Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5, Głupi pies.

- Już mnie nie nienawidzisz?

- Naruto, ja... Przepraszam.

Chłopak nie przestawał szorować zęby szczoteczką. Gestem ręki wpuścił ją do mieszkania i poszedł do łazienki wypłukać zęby.

Jego mieszkanie miało to samo rozmieszczenie pomieszczeń, co u niej. We wnęce, za zasuwanymi drzwiami była szafa. Wnętrze było uządzone w inny sposób, na środku leżał materac z poduszką i kołdrą, o ścianę oparty był niski stolik. Naprzeciwko materaca stała niska szafka, a na niej mały telewizor i konsola.

Naruto wyszedł z łazienki. Teraz założył na siebie białą koszulkę do spania, z symbolem Konohy. Usiadł na materacu, spojrzał na Kaeru i wskazał ręką na drugi koniec materaca.

- Nie mam tutaj za dużo miejsca. Usiądź... Gdzie chcesz.

- Naruto, ja...- usiadła powoli i zacisnęła usta- Chciałam cię przeprosić. Nie miałam tego wszystkiego na myśli i...

- Luzik. Shikamaru mi już wszystko wytłumaczył- Naruto wyszczerzył się w uśmiechu- to wina Staruszka. Ale pewnie chciał, żeby jego córka dorastała bezpiecznie. Nie wiem... Dowiemy się, gdy go spotkamy. Słyszałem, że chcesz ćwiczyć z każdym z nas. Jeśli będziesz chciała... W sumie to będziesz musiała... Pomogę ci ćwiczyć przywoływanie żab. Powiedz jak tylko będziesz na to gotowa, ok?

- Jasne! I.... Jeszcze jedno...

Już miała zapytać, gdy dostrzegła na ścianie obok okna powieszone zdjęcia. Na jednym był młody Naruto ze swoją drużyną i Kakashim, na drugim zdjęciu był Blondyn w płaszczu Hokage, wyglądający jakby był ojcem Naruto, a na trzecim, zobaczyła mężczyznę stojącego razem z Naruto na tle gigantycznej ropuchy. Miał takie same włosy i kolor oczu. Był uśmiechnięty i trzymał dłoń na głowie Naruto. Poderwała się i podeszła do wiszącej na ścianie fotografii. Czuła jak serce jej dudni i nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami.

- Kaeru!!

Dziewczyna powoli otworzyła oczy. Zobaczyła nad sobą Uzumakiego z zatroskaną miną.

- Yoo... Zemdlałaś.

- Przepraszam ja... Długo tak leżałam?

- Nie nie. Chyba miałaś po prostu za dużo wrażeń...

Podniosła się powoli trzymając się za głowę. Usiadła i zwróciła się do Naruto.

- Czy możesz... podać mi tamto zdjęcie?

- Jasne- wstał, zdjął ze ściany fotkę i jej podał- To ja i Ero-Sennin. A z tyłu to Gama. Jedna z ropuch. Nie wiem, czemu on zostawił ciebie i twoją mamę. Ale jesli nie poda dobrego wytłumaczenia to sam mu skopię tyłek. Przykro mi, że przeze mnie tak się czujesz. Ja... Straciłem rodziców, nawet ich dobrze nie poznałem. Nie spędziłem z nimi tyle czasu ile bym chciał. Nie wiem czemu Jiraiya tak się zachował. Musiał mieć dobry powód.. W ogóle może Gamakichi by mógł go znaleźć i przyspieszy...

- Nie! Nie... Chciałam szybko odnaleźć ojca, ale... - Kaeru zmarszczyła brwi i westchnęła- Nie chcę, żeby zobaczył, że jestem tak słaba.

- Takie podejście to rozumiem! A teraz wybacz, ale jest już późno. Heh...

- A.. Tak, tak! Przepraszam.. Jutro rano mam trenować z Kibą. Dziękuję za rozmowę, Naruto.

Kaeru wyszła z jego mieszkania i zobaczyła postać stojącą na piętrze.

- Hę? Kto... Hah, nie poznałam cię bez nakrycia głowy.

- Kaeru? Jeszcze nie śpisz? Co robiłaś u Naruto o tej porze? To znaczy... Nie moja sprawa w sumie..

Dziewczyna zaśmiała się, podeszła do niego i oparła się przodem o barierkę patrząc na wioskę. Przed budynkiem był duży plac pokryty trawą. Przez chwilę patrzyła na księżyc, Kankuro oparł się obok niej.

- Zawsze mam problem ze snem, gdy jestem poza wioską...- Kankuro się zaśmiał- No ale jutro wracam do siebie. Ty zostajesz, nie?

- Ja chyba mam to samo ze spaniem. U ciebie też nie mogłam zasnąć.

- Ja tam słyszałem jak chrapałaś haha

- Eeeej haha- uderzyła lekko pięścią chłopaka w ramię- Swoją drogą nie poznałam cię bez tego.. nakrycia głowy. Spodziewałam się trochę dłuższych, czarnych włosów. A tu brązowa czupryna. Chciałabym cię zobaczyć bez tych malunków na twarzy. Chyba, że masz je na stałe, jak mój ojciec.

- Nie, nie są na stałe, ale... Nic ciekawego pod nimi nie ma haha- Kankuro nerwowo się zaśmiał- dlatego je mam na facjacie. Nie jest ci zimno? Mogę ci dać moją bluzę...

Zaczął zdejmować czarną bluzę, ale Kaeru zaczęła machać dłońmi w powietrzu.

- Nie nie! Jest mi ciepło! Mam piżamę i bluzę- uśmiechnęła się i mrugnęła do niego- Chyba komuś się udzieliła księżycowa empatia, co?

- Haha... może bardziej kwestia tego, że mam młodszego brata. I zajmuję się dzieciakami z Akademii w Wiosce Piasku. To jutro trening z Kibą, tak?

- Chyba nawet już dzisiaj haha. Pewnie jest po północy.

- Hm.

Chwilę stali w ciszy, która dla Kankuro zrobiła się niezręczna. W końcu się odezwał.

- To... co robiłaś u Naruto w środku nocy?

- Pokazał mi zdjęcie mojego ojca. Heh, aż zemdlałam z wrażenia. Nie wyprze się mnie, jestem do niego aż zbyt podobna. Całe życie chciałam być tak ładna jak mama. Miała śliczne usta, oczy... Ładną mam po niej tylko sylwetkę.

- Haha, wierzę na słowo- Kankuro zmierzył wzrokiem jej wielką, polarową, luźną piżamę- to, że wyglądasz inaczej niż twoja mama, nie oznacza, że jesteś brzydka. Twoje włosy i ostre spojrzenie dadają ci charakteru. Poza tym, nie masz koloru ust swojej mamy, ale masz ich kształt. Wystarczy jakaś szminka, czy coś... To znaczy, wiesz, spojrzałem na to zdjęcie, gdy je znalazłem w pokoju.

- Właśnie... Przebyłeś taki kawał drogi tylko po to.

Kankuro zaśmiał się nerwowo i odwrócił plecami do barierek.

- Hehe... No tak. Pewnie byś traciła czas na zamartwianie, gdybyś odkryła, że zdjęcia nie ma. No dobra. Pora na mnie. Jutro muszę wracać, a pewnie Temari i tak się wścieknie haha.

Kaeru odsunęła się od barierki i się uśmiechnęła. Kankuro patrzył na jej powiewające na wietrze włosy. *Pewnie sama nie widzi tego, że na serio jest ładna...*

- Okay! Kankuro. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. Hah. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tutaj, tylko bym jadła piach, czy coś...

- Haha no, pewnie tak... No dobra, to...

- No tak... To... Dobranoc. Nie wiem czy uda mi się wstać tak wcześnie, żeby się z tobą rano pożegnać, więc...

- Nie ma problemu, możemy teraz... *Czy ja próbuję na siłę podtrzymać jakikolwiek temat...?* Do zobaczenia, kiedyś...

Znów go przytuliła na pożegnanie, tym razem Kankuro też ją nieporadnie objął. Po chwili lekko wyśliznęła się z jego uścisku.

- Hehe wybacz. Dobranoc, Kaeru!

- Dobranoc!

Kankuro poszedł do mieszkania i zamknął drzwi. *Czemu jestem taki... nieporadny w tych kwestiach..* położył się na łóżku i próbował zasnąć.

Kaeru wróciła do siebie, pacnęła na łóżko i zasnęła zanim zdążyła się przykryć kołdrą.

Śniły jej się żaby. Mnóstwo żab, wielkich i małych. Mieszkały w wielkim żabim domu z gorącymi źródłami i grillem, na którym przygotowywały sobie muchy. Nagle w śnie pojawił się jej ojciec i zaczął stukać swoimi drewnianymi sandałami o drewnianą podłogę, wykonując dziwny taniec.

- Oi! Ile można stukać do drzwi! Jesteś tam?

- C... co?

Stukanie do drzwi zlało jej się ze snem. Podniosła się z łóżka, a głowa ją bolała jakby była na kacu.

- Już już idę, Kiba...

Kankuro zobaczył Kibę dobijającego się do Kaeru. Westchnął i wyruszył w drogę do swojej wioski. Kaeru wpuściła Kibę i Akamaru do mieszkania i ziewnęła. Zobaczyła lekki rumieniec na twarzy chłopaka, który chrząknął i wskazał na jej piżamę palcem.

- Hm..? Och!

Piżama jej się poprzekręcała gdy spała i miała odsłonięte ramię i mocny dekolt. Szybko to poprawiła i założyła bluzę na piżamę.

- Czemu dopiero wstałaś?

- Ummm...- otwierała puste szafki w kuchni i lodówkę- Na dodatek nie mam jedzenia... Czemu o tym nie pomyślałam...

- Ubierz się i pójdziemy coś zjeść przed treningiem.

Kaeru niewyspana poszła do łazienki się przebrać. Po chwili wyszła i razem ruszyli najpierw na ramen, a póżniej na polanę treningową niedaleko rzeki, przy której siedzieli poprzedniego wieczora.

Kiba pokazywał jej podstawowe techniki obronne i jak powinna obchodzić się z kunaiami. Kaeru po trzech godzinach była mocno zmęczona.

- Kaeru, dawaj!

- Już... Nie mogę...

- Przynajmniej nie musisz chudnąć- Kiba podszedł do niej uśmiechnięty- masz idealną sylwetkę... na kunoichi.

- Yo! Starszy wam już chyba, co?

Kiba wnerwiony spojrzał na Shikamaru, który pojawił się znikąd.

- Pora na shogi. Kakashi mi dał dwie godziny luzu.

- Ale my jeszcze nie skończyliśmy.

- Kaeru wygląda jakby skończyła.

Shikamaru wskazał na zmęczoną dziewczynę, która usiadła na trawie.

- Weźcie się uspokójcie i ustalcie jakiś grafik, kiedy który sobie mnie wypożycza, hm?

Zrobiło im się głupio, w końcu Kiba przytaknął.

- No dobra. Starczy na dzisiaj, faktycznie nieźle cię wymęczyłem. A ty, Shikamaru, nie angażujesz się za bardzo? Temari zacznie być zazdrosna.

Shikamaru zapalił papierosa i westchnął ciężko. Kaeru się poderwała zdziwiona.

- Jesteś chłopakiem siostry Kankuro?!

- Nie. Jest zbyt upierdliwa.

Kiba zebrał swoją broń wbitą w słupki treningowe i się zaśmiał.

- No, ale jak dla niej, ty nie jesteś upierdliwy. Spadam, Kaeru, jakoś ustalimy następne treningi...

- Dziękuję, Kiba.

Przytuliła zdziwionego chłopaka na pożegnanie *Umm chyba muszę się pozbyć tego nawyku*

- Shikamaru, powiedz mi... Jak się ma to całe shogi do walki?

- Hmm chodźmy do mnie- wskazał na drogę- po drodze ci wyjaśnię zasady i powiem ci na czym polega zależność...

Chłopak opowiedział jej jakie są zasady. Cały czas robiła głupawą minę i marszczyła brwi próbując zrozumieć. W końcu byli na miejscu. Shikamaru zaprosił ją do ogrodu, gdzie na drewnianej podłodze stał stolik, na nim już czekała rozstawiona plansza z pionkami. Po chwili Shikamaru przyniósł dango i zieloną herbatę.

- Okay. Pamiętasz co ci mówiłem? Zacznijmy próbną partię.

Grali dość długo. Shikamaru był pod wrażeniem tego, jak szybko Kaeru załapała zasady gry. Nagle w ogrodzie pojawił się mały pies w kamizelce i z opaską na głowie.

- Yo.

- Oooo Pakkun.

Kaery uniosła jedną brew *czemu mnie nie dziwi, że Shikamaru nie dziwi pies, który do niego gada.. a on mu odpowiada...*

- Kakashi posłał po ciebie. Zniknąłeś na sześć godzin.

- Sześć?!

Shikamaru spojrzał na niebo. Słońce zaczynało już zachodzić.

- Ale późno! Kaeru, wybacz, obowiązki mnie wzywają. Niesamowite, jak szybko zaczęłaś opracowywać taktykę. Czy możemy jutro...

Spojrzał na nią i poczuł się lekko zakłopotany. Pierwszy raz grał w shogi z dziewczyną, która nie zaczęła marudzić po pół godziny.

- Jasne! Daj znać o której mam do ciebie przyjść. Chyba trafię sama.

- Koło 19 będę wolny.

- Ok!

Kaeru tym razem tylko pomachała na pożegnanie i ruszyła w stronę wyjścia. Pies się zaśmiał.

- Co?

- Huhuu... Nic nie mówię. Ale albo znów trafiłeś na kogoś, komu za wszelką cenę chcesz pomóc w osiąganiu celu, albo to ona jest twoim celem.

- Baaaka. Gadasz głupoty. Jesteś tylko psem. Jest nowa. To normalne, że wszyscy chcą ją poznać.






--------------------------------------------------------------------------

Się rozpisałam... Mam nadzieję, że się podoba. Gwiazdki mile widziane!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro