Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9, Potęga młodości

Kaeru weszła do mieszkania. Shikamaru leżał na karimacie przykryty kocem, ominęła go i poszła do łazienki przebrać się w piżamę. Gdy wyszła, Shikamaru otworzył jedno oko i zerknął w jej stronę.

- Wybacz, dzisiaj zachowywałem się dziwnie- podniósł się i usiadł, zsunął się z niego koc odsłaniając jego klatkę, Kaeru zrobiła się czerwona na twarzy i odwróciła wzrok- Kaeru? Haha mówiłaś, że macie wspólną szatnię w wiosce? Nie przeszkadzało ci zdejmowanie koszulki przy mnie, pamiętasz?

Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i zgasiła światło w pokoju.

- Uhh.. Tak lepiej... Po prostu... Nie spodziewałam się ciebie bez koszulki w moim pokoju.
- Ałaa- Shikamaru jęknął, gdy Kaeru potknęła się o jego dłoń- Może lepiej zapal to światło?

Zapaliła mała lampkę przy swoim łóżku. Gdy Shikamaru rozłożył karimatę na podłodze, zrobiło się jeszcze mniej miejsca w pokoju. Położyła się do łóżka, chłopak leżał równolegle do niej. Położył się na boku i spojrzał w jej stronę.

- To ja powinienem przeprosić za kłopot. Jak widać, ja też potrafię być upierdliwy i... Zazdrosny...

- Co?

- Hm? Nie, nic nie mówiłem. Zapomnij. Dobranoc.

Kaeru ustawiła sobie budzik na wczesną godzinę i szybko zasnęła.
Obudziło ją pukanie do drzwi, najpierw spojrzała na zegarek.

- Przecież... Jest za wcześnie... Już idę!

Otworzyła drzwi i zobaczyła uceszonego Rock Lee, który razem z Tenten przyniósł wszystko, co Kaeru zostawiła u Ichiraku.

- Dzień dobry Kaeru! Szliśmy na ramen przed porannym treningiem...
- Bardzo porannym- Ten ten ziewnęła mówiąc
- Tak! Zobaczyliśmy, że nie zabrałaś wszystkiego ze sobą, więc postanowiłem ci przynieść! Gdzie postawić?

- Jeszcze... pięć minut...

Usłyszeli ze środka głos Shikamaru. Tenten zrobiła zdziwioną minę, a Kaeru pomachała dłońmi w powietrzu.

- Po prostu hah Shikamaru był zbyt zmęczony żeby iść do siebie haha i... No...

Lee i Tenten stali z pakunkami w progu, gdy z mieszkania wyszedł Kankuro. Kaeru słysząc otwieranie drzwi, wpuściła dwójkę do mieszkania i wskazała na łózko.

- Dziękuję, połóżcie wszystko tam, proszę. Zaczekajcie sekundę.

Wybiegła z mieszkania, Kankuro przywitał ją uśmiechem. Zobaczył jak dziewczyna lekko podskakuje z nogi na nogę i spojrzał na jej bose stopy.

- Kaeru, zaziębisz się! Idź do mieszkania!
- Ale chciałam się z tobą... Może zjesz śniadanie u mnie? - wskazała palcem za siebie- Heh co prawda już jest tam tłum ludzi, ale... *Ty i tak nie chcesz nic ode mnie...* nie będą ci przeszkadzać.

- No... Ok. Mam jeszcze pół godziny. Dziękuję za śniadanie, wystarczy herbata.

Wszedł do mieszkania, Tenten i Lee usiedli przy stole koło kuchni, Shikamaru był w łazience, a jego ubrania lezały koło karimaty blisko ubrań Kaeru. Kankuro zmarszczył brwi *Super...*
Kaeru wstawiła wodę na herbatę i przygotowała kubek dla każdego. Po chwili Shikamaru wyszedł z łazienki w samych bokserkach i zaczął się ubierać.

- Muszę za chwilę <zieeeew> spadać...

Nagle Lee spojrzał w stronę prezentów i zwrócił się do Kaeru, która stawiała przed każdym kubek z gorącą herbatą.

- Kaeru, przymierz strój! Chciałbym zobaczyć jak z dumą nosisz strój młodości Konohy!!

Tenten pacnęła się w czoło.

- Kiedyś też musiałam to nosić...
- Haha no dobra- Kaeru zabrała paczkę do łazienki- ale nie śmiejcie się!

Długo nie wychodziła z łazienki, w końcu Tenten zawołała.

- Pomóc ci zakładać?
- N.. Nie... Chyba jest trochę...

Kaeru wyszła z łazienki. Zielony obcisły strój od Lee opinał się na niej. Zawsze nosiła luźne koszulki i nakrycia kimonowe. Teraz było widać jej talię, zgrabne nogi i duży biust, na którym suwak nie zapinał się do końca, tworząc dekolt. Shikamaru i Kankuro głosno przełknęli ślinę i pomyśleli jednocześnie *Za chwilę zacznie mi lecieć z nosa krew...*

- Tak! Potęga młodości Konoha! Mam nadzieję, że ci się przyda na treningach!

- Dz... dzięki Lee. Chociaż trochę się czuję jakbym nie miała nic na sobie...

- To dzięki tej tkaninie! Idealnie przylega do ciała, do każdego fragmentu i...

- Lee...- Shikamaru pacnął go w plecy, drugą ręką trzymajac się w okolicy nosa- w... wystarczy... Kaeru, może już się ubierzesz w swoje ciuchy?

Zakłopotana wróciła do łazienki zabierając swoje ubrania. Kankuro spojrzał na Shikamaru ocierającego krew pod nosem *Jego też to zaskoczyło, czyli oni nic...*

- Tak lepiej!
Kaeru miała znów niedbale związane włosy w kitkę, kimonową tunikę, pod którą nosiła koszulkę, a do tego spodnie przed kolano i sandały na drewnianej podeszwie.

- Ach, tak lepiej- zabrała poduszkę z łóżka, pacnęła na ziemi przy stole i usiadła- Muszę chyba kupić więcej krzeseł haha.

Tenten i Lee dopili herbatę i wstali. Lee wystawił kciuk.

- My musimy lecieć! Nasz sensei nadal dochodzi do siebie w szpitalu. Chcemy się z nim zobaczyć po treningu. Dziękuję za goscinę!
- Dziękuję- Tenten się uśmiechnęła i zerknęła znacząco na Shikamaru

*No tak... Niby jest cicha, a za chwilę cała wioska będzie plotkować o mnie i Kaeru* Shikamaru pomyślał i wyciągnął papierosa, gdy Lee i Tenten zniknęli za drzwiami.

- Shika, nieee... Nie pal u mnie.

Kankuro i Shikamaru w ciszy pili herbatę. Kaeru nagle palnęła.

- Wy się chyba nie lubicie, co? Upierdliwa jest ta cisza, za każdym razem, gdy jesteśmy we trójkę. Mówcie coś!

- W zasadzie... Nieługo szczyt Kage i...

Shikamaru zaczął temat, a Kankuro mu odpowiadał. Kaeru chwilę się na nich patrzyła.

*Czemu nie mogą się dogadać... Przecież Kankuro powiedział wczoraj, że... Eh. A Shikamaru... Mimo, że jest młodszy od nas, zachowuje się jakby był starszy. I chyba zapomniał o różnicy wieku, bo przestał nazywać mnie senpai. No i bez koszulki... Ehh o czym ja myślę...*

- A ty jak uważasz, Kaeru?

Spojrzeli na nią pytająco. Dziewczyna się zaśmiała.

- Wybaczcie, ja... Nie wiem.. Hah, nie słuchałam was za bardzo...

- No nieważne...- Kankuro wstał i się przeciągnął- na mnie już czas.

- Yo, Kankuro...- Shikamaru spojrzał na niego sceptycznie- Sai czeka przy bramie. Myślę, że lot na malowanym ptaku będzie dla ciebie wygodniejszy.

- Dzięki, Shikamaru.

Przybili sobie żółwika, Kaeru się uśmiechnęła.

- Kankuro, odprowadzę cię do bramy! Więc... Shikamaru...

- Taa taa, ja idę do Kakashiego zanim znów Pakkun tu po mnie przybiegnie. Kaeru, wieczorem wpadnę na partyjkę shogi.

- Ale nie na długo, bo jutro trening z ojcem.

Wyszli z mieszkania, Shikamaru machnął ręką i poszedł w stronę siedziby Hokage. Kankuro szedł obok Kaeru.

- Pamiętaj żeby jutro napisać, Kaeru.

- Wiem, wiem. Kankurooo, kiedy cię zobaczę bez malunków na facjacie?

- Haha- uśmiechnął się do niej, był trochę wyższy, więc spojrzał na nią z góry- już ci mówiłem.. Niczego ciekawego nie zobaczysz. Tak jest lepiej.

- Oh proszę cię, na pewno i bez tego wyglądasz dobrze!

Kankuro uśmiechnął się pod nosem.

- No dobra, widzę już Saia. W takim razie... Nie wiem kiedy się znów zobaczymy, bo Gaara mnie tak chętnie nie wypuści.. Więc obiecaj że będziesz pisać.

- Tak, wiem. Następnym razem, gdy się spotkamy, będę dużo silniejszą kunoichi!

- Najwyższa pora haha.

Przytuliła go na pożegnanie. Kankuro już miał iść do Saia, gdy nagle zbliżył się do Kaeru i cmoknął ją w policzek.

- Do następnego razu, Żabia Księżniczko.

- Ejj haha, pa, Kankuro!

Pożegnali się. Kaeru obserwowała jak Kankuro wsiada na ptaka i odlatuje. Gdy się odwróciła, zobaczyła Sakurę i Ino gapiącs się na nią z uśmieszkami.

- No dobra, Kaeru... - Ino oparła się o jej ramię- Którego wybierasz?

- Haha, nikogo. Oni sami nie wiedzą czego chcą... - Kaeru westchnęła- jestem zwyczajna. Po prostu jestem tu nowa. Kiba odpuścił, za chwilę oni też odpuszczą, bo mają dookoła więcej silniejszych kunoich i... Hmm teraz czas na ramen! Chodźcie, ja stawiam.

Poszły razem na ramen. Dzień mijał powoli. Gdy słońce zachodziło, Kaeru usłyszała pukanie do drzwi.

- Shikamaru..?

- Mieliśmy grać dzisiaj...

- Wybacz, zapomniałam.. Wchodź- wpuściła go do mieszkania- zrobię ci herbatę. Możesz ustawić na podłodze planszę.

Zrobiła herbatę i postawiła na podłodze. Miała na sobie piżamę, tym razem z kapturem z głową żaby, dostała ja kilka godzin wcześniej od Naruto, jako spóźniony prezent. Po godzinie grania, Kaeru opadła na bok na podłogę i ziewnęła.

- Shikaaa wybacz. Muszę już iść spać...
- No tak, jutro trening. Liczyłem, że dzisiaj cię ogram, ale musisz wypocząć.

Zaczął składać pionki, a Kaeru się podniosła.

- Zostaw. Jutro rozegramy do końca.

- Nie wiem, czy Hokage mnie wypuści przed nocą heh. Postaram się.

Shikamaru wstał i poszedł do drzwi, a Kaeru powoli za nim.

- No dobra, spadam... -nagle odwrócił się w jej stronę- Kaeru... Może jutro przyniosę jakieś jedzenie i zjemy u ciebie kolację przy grze? Albo u mnie... Jak wolisz.

- Randka..?

Shikamaru uśmiechnął się patrząc na ścianę i podrapał się po głowie. Spojrzał na Kaeru, która miała poważną minę.

- Spokojnie, jeśli nie chcesz... Po prostu możemy zagrać.

- Ok. Randka to przecież nie ślub hah- Kaeru się uśmiechnęła i przytuliła go na pożegnanie.



Następnego dnia przyszedł do niej Jiraiya. Kaeru była już gotowa na trening.

- Chodźmy. To miejsce jest kawałek za polaną gdzie ćwiczyłaś z Naruto. Swoją drogą może do nas dołączy, jak już wstanie.

Szli rozmawiając o tym, jak trenował Naruto i o podróżach Jiraiyi. W końcu dotarli na miejsce, byli nad jeziorem pośrodku lasu. Jiraiya przywołał Gamabundę, a Kaeru Mizu. Jiraiya pokazywał jej techniki żab i różne jutsu. Chciał sprawdzić jakim żywiołem włada Kaeru, próbowała więc sił z różnymi jutsu.

- Nie martw się- Jiraiya poklepał ją po czubku głowy- raczej na pierwszym treningu nie odkryjemy twojego żywiołu przewodniego.

- No dobra... Żaby chyba potrzebują przerwy. My też- Kaeru pożegnała się z żabami i usiadła na trawie- tato, opowiedz mi jak poznałeś mamę...

- Haha nie wiem czy... - Jiraiya uniósł palec- czekaj... Słyszę coś.

Jiraiya uniósł kunaia i stanął w pozycji bojowej.

- Kaeru, czuję czyjąś chakrę...



Shikamaru siedział w gabinecie Kakashiego, który siedział przy biurku obok. Naprzwciwko niego siedział Iruka, który pomagał Kakashiemu.

- Shikamaru, nie umiem tego logicznie dopasować...

- Czcigodny, znów miałeś wieczór sake z Iruką?

Shikamaru mruknął pod nosem. Nagle w gabinecie pojawiła się mała żaba i wskoczyła na biurko Hokage, była spanikowana.

- Panie Hokage, potrzebna pomoc! Mój pan i jego córka, jacyś shinobi... Są na polanie przy jeziorze za mostem. Potrzebna im pomoc!

Żabka podskoczyła kilka razy, a Shikamaru poderwał się z krzesła, które upadło z łoskotem.

- Kaeru!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro