się takich rzeczy? Każdy powinien robić to co chce. Chciałabym żyć te kilka lat wcześniej, wtedy sabaty jeszcze nie istniały. Było zdecydowanie lepiej.

- Nie wiem po co je wymyślono. Zmieńmy temat. Wiesz... Ostatnio skomponowaliśmy utwór. Sądzę że nie jest najgorszy. Masz ochotę posłuchać?

Pokiwałam głową. Raine wyczarowali skrzypce. Najpierw pociągnęli delikatnie za każdą jedną strunę, a gdy zdecydowali że brzmi w porządku, spojrzeli na mnie i zaczęli grać.

Gra moich przyjaciół jest niezwykła. Zręcznie przesuwają palce po strunach, wykonują pewne ruchy smyczkiem i tworzą magiczną melodię. Lekką, przyjemną. Lubię ich obserwować podczas zatracenia się w muzyce. Przymknięte oczy, skupiony wyraz twarzy. Ostatnio zauważyłam że naprawdę ładnej twarzy. W powietrzu czuć było magię wydobywającą się poprzez dźwięki skrzypiec.

Tylko ja, oni i otaczająca nas muzyka. Najpiękniejsze momenty jakie mogły istnieć.

Gdy przyglądam się twarzy Raine, oni wydają ostatni dźwięk i kończą grę. Otwierają oczy, a ja spostrzegłam się, że wciąż na nich patrzę jak zaczarowana. Szybko odwróciłam wzrok i zaczęłam skubać źdźbło trawy.

- I co sądzisz? Nazwaliśmy ją "Rapsodia Raine". To dobra nazwa?

- Wspaniała. I gra i nazwa. Pasuje. Bardzo.

Szkoła dawała nam nieźle popalić. To nasz ostatni rok w Hexside. Codziennie chociaż raz najstarsi uczniowie słyszeli takie słowa jak "Egzaminy końcowe za pasem!", "Wybraliście już wasz sabat?", "Ucz się, bo w życiu będziesz nikim! Będziesz gnić jako dzika wiedźma!". Zostaliśmy zasypani toną nauki, masą zaklęć i teorii, która później nam się w ogóle nie przyda. Jednak wraz z Raine wciąż znajdowaliśmy chwile wytchnienia, które spędzaliśmy razem. Zdarzało się nawet, że razem się uczyliśmy, chociaż zajmowaliśmy się innymi przedmiotami. Gdy robiłam to z nimi, czułam o wiele większą motywację. Zostanę kimś wielkim.

Usłyszałam najpierw ciche skrzypienie drzwi, a chwilę potem znajomy głos.

- Jak ci idzie siostro? - to moja siostra, Lilith. Stanęła w drzwiach i spojrzała na mnie, siedzącą na podłodze wśród sterty książek i kartek papieru. 

- Tragedia. Czy możesz mi wyjaśnić, do czego do jasnej ciasnej przyda mi się... - chwyciłam kartkę i zmarszczyłam brwi. - "Gospodarka południowej części Wyspy oraz wydobycie korzeni złoceńca na tym terenie"? Jak ja nawet nie mam zamiaru zajmować się w przyszłości takimi rzeczami! Czysty idiotyzm!

- Też nienawidziłam tego tematu. - westchnęła Lilith i usiadła obok mnie. Skończyła szkołę rok temu, do tego z wyróżnieniem. Postanowiła jednak, że dopiero w tym roku spróbuje dostać się do sabatu. Chciała douczyć się paru rzeczy samodzielnie, miała zamiar przystąpić do Cesarskiego Sabatu i służyć u boku Belosa. Pomagała też w szkole w organizowaniu niektórych imprez. Nauczyciele bardzo ją lubią. 

- Okropieństwo. Nienawidzę przedmiotów teoretycznych. Praktyczne są o wiele lepsze. - prychnęłam. Spojrzałam na sporządzone przeze mnie notatki i osunęłam się z jękiem na podłogę. - Czeeeemu? Szkoooooła?

- Pomogę ci jeśli chcesz. Pamiętam co nieco. - rzuciła moja siostra. - Poczytamy razem notatki, popytam cię i będzie dobrze. 

- Ty i pomoc? No nieźle Lily. Dzięki. - podniosłam się z trudem i spojrzałam na zapisaną wcześniej przeze mnie kartkę. - W porządku. "W południowej części Wyspy zaludnienie jest niewielkie. Przyczyną tego jest..."

Spędziłyśmy około dwie godziny ucząc się. Głowa mnie rozbolała z powodu ogromnej ilości wiedzy. 

- Przerwa? Proszę? - westchnęłam. - Za dużo tego wszystkiego.

Lilith spojrzała na zegarek.

- Rzeczywiście. Spędziłyśmy sporo czasu nad tym... Tym czymś. - zauważyła. - Więc skoro mamy przerwę to może opowiesz mi co u ciebie? Ostatnimi czasy zamykasz się w pokoju i rzadko wychodzisz.

- Co może u mnie być, hm? Uczę się. Jestem w szkole. Śpię. Spędzam czas z Raine. Standard. Tylko uczę się o wiele więcej niż kiedyś. Moim celem jest wyróżnienie pod koniec szkoły. - ziewnęłam.

- Powinnaś zwolnić Edo. Nie można się aż tak przemęczać. Wiem coś na ten temat.

- Wiem, że wiesz. Przez cały poprzedni rok byłaś żywym trupem. - zaśmiałam się. - Rudy trup! Widziałaś kiedyś trupa z rudymi włosami?

- Uprzejmie przypominam że ty też jesteś ruda! - Lilith uderzyła we mnie poduszką w odwecie.

- Własną siostrę bić? No wiesz ty co?

- Ja jako jedyna mam do tego pra... O, zobacz! Sowa!

Spojrzałam na okno. Rzeczywiście, siedział tam brązowy ptako-demon i stukał dziobem w szybę. Do jego nóżki przywiązane było coś białego. Gdy skojarzyłam, po co stworzenie się tu zjawiło, wstałam i podeszłam do okna z szerokim uśmiechem na twarzy. Otworzyłam je, a sowa wpadła do pokoju. Usiadła wygodnie na łóżku i z zadowoleniem zaczęła czyścić pióra. Podeszłam do ptaka i pogładziłam go po łebku. Następnie schyliłam się i odwiązałam od jego nóżki biały papierek.

- Dzięki mały! - zaśmiałam się i usiadłam na podłodze. Otworzyłam zwinięty w rulonik papierek i odczytałam następującą wiadomość:

za godzinę, tam gdzie zwykle. mam ci coś ważnego do powiedzenia. czekam :)

                                                                                                   rainstorm

Poczułam jak Lilith zagląda mi przez ramię.

- Ah, już wiem z czego się cieszysz. Twój gołąbeczek zaprasza cię na spotkanie! - zachichotała i szturchnęła mnie.

- Żaden gołąbeczek. Raine to... tylko przyjaciel.

- Przyjaciel? Jeeeeny, myślałam że w końcu jesteście razem.

- W końcu? Jak to w końcu? - przekrzywiłam głowę.

- Pasujecie do siebie i nie mów, że nie. W końcu tyle czasu spędzacie też wspólnie. Nawet mama czasami myśli że jesteście parą. Przeczuwam jednak, że prędzej czy później nią zostaniecie. - ostatnie zdanie wypowiedziała cicho, prawie tak, jakbym nie miała tego słyszeć.

- Zamknij się! - teraz to ja chwyciłam poduszkę i uderzyłam nią siostrę.

- Czy to ma być wypowiedzenie mi wojny? 

- Bardzo możliwe. - prychnęłam. - Skoro za godzinę to... Muszę zaraz wychodzić! Nie mam zamiaru się spóźnić! - poderwałam się gwałtownie. Chwyciłam szczotkę i szybko przeczesałam włosy. Podbiegłam do szafy i zaczęłam w niej nerwowo grzebać.

- Zaaaakochaaana! - usłyszałam głos Lilith.

- Żadna zakochana! Przestań mi dokuczać!

- To dlaczego tak grzebiesz w tej szafie? Możesz przecież iść ubrana tak, wyluzuj!

Westchnęłam. Odsunęłam się od szafy.

- Wiesz co, może to dobry pomysł. Już i tak mam tu ogromny bałagan a tego nie mam zamiaru sprzątać.

Po kilku minutach wyszłam z domu żwawym krokiem. Z domu do wzgórza nie było aż tak daleko, jednak byłam ciekawa, co też Raine chcą mi przekazać. Idąc zastanawiałam się też nad słowami, które padły z ust mojej siostry. Ja? Zakochana? W Raine? Chyba żarty. Chociaż ostatnio zaczęłam patrzeć na nich inaczej... Nie Edo! Wszystko normalnie, jest super! Nie jesteś w nikim zakochana. A może jednak? Padła myśl w mojej głowie. Nie. Nie i koniec.

Gdy dotarłam, Raine już na mnie czekali. Siedzieli na trawie a w ręku coś trzymali. Patrzyli ze skupieniem na literki marszcząc brwi.

- Cześć, cześć! Co tam ma mi do przekazania mój drogi przyjaciel? - wypowiedziałam te słowa radosnym głosem. 

Raine podnieśli głowę i spojrzeli na mnie. Poprawili okulary, a następnie uśmiechnęli się.

- Hej Edo. Słuchaj, mam świetne wieści. 

- Już słucham, pewnie. - siadłam. Rzuciłam okiem na to, co trzymali w dłoniach Raine. - Co to jest? - wskazałam na kartkę zapełnioną jakimiś tytułami. "Alfred Wspaniały", "Dzikie Wzgórza", "Walc Królowej Wróżek"...

- Oh! O tym chcieliśmy ci powiedzieć. Zgadujesz, czy mam mówić?

- Spróbuję zgadnąć. Hm... Kółko teatralne się reaktywowało i będziesz grać w jakimś przedstawieniu? A może będziesz udzielać dodatkowych lekcji w młodszych klasach?

- Nic z tego. Wiesz że co roku, na wiosnę, jest organizowany tutaj festyn?

- No pewnie, przecież chodzimy na niego co roku. Uderzyliście się w głowę i wszystkiego zapomnieliście?

Usłyszałam cichy śmiech. 

- Nie, nie. To nie tak. Uwaga uwaga, w tym roku mamy z moją grupą wystąpić na tym festynie. Mamy grać podczas potańcówki, dajesz wiarę? Tu właśnie są utwory które najczęściej są grane, mamy wszystkie opracować i takie tam?

- Naprawdę? - ucieszyłam się. - Czuję w tej chwili wielką dumę, bo ten oto mój przyjaciel w końcu pokona swoją tremę! Tak poza tym, pamiętasz, że w tym roku egzaminy? Dasz radę się przygotować i do tego i do nich? Zostaniesz żywym trupem, mówię ci.

- Spokojnie, większość tych utworów znam. Tylko będziemy musieli zostawać po szkole dodatkowo na nie wiem, jakieś dwie godziny dwa dni w tygodniu. Z tremą będzie ciężej ale... Jakoś ją zwalczę. Moją nauką się nie przejmuj, historia sztuki jest łatwym przedmiotem i lubię się go uczyć, z magią radzę sobie dobrze, a utwory które w tym roku są na egzamin nie są zbyt skomplikowane. Dam radę. I nie zostanę żywym trupem, obiecuję.

W taki sposób ten rok stał się jeszcze bardziej szalony. Sporo czasu spędzałam na nauce, czasami po lekcjach zostawałam w szkole i przesiadywałam w bibliotece z osobami z mojej grupy. Podglądałam też próby grupy Raine. Widziałam, że czują się tam świetnie, jednak miałam obawy do tego, że podczas występu mogą sobie nie poradzić. Nie mówię że nie mają talentu, tylko może ich nagle złapać trema. Znam ich od lat i wiem jak się zachowują w takich sytuacjach.

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Widmo egzaminów końcowych stawało się coraz ciemniejsze. Wszyscy chodzili wykończeni, rozpoczęło się zarywanie nocy. Nie raz słyszałam o bardzo późnej godzinie żebym dała sobie spokój, jednak po prostu musiałam dokończyć to, co zaczęłam. Czasami wybierałam się na nocny rynek, gdzie można było upolować jakieś rzeczy ze świata ludzi. Tak naprawdę nikt nie wiedział, skąd brały się tam te rzeczy. Może dlatego, że często nasze światy się przenikały. Przykładowo, z Wrzących Wysp zniknęły żyrafy. Podobno ten gatunek żył teraz w Ludzkiej Krainie. Dziwadła, nikt ich nigdy nie lubił.

- Dziwne ludzkie pudełka, tanio!

- Promocja na ludzkie skarby jakich świat nie widział!

- Najnowszy trend ze świata ludzi!

Lubiłam oglądać te wszystkie bibeloty. Były na swój sposób niezwykłe, i chodź nie przydawały się w codziennym życiu, miło było zawieszać na nich spojrzenie.

Przypomniałam sobie o jeszcze jednej sytuacji, która miała miejsce w tym natłoku nauki. Grom. Niby nic szczególnego ale... W tym roku było inaczej. Rok w rok wybierałam się na imprezę z Raine. Zawsze bez żadnego skrępowania zapraszaliśmy siebie nawzajem. Robiliśmy to na różne sposoby, w dużym stopniu przedrzeźnialiśmy te zakochane pary, które robiły to romantycznie. Przykład? Sytuacja sprzed roku. Wraz z Lilith stałyśmy przy szafkach aż nagle widzę ich. Idą w moją stronę tanecznym krokiem trzymając w dłoniach bukiet... Z chwastów, które rosną przed szkołą. Na ich twarzy widnieje dumny uśmiech, idą z wysoko uniesioną głową.

- Och, miłości życia mego! - zaczęli mówić donośnym głosem. - Czy ty, najpiękniejsza damo w tej obskurnej placówce, zechcesz pójść ze mną, biedakiem ogromnym na jakże wspaniały Grom? - w tym momencie klęknęli i patrzyli na mnie poważnym wzrokiem. Naprawdę nie wiem, jakim cudem oboje się nie roześmialiśmy.

- Biedaku ty! Obawiam się że będę zmuszona... Przyjąć tą twoją propozycję! Ah, co to będzie za piękna noc! - zarzuciłam teatralnie rękę na głowę i wyrwałam chwasty z dłoń Raine.

Lilith stała tuż koło mnie i próbowała powstrzymać się od śmiechu, jednak nie wytrzymała zbyt długo.

Co roku odprawialiśmy podobne numery. Jednak tym razem czułam stres. Odczuwałam coś dziwnego. Nie potrafiłam tego dokładnie opisać. Motyle w brzuchu? Nie, raczej nie. Dziwne ciepło i ciarki na plecach kiedy o tym myślałam. Bałam się zrobić cokolwiek głupiego. Nie wiedziałam z jakiego powodu.

Widząc, że mi się nie spieszy do zaproszenia przyjaciela, Raine przejęli inicjatywę. Około tydzień przed planowaną imprezą siedziałam w stołówce wraz z moją grupą z zajęć. Siedzieliśmy przy stoliku, jedliśmy i rozmawialiśmy.

- No moi drodzy, Grom już niedługo, macie już kogoś? - spytał Davin, jeden z większych matołów.

Widziałam jak inni kiwają głowami.

- Zaprosiłam tego przystojniaka z grupy abominacji! - zapiszczała jedna z dziewczyn.

- Którego? Briana? Dziewczyno, ty to masz szczęście! - zachichotała jej przyjaciółeczka.

- A ty Edo? Masz już partnera na Grom? - odezwała się Lotte, jedna z tych cichych dziewczyn.

- Nieoficjalnie tak, oficjalnie nie. - wzruszyłam ramionami i jadłam dalej spokojnie swoją kanapkę. Dosłownie kilka sekund później drzwi od pomieszczenia gwałtownie się otworzyły i usłyszeliśmy muzykę. Dla mnie to była znajoma melodia i... oh. Rapsodia Raine. 

- Chyba ten partner zaraz będzie oficjalny. - odezwała się ponownie Lotte widząc kto stoi w drzwiach. 

A był to nikt inny niż Raine i... Ich grupa? Wszyscy wkroczyli na stołówkę grając na swoich instrumentach. W powietrzu wyczuć się dało magię, która tworzyła się za sprawą instrumentów. 

- Jeny. Oni zawsze wymyślają coś świetnego ale tym razem chyba przeszli samych siebie. - odezwał się czyjś głos przy stoliku.

Widziałam jak mój przyjaciel idzie w kierunku naszego stołu. Jak zwykle szeroko się uśmiechali. Podchodząc do niego, wyciągnęli do mnie rękę, patrzyli mi głęboko w oczy. Gdyby zrobili takie coś rok temu, zaczęłabym się głośno śmiać, jednak teraz po prostu stałam oniemiała i patrzyłam na stojącą przede mną wiedźmę.

- Co tak się patrzysz? Nie dołączysz do najlepszej orkiestry świata? - powiedzieli wciąż się uśmiechając. Wyczarowali przy tym instrument, na którym uczyli mnie grać w wolnych chwilach.

- A-aha. Dołączę. - przejęłam instrument i dopasowałam się do rytmu i tempa granego utworu.

Wszyscy inni obserwowali tą naszą "orkiestrę". Czas płynął tak szybko, że nie usłyszeliśmy krzyku dzwonka, który wzywał na lekcję. Każdy na sali świetnie się bawił. Gdy wybrzmiał ostatni dźwięk Rapsodii, Raine spojrzeli na mnie i głośno przemówili.

- Edalyn Clawthorn, wiem że wiesz jakie pytanie teraz ci zadam, ale bez tego obejść się nie może. Czy zechciałabyś zostać mą partnerką do tańca na tegorocznym Gromie?

- Wiem, że wiesz co odpowiem. Zostanę twą partnerką na tej legendarnej imprezie. I dla ciebie Eda, nie Edalyn bo inaczej zamorduję cię z uśmiechem na twarzy. - przewróciłam oczami i szturchnęłam przyjaciela. Słyszałam śmiech innych wiedźm, które oglądały tą scenkę.

- Uczniowie z grupy Bardów zawsze robią najbardziej pomysłowe przedstawienia! - krzyknął jakiś dzieciak z młodszego roku, po jego stroju można było zauważyć że studiuje magię iluzji.

Nagle w drzwiach stołówki stanął dyrektor otoczony grupką nauczycieli.

- Dzwonka się nie słyszało? Zmiatać na lekcje! - krzyknął. Sprawiał wrażenie groźnego, jednak w rzeczywistości Dyrektor Bump był milutki jak owieczka.

Wszyscy uczniowie gwałtownie się poderwali i pobiegli na lekcje. Wraz z Raine szliśmy niespiesznie. Uwielbialiśmy odstawiać takie szopki na oczach innych uczniów. Szłam obok nich czując się strasznie niezręcznie. Niedługo miałam się dowiedzieć, czemu tak jest.

Tydzień później odbyła się impreza. Bawiliśmy się świetnie, wraz z mym przyjacielem przetańczyliśmy cały wieczór. Było nieziemsko. Przez cały czas towarzyszyło mi to uczucie, które było przy mnie już od jakiegoś czasu. Wszystko co najlepsze jednak szybko się kończy. Wracałam pieszo do domu, bowiem mieszkałam dosyć blisko szkoły. W drzwiach stała Lilith, która najwyraźniej na mnie czekała.

- Hej Eda! Jak się bawiłaś? - powitała mnie. 

- Świetnie, nogi mi odpadają więc przepuść mnie i daj mi odejść w spokoju do swego pokoju. - przecisnęłam się w drzwiach i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Od razu gdy weszłam do pomieszczenia rzuciłam się na łóżko i głośno jęknęłam.

- Nóg nie czuję.

- To jak było? Opowiadaj. - poczułam obok siebie ciepło mojej siostry. Usiadła na łóżku obok mnie. Wzięła z szafki nocnej moją szczotkę i zaczęła nią przeczesywać moje włosy. - Jedziesz siostra. Gadaj o wszystkim.

Opowiedziałam jej o tegorocznej Królowej Gromu. Była nią Odalia jakaś tam z profilu Przepowiedni.

- Ta co kręci z Blightem? Znaczy, nie wiem czy wciąż kręci, ale jak chodziłam do szkoły to zadawali się ze sobą.

- Ta. Ta sama. Podczas całej imprezy przechwalała się, jaka to ona nie jest wspaniała. Próbowała zaimponować swojemu kochasiowi. Przebrzydła ogrzyca.

- Też jej nie lubię. A jak tam się tańczyło z twoją miłością? - usłyszałam cichy śmiech.

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy razem? Lily, przyprawiasz mnie o ból głowy.

- Ile razy mam ci powtarzać, że pasujecie do siebie? - pokręciła głową. - Wszyscy to widzą, tylko nie wy. Dwie ślepoty. 

- Sama jesteś ślepota. Znajdź sobie kogoś jak jesteś taka mądra. Perfekcyjna, sztywna, mądra Lily! - burknęłam oburzona.

Później tej nocy, kiedy moja siostra dała mi już spokój i leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć, myślałam nad tym, co powiedziała Lilith. Może my rzeczywiście do siebie pasujemy? Sama nie wiem. Kto by pomyślał, że takie zwykłe chwile, które z kimś spędzasz, mogą zadecydować o twojej przyszłości? Jednak gdy wspominałam te wspólne chwile, kiedy siedzieliśmy razem na wzgórzu, kiedy graliśmy, kiedy tańczyliśmy, kiedy patrzyłam w ich zielone oczy, które są pełne emocji, gdy patrzyłam na tą osobę, która była mi bardzo bliska to... zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Poderwałam się gwałtownie i siadłam na łóżku.

- Chyba się zakochałam w Raine Whispers. - wyszeptałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro