Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14, Za późno

Shikamaru wstał i chwycił mocno jej dłoń.

- Kaeru... Zostań, proszę...

Pokiwała głową.

- Nie wiem co mam... Zaczekaj, Shikamaru...

Szybko założyła klapki i wybiegła z mieszkania. Zobaczyła rozbite o drzewo pakunki, które miał Kankuro, kilka mochi i dango leżało w trawie.

- Kankuro! Kanku...

Zatrzymał się przy drzewie, Kaeru do niego podbiegła.

- Kankuro...

- To nic. Muszę wracać do Gaary...

- Chociaż spójrz na mnie!

Kankuro powoli obrócił się w jej stronę i uniósł głowę do góry mrugając. Spojrzała na jego przeszklone oczy i uniosła brwi.

- Kaeru, wracaj tam.. Ja niepotrzebnie...

- Kankuro!- krzyknęła na niego- Zrób coś w końcu... Ty... Yhh... Wtedy, w Wiosce Czasu nawet nie próbowałeś do mnie podejść, gdy byłam w szpitalu... Nawet nie wysłałeś listu..

- Pisałem z Sakurą o twoim stanie i...

- Ale ciągle ode mnie uciekasz! Pojawiasz się, jest super, a później mówisz mi że "nie myślisz o mnie w ten sposób", a niedługo po tym dostajesz szału na widok Shikamaru!

Po jej policzku popłynęła łza, nie była pewna czy z rozżalenia czy ze złości, uderzyła pięścią w drzewo, obok którego stali. W oczach Kankuro pojawiły się łzy.

- Bo ciągle z nim jesteś!! To on wie, gdzie chowasz pamiętnik.. Gdy mieliśmy wrócić do Wioski Czasu... Yhh zostały u ciebie w mieszkaniu shogi, wasze kubki, jego kunai... I ciągle albo cię łapie za rękę, albo się obłapujecie. Szedłem...- zacisnął zęby i starł z policzków łzy jednocześnie zmywając większość malunków na twarzy- Jiraiya powiedział mi, że jutro wyruszacie. Chciałem zrobić ci niespodziankę... Przyjść i... I sobie siedziałaś, prawie na jego kolanach, głaszcząc jego "śmiertelną" ranę, bo nawet szkła nie potrafi sprzątnąć. Przykleił się do ciebie, a tobie nawet to nie przeszkadza! To ta twoja Księżycowa empatia?! Że każdy może...

Było słychać plaśnięcie. Kaeru wściekła uderzyła Kankuro w twarz. Serce jej dudniło.

- Ale to za tobą pobiegłam, kretynie!!

Kankuro zacisnął szczękę. Kaeru odwróciła się na pięcie i zaczęła iść wstronę budynku, gdzie mieszkała *Zrób coś, idź za mną... Proszę...*
Zwolniła, powoli odwróciła głowę, ale nikogo już tam nie było.

- Kankuro baka!!

Rozpłakała się i wróciła do mieszkania. Shikamaru też już tam nie było.

----------------

Chwilę wcześniej w mieszkaniu Kaeru

Shikamaru widział jak dziewczyna znika za drzwiami. Poczuł ścisk w żołądku i zacisnął pięść. Usiadł na chwilę na łóżku Kaeru i uspokajał oddech.

- Chrzanić to...

Kopnął nierozegraną planszę shogi, pionki rozsypały się po podłodze. Założył buty, wyjął paczkę papierosów i wyszedł zostawiając przymknięte drzwi. Powoli odpalił papierosa i zaczął iść w przeciwnym kierunku od Kaeru, która wykrzykiwała coś do Kankuro.
Shikamaru szedł jedną z alei wioski i spojrzał w gwieździste niebo.

Wspomnienie Shikamaru
~

- Masz jej pamiętnik?

- Tak, Jiraiya sensei.

Widział, że Jiraiya marszczy brwi.

- Muszę poczekać aż Kage skończą swoje spotkanie. Wtedy pójdę jej go oddać. Heh chyba już wiesz, że mam pewne zamiary względem twojej córki...

- Hmm... Uczucia młodych są skomplikowane...

- Co masz na myśli? Już wtedy w szpitalu chciałeś coś powiedzieć, Jiraiya sensei. Haha nie jestem już dzieckiem, widzę takie rzeczy.

- Shikamaru.. Wtedy w szpitalu, gdy ją przyniosłeś nieprzytomną i Tsunade zaczęła ją leczyć.. Hmm to może nic nie znaczyć, ale..

- Sensei..?

- Gdy była nieprzytomna, mówiła imię jednego chłopaka... Ale nie twoje.

- Rozumiem.

~~~

Shikamaru odpalił kolejnego papierosa, gdy dotarł do swojego domu. Zdjął buty i paląc wyszedł do ogrodu i usiadł na drewnianej podłodze na ganku.
*Tutaj graliśmy w shogi... Ehh...* położył się na podłodze i spojrzał na swoją zabandażowaną dłoń *Shikamaru baaaaka. Wplątać się w tak upierdliwą sytuację...*

-----------

Kaeru zapłakana wróciła do pustego mieszkania. Zobaczyła porozrzucane shogi.

- Yhh... Wszyscy faceci to kretyni!!!

Ocierając łzy zbierała pionki z podłogi.

*Mama miała rację mówiąc, że nic dobrego nie wynika z relacji damsko- męskich...*

Posprzątała pokój i zaczęła pakować swoje rzeczy do dużego plecaka. Na nocnej szafce stała plansza do shogi i żabka w pudełku. Chwilę im się przyglądała *I co ja mam z tym zrobić...*
Po chwili zapakowała te dwie rzeczy do plecaka i zmęczona opadła na łóżko. Szybko zasnęła, a z samego rana obudził ją hałas w kuchni.

- Co kto?! Tata?

- Yo!- Jiraiya nieporadnie przygotowywał jajecznicę- Bezpieczniej jest zamykać drzwi od mieszkania, Kaeru. Słońce dopiero wstaje, ale to idealna pora żeby szybko coś zjeść i wyruszyć.

Kaeru poczłapała do łazienki i przebrała się w codzienny strój, po czym usiadła przy stoliku i zaczęła jeść śniadanie razem z Jiraiyą.

- Umm całkiem niezłe! A ten.. Trzeci talerz?

- Haha, poczekaj chwilę.

Rozległo się pukanie do drzwi, które od razu się otworzyły.

- Kaeru, Jiraiya, nie wypuszczę was bez pożegnania!

Naruto uśmiechnięty wszedł do mieszkania, a Jiraiya wskazał mu miejsce obok siebie.

- Zjedz z nami.

- Chętnie, dattebayo!

Naruto i Jiraiya zaczęli wspominać dawne czasy i wspólne treningi. Kaeru słuchała z uśmiechem. Gdy skończyli jeść, umyła naczynia i westchnęła.

- Tato, ruszajmy.

- Odprowadzę was!

Szli razem z Naruto do głównej bramy. Wioska powoli się budziła, a słońce zaczynało przyjemnie grzać. Po chwili byli przy bramie. Naruto uściskał Kaeru.

- Wróć silniejsza! I pilnuj staruszka, lubi sobie czasem wychylić sake!

- Wiem wiem hah. Dziękuję za wszystko, Naruto.

Uśmiechnęła się smutno.

~~~~~~
W tym samym czasie w pokoju przydzielonym Gaarze.

- Kankuro? Już wstałeś? Wyglądasz koszmarnie.

- Chyba... Nie spałem..

- Zmyłeś swoje malunki z twarzy- Gaara zmarszczył brwi i głośno westchnął- dzisiaj Kaeru wyrusza na trening, tak?

- Gaara, odpuść. Dzisiaj ostatnia narada Kage i...

- Kankuro, jednak jesteś kretynem.

- Gaara!

Czerwonowłosy uniósł jedną brew i skrzyżował ręce.

- Czcigodny Kage. Mów mi Czcigodny Kage.

- Yhh...

- Odpuściłeś, tak? Wiesz... Wiesz co by było, gdyby Naruto zrezygnował ze mnie? Z naszej przyjaźni?- Gaara westchnął bawiąc się piaskiem na swojej dłoni- Nadal bym był potworem, lub... Nadal bym był martwy. Nie odrzucaj więzi. Tym bardziej od osoby, która tak na ciebie patrzyła, gdy ją niosłeś na plecach.

- Gaara...

Kankuro poderwał się z krzesła, zacisnął pięść i wybiegł.

~~~~~

W tym samym czasie w innej części wioski.

- Shikamaru! Z nieba mi spadłeś- Ino wyszła przed kwiaciarnię- wynieś przed sklep tą skrzynię, jest ciężka...

- A ty nie jesteś przypadkiem silną kunoichi..?

- Haha możesz mi raz pomóc!

Wystawił skrzynkę i odpalił papierosa wzdychając.

- Jak tam z Kaeru?

- Hę? Ja... To nieistotne.

- Odpuściłeś? - Ino załamała ręce- jeden gość na twojej drodze, a ty się jak zawsze poddajesz? Shikamaru, idź raz zawalcz o swoje!! Chyba, że to zbyt upierdliwe.

- Yhh... Dobra, już dobra...

Pobiegł w stronę bramy.
~~~~~~~~~~~

Naruto spojrzał na dwie biegnące postaci.

- Kankuro, nie poznałem cię bez malunków i.. Shikamaru. Hah... Spóźniliście się. Już wyruszyli i raczej nie da się ich znaleźć.

Kankuro i Shikamaru stanęli naprzeciwko Naruto, który westchnął.

- Kaeru powiedziała, że potrzeba jej roku, żeby stać się dobrą kunoichi..

- Czekaj, to znaczy...- Shikamaru zacząć mówić, a Kankuro wszedł mu w słowo

- Tak, dokładnie to, durniu- Kankuro spojrzał w stronę bramy- Kaeru wróci za rok.

---------------------------

Ostatni pełny rozdział!

Niedługo pojawi się albo one shot dopełniający historię, albo krótki pamiętnikowy rozdział, albooo drugi tom :D

Dziękuję za czytanie 💕 i zapraszam do pozostałych ficków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro