5
Ich pierwszy tydzień minął szybko. Seokjin był zszokowany tym jak łatwy był. Nie mieli wielu sytuacji kryzysowych, Yoongi ani razu nie płakał, zaprzyjaźnił się z dziećmi Taehyunga i wyglądało na to, że ich również polubił, co było prawdziwą uciechą dla serca Seokjina. W końcu tego obawiał się najbardziej.
Nauczyli się już o nim całkiem sporo. Wiedzieli, że nienawidzi warzyw, a uwielbia słodkie owoce, że kocha czekoladę, że jego ulubioną bajką jest " Gdzie jest nemo?", a ulubioną postacią Kumamon promujący japońską prefekturę Kumamoto w Japonii. Wiedzieli, że nie mówi wiele, ale dużo rozmyśla. Niestety nie wiedzieli na jaki temat, ale nie raz przyłapywali go na wpatrywaniu się w jedno miejsce wyraźnie nad czymś myśląc. Wiedzieli, że uwielbia zwierzęta niemal równie mocno co Jin i zgodnie z największym pragnieniem Namjoona, interesuje się muzyką. Jego najlepszym przyjacielem był Fluffy, ale zaraz za nim utrzymywali się Hoseok i Jimin. Najbardziej lubił zabawy na dworze, huśtawkę i trampolinę Kimów, z której niejednokrotnie spadł, co ani razu go nie zniechęciło. Nie za bardzo interesował się elektroniką, co bywało problemem, kiedy Jin i Namjoon byli czymś zajęci, a on nie potrafił się sobą zająć i cały czas kręcił się wokół wyraźnie oczekując zainteresowania. Było to dla nich nowością, ponieważ dzieciom Taehyunga wystarczyło dać telefon i włączyć grę lub bajkę, aby mieli zajęcie na godzinę.
Seokjin był z nich naprawdę dumny. Był świadom tego, że wciąż wiele muszą się dowiedzieć i nauczyć, ale był pewny, że są na dobrej drodze.
Siódmego dnia obecności Yoongiego obudził ich dzwonek do drzwi. Seokjin był tym zaskoczony, ponieważ nie sądził, aby cokolwiek zamawiał. Może tylko parę ubrań, które wyjątkowo mu się spodobały, ale nie było szans, aby mogły już dotrzeć. W pierwszej chwili chciał obudzić Namjoona i wysłać go na dół, ale dobrze pamiętał jak zmęczony był wieczorną zabawą z Yoongim, który wyjątkowo nie miał ochoty na sen. W świetle tego Kim wstał, przeciągnął się i zbiegł na piętro. Chwilę później zorientował się, że tuż za nim podąża Yoongi zaciekawiony odwiedzającym.
Za drzwiami stał Hoseok w ciepłej bluzie, zważywszy na ochłodzenie, z małą kartką w dłoni.
- Wujku! - Krzyknął widząc go. Jin natychmiast się uśmiechnął i schylił, aby chłopiec mógł pocałować go w policzek. To tak naprawdę była jedna z pierwszych rzeczy, jakie nauczył go Taehyung. Już jako malutkie dziecko obdarowywał wszystkich pocałunkami, po czym radośnie klaskał w swoje malutkie, pulchne dłonie.
- Co tam, mały?
- Appa wysłał mnie na zakupy! - Obwieścił dumnie, machając jednocześnie kartką. Jin mógł dostrzec na niej trzy pozycje. - Przyszedłem po Yoongiego.
Seokjin był zaskoczony. Było wcześnie, pusto i zimno, a chłopcy mieli dopiero cztery lata ( w przypadku Yoongiego nawet nie całe, ponieważ wciąż brakowało mu czterech miesięcy, Hoseokowi jednego). Spojrzał w stronę bramy, przy której stał Taehyung zawzięcie gestykulując.
Najpierw pokazał podniesiony ku górze kciuk, później złożył dłonie i przyłożył je do policzka w geście snu, następnie pokazał palcem na dom, górne piętro w kierunku sypialny Seokjina i Namjoona, aż w końcu dwoma palcami zaczął " chodzić" po drugiej z dłoni.
Seokjin westchnął i przytaknął. Spojrzał w głąb domu, gdzie na szczycie schodów stał Namjoon, który ziewając przytaknął.
- Chcesz iść, Yoonie? - Zapytał brunet, zwracając wzrok na swojego wychowanka, który gwałtownie przytaknął. - Wejdź, Hobi. Yoongi się ubierze, a ty poczekaj, dobrze? Za moment wrócimy. - Rzucił biorąc młodszego chłopca na ręce. Fluffy upadł na ziemię, ale Hoseok natychmiast go podniósł i ponownie umieścił w dłoniach przyjaciela. Później wszedł do salonu i upadł na kanapę, włączając telewizor.
Oboje byli teraz w tym wieku, że chcieli był " dużymi chłopcami", co oznaczało, że wszystko chcieli robić samodzielnie. Oczywiście podobnie było z Yoongim, który sam wybrał sobie ubrania i zdecydował, że je ubierze. Nie obyło się bez pomocy Seokjina, który dodatkowo zarzucił na niego beżową bluzę z kapturem zdobionym długimi, króliczymi uszami. Było chłodno, zbierało się na deszcz, a on nie chciał przeziębionego dziecka.
W międzyczasie zajrzał do swojej sypialni, gdzie ubrany na czarno Namjoon zakładał maseczkę na twarz. Nie mógł znaleźć telefonu, więc zanim się przygotował Jin przygotował dla chłopców małe śniadanie i tak samo jak Taehyung napisał niewielką listę zakupów dla Yoongiego. Oczywiście nie było to nic nadzwyczajnego, ani szczególnie potrzebnego. Był po prostu ciekaw jak jego wychowanek sobie poradzi. Trzy jabłka i blok rysunkowy zdawały się dobrym pomysłem na pierwsze zakupy.
W końcu po pół godzinie przygotowań, podczas których Taehyung krył się w ogródku, chłopcy wyruszyli kilkakrotnie upomnieni o to, aby cały czas szli trzymając się za ręce, żeby podnosili je przechodząc przez ulicę i żeby szli po chodniku, nie po jezdni, o to, żeby pytali, jeśli nie będą czegoś wiedzieć i aby założyli kaptury, w razie, jeśli spotkałby ich deszcz. Zapewnieni o tym, że mogą kupić sobie coś w nagrodę, wyszli z domu, mocno trzymając swoje dłonie.
Taehyung natychmiast zaczął pukać w szklane drzwi prowadzące do ogrodu, więc Jin wpuścił go do środka.
- Moja mama przyjechała z samego rana. - Rzucił już u wejścia, mocno przytulając swojego najlepszego przyjaciela. - Zajęła się Jiminem, więc Hoseok okropnie się nudził. - Dodał obserwując, jak Namjoon, po przywitaniu się z nim, ubiera swoje buty. - Włącz kamerkę.
- Po co?
- Chcę ich widzieć! - Wyjaśnił. Kim prychnął, po czym przytaknął i po szybkim pocałunku skierowanym w stronę męża, wyszedł, aby śledzić ich pociechy. Zaraz jednak cofnął się, zauważając, że nie wyszli nawet za bramę.
- Trochę to potrwa. - Mruknął przed delikatnie uchylone drzwi obserwując, jak Hoseok wskazując na rosnące przy bramie kwiaty, z zafascynowaniem opowiada coś Yoongiemu.
- To tylko dzieci. - Zaśmiał się Seokjin, łapiąc za dłoń przyjaciela. Chwilę później oboje wdrapali się na dach, gdzie schowani za doniczkami obserwowali dwóch chłopców, którzy nie ruszyli się nawet o milimetr.
- Jak z Yoongim? Zaaklimatyzował się?
- Chyba tak. Podoba mu się tu. Wczoraj powiedział, że lubi ten dom. Elizabeth, jego opiekunka, mówiła, że wcześniej mieszkał w większym miejscu i w bloku, a on uwielbia bawić się na zewnątrz.
- To na pewno duży plus dla was.
- Prawda. - Zaśmiał się Jin, po czym przysunął sobie jedno z krzeseł wprost pod barierkę. Taehyung zrobił to samo. - Pytał czy wróci do mamy.
- Naprawdę?
- Mhm. - Mruknął. Taehyung nie miał takiego problemu. Hoseok nawet nie znał swoich prawdziwych rodziców, a Jimin był tak mały, że nie przejął się ich brakiem. Yoongi był starszy, kiedy go zaadoptowali. Ponad trzy i pół roku spędził z biologicznymi rodzicami. Musiał być do nich przywiązany.
- To tylko dziecko. Szybko się przyzwyczai.
- Mam taką nadzieję.
- Lubi was. - Rzucił nagle młodszy Kim. Jin spojrzał na niego z zastanowieniem. - Widać to. Słucha się was i cały czas się was pilnuje.
- Może to strach?
- Nie uśmiechałby się, gdyby się bał.
- Rzadko to robi. - Westchnął brunet, po czym wyciągnął telefon i mocniej przysunął się do przyjaciela. Na ekranie wyświetlił się komunikat o połączeniu, dlatego odebrał, zanim irytujący dźwięk się pojawił.
- Ale jak to robi, to jest najsłodszym stworzeniem na świecie. - Zaśmiał się Taehyung. Jin przytaknął, ponieważ była to bezsprzeczna prawda. Yoongi bywał rozczulająco uroczy.
Na ekranie pojawił się widok nieco zasłonięty jakimiś krzakami. Seokjin założyłby się, że nie wygląda to naturalnie, a chłopcy mogliby przejrzeć jego męża. Na szczęście nie wydawali się zainteresowani obcym. Hoseok raz już poszedł sam na zakupy, ale i wtedy niespecjalnie interesował się podążającym za nim mężczyzną.
Szli przodem, jakieś piętnaście metrów przed Namjoonem, który miał problem z utrzymaniem dystansu, który raz się powiększał, a innym razem niebezpiecznie kurczył narażając swoją misję na niepowodzenie.
Chłopcy mocno trzymali się za dłonie. Na plecach Hoseoka podskakiwał malutki, kolorowy plecak, a na tych Yoongiego królicze uszy. Nie zabrał ze sobą Fluffyego, dlatego Jin w pierwszej chwili pomyślał, że będzie chciał się wrócić, ale szedł śmiało przed siebie.
Hoseok cały czas o czymś opowiadał, a ku jego zaskoczeniu, w pewnej chwili to Yoongi mówił o czymś przez kilka minut. Było to dla niego niewielką ulgą. Obawiał się tego jak cichy był.
- Kolejny przystanek. - Zaśmiał się Taehyung, kiedy w połowie drogi chłopcy zatrzymali się po raz czwarty. Tym razem, aby przywitać się z niewielkim psem. Dobrze go znali, dlatego Jin miał nadzieję, że Hoseok go poznał i nie zatrzymałby się przy obcym zwierzęciu. - Szkoda, że nic nie słychać.
- Ciekawe o czym rozmawiają. - Potwierdził Jin, obserwując jak starszy z chłopców ponownie łapie dłoń Yoongiego, który stał nieco dalej, nie przekonany do tego, aby pogłaskać czworonoga.
W końcu ruszyli dalej. Oczywiście do końca drogi zatrzymali się jeszcze dwa razy. Raz, aby obserwować motyla i raz bez powodu. To znaczy, być może powód był, ale Jin go nie znał. Po prostu nagle stanęli na środku drogi.
Zgodnie z prośbą Seokjina podnieśli wysoko ręce przechodząc przez pustą ulicę. W końcu dotarli do sklepu.
Hoseok nie czytał dobrze. Interesował się literami co i tak w jego wieku było zaskakujące. Większość dzieci umiała liczyć, dodawać, on nie umiał dobrze liczyć, ale odrobinę czytał. Yoongi nie miał tej umiejętności, więc podał mu kartkę. W końcu jednak Kate, znajdująca się w sklepie podeszła do nich i przeczytała wszystkie notatki, jednocześnie chichocząc na widok zgrzanego, ubranego w samą czerń mężczyzny, który znalazł sobie miejsce za ladą, na chłodnej ziemi.
Starszy z chłopców puścił Yoongiego, po czym wziął w dłonie duży, niebieski koszyk i poprowadził ich między alejki.
- Najpierw smakołyki Mickeya. - Zadecydował, a Yoongi przytaknął i ruszył za nim, w pewnej chwili delikatnie łapiąc za rąbek bluzy Hoseoka. - Wiesz, że będę mieć drugiego pieska?
- Naprawdę?
- Appa chce sobie kupić szczeniaka. - Powiadomił go Hoseok, przystając przed półką z jedzeniem dla zwierząt. Na trzeciej półki znajdowały się przekąski dla psów. - Bo Mickey jest mój i nie lubi Appy. Appa chce swojego psa.
- Też chcę pieska. - Mruknął Yoongi mocniej zaciskając dłoń na materiale.
- Poproś wujka Jina. Wujek lubi zwierzęta. - Zapewnił, ciągnąc Yoongiego bliżej, aby mógł mieć lepszy widok na produkty. - Które? - Zapytał Hoseok, a młodszy zaczął przeglądać opakowania.
- Yoongi chce psa? - Seokjin usłyszał głos Taehyunga, dlatego oderwał wzrok od ekranu i wbił go w przyjaciela.
- Pierwszy raz o tym słyszę.
- Kupisz mu?
- Może jak odrobinę dorośnie. - Rzucił z powrotem kierując twarz na telefon. Widok nie był najlepszy. Bądź co bądź było to połączenie telefoniczne. Nie miało najlepszej jakości.
Yoongi podał Hoseokowi fioletowo- różowe opakowanie, które wrzucili do koszyka. Nagle na ekranie pojawiła się kolejna twarz. Kate całkowicie zasłoniła chłopców, machając radośnie do dwóch mężczyzn, którzy cicho się zaśmiali.
- Są uroczy. - Szepnęła, aby nie zwrócić uwagi dzieci. - Myślę, że znam już twojego zięcia, Taehyung. - Dodała chichocząc. Kim natychmiast się uśmiechnął, zarzucając ramie na plecy najlepszego przyjaciela, który delikatnie pokręcił głową.
- Wiedziałem to od chwili, kiedy go ujrzałem. - Zapewnił. Zanim Seokjin zdążył zaprzeczyć, usłyszeli głośny trzask. Kate natychmiast się odsunęła, a oni zyskali wgląd na sytuację wewnątrz sklepu. Okazało się, że to koszyk Hoseoka zderzył się z ziemią, kiedy ten odrzucił go, aby podnieść Yoongiego. Wyglądało to dość śmiesznie, ponieważ nie miał w tym wprawy, przez co chłopiec uniósł się nad ziemią zaledwie kilka centymetrów. Mimo to, wystarczyły one, aby dosięgnął do półki z jabłkami. Wybrał trzy najbardziej czerwone, po czym bezpiecznie wylądował na ziemi. Następnie chłopcy udali się po puddingi do lodówki i po kartki, które leżały na najniższej półce ( najpierw pięć razy zastanawiali się na głos czy Jin chciał kolorowe czy białe. Wzięli kolorowe uznając, że są ładniejsze). Ostatnią rzeczą na liście był długopis, którego odnalezienie zajęło im kilka minut. Znajdowały się w szarym opakowaniu. Większość długopisów była taka sama. Proste, czarne długopisy, ale pośród nich znajdowało się kilka bardziej dziwacznych. Chłopcy zdecydowali się na taki z ogromną, puchatą kulką na czubku.
Namjoon musiał się lepiej schować, dlatego telefon wylądował na ladzie w chwili, kiedy chłopcy podeszli.
- Znaleźliście wszystko? - Zapytała Kate z uśmiechem kasując produkty. Oboje potwierdzili, ale w pewnej chwili ich spojrzenia spotkały się z kolorowymi słodyczami wystawionymi na ladzie.
- Jinnie powiedział, że możemy sobie coś wybrać. - Rzucił cicho Yoongi wzrokiem szukając tego Hoseoka. Starszy przytaknął, po czym oboje zaczęli szukać czegoś, co najbardziej ich zainteresuje. W końcu starszy odszedł od lady i ciągnąc za sobą Yoongiego podszedł do niewielkiej lodówki z lodami.
- Chcesz? - Zapytał przykładając dłonie do szyby. Yoongi zrobił to samo, z niewielkim problemem zważywszy na niższy wzrost. - Który?
- Ten. - Rzucił młodszy wskazując na któreś z opakowań. Po chwili oboje wrócili do kasy. Hoseok trzymał oba lody, ponieważ to on wyjął je z chłodziarki. Jeden był truskawkowy, posypany czekoladową posypką, drugi pomarańczowo-waniliowy. Chwilę później niezbyt delikatnie rzucili wszystkie pieniądze, w które zostali uzbrojeni, na blat, spakowali większość rzeczy do plecaka Hoseoka i ruszyli w drogę powrotną, wycałowani przez Kate.
Nieco niechętnie Namjoon ruszył drogą powrotną. Na zewnątrz chłopcy nie mieli już bluz na sobie. Jin był zaskoczony, że o tym pomyśleli, ale to dobrze, bo ku jego zaskoczeniu zza chmur wyłoniły się dość ciepłe promienie słońca.
Hoseok pomógł Yoongiemu rozpakować truskawkowego loda, w taki sam sposób w jaki pomagał Jimin'owi, po czym trzymając się za wolne ręce ruszyli drogą powrotną.
Pierwszy postój był, kiedy znaleźli ławkę i uznali, że zjedzą na niej lody, co zajęło im nieco czasu.
Drugi postój był, kiedy jedna z sąsiadek zaprosiła ich do ogrodu, gdzie wypili lemoniadę i zjedli maliny, przy śmiechu kobiety, która zauważyła Namjoona kręcącego się w okolicy.
Trzeci postój był w tym samym, w którym poprzednim razem widzieli motyla. Teraz go nie było, więc kontynuowali drogę. Ostatni postój był, kiedy znaleźli niewysokie drzewo i po zrobieniu kolorowych samolotów z zakupionego papieru postanowili się na nie wspiąć. Oczywiście nie było to najłatwiejsze, a Namjoon kilka razy chciał interweniować, ale w końcu im się udało i wznieśli w niebo barwne wyroby. W końcu znudzeni tym podnieśli koszyczek malin, który dostali i ruszyli w dalszą drogę, jednocześnie jedząc owoce, co nie było najprostsze zważywszy na to, że nie puszczali swoich dłoni. W końcu Hoseok niósł owoce, a Yoongi karmił siebie i jego.
- Nie miały być dla nas? - Westchnął Taehyung, przymykając oczy, kiedy wygodniej ułożył się na krześle i ustawił je do pozycji leżaka. Jin zrobił to samo, wzruszając ramionami. Faktycznie, Pani Anderson mówiła, że są dla Jimina i "rodziców". Jin nie do końca czuł się jak rodzic. Było to względem niego zupełnie nowe określenie i nie potrafił odnaleźć się w tym, aby go używać. Przez chwilę panowała między nimi cisza, kiedy obserwowali, jak chłopcy z uśmiechami kroczą przed siebie. - Namjoon dogaduje się z Yoongim? - Zapytał młodszy, dość śmiało, ale nie mieli przed sobą tajemnic, więc Seokjinowi to nie przeszkadzało.
- Tak, jest w porządku.
- Nie uważa, że się pośpieszyliście?
- Nie mam pojęcia. - Westchnął brunet. Sam nie mógł się doczekać na dziecko, ale jego mąż był w tym temacie poważniejszy, być może nieco rozważniejszy. Chciał poczekać. To on nalegał na adopcje. - Ale mówił, że nie ma mi tego za złe.
- To dobrze. - Rzucił Taehyung, uchylając oczy, aby spojrzeć na ekran. - Też chciałbym kogoś takiego.
- A co z tym chłopakiem z ostatniej randki?
- Jest młodszy.
- To tylko rok.
- Ale wciąż... - Westchnął Taehyung powoli wstając. Chłopcy byli już blisko. Wypadało ich powitać i pochwalić. - Nazywa się Jungkook. Jest całkiem miły.
- Mówiłeś, że masz dzieci?
- Tak, wie.
- I co? - Zapytał, a młodszy wzruszył ramionami i odłożył krzesło. Jin zrobił to samo, po czym ostrożnie wrócili do domu. Było w nim nieco chłodniej, co było naprawdę przyjemne.
- Powiedział, że lubi dzieci i mu to nie przeszkadza.
- Więc chyba na plus. - Stwierdził Jin uśmiechając się do przyjaciela, który cicho się zaśmiał i otworzył drzwi wejściowe. Mogli już zobaczyć dwie niskie istotki, które z uroczym podekscytowaniem rozmawiały o Doris, jednocześnie mocno trzymając się za dłonie.
- Chyba.
----------------------------------------------------
Chcecie więcej mini YoonSeok'a? ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro