4
Yoongi był u nich sześć dni, kiedy nastał pierwszy poważniejszy kryzys w ich karierze wychowawczej.
Seokjin przygotowywał obiad. Wciąż mieli problem z odpowiednim odżywianiem chłopca, który nigdy nie miał ochoty na jedzenie. W ciągu tych kilku dni wypróbowali już wielu rzeczy. Kurczaka, zupy, makaronów czy ryżu, ale Yoongi wciąż odchodził od stołu po kilku łyżkach.
Tego dnia była kolej frytek i ryby, po którą Namjoon pojechał z samego rana, wyrzucony przez swojego męża. Nie było go aktualnie w domu, ponieważ pojechał odebrać przesyłkę, jaką był krem z filtrem dla Yoongiego, później miał pojechać spotkać się z mamą Taehyunga będącą dyrektorką przedszkola, do którego miał dołączyć Yoongi. Oczywiście wybrali go ze względu na znajomości i Hoseoka. Było nieco daleko, ale Seokjin liczył na to, że Yoongi szybko przyzwyczai się do codziennej, dwudziestominutowej jazdy.
Yoongi miał w sobie coś z aniołka. Lubił pomagać Seokjinowi. Przygotowywał z nim posiłki, towarzyszył przy odkurzaniu czy praniu.
Tym razem było podobnie. Yoongi stojąc na stołku odrywał liście sałaty, podczas, gdy stojący obok mężczyzna tworzył sos.
- Jinnie? - Zapytał nagle chłopiec spoglądając w górę. Widząc to brunet spojrzał w jego kierunku i delikatnie się uśmiechnął.
- Tak, skarbie?
- Czy wrócę do mamy, jak będę grzeczny?
Mężczyzna zaniemówił wracając do doprawiania sosu. To nie tak, że nie spodziewał się podobnego pytania. Oczywiście, był pewny, że w końcu nadejdzie. Może nie w dokładnie takiej formie, ale wiedział, że prędzej czy później usłyszy coś związanego z tęsknotą za biologiczną rodziną. Oboje z Namjoonem byli w pewnien sposób na to przygotowani. Sądził jednak, że temat nasunie się nieco później. W końcu chłopiec nie był z nimi nawet tydzień.
Miał nadzieję, że nie oznaczało to, że był u nich nieszczęśliwy.
- Będziemy bardzo smutni, jeśli nas zostawisz, Yoongi. - Odparł wbijając wzrok w łyżkę.
- Mama na pewno za mną tęskni. - Jin cicho westchnął i odsunął od siebie miskę.
- Yoonie, posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze? - Poprosił kładąc dłoń na tej należącej do chłopca, która niezdarnie rwała liście sałaty. Po chwili otrzymał długie spojrzenie, które zdawało się niepewne i niezbyt zadowolone. - Jestem pewny, że twoja mama bardzo cię kocha, Yoonie, ale na razie nie możesz do niej wrócić, w porządku?
- Jutro?
- Nie jutro. - Mruknął głaszcząc delikatnie przydługie włosy Koreańczyka.
- Później?
- Troszkę.
- Za tydzień?
- Może za kilka lat? - Rzucił w końcu cicho. Nie sądził, aby rodzina Yoongiego miała się z nim spotkać. Sam tego nie chciał obawiając się, że nie wpłynie to dobrze na ich uroczego wychowanka.
Chłopiec zastygł w bezruchu wbijając w niego wzrok. Prawdopodobnie próbował coś wyliczyć, ponieważ dopiero po kilku dłuższych chwilach jego twarz przybrała zrozumienie. Moment po tym Yoongi zszedł ze stołka i nic nie mówiąc odsunął się od mężczyzny.
- Yoongi?
- Chcę do mamy. - Oświadczył dość stanowczo mimo drżącego głosu. Zwykle mówił niezbyt wyraźnie i cicho, dlatego Jin nie miał najmniejszego problemu ze zrozumieniem go.
- Wiem, kochanie. - Zapewnił delikatnie łapiąc jego ramiona. Dostał kilka broszur od Elizabeth mówiących jak przygotować się do podobnej rozmowy, ale nie potrafił przypomnieć sobie żadnej z podpowiedzi. Teraz Yoongi wpatrywał się w niego swoimi lśniącymi oczami, a on nie miał pojęcia co powinien powiedzieć. - Na pewno się z nią spotkasz, ale musisz troszkę poczekać, dobrze? To wcale nie tak długo. - Zadecydował w końcu. Może i było w tym nieco kłamstwa, ale nie chciał więcej widzieć jego zrozpaczonej twarzy. Kiedy jego oczy zaszły łzami Seokjin mocno przyciągnął go w swoje ramiona i podniósł znad ziemi.
- Poczekają na mnie?
- Oczywiście. - Odparł mocno go przytulając.
To było dla niego coś nowego. Nie był jeszcze tak blisko Yoongiego w obawie, że młodszy może się źle z tym czuć. Nie zdawał się tym przejmować, dlatego Seokjin chłonął tą chwilę.
Jego ciało było lekkie i ciepłe. Skóra idealnie gładka i miękka. Kim już to pokochał. Malutkie palce chłopca zawędrowały do jago włosów, ale w żadnym razie mu to nie przeszkadzało, nawet, jeśli na co dzień nie pozwalał ich dotykać nawet Namjoonowi.
Nie sądził, aby młodszy rozumiał ile to tak naprawdę "kilka lat", ale musiał wiedzieć, że to długo.
W pewnej chwili chłopiec przytulił go dużo mocniej, a on w obawie przed płaczem uznał, że najlepszym pomysłem będzie zmiana tematu. Przecież to tylko dziecko, szybko przyzwyczai się do nowej sytuacji. Tak przynajmniej powtarzał sobie Seokjin, próbując odgonić smutek i zmartwienia.
- Hej, Yoonie, pamiętasz jak rozmawialiśmy o dachu? O tych schodach?
- Mhm. - Mruknął cicho w jego szyję. Małe dłonie zacisnęły się na jego ramionach, a blada twarz odsunęła tak, aby mogli złapać kontakt wzrokowy. Jin był za to wdzięczny.
- Ja i Namjoon posprzątaliśmy tak wczoraj, wiesz?
- Wczoraj?
- Tak, jak spałeś. Chcesz zobaczyć? - Chłopiec w odpowiedzi jedynie krótko przytaknął.
Seokjin wyłączył piekarnik, po czym odłożył chłopca na ziemię i złapał jego dłoń w swoją, dużo większą.
Nie miał w planach pokazywać mu tego miejsca dopóki nie zmienią schodów na bezpieczniejsze. Co prawda na górze było czysto i zadbanie, ale wejście nie było najprostsze. Kilka dni temu nieco skłamał mówiąc, że musi posprzątać zanim tam wejdą. Prawda była taka, że wraz z Namjoonem zawsze spędzali tam wiele czasu. Było czysto.
Problem ze schodami był taki, że były naprawdę wąskie i niezbyt stabilne, ponieważ istniała możliwość, żeby je złożyć. Zadbali o to z myślą, że być może kiedyś doczekają się dzieci i nie chcieli, aby same się po nich wspinały. Teraz jednak woleliby, aby były cały czas rozłożone, ale sprawiały wrażenie solidniejszych. Chcieli je wymienić przy najbliższej okazji.
Po drodze Yoongi zmusił go jeszcze do małego przystanku w salonie, gdzie na stercie poduszek, na kanapie, leżał Fluffy. Oczywiście Yoongi uznał, że muszą zabrać go ze sobą. Chwilę później pluszowy królik wylądował w dłoniach Seokjina, ponieważ chłopiec musiał trzymać się barierki. Droga zajęła im sporo czasu, mimo, że schodów nie było wiele, a dwanaście. W końcu jednak dotarli na dach.
Była to duża przestrzeń zabezpieczona wysoką barierą. Typowy taras na dachu. Ulubione miejsce Seokjina i Namjoona. Ich marzenie.
Całość wyłożona była szarymi panelami. Na środku znajdowała się okrągła, zielona przestrzeń. Zwykle była pusta tworząc idealne miejsce do zabawy dla Hoseok'a. Wzdłuż dwóch boków domu, przy barierkach, stało kilka ogromnych doniczek z kwiatami. Niedaleko jednej z nich stał niski stolik kawowy otoczony miękką kanapą i poduszkami. Nad tym była duża, szklana altana chroniąca przed deszczem, z możliwością zasłonięcia szkła specjalnym, wysuwanym materiałem, aby zyskać cień. Dodatkowo na jednym z prętów było zawieszone krzesło typu kokon. W okolicy było też kilka porzuconych zabawek należących do Hoseoka i Jimina. Po drugiej stronie, bliżej wejścia znajdował się drewniany stół i sześć krzeseł. Niedaleko grill, który zeszłorocznym latem przytachał Taehyung, a którego do tej pory nie zabrał. Prawdopodobnie nawet nie zamierzał. Było to nieco oddzielone od reszty, zasłonięte kwiatami i schludnymi, małymi drzewkami.
Było też nieco wolnej przestrzeni, aby móc spokojnie się poruszać, nawet biegać jak w przypadku dziecka Taehyunga. W rogu była też solidna skrzynia, w której składowali poduszki chowając je przed deszczem. Wszędzie były świeczki, na stołach niewielkie kwiaty, a na barierkach lampy.
- Podoba Ci się? - Zapytał Seokjin widząc jak chłopiec puszcza jego dłoń i biegnie do barierki. Była wysoka, dużo wyższa od Yoongiego, ale mimo to poczuł niewielki niepokój, kiedy chłopiec oparł na niej swoje dłonie.
Seokjin podszedł bliżej i podał mu Fluffyego, który od razu został mocno objęty.
Yoongi był niski i prawdopodobne nie widział zbyt wiele. Seokjin bez większych problemów mógł dostrzec ulicę, przy której znajdował się sklep Kate, zaś po drugiej stronie zapomniany las.
- Jinie?
- Tak, słońce?
- To Joonie? - Zapytał cicho, a Seokjin wyjrzał na zewnątrz. W kierunku domu zamierzał samochód, który bez wątpienia należał do ich rodziny.
- Tak, idziemy się przywitać? - Młodszy przytaknął, ale droga powrotna okazała się dużo dłuższa, ponieważ nagle zainteresował go każdy z przedmiotów znajdujących się na górze. Kim był pewny, że jego mąż jest już w środku, słyszał jego głos, kiedy ich szukał. W końcu również i on pojawił się na górze.
- Co robicie? - Zapytał z uśmiechem całując usta bruneta.
- Pokazywałem Yoongiemu dach.
- Podoba mu się? - Namjoon wzrokiem wyszukał chłopca, który schowany za roślinami próbował wspiąć się na zawieszone krzesło.
- Myślę, że tak. Podobał mu się widok. Rozmawiałeś z Sanghyo?
- Tak. Wszystko w porządku, dała mi kilka dokumentów, oprowadziła. Późnej poszliśmy na kawę, dlatego tak długo mnie nie było. Znowu zerwała ze swoim chłopakiem. - Słysząc to Seokjin westchnął. Sanghyo była matką Taehyunga i naprawdę ją kochali. Nie sposób było jej nie lubić. Kochała dzieci, zwierzęta, była dobrym człowiekiem i dobrze wychowała Taehyunga. Była też najlepszą przyjaciółką matki Seokjin'a i traktowała Namjoon'a jak swoje kolejne dziecko, po tym jak usłyszała, że nie ma dobrych relacji z rodzicami. Była dla nich potwornie ważna, dlatego martwili się tym, że nie potrafi się ustatkować. Taehyung nigdy nie miał prawdziwego ojca. Jej najdłuższy związek trwał pół roku. Żyła tak od zawsze i obawiali się, że nic już się nie zmieni.
- Dlaczego?
- Za dużo czasu spędzał w pracy. - Wyjaśnił Namjoon, na co Seokjin przytaknął. To było bardziej zrozumiałe niż większość jej powodów do zerwania. - Mówiła, że będzie niedługo u chłopców. Bardzo chce poznać Yoongiego, więc powiedziałem, że może do nas wpaść.
- Pewnie. - Rzucił Seokjin i uśmiechnął się szeroko, kiedy Yoongi w końcu spojrzał w ich kierunku. Zdawał się zdezorientowany obecnością drugiego mężczyzny, który ruszył w jego kierunku z szeroko otwartymi ramionami. Yoongi zdawał się niepewny, ale zszedł z fotela i pozwolił na schowane swojego drobnego ciała w ciepłych ramionach Namjoona.
- Cześć, Yoonie. Tęskniłem za tobą, co dziś robiłeś?
- Zrobiłem wieżę z Jinem. - Odparł nieco drżąco. - I obiad i byłem w sklepie.
- Co kupiliście?
- Nożyczki! - Namjoon zmarszczył brwi i delikatnie odsunął od siebie chłopca. Chciał mu powiedzieć, że przecież mają nożyczki, nawet kilka par. W tej samej chwili w oczy rzucił mu się pewien szczegół.
- Wow, Yoongi! Wyglądasz bardzo przystojnie! - Powiedział zauważając różnicę w długości włosów chłopca. Wyglądały dużo schludniej i ładniej. Wciąż były dość długie, a grzywka zasłaniała jego czoło, ale wyglądały dużo lepiej niż wcześniej. Yoongi zdawał się jeszcze bardziej uroczy. - Dużo dziś zrobiliście.
- Chodźcie na obiad. - Przerwał im Seokjin podchodząc bliżej. Chwilę później całą trójką ostrożnie wrócili do domu. Było w nim odrobinę cieplej, ciszej i ciemnej.
-Taehyung do mnie dzwonił. - Rzucił Namjoon kiedy Seokjin pomagał Yoongie mu w jedzeniu ryby, która okazała się nie tak dobrym pomysłem jak sądzili. Koniec końców najmłodszy postanowił, że woli frytki niż rybę.
- Co mówił?
- Pytał czy jedziemy na wakacje.
- Oczywiście, że tak! - Rzucił zaskoczony. Wyjeżdżali razem co roku. Czasem bliżej, czasem dalej. Zależnie od wieku dzieci lub kosztów, czasu urlopu.
- Gdzie jedziemy? - Seokjin potrzebował chwili na przemyślenie odpowiedzi. Mogli pojechać do wielu miejsc. Każde zdawało się równie atrakcyjne. Byli już we Francji, Hiszpanii, Tajlandii i Londynie. Jeśli nie chcieli brać daleko Hoseoka, a później i Jimin a to wyjeżdżali do jakiegoś pobliskiego miasta, aby nieco odpocząć, ale móc w każdej chwili wrócić.
Teraz miał dołączyć do nich Yoongi. To było nieco ekscytujące. Mogli pokazać mu coś pięknego i nie przejmować się brudnymi naczyniami czy pracą.
- Yoonie byłeś kiedyś nad morzem? - Zapytał delikatnie dotykając bladego policzka chłopca, który właśnie topił frytkę w ketchupie.
Czterolatek potrzebował chwili, dość długiej, na odpowiedź.
- Nie. - Jego głos był niepewny, jakby sam się wahał, co było całkiem możliwe. Był tylko dzieckiem.
- Chciałbyś? - Tym razem Jin otrzymał jedynie krótkie przytaknięcie. - Pojedziemy z Jiminem, wujkiem Tae i Hoseokiem, co ty na to? Podoba Ci się ten pomysł? - Ponownie otrzymał przytaknięcie, ale tym razem mógł doszukać się uroczego, delikatnego uśmiechu na twarzy Koreańczyka. - Zadzwonię do Tae. - Rzucił Seokjin, tym razem do Namjoona, po czym wyszedł zabierając ze sobą telefon.
Namjoon cicho westchnął i wbił wzrok w brudne od ketchupu dłonie podopiecznego.
- Co chcesz teraz robić, Yoonie?
- Pobawimy się?
- Pewnie, a w co? - Dopytywał poprawiając grzywkę chłopca, która nieco się zmierzwiła, po tym jak zrezygnowany w połowie posiłku położył ją na stole.
- Chowanego. - Zadecydował w końcu.
Kryjówki Yoongiego nie były zbyt wyszukane. Najpierw wybrał stołek, na którym siedział Jin z ożywieniem rozmawiający przez telefon, później wannę, a na końcu zasłonę.
Kiedy przyszła kolej na Namjoona ten niespecjalnie przykładał wagę do tego czy jest widoczny czy jednak nie. Skończyło się na tym, że czterolatek znalazł go w ciągu kilku minut i oświadczył, że Kim nie jest dobry w tą grę.
Później wyszli na zewnątrz, na huśtawkę, a następnie skupili się na sprzątaniu zabawek, które rozrzucili z samego rana. W trakcie łaskotek, które zafundował mu Namjoon, w pomieszczeniu pojawił się Seokjin, który oświadczył, że już późno i pora przygotować chłopca do snu.
-Jesteście razem uroczy. - Rzucił Jin uśmiechając się do swojego męża, który spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zdawało mu się, że między nim a Yoongim wciąż jest nieco niezręcznie. Głównie z jego winy.
-Dzięki. - Odparł cicho, trzymając Fluffyego, który był nieodłącznym towarzyszem kąpieli Yoongiego.
Zanim jednak zdążyli wyjść z pokoju Yoongi'ego usłyszeli, dźwięk nadchodzącego połączenia. Seokjin ze zmarszczonymi brwiami wyjął telefon z kieszeni, po czym szeroko się uśmiechnął.
- Yoonie, dzwoni Elizabeth. Chcesz z nią porozmawiać? - Zapytał spoglądając w jego stronę. Reakcja chłopca obu ich zaskoczyła. Natychmiast podniósł się z ziemi, na której siedział zbierając klocki, z których wraz z Jinem układali dziś wierzę i zamek, który wyglądał bardziej jak pudełko po pizzy.
Seokjin odebrał i włączył funkcje głośnomówiącą, po czym usiadł na łóżku chłopca. Zaraz dołączył do niego Namjoon, który wciągnął czterolatka na swoje kolana.
- Lisa! - Zakrzyknął zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Objął swoimi niewielkimi, dziecięcymi dłońmi rękę Seokjin'a, przyciągając ją nieco do siebie, a tym samym przybliżając się do telefonu.
- Yoongi! Jak się czujesz, kochanie?
- Dobrze!
- Jesteś sam?
- Nie.
- Dobry wieczór. - Wciął się Seokjin, a zaraz za nim to samo powtórzył Namjoon.
- Ojej, jesteście razem.
- Jinie i Joonie są cały czas. - Oświadczył chłopiec z podekscytowaniem w głosie. Zwykle jego głos był cichy i niezbyt stabilny, ale teraz zdawał się dużo silniejszy i pewniejszy.
- Naprawdę? Co razem robicie? - Dopytywała kobieta. Ona również zdawała się zadowolona z możliwości rozmawiania z czterolatkiem. Prawdopodobnie brakowało jej go. Opiekowała się nim dwa miesiące, po tym, jak Yoongi został odebrany rodzicom.
Historia Yoongiego była prosta. Był dzieckiem z przypadku. Nie był chciany ani wyczekiwany. Został z rodzicami za namową dziadków, którzy nie chcieli, aby ci pozostawili go w szpitalu. Taką przynajmniej wersję usłyszeli. Jego ojciec nie był dobrą osobą. Często podnosił na niego rękę, co było jedynym objawem tego, że o nim wciąż pamięta. Nie łączyło ich wiele innych interakcji. Był alkoholikiem. Rzadko bywał w domu.
Mama Yoongiego również nie była idealna. Często zostawiła go samego i wychodziła bawić się z przyjaciółmi. Wciąż była młoda, nie chciała spędzić najlepszych lat życia na wychowaniu dziecka.
To sąsiedzi się nim zainteresowali, po tym jak dziadkowie Yoongiego pokłócili się z jego rodzicami i zaprzestali kontaktu. Początkowo liczono na obiecaną przez matkę Yoongiego poprawę, ale w końcu chłopiec został jej odebrany
Miesiąc spędził w domu dziecka, zanim Seokjin i Namjoon zostali powiadomieni o jego istnieniu.
Elizabeth musiała odczuwać jego brak. Być może miała inne dziecko pod opieką, ale na pewno za nim tęskniła.
- Wczoraj ja i Joonie i-i Jinie zbudowaliśmy miasto! - Rzucił chłopiec z błyszczącymi oczyma. Namjoon był zaskoczony tym, że o tym opowiada. Nie sądził, że zabawa mu się podobała.
- Naprawdę?
- Tak, a potem byliśmy u wujka Tae i Jimina i Hobiego.
- To twoi sąsiedzi, prawda?
- Tak, Hobi ma trampolinę.
- Musiałeś się dobrze bawić!
- Tak! - Zapewnił mocniej nachylając się nad urządzeniem, co spowodowało cichy śmiech mężczyzn. Był naprawdę uroczy.
- Tęsknię za tobą, Yoonie. Zabiorę cię niedługo na lody, co ty na to?
- Dobrze.
- Zadzwonię do ciebie jutro, a teraz porozmawiam z Seokjinem, dobrze?
- Dobrze.
- Papa, Yoonie!
- Papa!
Seokjin ponownie ustawił rozmowę na bardziej prywatną, po czym zmierzwił włosy chłopca i poprosił Namjoona, aby pomógł mu z kąpielą.
Sam wyszedł z pokoju i kontynuował rozmowę z byłą opiekunką Yoongiego.
Elizabeth była naprawdę miłą osobą. Bardzo ciepłą i troskliwą. Szybko znaleźli wspólny język, dlatego lubił z nią rozmawiać.
Opowiadał jej o postępach w relacjach jego malutkiej rodziny i o najbliższych planach. Wspomniał również o pomyśle związanym z wakacjami, który został przez nią gorąco poparty.
Nie zdawał sobie sprawy z tego jak długo rozmawiali. W pewniej chwili Namjoon zszedł z górnego piętra i rzucił cicho, że Yoongi już zasnął, po czym usiadł obok na kanapie i włączył telewizję.
Chwilę później Seokjin pożegnał się z Elizabeth i odłożył telefon.
- Już śpi? Jest dość wcześnie.
- Dwudziesta. - Słysząc to Seokjin przytaknął i oparł głowę o ramie swojego męża. Sądził, że jest nieco wcześniej.
W telewizji nie leciało nic ciekawego. Tak przynajmniej sądził, ponieważ Namjoon już po chwili zaczął gładzić jego udo, nie uważając na to, co dzieje się na ekranie.
- Wszystko w porządku? - Zapytał starszy, nie podnosząc głowy z jego ciała. Był zmęczony. Cały dzień był męczący.
- Co masz na myśli?
- Ogólnie.
- Tak, pewnie. A z tobą? - Seokjin przytaknął, kładąc swoją dłoń na tej drugiego mężczyzny.
- Lubisz Yoongiego?
- Oczywiście, jest wspaniały.
- Nie masz mi za złe, że-
- Nie wymusiłeś tego, Jin. Mówiłem, że to w porządku.
- Chciałeś poczekać.
- To była tylko sugestia.
- Więc w porządku?
- Tak, w porządku. - Zaśmiał się Namjoon, spoglądając na twarz zmęczonego mężczyzny. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jestem szczęśliwy, mając was obu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro