Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4, Itadakimasu!

Odwrócili się słysząc znajomy głos. Shikamaru z papierosem w ustach i ze znudzoną miną spojrzał w ich stronę.

- Kaeru, jeszcze raz zwiejesz i będę cię trzymać na cienistej smyczy... Chodź, zanim zemdlejesz z głodu... Upierdliwości...

- Ej! Ja pierwszy ją zaprosiłem!

Kiba nagle poczuł ducha rywalizacji, podniósł się i pomachał pięścią w stronę Shikamaru, który odpalał kolejnego papierosa.

- Kiba, dostałem rozkaz od Szóstego- zszedł do nich na dół- Daj mi spokój. Muszę się nią zająć.

- Póki co tak się zająłeś, że uciekła z płaczem! Może niech sama powie z kim chce iść na ramen!

Kaeru zrobiła zdziwioną minę, otworzyła usta, żeby już coś powiedzieć, ale tylko wypuściła głośno powietrze z ust. W końcu się odezwała w stronę Shikamaru.

- Shikamaru...- ukłoniła się przed nim- Przepraszam za cały kłopot i... Jeśli jestem dla ciebie takim kłopotem i... z przymusu mnie doglądasz, to proszę, czuj się zwolniony z tego obowiązku. Powiem o tym Szóstemu, że nie potrzebna mi niańka i...

- Nie nie... wyprostuj się...- Shikamaru uśmiechnął się zmieszany i podrapał nerwow w tył głowy- To nie tak, ja... Hah, chyba jednak matka ma rację, że muszę zapanować nad swoimi tekstami i zachowaniem. Nie chciałem cię urazić, to ja powieniem przeprosić.

Shikamaru lekko się ukłonił i uśmiechnął. W brzuchu Kaeru znów zaczęło koszmarnie burczeć.

- Dobra, chodźmy.
- Oi, Shikamaru!- Kiba zmarszczył nos- Nie tak szybko! Ja i Akamaru idziemy z wami!
- Nie bawisz się już w samotnika? Meeh Upier... Nieważne..

Słońce powoli znikało za horyzontem. Po chwili dotarli na miejsce i usiedli przy barze. Mieli szczęście, bo akurat było pusto. Shikamaru i Kiba zaczęli się wykłócać które ramen jest lepsze i który z nich ma płacić.

- Ja płacę za siebie, Akamaru i Kaeru! Ty za siebie.
- Akamaru je ramen? Od kiedy?

Kaeru oparła czoło o blat i głośno westchnęła. Nagle ktoś usiadł obok niej i niepewnie klepnął po ramieniu.

- Hm? Kto...
- Hej. Zgubiłaś coś. Uznałem, że może być dla ciebie ważne.

Wręczył jej zdjęcie mamy, które zabrała z domu. *musiało mi wypaść z plecaka...*

- Kankuro! Dziękuję!
- To... Nic takiego- uśmiechnął się i zwrócił do Ichiraku- Dwa razy duże ramen. Bo pewnie jesteś głodna, nie?
Uśmiechnęła się i przytaknęła. Shikamaru i Kiba stali i jak głupki gapili się w ich stronę. Kiba wskazał palcem na Kankuro i wykrzyczał

- SKĄD się tutaj wziąłeś, przebierańcu?!
- Sam masz wymalowane policzki, a mnie się czepiasz- Kankuro ze stoickim spokojem rozdzielił pałeczki- Może zamówicie coś i zjemy w spokoju? Mam za sobą cały dzień drogi...

*Czy on...* Kaeru wlepiła wzrok w miskę z ramen *Czy on szedł tutaj z Wioski Piasku tylko po to, żeby oddać mi to zdjęcie?*
- Itadakimasu!

Wszyscy krzyknęli jednocześnie i zabrali się za jedzenie. Shikamaru zerknął na zdjęcie, leżące obok miski Kaeru.

- To... Twoja mama?
- Tak. Śliczna, nie?- wzięła zdjęcie w dłonie i się do niego uśmiechnęła- Niestety z wyglądu niczego po niej nie odziedziczyłam.
- Nos. I masz ten sam delikatny spokój na twarzy, gdy na chwilę się zadumasz- Shikamaru kaszlnął - to znaczy, tak mi się wydaje.

- Ktoś tu się podlizuuuje- Kiba wypił do końca zupę i mówił dalej- spokojnie, chłopaki. Dajcie Kaeru odetchnąć. Musi się zapoznać z nami, z wioską.. Z tego co mówiłeś, Shika, trzeba będzie obmyślić plan treningów.

- Właśnie! Wpadłam na genialny pomysł!- Kaeru prawie przewróciła miskę po ramenie- Może od jutra, codziennie będę ćwiczyć z kim innym. Dwa treningi dziennie, dwie różne osoby. Dzięki temu sprawdzę, w czym jestem najlepsza. A jak się okaze, że w niczym... - nagle wstała i uniosła palec w stronę nieba- to pójdę w ślady ojca i zostanę najbardziej Zboczoną Kunoich!

Zapadła niezręczna cisza. Chłopaki zmarszczyli czoła i spojrzeli po sobie, w końcu nie wytrzymali i parsknęli śmiechem. Kaeru nie do końca spodziewała się takiej reakcji, jednak ucieszyło ją, że w końcu mają dobre humory. Akamaru zaczął piszczeć i szturchać Kibę w bok.

- Dobra, dobra, już idziemy- Kiba wstał od stołu i zwrócił się do dziewczyny- Jutro rano zabieram cię na trening! Shikamaru, tylko nie zgub jej, a ty, Kankuro, pamiętaj żeby zmyć makijaż na noc haha. Narka!

Pobiegli razem w stronę domu. Kankuro ciężko westchnął i wstał.

- Ja się chyba zatrzymam w hostelu... Nie pomyślałem, że trzeba będzie jakoś wrócić, a już jest ciemno.

- Kankuro, możesz nocować dziś w tych mieszkaniach dla shinobi- Shikamaru wyjął z kieszeni pęk kluczy i dał jeden Kankuro- W sumie zawsze jak przybywacie na uroczystości, to z Temari tam jesteście. Nie widzę problemu, żebyś teraz też tam nocował. Swoją drogą, miałeś jakąś sprawę w Konoha?

- Ja tylko... - nerwowo się zaśmiał- ten... Yhh przybyłem prywatnie.
- Rozumiem.

Shikamaru zmierzył go wzrokiem i zerknął na Kaeru, która była wyraźnie zadowolona.

- Chodźmy, powinnaś odpocząć przed jutrem.

Shikamaru ruszył przodem, a Kaeru do niego dołączyła.

- Też straciłem kogoś bliskiego- Shikamaru odpalił papierosa- mojego mistrza. A na wojnie... Ojca. Czułem jakbym został sam na świecie. Ale wiesz... Moi przyjaciele pokazali, że nie jestem sam. Myślę, że zanim spotkasz ojca, dobrze ci zrobi kilka dni u nas. Wszyscy są tobą zainteresowani. Pewnie to trochę upierdliwe, ale... Niedługo będziesz tu mieć wielu przyjaciół.

- Dziękuję, Shikamaru. Nadal nie poukładałam sobie wszystkiego. I nie wiem o czym powinnam mówić, a o czym nie. Nie chcę żeby ktoś się czuł niezręcznie, gdy nagle zacznę mu płakać. Teraz ważne są treningi.

- Co do tego...- Shikamaru wyrzucił peta- Jeśli znajdziesz czas, może między treningami siłowymi, zagramy w shogi?

- Ja... Jasne, ale...

Nagle podbiegł do nich Kankuro.

- Ej, przecież idziemy w tę samą stronę! Czemu tak się odłączyliście?
- Haha, chodź, Kankuro!

Kaeru uśmiechnęła się do niego. Szli razem do budynku, w którym znajdowały się mieszkania. Miał trzy piętra i zewnętrzną klatkę schodową- wchodziło się po schodach na długi balkon, z którego wchodziło się do mieszkań, których było pięć ka każdym piętrze. Mieszkanie Kaeru było ostatnim w rzędzie na pierwszym piętrze, a Kankuro było drugie.

- No to... Dzięki za nocleg!
Kankuro ukłonił się do Shikamaru i chciał się pożegnać z Kaeru, która nagle go uścisnęła.

- Dziękuję za zdjęcie. To wiele dla mnie znaczy. A... Wybacz.

Odsunęła się od Kankuro, który się zaśmiał.
- No tak... Księżycowa empatia haha. Dobranoc!

Zniknął za drzwiami. Shikamaru odprowadził Kaeru pod drzwi.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to wiesz, gdzie mnie szukać. Zagrajmy jutro- Shikamaru wydawał się zestresowany- zobaczysz, może ci się to przydać w terenie.

- Chyba jesteś trochę nieśmiały, co?
- J... Ja?- zaśmiał się nerwowo i podrapał palcem po policzku- No nie jestem duszą towarzystwa.

- Chwilami mam wrażenie, że jestem kulą u nogi, a chwilami, że chciałbyś mi coś przekazać- ziewnęła i się uśmiechnęła, była trochę niższa od Shikamaru, więc odruchowo, gdy się uśmiechała, unosiła głowę lekko do góry- a to dopiero pierwszy dzień! Tobie też dziękuję za wszystko.

Przytuliła Shikamaru na dowód wdzięczności.

- Ach, więc o tym mówił Kankuro hah... Do jutra, Kaeru.

Machnął ręką na pożegnanie i poszedł. Kaeru weszła do mieszkania i opadła na łóżko z dziennikiem i długopisem. Znów próbowała napisać sensowny wpis w pamiętniku. W pewnym momencie usłyszała śpiew Naruto wchodzącego do mieszkania obok.

*Seriioo? On mieszka obok?*
Po chwili zaczęły ją męczyć wyrzuty sumienia po tym, jak była dla niego niemiła. Czuła, że powinna go przeprosić i przez myśl przeszła jej jedna myśl. *Naruto musi mieć jakieś zdjęcie mojego ojca. Może pójdę...*

Szybko wstała i założyła kapcie. Była już ubrana w niebieską piżamę w księżyce. Narzuciła na to bluzę, wyszła z mieszkania i zapukała do drzwi obok. Otworzył jej zdziwiony Naruto w bokserkach i ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Już mnie nie nienawidzisz..?


------------------
Mam nadzieję że może być ;)

Zapraszam też do pozostałych ficków. No i będę wdzięczna za gwiazdki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro