Rozdział 4, Itadakimasu!
Odwrócili się słysząc znajomy głos. Shikamaru z papierosem w ustach i ze znudzoną miną spojrzał w ich stronę.
- Kaeru, jeszcze raz zwiejesz i będę cię trzymać na cienistej smyczy... Chodź, zanim zemdlejesz z głodu... Upierdliwości...
- Ej! Ja pierwszy ją zaprosiłem!
Kiba nagle poczuł ducha rywalizacji, podniósł się i pomachał pięścią w stronę Shikamaru, który odpalał kolejnego papierosa.
- Kiba, dostałem rozkaz od Szóstego- zszedł do nich na dół- Daj mi spokój. Muszę się nią zająć.
- Póki co tak się zająłeś, że uciekła z płaczem! Może niech sama powie z kim chce iść na ramen!
Kaeru zrobiła zdziwioną minę, otworzyła usta, żeby już coś powiedzieć, ale tylko wypuściła głośno powietrze z ust. W końcu się odezwała w stronę Shikamaru.
- Shikamaru...- ukłoniła się przed nim- Przepraszam za cały kłopot i... Jeśli jestem dla ciebie takim kłopotem i... z przymusu mnie doglądasz, to proszę, czuj się zwolniony z tego obowiązku. Powiem o tym Szóstemu, że nie potrzebna mi niańka i...
- Nie nie... wyprostuj się...- Shikamaru uśmiechnął się zmieszany i podrapał nerwow w tył głowy- To nie tak, ja... Hah, chyba jednak matka ma rację, że muszę zapanować nad swoimi tekstami i zachowaniem. Nie chciałem cię urazić, to ja powieniem przeprosić.
Shikamaru lekko się ukłonił i uśmiechnął. W brzuchu Kaeru znów zaczęło koszmarnie burczeć.
- Dobra, chodźmy.
- Oi, Shikamaru!- Kiba zmarszczył nos- Nie tak szybko! Ja i Akamaru idziemy z wami!
- Nie bawisz się już w samotnika? Meeh Upier... Nieważne..
Słońce powoli znikało za horyzontem. Po chwili dotarli na miejsce i usiedli przy barze. Mieli szczęście, bo akurat było pusto. Shikamaru i Kiba zaczęli się wykłócać które ramen jest lepsze i który z nich ma płacić.
- Ja płacę za siebie, Akamaru i Kaeru! Ty za siebie.
- Akamaru je ramen? Od kiedy?
Kaeru oparła czoło o blat i głośno westchnęła. Nagle ktoś usiadł obok niej i niepewnie klepnął po ramieniu.
- Hm? Kto...
- Hej. Zgubiłaś coś. Uznałem, że może być dla ciebie ważne.
Wręczył jej zdjęcie mamy, które zabrała z domu. *musiało mi wypaść z plecaka...*
- Kankuro! Dziękuję!
- To... Nic takiego- uśmiechnął się i zwrócił do Ichiraku- Dwa razy duże ramen. Bo pewnie jesteś głodna, nie?
Uśmiechnęła się i przytaknęła. Shikamaru i Kiba stali i jak głupki gapili się w ich stronę. Kiba wskazał palcem na Kankuro i wykrzyczał
- SKĄD się tutaj wziąłeś, przebierańcu?!
- Sam masz wymalowane policzki, a mnie się czepiasz- Kankuro ze stoickim spokojem rozdzielił pałeczki- Może zamówicie coś i zjemy w spokoju? Mam za sobą cały dzień drogi...
*Czy on...* Kaeru wlepiła wzrok w miskę z ramen *Czy on szedł tutaj z Wioski Piasku tylko po to, żeby oddać mi to zdjęcie?*
- Itadakimasu!
Wszyscy krzyknęli jednocześnie i zabrali się za jedzenie. Shikamaru zerknął na zdjęcie, leżące obok miski Kaeru.
- To... Twoja mama?
- Tak. Śliczna, nie?- wzięła zdjęcie w dłonie i się do niego uśmiechnęła- Niestety z wyglądu niczego po niej nie odziedziczyłam.
- Nos. I masz ten sam delikatny spokój na twarzy, gdy na chwilę się zadumasz- Shikamaru kaszlnął - to znaczy, tak mi się wydaje.
- Ktoś tu się podlizuuuje- Kiba wypił do końca zupę i mówił dalej- spokojnie, chłopaki. Dajcie Kaeru odetchnąć. Musi się zapoznać z nami, z wioską.. Z tego co mówiłeś, Shika, trzeba będzie obmyślić plan treningów.
- Właśnie! Wpadłam na genialny pomysł!- Kaeru prawie przewróciła miskę po ramenie- Może od jutra, codziennie będę ćwiczyć z kim innym. Dwa treningi dziennie, dwie różne osoby. Dzięki temu sprawdzę, w czym jestem najlepsza. A jak się okaze, że w niczym... - nagle wstała i uniosła palec w stronę nieba- to pójdę w ślady ojca i zostanę najbardziej Zboczoną Kunoich!
Zapadła niezręczna cisza. Chłopaki zmarszczyli czoła i spojrzeli po sobie, w końcu nie wytrzymali i parsknęli śmiechem. Kaeru nie do końca spodziewała się takiej reakcji, jednak ucieszyło ją, że w końcu mają dobre humory. Akamaru zaczął piszczeć i szturchać Kibę w bok.
- Dobra, dobra, już idziemy- Kiba wstał od stołu i zwrócił się do dziewczyny- Jutro rano zabieram cię na trening! Shikamaru, tylko nie zgub jej, a ty, Kankuro, pamiętaj żeby zmyć makijaż na noc haha. Narka!
Pobiegli razem w stronę domu. Kankuro ciężko westchnął i wstał.
- Ja się chyba zatrzymam w hostelu... Nie pomyślałem, że trzeba będzie jakoś wrócić, a już jest ciemno.
- Kankuro, możesz nocować dziś w tych mieszkaniach dla shinobi- Shikamaru wyjął z kieszeni pęk kluczy i dał jeden Kankuro- W sumie zawsze jak przybywacie na uroczystości, to z Temari tam jesteście. Nie widzę problemu, żebyś teraz też tam nocował. Swoją drogą, miałeś jakąś sprawę w Konoha?
- Ja tylko... - nerwowo się zaśmiał- ten... Yhh przybyłem prywatnie.
- Rozumiem.
Shikamaru zmierzył go wzrokiem i zerknął na Kaeru, która była wyraźnie zadowolona.
- Chodźmy, powinnaś odpocząć przed jutrem.
Shikamaru ruszył przodem, a Kaeru do niego dołączyła.
- Też straciłem kogoś bliskiego- Shikamaru odpalił papierosa- mojego mistrza. A na wojnie... Ojca. Czułem jakbym został sam na świecie. Ale wiesz... Moi przyjaciele pokazali, że nie jestem sam. Myślę, że zanim spotkasz ojca, dobrze ci zrobi kilka dni u nas. Wszyscy są tobą zainteresowani. Pewnie to trochę upierdliwe, ale... Niedługo będziesz tu mieć wielu przyjaciół.
- Dziękuję, Shikamaru. Nadal nie poukładałam sobie wszystkiego. I nie wiem o czym powinnam mówić, a o czym nie. Nie chcę żeby ktoś się czuł niezręcznie, gdy nagle zacznę mu płakać. Teraz ważne są treningi.
- Co do tego...- Shikamaru wyrzucił peta- Jeśli znajdziesz czas, może między treningami siłowymi, zagramy w shogi?
- Ja... Jasne, ale...
Nagle podbiegł do nich Kankuro.
- Ej, przecież idziemy w tę samą stronę! Czemu tak się odłączyliście?
- Haha, chodź, Kankuro!
Kaeru uśmiechnęła się do niego. Szli razem do budynku, w którym znajdowały się mieszkania. Miał trzy piętra i zewnętrzną klatkę schodową- wchodziło się po schodach na długi balkon, z którego wchodziło się do mieszkań, których było pięć ka każdym piętrze. Mieszkanie Kaeru było ostatnim w rzędzie na pierwszym piętrze, a Kankuro było drugie.
- No to... Dzięki za nocleg!
Kankuro ukłonił się do Shikamaru i chciał się pożegnać z Kaeru, która nagle go uścisnęła.
- Dziękuję za zdjęcie. To wiele dla mnie znaczy. A... Wybacz.
Odsunęła się od Kankuro, który się zaśmiał.
- No tak... Księżycowa empatia haha. Dobranoc!
Zniknął za drzwiami. Shikamaru odprowadził Kaeru pod drzwi.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to wiesz, gdzie mnie szukać. Zagrajmy jutro- Shikamaru wydawał się zestresowany- zobaczysz, może ci się to przydać w terenie.
- Chyba jesteś trochę nieśmiały, co?
- J... Ja?- zaśmiał się nerwowo i podrapał palcem po policzku- No nie jestem duszą towarzystwa.
- Chwilami mam wrażenie, że jestem kulą u nogi, a chwilami, że chciałbyś mi coś przekazać- ziewnęła i się uśmiechnęła, była trochę niższa od Shikamaru, więc odruchowo, gdy się uśmiechała, unosiła głowę lekko do góry- a to dopiero pierwszy dzień! Tobie też dziękuję za wszystko.
Przytuliła Shikamaru na dowód wdzięczności.
- Ach, więc o tym mówił Kankuro hah... Do jutra, Kaeru.
Machnął ręką na pożegnanie i poszedł. Kaeru weszła do mieszkania i opadła na łóżko z dziennikiem i długopisem. Znów próbowała napisać sensowny wpis w pamiętniku. W pewnym momencie usłyszała śpiew Naruto wchodzącego do mieszkania obok.
*Seriioo? On mieszka obok?*
Po chwili zaczęły ją męczyć wyrzuty sumienia po tym, jak była dla niego niemiła. Czuła, że powinna go przeprosić i przez myśl przeszła jej jedna myśl. *Naruto musi mieć jakieś zdjęcie mojego ojca. Może pójdę...*
Szybko wstała i założyła kapcie. Była już ubrana w niebieską piżamę w księżyce. Narzuciła na to bluzę, wyszła z mieszkania i zapukała do drzwi obok. Otworzył jej zdziwiony Naruto w bokserkach i ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Już mnie nie nienawidzisz..?
------------------
Mam nadzieję że może być ;)
Zapraszam też do pozostałych ficków. No i będę wdzięczna za gwiazdki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro