Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Zarówno Namjoon jak i Seokjin nie lubili długich podróży samochodami. Woleli te krótsze, maksymalnie godzinne, ponieważ oboje mieli swoje nawyki, które powodowały, że dłuższe podróże stawały się uciążliwe. Namjoon za bardzo pogłębiał się w przemyśleniach, zwłaszcza gdy tkwił w korku i miał na to pełne pole do popisu. Siedział wtedy w miejscu bez żadnego punktu zaczepienia, który oderwałby go od nie zawsze miłych myśli. Często wracał wtedy do domu ponury i pozbawiony dobrego humoru. Oczywiście uśmiech jego partnera zawsze łagodził jego zmartwienia. Ten zaś nie lubił tkwić zbyt długo w jednym miejscu. Rozpraszał się rozglądając się w każdym kierunku, oglądał bilbordy, przejeżdżające obok pojazdy, budynki. Z czasem coraz mniej skupiał się na samej drodze i powodzie dla którego się na niej znajdywał. Podróż stawała się coraz mniej bezpieczna, ponieważ on był coraz bardziej znudzony.

Oboje więc uznali, że te długie podróże samochodowe staną się dla nich pierwszą opcją tylko w sytuacjach koniecznych. Poza tymi sytuacjami lepszym wyjściem był dla nich pociąg. Szybki, cichy, bezproblemowy pociąg, gdzie Seokjin mógł wpatrywać się w mijane obiekty, a Namjoon pogrążyć w muzyce lub książce. 

Tak. Najlepsze wyjście.

Dotąd nie mieli okazji podróżować pociągiem z Yoongim. Przeżywali w trójkę wiele pierwszych razy, ale chyba każdy z nich uważał to za miłe doświadczenia. Seokjin nie powiedziałby tego na głos, ale czuł się z Yoongim młodziej. Miał energię i motywację do robienia większej ilości rzeczy. Jakby... Znów chciało mu się żyć. 

Seokjin nigdy nie walczył z depresją i w sumie mógłby powiedzieć, że niemal zawsze był zadowolony z życia. Miał wymarzoną pracę, rodzinę i zdrowie. Był szczęściarzem. 

Zanim nie pojawił się Yoongi nie zdawał sobie sprawy z tego, że razem z Namjoonem zaczęli popadać w monotonię i o ile monotonia nie była niczym złym, właściwie uznałby ją za coś dobrego, to po pojawieniu się chłopca wszystko stało się ciekawsze, bardziej radosne, kolorowe. Chciał zdobywać z nim i mężem jak najwięcej pięknych wspomnień, jak najwięcej nowych doświadczeń, przygód. 

     W końcu nadszedł piątek a z piątkiem podróż do mamy Seokjina. Tęsknił za nią, choć wcale nie widzieli się rzadko. Rozmawiali naprawdę często. Mimo to nie mógł doczekać się aż ją zobaczy. Poza tym uważał, że Yoongi powinien spędzać czas również z innymi ludźmi, nie tylko opiekunami i sąsiadami.

Matka Seokjina wciąż była względnie młoda, miała go w dość przeciętnym wieku, nie za wcześnie i nie za późno według opinii publicznej. Miała dwadzieścia cztery lata kiedy przyszedł na świat, więc teraz nie miała wiele ponad pięćdziesiąt lat. Mimo to w najczarniejszej części umysłu Seokjina cały czas tkwiła bardzo bolesna świadomość, że nie będzie ona żyła wiecznie. Starał się o tym nie myśleć, ale wiedział, że Yoongi teraz powinien tworzyć z nią najpiękniejsze wspomnienia.

Chłopiec zupełnie nie przejął się wczesną pobudką jaką mu zafundowali. Zdecydowali się jechać bardzo wcześnie, aby dojechać przed największą falą upałów i uniknąć tym samym spędzenia jej w dusznym pociągu. 

 Kiedy Seokjin zszedł na dolne piętro prowadząc za sobą przygotowanego do podróży, choć nieco zdezorientowanego Yoongiego, zastał go miły widok jakim była ustawiona przy drzwiach wyjściowych walizka oraz śniadanie na stole. 

Zgodnie z codzienną tradycją jedno z miejsc zajął Fluffy zanim zaczęli konsumować posiłek. 

- Cieszycie się na podróż? - Zapytał Namjoon nalewając soku do trzech szklanek. 

W odpowiedz na pytanie Yoongi wzruszył ramionami czując na sobie ich spojrzenia.

- Ja się cieszę. - Powiedział Seokjin wyciągając dłoń po croissanta. Dostali je dzień wcześniej od Taehyunga, który postanowił podszkolić się nieco w przygotowywaniu dań kuchni francuskiej. Ostatnio wyjątkowo interesował się tym krajem, prawdopodobnie przez to, że wielokrotnie był tam w związku z pracą. Tamtejszy klimat był wyjątkowy. Seokjin często wspominał wakacje, które razem tam spędzili. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzą, tym razem również z Yoongim. - Zobaczymy moją mamę i Tofu. - Dodał z lekkim uśmiechem wymawiając imię kota swojej rodzicielki. Był to duży, biały kocur, który wyglądał nieco groźnie, a tak naprawdę był najmilszym kotem jakiego kiedykolwiek spotkali. 

Kiedy mężczyzna spojrzał na chłopca ten wydawał się zamyślony. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w brzoskwinię, którą pokroił dla niego Namjoon. W końcu niezdarnie nabił jeden z kawałków na widelec. - Babcia bardzo za tobą tęskni, Yoon. - Rzucił brunet. - Nie może się doczekać aż przyjedziemy. 

Yoongi ograniczył się do kiwnięcia głową.

Przez kilkanaście minut Seokjin rozmawiał głownie z Namjoonem, dając odetchnąć chłopcu. Nie rozmawiali co prawda o niczym szczególnym, ale ten poranek i tak był wyjątkowo miły. Oboje mieli wolne, nie mieli żadnych obowiązków na głowie, zaś przed nimi zapowiadała się spokojna podróż zważywszy na to, że byli już zupełnie gotowi do wyjścia. 

W końcu zdecydowali się opuścić dom. Yoongi wyszedł pierwszy, zaś oni ruszyli za nim zabierając bagaż. 

Na podjeździe stał Taehyung.

- Na pewno możesz nas zabrać? - Zapytał Namjoon, kiedy mężczyzna witał się z Yoongim. Ten był jednak dużo bardziej podekscytowany obecnością Hoseoka, który objął go niezdarnie na przywitanie. Dopiero wtedy Yoongi zaczął wydawać się dobudzony i świadom otaczającego go świata. 

- Mówiłem wam, że i tak muszę jechać do miasta. - Zaśmiał się młodszy mężczyzna, po chwili mierzwiąc ciemne włosy syna. - Hobi chciał jechać z nami. - Wyjaśnił obecność chłopca, który początkowo miał zostać w domu razem z Jiminem i matką Taehyunga. 

- Nie widzę przeszkód. - Skomentował Seokjin po dokładnym zamknięciu drzwi wejściowych. Zanim ruszyli do samochodu Taehyunga upewnił się, że okna także zostały zamknięte.

Podróż na peron nie była długa. Chłopcy wygłupiali się na tylnych siedzeniach, zaś dorośli rozmawiali o najnowszym zleceniu Taehyunga. Kiedy dojechali na miejsce  żegnali się ze sobą kilka minut, zupełnie, jakby rozdzielali się na kilka miesięcy, nie trzy dni. W końcu jednak Namjoon zasugerował, że powinni już odejść od samochodu i iść na pociąg, aby go nie przegapić. Po uznaniu tego za słuszną uwagę w końcu udało im się rozdzielić. 

- Jechałeś kiedyś pociągiem, Yoongi? - Zagadnął Namjoon, kiedy obok nich przejechał pociąg w przeciwną do ich kierunku stronę. Chłopiec wpatrywał się w niego przez dłuższy czas, trzymając dłoń Seokjina. Słysząc pytanie spojrzał na Namjoona, tak, jakby oczekiwał, że to on odpowie na zadane przez siebie pytanie. W końcu z jego małych ust padło: 

- Nie. - Które było jednak dość niepewne. Mężczyźni uznali więc, że po prostu nie pamięta, czy podobna sytuacja miała miejsce wcześniej. 

- Spodoba ci się, jedzie naprawdę szybko.

- Jak samolot? - Zapytał nawiązując do ich niedawnego wyjazdu. Namjoon pokręcił głową.

- To zupełnie inne niż samolot. 

Ich pociąg nadjechał, a oni ostrożnie wsiedli do środka. Prócz nich z peronu nie jechał nikt inny. Cały pociąg był dość pusty, prawdopodobnie przez to, że był to dopiero trzeci postój w jego podróży. Zajęli miejsca w prawie pustym przedziale. Prawie, ponieważ w ostatnim rzędnie siedziały dwie nastolatki z słuchawkami w uszach, zaś kilka siedzeń przed nimi mężczyzna w garniturze, z laptopem na malutkim stoliku. Kilka minut później dosiadła się do niego podobna wiekiem kobieta.

Ich miejsca były w drugim rzędzie. Yoongi siedział przy oknie, obserwując mijane przez nich widoki. Seokjin bał się, że dopadnie go choroba lokomocyjna, ale nie mieli dotąd takiego przypadku, więc ufał, że i tym razem będzie dobrze. 

Zaledwie po piętnastu minutach drogi głowa Yoongiego opadła na zimną szybę, a mężczyźni wymienili krótkie uśmiechy. 

- Na pewno jest zmęczony. - Powiedział cicho Seokjin.

- Dzisiejsza noc była krótka. - Odparł Namjoon. - Chcesz się przespać? Ja nie jestem zupełnie zmęczony.    

- Nie, ale jeśli zasnę to mnie nie budź. - Rzucił rozsiadając się nieco wygodniej. Namjoon mruknął coś w odpowiedzi, po czym wyciągnął ze swojej podręcznej torby książkę. Trasa co prawda nie była na tyle długa, aby porządnie się w nią wdrożyć, ale wiedział, że w ten sposób czas minie mu najszybciej.

Seokjin wyciągnął telefon, na którym od razu wyświetliły się wiadomości od Taehyunga. Zwykle pisali ze sobą całe dnie, nie zdziwił się więc zupełnie powiadomieniami. W końcu Kim był jego najlepszym przyjacielem. Seokjin czasem łapał się na wspominaniu tęskno przeszłości, tych przygód, których razem doświadczyli, kiedy wciąż byli zupełnie wolni.

To nie tak, że Seokjin nie lubił swojej teraźniejszości, kochał ją i nie mógł prosić o więcej! Ale czasami...

Czasami myślał o tych chwilach, w których wciąż byli nastolatkami czy młodymi dorosłymi. Nie mieli pracy, rodzin, właściwie żadnych obowiązków. Mogli robić co tylko chcieli. Teraz oboje dorośli i musieli spoważnieć. To już nie ich kolej, aby bawić się całą noc, dokuczać ludziom, którzy ich denerwowali i nie martwić się zupełnie tym co przyniesie przyszłość. 

Taehyung wysłał mu zdjęcie śpiącego Hoseoka, zupełnie znudzonego i niezainteresowanego, obok którego siedział Jimin z wielkimi, błyszczącymi oczami, wpatrujący się w ekran telewizora. Kiedy w kolejnym smsie zapytał go co takiego ogląda chłopiec odpowiedź nagle zdała się oczywista. Balet. Jiminnie zawsze wpatrywał się z tą miną w postaci z gracją tańczące na ekranie. Nie był dzieckiem, którego uwagę przyciągały kolorowe bajki. To zawsze był balet, co uważali za zafascynowanie ruchem, może pierwsze zainteresowanie sportem. Taehyung próbował włączyć mu wcześniej zawody pływackie i jeździeckie oraz konkurs jazdy figurowej, ale nic nie przyciągało uwagi Jimina tak bardzo jak balet. Byli pewni, że z czasem się to zmieni, więc zawsze robili zdjęcia i nagrania, aby w przyszłości móc pokazać dorosłemu Jiminowi jak bardzo podobała mu się taka sztuka.

Dorosły Jimin. Tak odległe, a jednocześnie bliskie, pomyślał Seokjin. 

Podróż minęła im w większości spokojnie. Yoongi obudził się po pół godzinie, ale ze wzrokiem wbitym za okno nie narzekał na dłużący się czas. Namjoon z nosem w książce odpowiadał co jakiś czas na nieliczne pytania chłopca dotyczące mijanych przez nich przedmiotów, ludzi, budynków. Seokjin rozmawiał z najlepszym przyjacielem, nie udzielając się dużo w rozmowie towarzyszy. Właśnie miał odpisać na ostatnie sąsiednie plotki zdobyte przez Taehyunga, kiedy usłyszał głośne, gwałtowne:

- O! - Z ust Yoongiego. Było to tak niespodziewane i żywe, że natychmiast oderwał wzrok od ekranu telefonu. Kontem oka zauważył, że i Namjoon skupił całą swoją uwagę na chłopcu. 

- Co się stało? - Zapytał Seokjin spoglądając za okno. Stali właśnie na stacji. Ich pociąg jechał nieco za szybko i był do przodu z rozkładem jazdy, jak zauważył wcześniej, dlatego co kilka stacji zatrzymywali się na minutę czy dwie dłużej. Teraz znajdowali się zaledwie dwie stacje od ich miejsca docelowego. 

- Mama... - Rzucił cicho chłopiec, kręcąc się na siedzeniu. Wpatrywał się intensywnie za okno, kiedy serce Seokjina jakby zamarło. Spojrzał przestraszony na Namjoona, który wydawał się zmieszany i niepewny.

- Widzisz mamę? - Zapytał równie cicho, spoglądając za okno. Na peronie stało dużo osób, również kilka kobiet, które teoretycznie mogłyby być rodzicielkami Yoonigiego. Seokjin szybko zmierzył każdą z nich spojrzeniem, zanim pojazd ruszył w dalszą drogę.

Żadna z nich nie była Koreanką, żadna nie miała tak kocich oczu czy śnieżnej cery jak Yoongi.

- Nie. - Odparł czterolatek spoglądając na maskotkę, którą trzymał na kolanach. Nawet Fluffy wyglądał jakoś tak smętnie, smutno. 

- Byłeś tu z nią kiedyś? 

- Tak. - Odpowiedział tym razem jasno wskazując im na powód swojego poruszenia.

Seokjin nie był pewny co to dla niego znaczy. Czy Yoongi mieszkał w okolicy? Elizabeth mówiła, że pochodzi z odległego miasta. Co więc robił w tym miejscu? Czy mieszkał tu ktoś z jego rodziny? Czy istniała szansa, że ich znają lub w przyszłości spotkają?

Nie chciał ich spotkać. 

Może to było odrobinę samolubne w stosunku do Yoongiego, ale błagał los, aby nigdy nie postawił na jego drodze biologicznych rodziców Yoongiego. Nie zniósłby tego. Yoongi teraz był ich synem. Jego i Namjoona. Nikogo innego. 

W tych negatywnych uczuciach był jednak fakt, że Seokjin był wdzięczny biologicznym rodzicom Yoongiego. Był im wdzięczny, że stworzyli Yoongiego i nawet jeśli nie byli dobrymi rodzicami, zadbali o niego wystarczająco, aby pewnego wiosennego dnia mógł pojawić się bezpiecznie przed ich domem.

Wraz z mężem stłumili swoje uczucia, ponieważ chłopiec, jakby zupełnie zapominając o swoich wcześniejszych słowach, obwieścił, że jest spragniony, po czym wrócił do swojej obserwacji otoczenia. Namjoon wygrzebał z torby wodę, którą otworzył i podał mu kiedy tylko znaleźli się na kolejnej stacji.

Brunet wpatrywał się nachalnie w chłopca, który wcale się tym nie przejmował. Seokjin wcześniej nie brał pod uwagę tego, że kiedykolwiek spotka rodzicielkę Yoongiego. Brał pod uwagę to, że Yoongi ją spotka, że być może kiedy będzie dorosły poczuje pustkę, którą tylko ona będzie umiała wypełnić. Nie zamierzał się w to jednak w żaden sposób mieszać. Nie chciał mieć z nią zupełnie nic do czynienia. Nie znał jej imienia, adresu i nie był świadom tego jak wygląda. To było dla nich najlepsze, najzdrowsze wyjście, przynajmniej póki co.

Seokjin kilka lat temu stracił ojca. Nie było to nagłe czy nieprzewidziane. Mężczyzna od lat chorował na nowotwór i drugi jego nawrót okazał się dla niego ostatnim. Zmarł pięć lat temu, rok przed jego ślubem z Namjoonem, co początkowo bardzo go bolało. Pocieszało go jednak to, że rodzic znał jego wybranka, szanował go, bardzo lubił i był gotów przyjąć go do ich rodziny.

Yoongi nie miał nawet zdjęcia swoich biologicznych rodziców co martwiło Seokjina. Będzie chciał ich zobaczyć, kiedy za jakiś czas w jego wyobraźni zanikną ich twarze. To właśnie powodowało pewien strach w mężczyźnie. Czasem czuł, jakby ukradł go rodzinie. Nie wiedział czy i Yoongi nie będzie czuł się w ten sposób.

- Znów myślisz o przyszłości. - Oświadczył Namjoon. Nie było potrzeby, aby o to pytał. Znał te drobną zmarszczkę, między brwiami starszego. Znał te smutne spojrzenie wbite w Yoongiego. - Robisz to zbyt często, Jin. - Dodał nie czekając na jego odpowiedź. 

- Każdy to robi. - Westchnął brunet. Wiedział dobrze, że każdy człowiek ma zmartwienia, od których ciężko mu się oderwać. Wiedział też, że jego obawy przed przyszłością nie są niczym oryginalnym. 

Kilkanaście minut później wysiedli z pojazdu. 

Oboje czekali na rozwój sytuacji, na jakiekolwiek słowo Yoongiego sugerujące, że zna tę okolicę. 

- Piesek. - Było jedynym co powiedział chłopiec, który trzymając Namjoona za rękę zbliżył się do szczeniaka siedzącego przy nogach nieznanej im nastolatki. 

- Ej, ej, ej. - Blondyn przyciągnął go do siebie. - Najpierw zapytaj się Pani czy możesz go pogłaskać, Yoongi. Nie wolno dotykać zwierząt, których nie znasz bez pozwolenia ich właścicieli, jasne? - Wytłumaczył schylając się nieco, aby spojrzeć w oczy chłopca i upewnić się, że słucha dokładnie jego słów. 

Yoongi stanął jak wryty słysząc jego poważny ton. Seokjin stojący nieco dalej, uświadomił sobie, że naprawdę bardzo rzadko zabraniają czegokolwiek Yoongiemu. Taka potrzeba nie istniała zbyt często, ponieważ ten zwykle był naprawdę grzeczny, ostrożny i spokojny. 

Chłopiec wydął usta, a jego piąstka zacisnęła się na Fluffym. 

- Nie chcę. - Odpowiedział patrząc w oczy Namjoona. 

- Więc nie możesz go pogłaskać, Yoongi. - Oznajmił prostując się zupełnie. Uśmiechnął się przepraszająco do dziewczyny, która obserwowała ich z zainteresowaniem. Prawdopodobnie nic nie rozumiała, zważywszy na to, że na poważniejsze tematy zawsze rozmawiali z chłopcem po koreańsku, zważywszy, że był to język, który dużo lepiej rozumiał. 

Trzymając go za dłoń Namjoon poprowadził ich do schodów, przy których stał Seokjin. Yoongi zdawał się zagubiony, kiedy Namjoon ostrożnie sprowadził go schodami do tunelu. Starszy mężczyzna szedł za nimi, niosąc niewielką walizkę. Zachowanie Yoongiego co prawda go zdziwiło, ale uznał, że musiało być spowodowane zmęczeniem. Wciąż było wcześnie, a ta noc była bardzo krótka, jak ocenił wcześniej jego partner. Był jednak dumny z Namjoona, który zawsze ulegał kocim oczom Yoongiego. Nie sądził, żeby kiedykolwiek był świadkiem tego jak odmówił mu czegokolwiek.

Później znaleźli się na pobliskim parkingu, a temat rodzicielki Yoongiego zupełnie umarł. 

Na podjeździe czekała mama Seokjina oparta o ciemny samochód. 

- Yoongi! - Krzyknęła, kiedy tylko ich zauważyła. Brunet zauważył, jak na twarzy chłopca pojawia się chwilowy, delikatny uśmiech, zanim wraz z Namjoonem nie przyśpieszyli. Obserwował jak jego mama obejmuje delikatnie wnuka. Chłopiec nie uciekł od niej, nie odsunął się. Pozwolił aby jej ramiona ostrożnie go objęły.

Yoongi nie miał na sobie bluzy, którą zdjął w pociągu, kiedy tylko letnie słońce zaczęło ogrzewać jego skórę. Stał tyłem do Seokjina, którego wzrok na moment spoczął na drobnej, białej bliźnie, która znajdowała się nad jego prawym łokciem. Była cienka i trójkątna. 

Hoseok miał podobną. Wszyscy jednak byli świadomi tego, że blizna Hobiego powstała podczas zabawy, podczas, gdy do blizny Yoongiego najprawdopodobniej przyczyniła się osoba trzecia, która nigdy nie powinna była zostać ojcem. 

- Jinnie. - Rzuciła mama Seokjina, kiedy tylko znalazł się przy niej. Wypuściła ze swoich ramion Namjoona, który znalazł się w nich zaraz po Yoongim. 

Ramiona matki zawsze były najcieplejsze i najbezpieczniejsze, pomyślał, na kilka sekund spoglądając na małego koreńczyka. Chciał być taka ostoją dla Yoongiego. Tym miejscem, do którego zawsze będzie mógł uciec, tym schronem, który odeprze każdy cios z zewnątrz. 

- Mam fotelik, ale spójrzcie czy dobrze go zabezpieczyłam, dobrze? - Poprosiła kobieta, a Namjoona natychmiast upewnił się, że przedmiot jest bezpieczny. Pomógł Yoongiemu zająć w nim miejsce, kiedy Seokjin rozmawiał z mamą o podróży. 

Niedługo później ruszyli w drogę. Seokjin siedząc z przodu, a Namjoon obok Yoongiego. 

- Ah! Zapomniałam. - Rzuciła kobieta kiedy odpaliła silnik. Seokjin patrzył jak otwiera mały schowek, po czym wyjmuje z niego plastikowe, kolorowe opakowanie. - Dla moich najmłodszych dzieci. - Dodała podając paczkę żelków Namjoonowi. Seokjin widział w lusterku, jak w jego policzkach pojawiają się dołeczki. 

- Starsze dzieci zawsze są mniej kochane. - Zażartował Seokjin, a jego głos nie niósł ani cienia niezadowolenia. Jego mama zawsze mówiła coś podobnego kiedy się spotykali, tak, jakby między słowami próbowała przypomnieć Namjoonowi, że teraz i on jest jej synem, że nie jest sam, choć jego rodzina zerwała z nim kontakt. Tutaj ma nową, która go nie opuści. 

Seokjin pamiętał dobrze dzień, kiedy pierwszy raz wspomniał jej o Namjoonie. 

Na samą myśl o tym musiał odwrócić wzrok za okno, aby jego nagły uśmiech nie wzbudził niczyjej uwagi.

Pierwszy raz ich rozmowa o Namjoonie odbyła się zaledwie kilka dni po tym, jak Seokjin poznał go na domówce Taehyunga.

" Czy poznałeś już tego chłopca, skarbie? " Zapytała jego mama, kiedy siedząc na kanapie jego domu rodzinnego oglądali " Pretty woman". Mieszkał wtedy na stałe w kawalerce niedaleko uniwersytetu, więc nie spędzał z rodziną tyle czasu, ile zwykł. Mimo to starał się odwiedzać rodziców jak najczęściej. 

" Jakiego chłopca? " Odparł odciągając wzrok od telefonu, który co kilka minut rozświetlał się powiadomieniami o nowych wiadomościach wysłanych na jego numer.

" Namjoona" Powiedziała zupełnie niewinnie, prawdopodobnie zupełnie nieświadoma tego jakie ciepło na policzkach Seokjina spowoduje wspomnienie jego imienia. " Sanghyo wspominała, że Taehyung bardzo chce was ze sobą poznać" Wyjaśniła. Sanghyo była jej najlepszą przyjaciółką, jednocześnie będąc matką Taehyunga. Seokjin westchnął.

" Poznałem"

" Faktycznie jest idealny dla ciebie? Tak opisał go Taehyung" Zmieszanie jakie poczuł Seokjin było nie do opisania. Zupełnie zaskoczony przez dłuższą chwilę nie potrafił jej odpowiedzieć. Najpierw postanowił, że musi nauczyć Taehyunga trzymania języka za zębami, ale potem...

Potem pomyślał o Namjoonie, o jego promiennym uśmiechu, dołeczkach, jego błyszczących oczach i błyskotliwym poczuciu humoru, niesamowitej wiedzy na najdziwniejsze tematy, jego muzycznej pasji i ambicji, której się oddawał, jego śmiesznej niezdarności, ale i cieple.

" Tak... Tak, jest" 

- Seokjin? 

- Um? - Mruknął mężczyzna odwracając wzrok od okna. Przeniósł go na tylne siedzenie i natychmiast się uśmiechnął. Namjoon wyciągał w jego kierunku dłoń z paczką żelków, kiedy drugą dłoń pozwalał ściskać Yoongiemu. Chłopiec nigdy nie zdawał się fanem wszelkich kontaktów fizycznych, ale wyglądało na to, że tym razem nie pozwalał mężczyźnie oddalić się od niego na więcej, niż było to konieczne.

Seokjin wyjął z paczki klika sztuk gumowych misiów i podziękował mężowi. Ten posłał mu mały uśmiech, zanim nie oparł się o fotel. Brunetowi zdawało się, że ścisnął nieco mocniej dłoń znajdującą się w dłoni Yoongiego, kiedy spojrzał na niego. Chłopiec utrzymał jego wzrok, po czym również zacisnął swoje palce nieco mocniej z cichym, ale niesamowicie uzdrawiającym chichotem. 

_____________________________________________________

Hej kochani! Jest tu ktoś jeszcze? 

Jak się macie? Mam nadzieję, że wszystko u was w porządku. Prawdopodobnie większość z was ma wakacje. Spędźcie je bezpiecznie <3 Sama też jestem po sesji i staram się skupić na grudniowym opowiadaniu, które dla was szykuję. Mam nadzieję, że tym razem nic nie stanie na drodze jego publikacji.

Ostatnio miałam problemy z laptopem, które bardzo zniechęciły mnie do czegokolwiek. Jeśli jesteście tu nieco dłużej to wiecie, że elektronika to mój ogromny wróg i nigdy nie stoi po mojej stronie. Zawsze coś mi się psuje, wymaga wymiany, nie działa tak jak powinno. W tamtym roku kupiłam nowy laptop, ale zepsuł mi się kilka dni przed sesją zostawiając mnie w rozpaczy... Wrócił do mnie jakiś tydzień temu, ale cały porysowany, co odrobinę mnie złamało, bo kiedy oddawałam go do reklamacji nie miał ani jednej rysy...

Tak jak pisałam, technologia i ja... Nie lubimy się.

Trzymajcie kciuki za to, żeby nic więcej nie szwankowało, dobrze? 

Z góry dziękuję! Do usłyszenia wkrótce! 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro