Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5, "Moja moc jest moim przekleństwem"

- K... Kankuro...

Kaeru wzięła głęboki wdech i zastanawiała się jak to wyjaśnić. *Czemu akurat teraz nie mogę zemdleć... A jeśli cofnę czas o kilka minut...*  Jednak skarciła się w myślach. Obiecała nie używać swojej mocy, poza tym wspomniała słowa Kapłanki, o niepisanym kodeksie jej klanu. Nie mogli cofać czasu dla swoich prywatnych korzyści. Kankuro podszedł bliżej i gdy już chciał uderzyć zdezorientowanego Shikamaru, Kaeru chwyciła jego rękę. 

- Stój! To... To moja wina... ja...- Kaeru nie wiedziała co ma powiedzieć- Nie wiem... 

- Ostatnio wszystko wiedziałaś...- Shikamaru odpalił papierosa- Nieważne. 

Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego domu. Kankuro spojrzał na Kaeru z wyrzutem i pokiwał głową. 

 - Ja... Rozumiem, że to wszystko jest skomplikowane, że... Mieszkam daleko, ale nie spodziewałem się, że... gdy mnie tutaj nie ma to... 

- Nie, to nie tak... 

- Widziałem to przed chwilą... Nie wiem co... proszę cię...

Kaeru czuła się okropnie, a nie mogła powiedzieć prawdy. Położyła dłoń na ramieniu Kankuro, który był na granicy wściekłości i płaczu. 

- Kankuro, proszę, dajmy sobie czas...

- Czas?! Chciałem ci się oświadczyć! 

- Co? Ale... Po tym, co mi zrobiłeś z Yuki, nie mogę...

- Yuki? - Kankuro zmarszczył brwi- Ma się dołączyć do egzaminów, przerzucę ją do innej grupy, jeśli to problem, ale w ogóle skąd... Skąd wiesz o Yuki? Od dawna nie miałem z nią kontaktu, jest moją ex, nie musisz się nią stresować... Nigdy ci o niej nie mówiłem, Kaeru..

- To... Daj... Daj mi teraz spokój, proszę!

Kaeru pobiegła do domu, gdzie Jiraiya już na nią czekał. 

- Yo, gdzie byłaś? 

- Ja... Nie wiem, to znaczy...- weszła do kuchni i usiadła na krześle- Rozmawiałeś z Tsunade? Co powiedziała Kakashiemu? 

- Mniej więcej tą wersję, o której ci mówiłem- usiadł naprzeciwko niej- ale będzie chciała z tobą porozmawiać. Ja też chcę, najlepiej teraz. Od chwili, gdy zasłabłaś, jesteś zupełnie inna. Mówisz półsłówkami o rzeczach, których nie jestem w stanie pojąć. Robisz takie rzeczy. Jestem twoim ojcem, powinnaś mi to wyjaśnić bo... chwilami zastanawiam się, czy na pewno jesteś moją Kaeru...

- Nie jestem nią- spojrzała na ojca ze smutkiem w oczach- chciałam uratować każdego, kto poświęcił dla mnie swoje życie, każdego, kto przeze mnie cierpiał. I... udało się. Ale jak powiedziała Kapłanka, wszystko ma swoją cenę. Ja... Muszę się jeszcze przejść...

Wstała i wyszła z domu. Przeskakując po dachach dotarła do opuszczonego punktu widokowego. Słońce powoli zachodziło za horyzontem, a dziewczyna myślała, co ma dalej robić. W pewnym momencie usłyszała czyjeś kroki *Nie, nie mam siły na oglądanie kogokolwiek...*
Chciała szybko zeskoczyć, ale nie mogła nawet drgnąć. Usłyszała za plecami znajomy głos. 

- Yo. 

- Sh... Shikamaru... 

- Widziałem jak tu biegłaś. Masz zamiar uciekać, czy porozmawiamy? 

- A mam wybór?- słyszała, jak zrobił kilka kroków w jej stronę- Chyba nie... Możesz mnie uwolnić. 

Uwolnił ją z cienia, usiadł na barierce i zapalił papierosa. Kaeru stanęła przed nim i chwilę mu się przyglądała. Nara wypuścił dym z ust i pomasował się po karku mrużąc oczy. 

- Kaeru, myślałem, że między nami już wszystko jest wyjaśnione, ale dzisiaj... i to na misji... Dokładnie wiedziałaś, gdzie jest ta Kapłanka, jak ją uwolnić, gdzie i kiedy być... A później rzucasz mi się na szyję i mnie całujesz... Chciałaś dopiec Kankuro? Czy może to wszystko się ze sobą wiąże?

- Shikamaru ja...- nie wytrzymała i chwyciła jego dłoń- Mam już dosyć, jeden dzień mnie wykończył, chcę... Chcę być z tobą, Shikamaru...

Chciała się do niego przytulić, ale chłopak zmarszczył brwi i wstał z barierki wyrzucając peta. Delikatnie położył dłoń na jej policzku i przez chwilę patrzył jej w oczy. 

- Kaeru... Ja... Przepraszam, ale to nie jest dobry czas. Nie ufam ci, wiesz...- na jego twarzy widać było żal- Skąd mogę wiedzieć, że nagle nie wrócisz do Kankuro? Jeszcze kilka dni temu byłaś w nim wielce zakochana, a teraz nagle...

- Kilka dni temu jedliśmy razem śniadanie na naszym tarasie!

W jej oczach pojawiły się łzy, jednocześnie była zdziwiona spokojem chłopaka. Nie zrobiło to na nim wrażenia, zachował spokój. 

- To nie byłem ja z teraz. 

- Shikamaru...

- Nie jestem pewien, co zrobiłaś, ale teraz nie jestem tą osobą, którą oczekujesz, że będę. 

W tamtej chwili do niej dotarło jak bardzo była naiwna i nie wzięła pod uwagę tak wielu spraw. To był moment, gdy jej związek z Kankuro zaczynał się układać, jeszcze jej nie zdradził. Teraz miał też nie mieć kontaktu z Yuki. Za to ona, jakkolwiek dziwnie by to dla niej nie brzmiało, zdradziła go z Shikamaru. Próbowała pozbierać myśli. Nie mogła go do niczego zmusić, nawet gdy domyślał się, co się stało, nawet, gdyby opowiedziała mu wszystko ze szczegółami, nie zmieniłoby to tego, kim był i co czuł w tej jednej chwili. Chciała go przytulić, zasnąć u jego boku, ale dotarło do niej, że nie może. Najgorsze było uczucie, że zupełnie nie wie, jak to zrobić. 

- Shikamaru... 

- Nie wiem, co mam ci powiedzieć, gomen. 

- Proszę, nie... nie zostawiaj mnie- po jej policzkach płynęły łzy- ja... nie chcę zostać sama, nie dam rady...

- Kaeru... Mimo całej miłości do ciebie... Strach przed kolejnym zranieniem jest teraz zbyt duży...- ruszył w stronę zejścia odpalając kolejnego papierosa, Kaeru była pewna, że widzi łzę na jego policzku- Musi minąć dużo czasu... 

- Czasu... Cholerny czas!

Krzyknęła i uderzyła pięścią w ścianę, a Shikamaru zniknął z jej pola widzenia. Poczuła się inaczej, jej aktualna siła zaczęła równać w górę do tej, którą miała w dniu przeniesienia w czasie. Zaczęła się zastanawiać, mimo, że czuła się z tym podle, czy nie lepiej było uporać się z demonami przeszłości i żyć dalej, zamiast rzucić się w ich sam środek. 
Była pewna jedynie tego, że nie chce dziś spać w domu ojca. Mieszały się tam wspomnienia. Jego śmierci, wspólnego życia z Shikamaru, zbyt wiele bólu, mimo, że powinna teraz cieszyć się czasem z Pustelnikiem. Wysłała do niego jedną z żab z wiadomością, że nie wróci na noc. 

Zrobiło się ciemno, spacerowała ulicami Wioski, aż dotarła do swojego dawnego mieszkania. Kunaiem delikatnie naruszyła zamek, weszła do środka i zapaliła lampkę. Stolik, łóżko, kuchnia, dużo kurzu.
Położyła się na łóżku, na którym leżała sama poduszka. Nie mogła powstrzymać łez i głośno załkała. po chwili rozległo się pukanie do drzwi i ktoś wszedł nie czekając na słowo przyzwolenia.

- Kaeru..? To ty? Myślałem, że ktoś się tu włamał, co się stało? 

- Kankuro... mówiłam ci...

Chłopak kucnął przy niej, gdy chciał otrzeć jej łzy, odsunęła się od niego. Kankuro znów poczuł się bezradny. 

- Co się stało..? Już zaczęło się dobrze układać...

- Ja...- nie mogła uspokoić drżącego głosu- Zaburzyłam wszystko... Moja moc jest ogromnym darem i przekleństwem i... myślałam, że dam radę, ale teraz nie wiem, muszę... Muszę zmienić moje myślenie o tej sytuacji...

- Nie do końca rozumiem, ale... Nie możesz teraz być sama. 


--------------------------------------------------------


Gwiazdkujcie i komentujcie, bo się cały czas obawiam czy się wam podoba ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro