Rozdział 14, Za późno
Shikamaru wstał i chwycił mocno jej dłoń.
- Kaeru... Zostań, proszę...
Pokiwała głową.
- Nie wiem co mam... Zaczekaj, Shikamaru...
Szybko założyła klapki i wybiegła z mieszkania. Zobaczyła rozbite o drzewo pakunki, które miał Kankuro, kilka mochi i dango leżało w trawie.
- Kankuro! Kanku...
Zatrzymał się przy drzewie, Kaeru do niego podbiegła.
- Kankuro...
- To nic. Muszę wracać do Gaary...
- Chociaż spójrz na mnie!
Kankuro powoli obrócił się w jej stronę i uniósł głowę do góry mrugając. Spojrzała na jego przeszklone oczy i uniosła brwi.
- Kaeru, wracaj tam.. Ja niepotrzebnie...
- Kankuro!- krzyknęła na niego- Zrób coś w końcu... Ty... Yhh... Wtedy, w Wiosce Czasu nawet nie próbowałeś do mnie podejść, gdy byłam w szpitalu... Nawet nie wysłałeś listu..
- Pisałem z Sakurą o twoim stanie i...
- Ale ciągle ode mnie uciekasz! Pojawiasz się, jest super, a później mówisz mi że "nie myślisz o mnie w ten sposób", a niedługo po tym dostajesz szału na widok Shikamaru!
Po jej policzku popłynęła łza, nie była pewna czy z rozżalenia czy ze złości, uderzyła pięścią w drzewo, obok którego stali. W oczach Kankuro pojawiły się łzy.
- Bo ciągle z nim jesteś!! To on wie, gdzie chowasz pamiętnik.. Gdy mieliśmy wrócić do Wioski Czasu... Yhh zostały u ciebie w mieszkaniu shogi, wasze kubki, jego kunai... I ciągle albo cię łapie za rękę, albo się obłapujecie. Szedłem...- zacisnął zęby i starł z policzków łzy jednocześnie zmywając większość malunków na twarzy- Jiraiya powiedział mi, że jutro wyruszacie. Chciałem zrobić ci niespodziankę... Przyjść i... I sobie siedziałaś, prawie na jego kolanach, głaszcząc jego "śmiertelną" ranę, bo nawet szkła nie potrafi sprzątnąć. Przykleił się do ciebie, a tobie nawet to nie przeszkadza! To ta twoja Księżycowa empatia?! Że każdy może...
Było słychać plaśnięcie. Kaeru wściekła uderzyła Kankuro w twarz. Serce jej dudniło.
- Ale to za tobą pobiegłam, kretynie!!
Kankuro zacisnął szczękę. Kaeru odwróciła się na pięcie i zaczęła iść wstronę budynku, gdzie mieszkała *Zrób coś, idź za mną... Proszę...*
Zwolniła, powoli odwróciła głowę, ale nikogo już tam nie było.
- Kankuro baka!!
Rozpłakała się i wróciła do mieszkania. Shikamaru też już tam nie było.
----------------
Chwilę wcześniej w mieszkaniu Kaeru
Shikamaru widział jak dziewczyna znika za drzwiami. Poczuł ścisk w żołądku i zacisnął pięść. Usiadł na chwilę na łóżku Kaeru i uspokajał oddech.
- Chrzanić to...
Kopnął nierozegraną planszę shogi, pionki rozsypały się po podłodze. Założył buty, wyjął paczkę papierosów i wyszedł zostawiając przymknięte drzwi. Powoli odpalił papierosa i zaczął iść w przeciwnym kierunku od Kaeru, która wykrzykiwała coś do Kankuro.
Shikamaru szedł jedną z alei wioski i spojrzał w gwieździste niebo.
Wspomnienie Shikamaru
~
- Masz jej pamiętnik?
- Tak, Jiraiya sensei.
Widział, że Jiraiya marszczy brwi.
- Muszę poczekać aż Kage skończą swoje spotkanie. Wtedy pójdę jej go oddać. Heh chyba już wiesz, że mam pewne zamiary względem twojej córki...
- Hmm... Uczucia młodych są skomplikowane...
- Co masz na myśli? Już wtedy w szpitalu chciałeś coś powiedzieć, Jiraiya sensei. Haha nie jestem już dzieckiem, widzę takie rzeczy.
- Shikamaru.. Wtedy w szpitalu, gdy ją przyniosłeś nieprzytomną i Tsunade zaczęła ją leczyć.. Hmm to może nic nie znaczyć, ale..
- Sensei..?
- Gdy była nieprzytomna, mówiła imię jednego chłopaka... Ale nie twoje.
- Rozumiem.
~~~
Shikamaru odpalił kolejnego papierosa, gdy dotarł do swojego domu. Zdjął buty i paląc wyszedł do ogrodu i usiadł na drewnianej podłodze na ganku.
*Tutaj graliśmy w shogi... Ehh...* położył się na podłodze i spojrzał na swoją zabandażowaną dłoń *Shikamaru baaaaka. Wplątać się w tak upierdliwą sytuację...*
-----------
Kaeru zapłakana wróciła do pustego mieszkania. Zobaczyła porozrzucane shogi.
- Yhh... Wszyscy faceci to kretyni!!!
Ocierając łzy zbierała pionki z podłogi.
*Mama miała rację mówiąc, że nic dobrego nie wynika z relacji damsko- męskich...*
Posprzątała pokój i zaczęła pakować swoje rzeczy do dużego plecaka. Na nocnej szafce stała plansza do shogi i żabka w pudełku. Chwilę im się przyglądała *I co ja mam z tym zrobić...*
Po chwili zapakowała te dwie rzeczy do plecaka i zmęczona opadła na łóżko. Szybko zasnęła, a z samego rana obudził ją hałas w kuchni.
- Co kto?! Tata?
- Yo!- Jiraiya nieporadnie przygotowywał jajecznicę- Bezpieczniej jest zamykać drzwi od mieszkania, Kaeru. Słońce dopiero wstaje, ale to idealna pora żeby szybko coś zjeść i wyruszyć.
Kaeru poczłapała do łazienki i przebrała się w codzienny strój, po czym usiadła przy stoliku i zaczęła jeść śniadanie razem z Jiraiyą.
- Umm całkiem niezłe! A ten.. Trzeci talerz?
- Haha, poczekaj chwilę.
Rozległo się pukanie do drzwi, które od razu się otworzyły.
- Kaeru, Jiraiya, nie wypuszczę was bez pożegnania!
Naruto uśmiechnięty wszedł do mieszkania, a Jiraiya wskazał mu miejsce obok siebie.
- Zjedz z nami.
- Chętnie, dattebayo!
Naruto i Jiraiya zaczęli wspominać dawne czasy i wspólne treningi. Kaeru słuchała z uśmiechem. Gdy skończyli jeść, umyła naczynia i westchnęła.
- Tato, ruszajmy.
- Odprowadzę was!
Szli razem z Naruto do głównej bramy. Wioska powoli się budziła, a słońce zaczynało przyjemnie grzać. Po chwili byli przy bramie. Naruto uściskał Kaeru.
- Wróć silniejsza! I pilnuj staruszka, lubi sobie czasem wychylić sake!
- Wiem wiem hah. Dziękuję za wszystko, Naruto.
Uśmiechnęła się smutno.
~~~~~~
W tym samym czasie w pokoju przydzielonym Gaarze.
- Kankuro? Już wstałeś? Wyglądasz koszmarnie.
- Chyba... Nie spałem..
- Zmyłeś swoje malunki z twarzy- Gaara zmarszczył brwi i głośno westchnął- dzisiaj Kaeru wyrusza na trening, tak?
- Gaara, odpuść. Dzisiaj ostatnia narada Kage i...
- Kankuro, jednak jesteś kretynem.
- Gaara!
Czerwonowłosy uniósł jedną brew i skrzyżował ręce.
- Czcigodny Kage. Mów mi Czcigodny Kage.
- Yhh...
- Odpuściłeś, tak? Wiesz... Wiesz co by było, gdyby Naruto zrezygnował ze mnie? Z naszej przyjaźni?- Gaara westchnął bawiąc się piaskiem na swojej dłoni- Nadal bym był potworem, lub... Nadal bym był martwy. Nie odrzucaj więzi. Tym bardziej od osoby, która tak na ciebie patrzyła, gdy ją niosłeś na plecach.
- Gaara...
Kankuro poderwał się z krzesła, zacisnął pięść i wybiegł.
~~~~~
W tym samym czasie w innej części wioski.
- Shikamaru! Z nieba mi spadłeś- Ino wyszła przed kwiaciarnię- wynieś przed sklep tą skrzynię, jest ciężka...
- A ty nie jesteś przypadkiem silną kunoichi..?
- Haha możesz mi raz pomóc!
Wystawił skrzynkę i odpalił papierosa wzdychając.
- Jak tam z Kaeru?
- Hę? Ja... To nieistotne.
- Odpuściłeś? - Ino załamała ręce- jeden gość na twojej drodze, a ty się jak zawsze poddajesz? Shikamaru, idź raz zawalcz o swoje!! Chyba, że to zbyt upierdliwe.
- Yhh... Dobra, już dobra...
Pobiegł w stronę bramy.
~~~~~~~~~~~
Naruto spojrzał na dwie biegnące postaci.
- Kankuro, nie poznałem cię bez malunków i.. Shikamaru. Hah... Spóźniliście się. Już wyruszyli i raczej nie da się ich znaleźć.
Kankuro i Shikamaru stanęli naprzeciwko Naruto, który westchnął.
- Kaeru powiedziała, że potrzeba jej roku, żeby stać się dobrą kunoichi..
- Czekaj, to znaczy...- Shikamaru zacząć mówić, a Kankuro wszedł mu w słowo
- Tak, dokładnie to, durniu- Kankuro spojrzał w stronę bramy- Kaeru wróci za rok.
---------------------------
Ostatni pełny rozdział!
Niedługo pojawi się albo one shot dopełniający historię, albo krótki pamiętnikowy rozdział, albooo drugi tom :D
Dziękuję za czytanie 💕 i zapraszam do pozostałych ficków.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro