Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10, Świątynia

Kaeru gapiła się w małą kartkę papieru i ściskała ją w palcach.

- Kaeru... Chakra... Jakkolwiek zbierz chociaż odrobinkę na czubku palca- Jiraiya zaczął się załamywać- no dobra, w sumie nigdy wcześniej nikt nie uczył cię używania chakry... Zawsze tylko kunaie, shurikeny... Hmmm...

- Jestem do niczego...

- Nie martw się- Jiraiya poklepał ją po czubku głowy- raczej na pierwszym treningu nie odkryjemy twojego żywiołu przewodniego.

- No dobra... Żaby chyba potrzebują przerwy. My też- Kaeru pożegnała się z żabami i usiadła na trawie- tato, opowiedz mi jak poznałeś mamę...

- Haha nie wiem czy... - Jiraiya uniósł palec- czekaj... Słyszę coś.

Jiraiya uniósł kunaia i stanął w pozycji bojowej.

- Kaeru, czuję czyjąś chakrę...

-Da się tak?

Jiraiya zacisnął zęby.

- Wyjdźcie z tych krzaków!

Pustelnik huknął, a z zarośli wyłoniło się sześciu shinobi z opaskami z symbolem klepsydry. Kaeru stała spanikowana z kunaiem w dłoni, a ojciec przyciągnął ją za siebie. Grupka shinobi miała jasnoszare stroje, jeden z nich, z długimi, czarnymi włosami zrobił krok do przodu.

- Kaeru... Moja kochana siostrzenica...

- Co..?- dziewczyna spojrzała na mężczyznę zza pleców ojca, zauważyła, że faktycznie był podobny do jej mamy- C... Czego chcesz?

- Nazywam się Hiro. Czego chcę? Żebyś wróciła do swojej rodziny i rozwijała dalej umiejętności naszego klanu- zrobił kolejny krok- należymy do głównej gałęzi, która ma największą moc. Niestety... Ja nie mogę mieć dzieci, cała nadzieja była w mojej siostrze, która była tak głupia, że dała się poderwać największemu kobieciarzowi. Ha! Nawet zaszła z nim w ciążę. Powiedź, Jiraiya... Ile jeszcze dzieci narobiłeś w świecie shinobi? Pewnie ani jedno nie było planowane, więc teraz oddaj mi twój ciężar, twoją ekhm córkę.

Jiraiya się wściekł, a Kaeru posmutniała *w sumie sama chciałam go o to zapytać...*

- Ani jednego- Pustelnik patrzył Hiro w oczy- Kaeru jest moim jedynym dzieckiem. Dzieckiem, które chciałem, chroniłem i jeśli będzie trzeba, oddam za nią życie, jak samo jak jej matka.

- Nie rozumiesz? Nie masz szans. Jest nas sześciu. A twoja cudowna córka nawet nie potrafi zrobić najprostszego testu na żywioły... My ją przygotujemy, hm, nasza główna nić klanu jej potrzebuje. Bo jest ostatnia... A nie wolno nam mieszać nitek klanu...

- Zamknij się!

Kaeru krzyknęła, nagle kula wody z jeziora z impetem uderzyła w niego i jego towazyszy. Jiraiya spojrzał na Kaeru.

- Ty... Woda. Hah czyżby kartka była dla ciebie za małym wyzwaniem? Trzymaj się za mną.

Jiraiya przyzwał swoją żabę, Kaeru też próbowała, ale zaczęło brakować jej sił. Odpierali ataki, gdy nagle Hiro znalazł się blisko Kaeru.

- Jikan no jutsu!

Jiraiya nagle pojawił się przed nią i przyjąłna siebie jego atak.

- Hahaha Jiraiya, już zapomniałeś jakie są moje ataki?

Oczy pustwlnika zrobiły się matowe. Podszedł do miejsca, gdzie chwilę wcześniej rozmawiał z Kaeru i robił i mówił to samo, co wtedy.

- Co mu zrobiłeś?!

- 10 minut wystarczy...jest w moim genjutsu czasu. Cofnąłem go chwilę. Gdy dojdzie do momentu wypowiedzenia przeze mnie jutsu, wyjdzie z tego stanu, a my będziemy już daleko w naszej wiosce.

- Nie, zostawcie mnie...

Kaeru próbowała ich atakować na oślep.

-------

- Kakashi, zabiorę Naruto, pobiegniemy do Jiraiyi i...

- Nie!- Szósty miał poważną minę- Ty nie możesz iść. Jesteś rozsądny, ale... Teraz jesteś zbyt zaangażowany emocjonalnie. Emocje nie mogą zapanować nad misją.

- Czcigodny... Wybacz, ale bez względu na wszystko, muszę ją chronić i jej pilnować. To był pański rozkaz. I teraz go muszę wypełnić.

- Shikamaru...- Iruka spojrzał na niego zdziwiony- Kakashi, może...

- Dobra, już dobra... Zabierz ze sobą Naruto. Macie mało czasu.

Shikamaru wybiegł zbudynku i się uśmiechnął.

- Szczęście mi sprzyja... Naruto!!! - krzyknął do chłopaka, który zaczął biec obok niego- Jiraiya i Kaeru mają kłopoty. Są nad jeziorem i ktoś ich zaatakował.

- Dobra, szybko!

Po chwili byli już na miejscu. Naruto podbiegł do nieprzytomnego Jiraiyi.

- Ero sennin?! Staruszku!! Wstawaj!!

Jiraiya ocknął się i szybko wstał.

- Kaeru..!

Spojrzeli na Shikamaru, który ściskał w dłoni blaszkę z symbolem księżyca.

- To wioska czasu- Jiraiya zacisnął pięści- było ich tylko sześciu, ale... Nie dałem im rady. Ich jutsu są potężne i mogą manipulować czasem, co czyni ich niebezpiecznymi.

- Ale... Kaeru nie wykazuje ich zdolności, czemu...

- Wiesz, Shikamaru... Kaeru przez pół godziny nie była w stanie wykonać testu żywiołów- Pustelnik spojrzał na zdziwionego Shika- ale... Gdy nas zaatakowali i się wściekła, potrafiła użyć wodnego jutsu. Istnieje też szansa, że mimo, że nie wykazywała takich zdolności, to je posiada. A teraz... Musimy ją odnaleźć, zanim nastąpi najgorsze...

Mieli przed sobą kilka godzin drogi.

----------

Kankuro zerkał na zegarek *Już powinna być ta cholerna żaba*

- Coś cię trapi?

- Nie, Gaara, ja tylko... To nic.

- Temari odmówiła towarzyszenia mi na szczycie Kage- Gaara spojrzał na Kankuro- więc ty ze mną pojedziesz do Konohy za kilka dni.

- Ok.

- Kankuro, słuchasz mnie w ogóle?

- Gaara, czy da się przywołać zwierzę innej osoby? Bo...

Gaara spojrzał na niego sceptycznie.

- Temari coś wspominała.. Czekasz na żabę z listem, prawda?

- To... Ja... Yhh chyba tak. Miała być już dawno. Nie wiem, czy zapomniała... Chyba nie. Zaczynam się martwić.

- Możesz wysłać jedną ze swoich marionetek z dwiema wiadomościami- Gaara westchnął- jedną do tej dziewczyny, drugą do Kakashiego. Jeśli nie uda się marionetce dostarczyć tej pierwszej, zaniesie list do Hokage.

- Genialne!!

Kankuro tak zrobił i czekał. Odpowiedź powinna przyjść bardzo szybko, bo prosił Kaeru o napisanie jednego słowa, żeby wiedział, że wszystkl jest ok. Znów patrzył na zegarek, gdy nagle marionetkowy ptak pocztowy wrócił ze zwojem.

- Od...- na czole Kankuro pojawiła się kropelka potu- od Kakashiego...

Rozwinął zwój

Kaeru i Jiraiya zostali zaatakowani. Shikamaru i Naruto ruszyli im na pomoc. Od kilku godzin czekamy na raport.
Hokage Kakashi

- Muszę tam iść!

Gaara spojrzał na niego lekko rozdrażniony.

- Siadaj, Kankuro. Nie możemy interweniować w misje Konohy. Kakashi nawet nie powinien ujawniać co się stało.

- Ale ja muszę odnaleźć Kaeru! Mam tylko siedzieć i...

- Tak. Chyba, że Kakashi poprosi nas o pomoc. To mój rozkaz.

- Yhh...

Kankuro nie mógł się na niczym skupić. Słońce zaczynało już zachodzić. Nagle wpadł na pomysł i napisał znów do Hokage.

Czcigodny Hokage, zwracam się o udzielenie zgody na pomoc w misji związanej z Kaeru.

Czekał dłuższą chwilę na odpowiedź, nagle pojawił się Pakkun. Kankuro aż podskoczył, a Gaara pacnął się w czoło i westchnął:

- Serio? Napisałeś do Kakashiego?

- Yo!- Pakkun uniósł łapę- Przynoszę wieści od Kakashiego. Po pierwsze, Gaara, czy wiesz, że twój brat chce wziąć udział w misji innej wioski? Problem jest taki, że może to wywołać wojnę z Wioską Czasu i jej klanem. Liczymy, że Jiraiya się z nimi dogada, ale nigdy nic nie wiadomo.

- Nie zgadzam się.

- Gaara! - Kankuro uderzył pięścią w blat- Muszę ją ratować. Zrozum, że... Yhh... Naruto cię ratował, mimo, że byłeś z innej wioski!

- Kankuro! Daj mi chwilę, żeby pomyśleć...

Gaara spojrzał przez okno na wioskę i zaczął się zastanawiać. Kankuro siedział wściekły *Jeśli mi nie pozwoli, to sam pójdę...*

- Kankuro... Idź tam razem z Yokim. Pakkun, powiedz o tym Szóstemu.

- Yo!

Pies zniknął. Gaara głośno westchnął.

- Kankuro...

- Dziękuję, bracie.

Kankuro wyszedł z gabinetu i poszedł po Yokiego- shinobi, który posiada technikę piasku i drzewa.


W tym czasie Shikamaru, Naruto i Jiraiya zbliżali się do Wioski Czasu.

- Jiraiya sensei...

- Tak, Shikamaru?

- Na czym polega technika Wioski Czasu?

- Hmm- Jiraiya spojrzał na biegnącego obok Shikamaru- niestety nawet ja nie do końca to rozgryzłem. W sumie... To było głupie z mojej strony, że nie wypytałem matki Kaeru o więcej.. I to, że nie powiedziałem całej prawdy. Kaeru teraz jest ostatnią z głównej nitki klanu i... Pewnie chcą żeby ich prowadziła. Wolą mieszańca z głównej nitki klanu niż kogoś z bocznej..

- Trochę jak Hyuuga- wtrącił Naruto

- Podobnie. Problem jest taki, że nie do końca znamy ich technikę. Mogą manipulować czasem, chociaż widząc kiedyś walkę chwilami zastanawiałem się na ile posiadają umiejętność przewidywania czasu, a na ile ich przeciwnicy w to wierzą i popełniają błędy. Jesteśmy już blisko...

Zatrzymali się w krzakach blisko bramy wioski. Teren był otoczony murem, pośrodku było widać dach budynku podobnego do świątyni, z dużą klepsydrą z błękitnym, błyszczącym płynem, który mienił się mimo, że była już noc. Naruto zaczął mówić o swoim planie z klonami jutsu, gdy nagle brama się otworzyła.

- Zapraszamy was, przybysze z Wioski Liścia!

- Skąd oni... - Shikamaru wybiegł i chciał użyć techniki cienia- gdzie ona jest?

- Po co od razu atakować?- mężczyzna z Wioski Czasu podniósł ręce do góry- Możecie wejść i się zobaczyć z waszą Kaeru.

Shikamaru zacisnął zęby. Razem ruszyli za mężczyzną do świątyni. Wprowadził ich do niewielkiej salki, której ściany były jasnoszare, u góry wisiały lampiony. Shikamaru nagle się zatrzymał widząc postać siedzącą przed nimi w głównej części pomieszczenia, w pierwszej chwili jej nie rozpoznał. Shikamaru i Jiraiya zawołali jednocześnie.

- Kaeru!
- Kaeru!!

Powoli wstała, ubrana była w duże, jasnoszare kimono z namalowanymi złotymi kwiatami wiśni i bladoróżowy pas. Czerwone kreski pod jej oczami zaczęły nachodzić na policzki. Włosy miała upięte w kok, a pojedyncze pasma muskały jej policzki *Wygląda... Pięknie...* Shikamaru nie mógł oderwać od niej wzroku. Wyciągnął do niej dłoń.

- Chodź, Kaeru. Wydostaniemy cię stąd..

Dziewczyna zdziwiona i wystraszona zrobiła krok w tył i się odezwała.

- Kim... Jesteś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro