Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26, Kilka sekund

- Hikaru, ja...- Kaeru spojrzała na niego- Muszę znaleźć Shikamaru. 

Odwróciła się i wróciła do domu, a Hikaru poszedł za nią. Nara widząc to z oddali, nie usłyszał ani słowa z tego, co dziewczyna powiedziała, ale oczywiście dopowiedział sobie resztę. Sakura chciała go uderzyć w tył głowy, ale zrobił unik u uniósł jedną brew.

- No co? To takie upierdliwe... 

- Idź tam.

- Za nimi? Bez przesady. 

- Polazł za nią i tyle. Kaeru nie jest nim zainteresowana. Idź tam, baka. 

- Mendokusai... 

Kaeru poszła na górę zajrzeć do swojego pokoju, ale i tam nie było Shikamaru. Gdy się odwróciła żeby zejść po schodach, cicho pisnęła, bo nagle przed nią pojawił się Hikaru. 

- Co...

- Kaeru, chciałem... Jesteś pewna? 

- O co ci chodzi? 

- Po prostu... Może przemyślałaś pewne kwestie. Twój ojciec bez wahania powiedział, że ja...

- Tak. Przepraszam. Uwielbiam cię, być może jakaś część mnie jeszcze coś do ciebie czuje, ale nie jest to tak silne, co czuję do Shikamaru. 

- Ja... - Hikaru powoli wypuścił powietrze z płuc i niespodziewanie objął dziewczynę, chciał, żeby w tamtej chwili się zawahała, żeby sobie przypomniała te lata razem, te chwile razem, jako para, jeszcze nie tak dawno, ale czy tak się stało, wie tylko Kaeru- Jeśli zmienisz kiedyś zdanie...

Odsunął się od niej, a dziewczyna zobaczyła stojącego na dole Shikamaru, który ich obserwował.

- Shikamaru- Kaeru zbiegła do niego trącając Hikaru- szukałam cię...

- Wyszedłem do ogrodu ze wszystkimi. Może byś zauważyła, gdybyś była mniej zajęta...

- Na prawdę cię szukałam!

- W jego ramionach?!

Wykrzyczał Shikamaru, a kilka osób z zewnątrz zerknęło co się dzieje. Nara był spięty. Może przereagował, ale to dlatego, że miał wszystko zaplanowane. To było dla niego jak taktyczne posunięcia na wojnie, a wszystko szło nie tak od chwili, gdy Hikaru wszedł razem z Kaeru do domu, a teraz podszedł do Nary i zaczął:

- Shikamaru, Kaeru mówi prawdę, poszedłem za nią, bo... Chciałem jej coś powiedzieć i... To moja wina. Pójdę już. 

Hikaru poszedł do reszty, zawołał na pożegnanie i poszedł w stronę wyjścia. W chwili, gdy już wyszedł, gdy miał zamknąć za sobą drzwi, poczuł szarpnięcie i cios w twarz.

- Shikamaru! - krzyknęła Kaeru - Co ty..?!

Hikaru wstał z ziemi i otarł lekko zakrwawioną wargę. 

- Spokojnie, Kaeru- powiedział- należało mi się. On... On na prawdę cię kocha.

- Zamknij się! - krzyknął Shikamaru - Yhh upierdliwe. 

Zapalił papierosa stojąc jeszcze w progu i poszedł przed siebie uliczką. Wszyscy stali na tarasie i obserwowali całą scenę. Oczywiście Naruto próbował powstrzymać Kibę, który rwał się, żeby pomóc Shikamaru i sprać Hikaru, Sakura była zła na siebie, że kazała mu iść za Kaeru. A Kaeru stała przez chwilę zbierając myśli. Pokiwała głową i pobiegła szukać Shikamaru, nawet nie zakładając butów. Po chwili poczuła, że to był błąd. Nie dość, że jej stopy zaczęły marznąć, to jeszcze wbijały się w nie kamyczki, które uniemożliwiały jej szybkie przemieszczanie. Dotarła do małego parku niedaleko bramy Konohy i zaczęła się rozglądać. 

- Shikamaru! Shikamaru, gdzie jesteś?! Uhh moje stopy...

- Trzeba było założyć buty. 

Z pomiędzy drzew na drogę wyszedł Shikamaru i wyrzucił peta z grymasem na twarzy. Było mu głupio, bo zareagował dość histerycznie. Nerwowo pomasował kark. 

- Shikamaru, ja nie chciałam, szukałam cię, on poszedł za mną i nagle mnie przytulił, pytał, czy zdecydowałam- w jej oczach pojawiły się łzy, stali od siebie o kilka kroków- to było jak pożegnanie i...

- Pożegnanie już mieliście z tego co mi się wydaje! W ogóle po cholerę go przyprowadziłaś? 

- Bo to mój przyjaciel. Poza tym sam się wprosił! 

- Pewnie liczył, że będziesz sama. 

- Jeju, jesteś aż tak zazdrosny?!

- To ty jesteś upierdliwa. 

- Nie zostawię cię... Nigdy więcej cię nie zostawię, czemu mi nie ufasz?!

- Nie o to chodzi- ściszył głos

- A o co? 

- Nieważne. Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej. 

- Powiedz, proszę... Ja... Nie wiem..

- Geeeez- skrzywił się w dziwnym uśmiechu- no nic. Wracajmy. 

- Shikamaru. 

- Jeju no bo... Yhh...- nagle poczuł falę gorąca, serce mu przyspieszyło, a palce dłoni zacisnęły się na pudełeczku w kieszeni, które po chwili wyciągnął w stronę dziewczyny i unikając jej spojrzenia powiedział, czując jak palą go policzki- Kaeru, córko Jiraiyi, wyjdziesz za mnie..?

Kaeru się uśmiechnęła i otarła łzy. Pokiwała głową i zaczęła się śmiać. 

- Nawet nie klęknąłeś- zaśmiała się

Ich spojrzenia się spotkały i zapadło kilka sekund ciszy, mieli wrażenie, że wszystko dookoła się zatrzymało i gdyby nie lekki wietrzyk, Shikamaru by pomyślał, że to jutsu dziewczyny. W te kilka sekund stali się sobie tak bliscy, jak jeszcze nie byli. Z jej ust wydobyło się jedno słowo. "Tak". Podeszli do siebie bliżej, Nara włożył jej pierścionek z zielonym szkiełkiem na palec i pogładził po policzku. 

- Shikamaru... Kocham cię...

- Ja ciebie też, Kaeru. Ale teraz- szybkim ruchem wziął ją na ręce- wracajmy zanim zdemolują ci dom. 

- Hai... 

Już nie spotkali po drodze Hikaru. Gdy weszli do domu, wszyscy siedzieli w salonie i debatowali nad sytuacją. Wszystkie zdziwione spojrzenia skierowane były na nich. Shikamaru postawił dziewczynę na ziemi, a ona z uśmiechem podniosła dłoń pokazując pierścionek. Sakura głośno klasnęła.

- No w końcu! 

Wszyscy sięgnęli po kieliszki i butelki z alkoholem i wznieśli toast. 

- Za Shikamaru i Kaeru! 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro