8
-"I'm never going to let you close to me
Even though you mean the most to me
'Cause every time I open up it hurts
So I'm never going to get too close to you
Even when I mean the most to you
In case you go and leave me in the dirt"*
-Appa!
- Matko boska, Hoseok! - Krzyknął zaskoczony Taehyung odwracając się w stronę chłopca. 4-latek stał na samym szczycie schodów, jedną z dłoni bawiąc się swoją grzywką. Drugą trzymał na poręczy, spoglądając w stronę kuchni, gdzie Kim od dwudziestu minut dawał pokaz swoich wokalnych możliwości.
Hoseok zaśmiał się radośnie, jak miał w zwyczaju, po czym szybko, ale ostrożnie, zszedł na niższe piętro. Kiedy tylko znalazł się na dole od razu rzucił się biegiem w kierunku swojego opiekuna, który widząc to złapał go w okolicy pasa, po czym obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Śmiech nie opuszczał małego Koreańczyka nawet, kiedy wylądował na krześle przy stole jadalnym. Rzadko jadł tam śniadania, ale Appa mówił, że powinien to robić, aby oszczędzić mu czasu na sprzątanie kanapy. Młodszy jednak nie do końca rozumiał co ma na myśli, więc zawsze chętnie spożywał posiłki w salonie.
Na stole wylądowała miska z kolorowymi płatkami, które chłopiec natychmiast zaczął jeść. Appa zawsze mówił, że musi się śpieszyć, aby nie spóźnić się do szkoły, a Hoseok uwielbiał chodzić do szkoły! Miał tam narzeczoną, która zawsze przynosiła mu jabłko lub lizaka. Bardzo ją lubił.
- Hoseok, za chwilę przyjdą wujkowie i Yoongi. Powinieneś się ubrać.
- Czy Suga pójdzie dziś ze mną do szkoły? - Zapytał dbając o swoją wymowę. Taehyung zawsze powtarzał, że jest dumny z tego jak ładnie się wysławia i jak wiele słów zna, dlatego podświadomie zwracał na to uwagę.
- Dokładnie! - Odparł starszy, po czym usiadł naprzeciw z kawą w dłoni. Młodszy nienawidził tego zapachu, ale jego opiekun kiedyś nastraszył go tym, że nie obudzi się bez danego napoju, dlatego Hoseok powstrzymywał się od słów krytyki. W końcu Appa musi się obudzić, żeby się z nim bawić. Jimin płakałby, jeśli starszy przestałby się nimi opiekować. - Musisz się nim dziś zająć, dobrze? Będziesz dobrym Hyungiem, żeby Appa mógł być z ciebie dumny?
- Mhm! - Przytaknął natychmiast.
- Wiesz, że Yoonie nie zna dobrze angielskiego. Babcia będzie w pobliżu, ale spróbuj mu pomóc, jeśli nie będzie umiał dogadać się z innymi dziećmi, dobrze?
- Tak.
- Mój mądry chłopiec. - Rzucił Kim z uśmiechem targając włosy wychowanka. Wiedział, że ten potrzebował dużej ilości komplementów. Lubił czuć się doceniony. To było zabawne, ponieważ Yoongi zawsze okropnie się zawstydzał, kiedy Taehyung mówił mu coś miłego. Odrobinę go to bawiło. Między dwójką chłopców było wiele różnic, ale jednocześnie świetnie się dogadywali będąc swoim wzajemnym uzupełnieniem. - Pójdę po Jimina. Wujek Namjoon zajmie się nim kiedy pojedziemy do szkoły. - Uprzedził mężczyzna, po czym zniknął ze wzroku mniejszego. Chłopiec wcale się tym nie przejął. Skończył jeść śniadanie w trybie natychmiastowym, po czym ostrożnie zszedł z krzesła i podszedł do szklanych drzwi. Mocniej je uchylił, po czym wyszedł na zewnątrz, gdzie na leżaku odpoczywał jego ukochany Mickey.
- Cześć Mickey! Dobrze spałeś? - Zapytał, po czym pocałował go w okolicy czoła, dokładnie tak samo jak uczył go Appa. W końcu był dobrym chłopcem i wiedział, że nie wolno dokuczać zwierzętom, ciągnąć ich uszu i ogonów, ani zabierać im zabawki. Appa wszystkiego go nauczył. - Idę dziś do szkoły, więc zostaniesz z Jiminem i wujkiem. Dam ci ciastko, jeśli będziesz grzeczny. - Obiecał głaszcząc jego grzbiet. Czując przyjemne dłonie pies obrócił się na plecy powodując kolejny napad radości u małego właściciela.
- Hobi wiesz gdzie jest twój mundurek?
- Nie, Appa.
- Ah, znowu. - Mruknął Taehyung ponowne znikając w domu. Hoseok wzruszył ramionami, po czym spojrzał w stronę budynku obok i wrócił do salonu. Mickey od razu ruszył za nim. Hoseok uwielbiał, kiedy zwierzak za nim podążał.
Kiedy był w środku zauważył, że telefon Appy wibruje. Pomyślał, że to ta gra, w którą Taehyung wczoraj pozwolił mu grać, ale po podniesieniu urządzenia zauważył, że ktoś dzwoni. Bez problemu odebrał połączenie i przyłożył je do ucha. W końcu często rozmawiał z babcią. Zawsze dzwonił do niej, kiedy Appa się na niego gniewał za kłótnie z innymi dziećmi. Babcia go rozumiała, mówiła, że nie powinien tego robić, ale nie jest na niego zła. Potem przychodziła do nich udając, że była w okolicy, kiedy prawda była taka, że pojawiła się, aby zażegnać ich konflikt. Czasami nawet zabierała Hoseoka do kina. Bardzo ją za to kochał. Taehyung zawsze poświęcał wiele czasu Jiminowi, a ona powtarzała, że starszy i tak będzie jej ulubionym wnukiem.
- Halo? Babcia?
- Um. - Mruknął głos po drugiej stronie słuchawki. Bez wątpienia należał do jakiegoś mężczyzny. Hoseokowi nie wydał się znajomy. Taehyung uprzedzał go, że nie wolno rozmawiać z nieznajomymi, ale Hoseok nigdy się tym nie przejmował.
- Oh! Cześć! - Rzucił natychmiast przestawiając się na język angielski. W końcu Appa mówił, że koreański jest tylko dla fajnych ludzi należących do fajnego klubu. Nie mógł tak po prostu go używać. Przecież był tajny.
- Możesz mówić do mnie po koreańsku. - Odparła osoba. Oczy Hoseoka natychmiast się zaświeciły.
- Jesteś fajny!
- Uh, tak myślę? - Bardziej zapytał niż potwierdził rozmówca. W końcu nie był pewny co ma odpowiedzieć. Nie powinien rozmawiać z chłopcem. - Czy możesz dać telefon Taehyungowi?
- Mogę, jeśli podasz hasło!
- Hasło? - Mruknął drugi. Nie brzmiał na zachwyconego tym pomysłem.
- Hasło! - Potwierdził Hoseok siadając na ziemi, aby bez problemu mógł głaskać psa, który wyraźnie prosił o uwagę. - Jak się nazywasz? Ja jestem Hoseok.
- Jungkook.
- Miło mi Pana poznać, Panie Jungkook.
- Mi ciebie też. - Zaśmiał się mężczyzna. Zdawał się być trochę bardziej rozluźniony. - Dlaczego tak wcześnie wstałeś?
- Idę dziś do szkoły. - Powiedział zadowolony, że może porozmawiać z kimś nowym. - Suga idzie dziś ze mną!
- Kim jest Suga?
- Mieszka teraz z wujkami.
- Masz na myśli Yoongiego?
- To Suga, Panie Jungkook. - Pouczył go drapiąc Mickeya za uchem. - Bo jest biały jak cukier.
- To twój przyjaciel?
- Tak! Też jest fajny, ale nie zna angielskiego. Appa mówił, że muszę mu pomagać.
- To miłe.
- Dlaczego dzwoniłeś do Appy, Panie Jungkook?
- Mam się dziś spotkać z twoim Appą, Hoseoku.
- Naprawdę?!
- Tak. - Zaśmiał się starszy. - Czy jest jakieś miejsce, które lubi?
- Appa lubi jeździć do Francji.
- A może coś bliżej? - Zapytał ze śmiechem. Hoseok potrzebował chwili, aby się nad tym zastanowić. Taehyung zabierał go w różne miejsca.
- Lubi jeść ze mną frytki w parku. - Powiedział bawiąc się sierścią psa. - Ale Jimin tego nie lubi więc już tego nie robimy. - Dodał z odrobiną rozczarowania. Kochał najmłodszego członka rodziny, ale czasami denerwował się tym, że nie jest już jak dawniej, kiedy Jimin był malutki lub go nie było, kiedy miał dwójkę rodziców i zawsze ktoś się z nim bawił.
- Ojej, jestem pewny, że kiedyś to polubi.
- Na sto procent?
- Oczywiście!
- Hoseok. - Chłopiec odwrócił się w kierunku, z którego dochodził głos. Tuż za nim stał Taehung z błękitnym mundurkiem w dłoniach i karcącym spojrzeniem, które młodszy wyśmiał.
- Do widzenia, Panie Jungkooku.
- Do widzenia, Hoseok!
- Appa dzwoni Pan Jungkook. - Powiedział niewinnie 4-latek, wyciągając w stronę mężczyzny telefon, na którym zaciskał swoje malutkie, pulchne palce. Mężczyzna westchnął i odebrał mu urządzenie. Kim powiedział, że oddzwoni później i zakończył połączenie.
- Dlaczego grzebiesz w moim telefonie? - Zapytał ciągnąc chłopca do góry, aby zaraz poprowadzić go w stronę schodów.
- Bo byłeś zajęty.
- Miałeś nie rozmawiać z ludźmi, których nie znasz.
- Nie wiedziałem, że go nie znam. - Odparł bystrze, posyłając uśmiech starszemu. Ten pokręcił głową, ale porzucił temat. W końcu nic strasznego się nie stało. Hoseok był tylko ciekawskim dzieciakiem. Popełniał błędy.
Pomógł mu ubrać mundurek. Nie był zbyt obszerny, ani problematyczny, ale chciał mieć pewność, że jego pierworodny będzie wyglądał ładnie i schludnie. W końcu wiele matek mówiło mu, że musi być mu ciężko będąc samotnym rodzicem czy jak przykro im z powodu tego, że dzieci nie mają kobiecego wzorca. Musiał im pokazać, że radzi sobie lepiej niż wszystkie razem wzięte.
Kiedy błękitne spodenki i koszulka przykryły ciało chłopca była już godzina, kiedy przeważnie wychodzili. Mężczyzna zastanawiał się czy wszystko w porządku u sąsiadów, ale zaraz usłyszał jak ci wchodzą do jego domu.
- Suga! - Krzyknął chłopiec zbiegając na dół.
- Uważaj. - Poprosił mężczyzna, po czym wyszedł z pokoju starszego z chłopców i wszedł do tego, w którym przebywał Jimin. Chłopiec już nie spał. Taehyung uśmiechnął się do niego, po czym wziął najmłodszego na ręce i razem z nim wyszedł z pomieszczenia. Właściwie powinni się śpieszyć, ale nie mógł ukrywać, że poranek z Jiminem zawsze był jedną z jego ulubionych części dnia. - Dobrze spałeś, aniołku? - Zapytał, a ten pokiwał główką, jednocześnie przecierając piąstką oczy. Nie był wyspany, Kim mógł to od razu zauważyć. Miał nadzieję, że nie da Namjoonowi wiele złego czasu. - Zostaniesz chwilę z wujkiem, dobrze? Odwiozę Hobiego do szkoły.
- Tak.
- Dobry chłopiec. - Rzucił poprawiając rozczochrane włosy dziecka. Zszedł na piętro niżej, gdzie Hoseok zawzięcie opowiadał o czymś Yoongiemu, zaś dorośli mężczyźni stali z boku przyglądając się temu i wymieniając komentarze. - Powinniśmy już wychodzić. - Powiedział podchodząc do nich. Jimin przysypiał na jego ramieniu, więc ostrożnie podał do Namjoonowi i chwycił dłoń Seokjina. - Idziemy, chłopcy.
- Tak jest! - Rzucił starszy z dwójki, po czym pociągnął mniejszego w stronę drzwi.
- W razie czego pisz. - Powiedział przed wyjściem w stronę Namjoona, który przytaknął i ruszył w stronę kanapy. Sam też chętnie zostałby w domu, ale miał dziś nieco do roboty.
Wsiadł do samochodu i odpalił silnik czekając, aż Seokjin pomoże chłopcom zapiąć pasy. Po zrobieniu tego usiadł na fotelu pasażera. Taehyung wyjechał na ulicę.
- Jesteś podekscytowany, Yoongi? To twój pierwszy dzień w szkole!
- Trochę. - Odparł najmłodszy z ich zgrupowania. Taehyung nieco bał się tego jak sobie poradzi. Był cichy i niepewny. Zdawał się wszystkiego obawiać. Dodatkowo był wyjątkowo mały w porównaniu do tutejszych dzieci. Samo to, że był Koreańczykiem sprawiało, że był od nich drobniejszy. Ktoś mógłby mu dokuczać, a on nie wiedziałby jak się obronić. Miał nadzieję, że Hoseok mu pomoże, jeśli będzie miał jakieś problemy. Chłopiec nie miał wielu przyjaciół w przedszkolu, bo był strasznym łobuzem. Liczył na to, że on i Yoongi będą trzymać się razem.
- Na pewno będziesz się dobrze bawił. - Zapewnił Seokjin spoglądając nieco do tyłu. Zawsze był troskliwą osobą, ale Taehyung miał wrażenie, że to się jeszcze bardziej nasiliło odkąd do ich rodziny wstąpił mały, niepozorny chłopiec. Wiedział, że zostało jeszcze wiele czasu, ale był w stu procentach pewny, że gdy Yoongi stanie się nastolatkiem Jin będzie jednym z tych denerwujących, nadopiekuńczych ojców, którzy każą dziecku wracać przed zmrokiem i nie zadawać się z nikim, kogo on sam nie zna.
Taehyung chciał być fajnym rodzicem. Być przyjacielem dla swojego dziecka. Jeśli Hoseok lub Jimin będą chcieli nocować poza domem, pozwoli im. Nie będzie musiał też znać ich wszystkich znajomych. Pozwoli im robić co chcą, dopóki jest to bezpieczne.
- Pani Rose powiedziała, że będziemy dziś dużo rysować. - Rzucił Hoseok spoglądając na przyjaciela.
- Oh, to fajnie! Uwielbiasz rysować. - Stwierdził spoglądając w lusterko, aby zobaczyć jak Hobi z uwielbieniem wpatruje się w mniejszego chłopca. Było w tym coś zabawnego. Zdawał się naprawdę go ubóstwiać. Nie był blisko z innymi dziećmi. Musiał czuć się samotnie, zanim ten się pojawił. Teraz zdawał się szczęśliwszy. - Ty też lubisz, Yoongi?
- Tak. - Odparł równie cicho jak wcześniej. Taehyung pomyślał, że inne dzieci przysłowiowo go zjedzą. Musiał poprosić mamę, żeby miała na niego oko i w razie czego interweniowała. - Rose to ich opiekunka. - Wyjaśnił Seokjin'owi. - Na pewno ją poznasz. Jest bardzo miła.
Później chłopcy pogrążyli się w grze w łapki. Nie do końca rozumieli o co w niej chodzi, ale byli całkiem zabawnym widokiem dla dwóch mężczyzn. Jeśli odnajdowali w tym zabawę to dlaczego mieliby im przerywać? Kiedy w końcu dojechali do przedszkola Yoongi zdawał się przestraszony. Taehyung zaparkował samochód, po czym okrążył samochód i pomógł wyjść Hoseok'owi. Po drugiej stronie Seokjin robił to samo, ale nie szło mu najlepiej.
- Dlaczego nie chcesz wyjść? - Zapytał kucając obok drzwi. Yoongi trzymał się pasów odmawiając wyjścia na zewnątrz. Wyglądał blado, nawet bladziej niż zazwyczaj, co zawsze zdawało się Taehyungowi niemożliwe zważywszy na to jak jasna była jego skóra.
- Chcę d-do domu.
- Nie możemy teraz pojechać do domu. Wszyscy na ciebie czekają, wiesz? - Zapytał podnosząc malutki, kolorowy plecak Koreańczyka. Przewiesił go przez ramie, po czym ostrożnie odczepił palce Yoongiego od pasa i wyjął go ze środka. Wiedział, że powinien dać mu chwilę, ale i tak zajęcia już się zaczęły.
Ruszył w stronę drzwi budynku tuż za Taehyungiem i Hoseokiem.
- Chcę wracać.
- Pobawisz się trochę i po ciebie przyjdę. Będziesz tam tylko chwilę.
- Nie chcę. - Powiedział wczepiając palce w ramiona opiekuna. Jin westchnął nieco spowalniając. Ich towarzysze zniknęli już w środku.
- Obiecuję, że będziesz się świetnie bawił, Yoonie.
- Chcę z tobą.
- Muszę iść coś zrobić, ale niedługo wrócę, kochanie. - Zapewnił gładząc jego ułożone włosy. Wcale nie był zaskoczony tą reakcją. Od rana czuł, że się zbliża. - Będzie z tobą Fluffy, Hobi i dużo innych dzieci. Nie będziesz sam. - Opowiadał, ale młodszy nie zdawał się przekonany. Wyglądał, jakby był na granicy płaczu. Nie podobało mu się to. Prawda była taka, że Yoongi musiał polubić to miejsce. Oboje z Namjoonem pracowali. Nie mogli zostawać z nim w domu. - Niedługo przyjadę i zabiorę cię na lody. Co ty na to? Podoba ci się ten pomysł? Będziesz mógł wybrać co tylko zechcesz. - Zapewnił wchodząc do budynku. Już u wejścia widział młodą dziewczynę czekającą przed jedną z sal. Miała na sobie błękitny fartuszek, a jej blond włosy były wysoko spięte. Wyglądała na miłą. Seokjin postawił Yoongiego na ziemi. Stoczyli przed tym małą walkę, bo ten odmawiał puszczenia go i zawiesił się na jego ciele niczym malutka małpka. W końcu jednak postawił go na ziemi i podał mu plecak. Lśniące oczy działały ostrzegawczo, ale nie pojawiły się łzy, kiedy delikatnie złapał go za dłoń i poprowadził w stronę dziewczyny.
- Ojej, Ty musisz być Yoongi! Czekaliśmy na ciebie kochanie. - Powiedziała radośnie, kiedy podeszli bliżej. - Pożegnaj się z tatą i chodźmy do środka, żebym mogła cię wszystkim przedstawić, dobrze? - Poprosiła próbując wyłapać wzrok Yoongiego. Ten jednak wbijał go w ziemię. Kiedy skończyła przytaknął i objął Seokjina zdając się przy tym nieco obrażony. Dziewczyna podała mu dłoń i uprzedziła, że za moment przyjdzie druga opiekunka, aby porozmawiać z Seokjinem. Pozostało mu tylko patrzeć, jak po pulchnym policzku chłopca spływa łza, kiedy został zaprowadzony do części, w której zostawiali swoje plecaki.
Dziwnie czuł się ze świadomością, że musi zostawić tu Yoongiego. Łamało mu to serce, a jego smutek jedynie pogarszał sprawę.
- Nie martw się, wujku. - Rzucił Hobi podchodząc bliżej, aby go objąć na pożegnanie. Zdarzało mu się odwozić go do przedszkola, więc nie było to dla niego niczym nowym. Mimo to poczuł się odrobinę lepiej, widząc uśmiech Hoseoka. - Zajmę się Yoongim.
- Dziękuję, Hoseok. - Powiedział całując czubek jego głowy. Miał nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
Taehyung poczekał na niego, zanim skończył rozmawiać z Rose. Pytała o kilka rzeczy z ich codziennego życia, zdrowia Yoongiego, opowiedziała jak będzie wyglądać jego dzień w szkole, poradziła, żeby dziś odebrał go odrobinę wcześniej, bo na pewno będzie go bardzo wyczekiwał. W końcu rozdzielili się, a on wychodząc czuł, jakby zostawiał za sobą część własnego serca. Bolało bardziej, niż się tego spodziewał.
- Spokojnie. Hobi nie pozwoli zrobić mu krzywdy.
- Wiem, ale wciąż... To takie nowe. Nie zdążyłem się nim nacieszyć, a już mi go zabierają.
- Będzie dobrze. - Zapewnił. - Idę jeszcze porozmawiać z mamą. Jesteś pewny, że mam cię nie odwozić?
- Tak. Pójdę do galerii. Yoongi wciąż ma mało ubrań, a robi się coraz cieplej. Później zabiorę go do parku. Namjoon przyjedzie po nas wieczorem.
- W razie czego pisz.
- Będę. - Zaśmiał się, po czym wyszedł na zewnątrz. Ciepłe powietrze od razu uderzyło jego ciało. To było miłe, mimo, że w środku był załamany. Naprawę chciał móc spędzić więcej czasu z Yoongim. Mieli dla siebie zaledwie dwa tygodnie. Już za nim tęsknił, a minęło dopiero dziesięć minut.
W galerii spędził kilka długich godzin. Nie sądził, że zajmie mu to tyle czasu. Kupił więcej rzeczy niż zakładał. Piżamę, dwa cienkie sweterki, bluzę, trzy pary krótkich spodenek, lekkie buty, strój kąpielowy, bo przecież mieli wyjechać nad morze, letni kapelusz ze słodkimi uszami misia, ogrodniczki, bo były niezaprzeczalnie urocze i wiele innych przedmiotów. Może nie wszystkiego faktycznie potrzebowali, ale wiedział, że mogą sobie na pozwolić. W końcu on i Namjoon zarabiali niezłą sumę pieniędzy. Nie musiał na wszystkim oszczędzać.
Później dostał telefon ze szkoły, ponieważ Yoongi prosił, żeby go zabrał.
Nie mógł ukryć tego, że czuł się niesamowicie dobrze, kiedy chłopiec wpadł w jego ramiona ciesząc się na jego widok. To było tak szczere i czyste, że był pewny, że zatrzyma te wspomnienie na długo w swojej pamięci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro