Rozdział 8, Nie umiem rozmawiać
Usłyszeli czyjeś kroki, które nagle ustały.
To był Kankuro. Wlepił w nich wzrok. Chciał już zawrócić, gdy Kaeru go zauważyła. W ręku trzymał pudełko obwiązane wstążką. Odezwał się patrząc w ziemię.
- Wszystkiego... najlepszego.
Shikamaru nie wypuścił Kaeru. Zmierzył chłopaka wzrokiem i mruknął.
- Yo, Kankuro.
- K... Kankuro... - Kaeru spojrzała najpierw na jednego, później na drugiego, i delikatnie odsunęła się od Shikamaru ocierając łzy- Przyszedłeś specjalnie...
Podeszła do Kankuro i zabrała z jego nadal wyciągniętej ręki zapakowany prezent.
- Możesz.. rozpakować- Kankuro zobaczył, że na ręku ma zawieszoną torebkę z prezentem od Shikamaru- chociaż to nic takiego, drobiazg...
Kaeru zdjęła wstązkę i papier i zobaczyła drewniane pudełeczko. Usiadła na ławce i je otworzyła. Wysunął się z niego miniaturowy zwój, i nagle pojawiła się mała, drewniana marionetka-żabka, która zaczęła skakać. Kaeru się zaśmiała.
- Skąd ją masz? Jest... Megaurocza!
- Ja..- podrapał się w tył głowy i uśmiechnął- sam ją zrobiłem. W sumie nie mówiłem ci, że moją specjalnością są marionetki. Gdy chakra się zużyje, a niestety nie trwa to długo, żaba zniknie. Za jakiś czas, gdy się zregeneruje, będziesz mógła znów ją przywołać.
- Sam zrobiłeś? Wow, super! I to specjalnie dla mnie...
Shikamaru się skrzywił i podszedł do Kaeru kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Mieliśmy iść coś zjeść razem, myślę, że teraz jest dobra okazja.
Kaeru spojrzała zdziwiona na Shikamaru i na Kankuro, który zacisnął zęby.
- Przeszedłem tutaj kawał drogi, gdzie twoja gościnność pomocniku Hokage?
Kaeru już miała im dać po głowach, gdy nagle przybiegł do nich Naruto.
- Kaeru!! Widziałem...- zziajany podbiegł do trójki- Jiraiya jest... O, Kankuro, Shikamaru... Kaeru dostałaś prezenty? Dzisiaj dzień kobiet?
- Naruto, już widziałam się z ojcem- uśmiechnęła się i podniosła się z ławki, chowając pudełko z żabą do torebki z shogi, które dostała od Shikamaru- a prezenty heh... Noo... dzisiaj niby są moje urodziny...
- Cooo? I ty nic nie mówisz?! Kaeru baka!!- Naruto spojrzał na latarnie, które powoli zaczynały się zapalać- Jeszcze zdążymy poświętować! Może nie uda nam się znaleźć wyszukanych prezentów w kilka godzin, ale...
Naruto przywołał cieniste klony, które rozbiegły się po wiosce.
- Ok! Klony zbiorą wszystkich. i mam nadzieję, że Ichiraku udostępni nam swoją większą salkę hehe- Naruto widział zakłopotanie na twarzy Kaeru- Wybacz, Kaeru. Jesteś córką mojego ojca chrzestnego. Przybyłaś do Konoha. Stałaś się częścią naszej rodzinki! Będziemy świętować twoje urodziny razem z tobą! Swoją drogą, które urodziny?
- Umm dwudzieste..
- Dwadzieścia? - Naruto zrobił zdziwioną minę- Myślałem, że jesteś w naszym wieku! Jesteś starsza od Shikamaru! A Kankuro jeszcze nie miał w tym roku urodzin, więc... Jesteś od niego starsza o dwa miesiące!
- Naruto- Kankuro nerwowo się zaśmiał- Skąd wiesz kiedy mam urodziny?
- Znam daty urodzin wszystkich przyjaciół! Ok! Chodźmy do Ichiraku. Wszyscy już tam idą.
Kaeru szła w milczeniu między Shikamaru i Kankuro. Nagle Naruto wcisnął się między nich.
- Kaeru, powiedz... Jak rozmowa z Ero-Senninem?
- Naruto, możemy... Porozmawiać o tym później? - uśmiechnęła się smutno- Gdy o tym myślę, chce mi się płakać. To znaczy, rozmowa przebiegła dobrze, ale dowiedziałam się wielu rzeczy.. Pojutrze ojciec chce zacząć ze mną trening, więc... W sumie na plus! Może dołączysz też?
- Jasne!
Naruto prowadził ich dłuższą drogą. Gdy po jakimś czasie dotarli do Ichiraku, światło było zgaszone. Naruto szturchnął Kaeru, żeby szła przodem. Nagle zapaliło się światło i zobaczyła wszystkich znajomych. Sakura z Ino podeszły do niej z tortem i kwiatkami.
- Wszystkiego najlepszego Kaeru!!- Ino się uśmiechnęła, po czym na jej twarzy pojawił się grymas- Wiesz jak ciężko znaleźć tort w pół godziny?! Za rok przygotujemy się lepiej! A teraz... pomyśl życzenie!
Na torcie była jedna, zielona świeczka. Zdmuchnęła ją, a Sakura złapała ją za rękę i przyprowadziła do długiego stołu. Wskazała jej miejsce, przy którym leżały prezenty.
- Dziękuję... Dziękuję wam wszystkim i... Nie spodziewałam się...
Ino spojrzała na Kankuro i Shikamaru, którzy wpadli na siebie, chcąc iść do Kaeru.
- Może się uśmiechniecie, chłopa... Aaaa... już rozumiem- zaśmiała się i pacnęła Shikamaru w ramię- Kaeru wpadła komuś w oko. I to nie jednemu haha.
- Yhh Ino, odczep się.
- Ja zajmuję miejsce obok Kaeru.
Ino przeszła przed nimi i usiadła obok dziewczyny. Wszyscy razem siedzieli, jedli, rozmawiali, śmiali się i pili sake. Gdy zrobiło się bardzo późno, powoli zaczęli się zbierać.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Kaeru! Mam nadzieję, że ognioodporny strój ci się spodoba!- Lee wystawił kciuk i mrugnął- Tak samo jak kunaie od Tenten. A teraz, musimy już lecieć!
Po chwili reszta zaczęła się zbierać. Sakura zanosiła talerze do kuchni Ichiraku, Kaeru jej w tym pomagała, a Chouji zjadał co zostało.
- Shikamaru, będziesz to jadł?
- Nie, Cho, możesz jeść. Ja się napiję.
Łyknął sake i odpalił papierosa. Kankuro też pociagnął łyk z czarki, a Naruto przysypiał nad stołem.
- Chyba pora iść, dattebayo!
Gdy wszystko było sprzątnięte, Sakura poszła w stronę swojego domu, a z nią Chouji, który szedł w tym samym kierunku.
- No dobra, Kaeru, Kankuro, my idziemy w to samo miejsce, bo zostajesz na noc, Kankuro, nie?
- Tak- spojrzał na Shikamaru- a ty mieszkasz w innym miejscu, z tego co pamiętam.
- Jako opiekun Kaeru wyznaczony przez Hokagę, muszę ją odprowadzić.
Kaeru spojrzała na nich marszcząc brwi.
- Shikamaru, już ci mówiłam, że nie musisz... Poza tym, trochę wypiłeś, może lepiej idź do siebie i...
- Rozkaz to rozkaz! Poza tym, nie tylko muszę, ale też chcę. I... jestem tylko trochę podpity!
Odpalił papierosa i chwycił zdziwioną Kaeru za rękę i ruszył szybkim krokiem.
- Sh... Shikamaru... - Kaeru nie wiedziała jak ma się zachować, zatrzymała się i lekko go szarpnęła uwalniając dłoń- Zaczekaj, nie tak szybko... Chodźmy wszyscy razem.
Kaeru była zmęczona tym dniem, a w głowie szumiało jej od sake. Pewnie dlatego nie zauważyła napięcia między Shikamaru i Kankuro. Nie widziała nic szczególnego w ich zachowaniu. W jej wiosce wszyscy się troszczyli o siebie nawzajem i byli w jakiś sposób dla siebie czuli. *Hmm są trochę dziwni, ale... Może im przejdzie... Zieeew jestem taka zmęczona*
W końcu dotarli na miejsce. Naruto od razu poszedł do swojego mieszkania, Kankuro czekał, aż Shikamaru sobie pójdzie, a Shikamaru czekał, aż Kankuro wejdzie do mieszkania. W końcu Nara odpuścił.
- Dobra, przede mną godzina drogi na drugi koniec wioski, a za chwilę muszę iść do pracy, więc...
- Shikamaru, mam karimatę i koc. Możesz zostać u mnie.
Kaeru się uśmiechnęła, a Shikamaru wypuścił z ust papierosa.
- Ale w zamian pomożesz mi jutro przynieść moje prezenty z Ichiraku!
- J.. Jasne, Kaeru.
Kaeru otworzyła drzwi i wpuściła Shikamaru do środka.
- Zaczekaj w środku, ok? - powiedziała i przymykając drzwi podeszła do Kankuro- Nie musiałeś znów przechodzić takiej drogi, to tylko.. Moje urodziny.
- Chciałem. Trochę się wykłóciłem z Gaarą o dzień wolny. Liczyłem, że spędzimy trochę czasu sami, to znaczy... Widziałaś się z Jiraiyą, więc może byś chciał o tym porozmawiać?
Kankuro lekko zirytowany zerkał w stronę jej drzwi. Kaeru oparła się o barierkę jak wtedy, gdy ostatnio tutaj rozmawiali. Kankuro zrobił to samo.
- Tata mi powiedział prawdę o mojej mamie- dziewczyna wlepiła wzrok w nocne niebo- pochodziła z wioski czasu.
Na tę nazwę Kankuro zazgrzytał zębami.
- Mieliśmy z nimi kiedyś wiele problemów...
- Mama też miała. Nałożyli na nią... a w zasadzie na mnie... Pieczęć, odbierającą ponad połowę czasu życia. To była kara za opuszczenie wioski i związanie się z kimś spoza klanu wioski. Ale... Mama zdjęła ze mnie pieczęć. Jednocześnie pozbawiąc siebie tego czasu. Dlatego umarła młodo, chociaż... Tak na prawdę nie wiem do końca ile miała lat. Jiraiya mówił hah, że mama znała jutsu, dzieki któremu nie widać było po niej upływu lat.
- Haha, no to już wiem, kto tego nauczył Tsunade.
- Właśnie, zapomniałam zapytać ojca o...
- Kaaaeeeruuu długo będę czekać?
Przerwał im Shikamaru, który w podkoszulce wyjrzał zza drzwi. Kaeru uniosła lekko brwi.
- Shikamaru, umm... Chcę porozmawiać z Kankuro. Idź po prostu spać na karimacie, nie czekaj na mnie.
Shika zniknął za drzwiami mrucząc coś o upierdliwości. Kankuro zaproponował.
- Może się przejdziemy?
- Umm ok- Kaeru ruszyła wolnym krokiem przez plac- Ojciec jest trochę inny niż się spodziewałam... To znaczy... W sumie sama nie wiem czego się spodziewałam. Nie był nawet za bardzo zdziwiony na mój widok. Rozmawiał ze mną jakby nigdy nic. Moze w sumie tak lepiej... Ale zastanawiam się, jakie są szanse, że będę posiadać kekkei genkai z klanu mamy...
- Zawsze jest jakaś minimalna szansa na to. W sumie byłabyś wtedy cennym nabytkiem dla Konoha. To znaczy... Yhh... Nie tak to miało zabrzmieć...
- Heh, chyba wiem, o co ci chodzi. Swoją drogą- spojrzała na Kankuro- nie mówiłeś, że jesteś władcą marionetek! Hmm to jak połączenie sztuki i walki. Tak, jak robi to Sai. Tylko, że twoje dzieła mogą dłużej przetrwać.
- No... Trochę tak... heh- Kankuro zwolnił kroku- a gdy byłaś z Shikamaru, gdy przyszedłem... No i jak wracaliśmy, złapał cię za rękę i... Czemu płakałaś gdy przyszedłem i...
Kaeru spojrzała na niego zdziwiona. Mówił tak nieskładnie, że nie wiedziała do końca o co mu chodzi. Wydukał jeszcze raz.
- Czemu płakałaś przytulona do Shikamaru?
- Ja...- zaśmiała się klepiąc Kankuro w plecy- Jesteś zazdrosny! Haha...
- Nie jestem! Myślałem, że coś ci zrobił i może mam mu przywalić! Nie myślę o tobie w ten sposób!
Kaeru zszedł uśmiech z twarzy i szła dalej.
- Ach, ok... Powiedziałam mu o mojej mamie. Byłam napięta po całym dniu i... Rozpłakałam się, a on mnie wtedy przytulił. Cała historia. Może wracajmy pomału? Robi się zimno...
Kankuro bez słowa zdjął swój ciemnozielony bezrękawnik i założył Kaeru na plecy. W myślach przeklinał sam siebie *Czemu ja to powiedziałem... Nie umiem rozmawiać, tak cholernie nie umiem rozmawiać...*
Po chwili wrócili do budynku. Kankuro chciał się wytłumaczyć.
- Ja...
- To...
-Heh
-Heh...
- Mów pierw...
- Mów p...
Zaśmiali się. Kankuro położył dłoń na jej ramieniu.
- Ty pierwsza, Kaeru.
- Dobrze mieć takiego przyjaciela, dziękuję, Kankuro.
*Czy właśnie dostałem najgorszego kosza w życiu?!*
- Teraz ty, Kankuro.
- Nie, to nic. Po prostu... Chciałem zabrać swój bezrękawnik i... *Ratunku...* będę czekać na list od ciebie.
- Pojutrze... A w zasadzie jutro, bo już po północy... Mam trening z ojcem. Napiszę w przerwie, więc spodziewaj się żaby przed 15.
- Jasne.
- Idę już spać... Nastawię sobie budzik żeby rano cię pożegnać. Chyba, że nie chcesz?
- Chcę! Bardzo chcę..
Kaeru się uśmiechnęła i machnęła ręką na pożegnanie, a Kankuro rozłożył ręce z zawiedzioną miną.
- A gdzie "Księżycowa empatia" Żabiej Księżniczki?
- Co? Haha aa... Wszyscy się dziwili gdy ich przytulałam, więc starałam się tego oduczyć- przytuliła się do Kankuro i westchnęła- czuć od ciebie sake... Nieźle dziś popiliście, heh. No to do jutra! Gdybym nie wstała, to zapukaj do drzwi, ok?
- Jasne.
-----------------++++----++----
BlueBlueMankey nie bij!
Mam nadzieję, że się wam podobało. Gwiazdki i oczywiście komentarze mile widziane!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro