Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18, Małe oczka

Temari odprowadziła Shikamaru pod drzwi gabinetu.

- Shika- pocałowała go- do zobaczenia później.

- Noo

- A może...- zbliżyła się do niego i biustem przylgnęła do jego klatki- Przyjdziesz do mnie dziś po pracy?

- Dzisiaj raczej będę tutaj spał, za dużo roboty, wybacz.

- Taa taaa... Narazie!

Obrażona poszła, a Nara westchnął. Gdy wszedł do gabinetu, Kakashi zmierzył go wzrokiem.

- No. I co masz do powiedzenia, Shikamaru?

- Kakashi...

- Jesteś moją prawą ręką, a nie poinformowałeś mnie o przebiegu tamtych wydarzeń.

Do gabinetu wszedł bez pukania Jiraiya. Shikamaru widząc jego wyraz twarzy wiedział, że Hatake wezwał go w tym samym celu.

- Jiraiya... Ja na prawdę bardzo cię szanuję, ale...

- Ohayo, Kakashi- przysunął sobie jedno z krzeseł stojących przy ścianie i ustawił przed biurkiem Hokage- nie wzywaj tu już nikogo więcej. Rozwiążmy tą kwestię tu i teraz.

- A ile osób wie?

- Niewiele. Kilkoro widziało, że Kaeru wspomagała jutsu Kapłanki, a tamci shinobi... po prostu padali jak muchy.

- Cofanie w czasie?- Kakashi rzucił

- Wszyscy wiedzą, że posiada tą umiejętność.

- Jiraiya, gdybym trzymał się protokołów, to dawno byście mieli kłopoty w związku z zatajeniem. Cofnęła się o ogrom czasu. Wiesz, co by było, gdyby dowiedzieli się mieszkańcy innych Wiosek?

Kakashi uderzył pięścią w biurko. Shikamaru nie był pewien, czy wyczytał to z jego miny, czy sam o tym pomyślał, a może po prostu wyładował gniew.

- Kankuro- Kakashi uniósł ręce, które opadając klasnęły w jego uda i wstał- Kankuro na pewno też wie o tym, że cofnęła czas. To jest dużo poważniejsze niż... Jiraiya, rozumiem, że chronisz swoją córkę, ale...

- Ona sama nic nie zrobi- Shikamaru wszedł mu w słowo- tak samo kapłanka, ma swoje limity. Kaeru sama nie cofnie czasu o więcej niż kilka minut. W taki sposób nie jest groźna, równie dobrze można to porównać do sharingana, tylko tam się widzi z wyprzedzeniem.

- No tak- Hatake znów usiadł za biurkiem i patrzył wyczekująco na Jiraiyę- tak..

- Dlatego ci nie mówiłem. Poza tym wszyscy wiedzą jaki jesteś jeśli chodzi o zasady. To niewątpliwie twoja zaleta, dlatego zostałeś Hokage, ale...

- Lada moment będę miał tutaj kilku Kage, gdyby którykolwiek się dowiedział i jakoś to nadinterpretował...

- Ale tak się nie stanie. Tym bardziej, że nie ma powodów do obawy. Rozmawiałem z Kaeru i sam uważam, że powinna porzucić trening klanowych technik. Wystarczy, że niektórzy uważają, że Naruto jest niczym nasza tajna broń...

- Przynajmniej nas nie zaatakują. Tak czy siak... Nie ukrywam, że mocno się zawiodłem na was i pozostałych.

- W takim razie o czymś dowiesz się jako pierwszy- Jiraiya wstał i oparł się rękoma o blat biurka- zacząłem pisać nowy tom.

W oczach Kakashiego na sekundę pojawił się błysk, który szybko starał się stłumić. Chrząknął.

- Nie odwracaj mojej uwagi.

- Tak taaak.

Jiraiya się uśmiechnął i machając wyszedł z gabinetu. Shikamaru zapalił papierosa i stanął przy oknie obserwując zachód słońca.

- Wybacz czcigodny, też chciałem ją chronić.

- No to oby Kankuro nie próbował się mścić.

- Nie. O to nie musisz się martwić. Tak mi się wydaje.

- Cóż, w nagrodę pójdę już do siebie, a ty ogarnij to, co masz do zrobienia. Paa...

Zarzucił swoją szatę Hokage przez ramię i wyszedł.

- Mendokusai...

------------------------------------------------------

Został jeden dzień do egzaminów. Z samego rana rozległo się pukanie do drzwi do domu Jiraiyi. Sannin wstał z kanapy ze swoim kubkiem kawy i poszedł otworzyć.
Widząc długowłosego chłopaka zmarszczył brwi.

- A... Ty jesteś... Ten... Hikaru!

- Dzień dobry- ukłonił się- jest Kaeru?

- Jeszcze śpi. Ja za chwilę wychodzę, zostawiłem jej śniadanie, jeśli chcesz to też się poczęstuj.

- Nie, nie trzeba, to może przyjdę później...

Było słychać jakieś dźwięki z góry a po chwili zachrypnięty głos dziewczyny.

- Kto to przyszedł?

- Zejdź i sama zobacz- Jiraiya odstawił kubek do zlewu w kuchni- ja muszę iść do Kakashiego!

- Paaaa!

Kaeru zawołała z góry, jednocześnie zakładając na siebie zapinaną bluzę. Powoli zeszła na dół zaspana i spojrzała na chłopaka.

- Hikaru...

Uśmiechnął się, podszedł do dziewczyny i chciał ją przytulić i dać buziaka w usta, ona chciała lekko go objąć i cmoknąć w policzek, w efekcie czego niemal wpadli na siebie zderzając się nosami.

- Ała... Noo- zaśmiała się- to nie było najbardziej udane powitanie.

- Dostałaś mój list?

- Tak, ale... Ale w ogóle to jestem na ciebie wkurzona! Myślałam, że mnie olałeś więc wyrzucałam sobie ciebie z głowy, Kankuro się próbował pojawić w moim życiu, Shikamaru jest z Temari, ja już na prawdę nie mam ochoty pisać książek, bo już samo moje życie osiągnęło niesamowity poziom telenoweli.

- A teraz oto jestem- Hikaru się zaśmiał- więc mówisz, że o mnie myślałaś?

- Geeeez...

- Poza tym, twój ojciec mnie nie wyrzucił za drzwi.

- Taaa... Przyjechali jacyś twoi uczniowie?

- Nie, chwilowo nie mam żadnej drużyny. Załatwiałem dużo spraw dla Wioski, no, właśnie dlatego mnie nie było tam przez dłuższy czas.

Zaspana Kaeru usiadła przy stole i zaczęła jeść kanapki zostawione przez Jiraiyę. Spojrzała na Hikaru i skinęła głową.

- Chcesz? Ja nie zjem wszystkiego.

- Nie, dzięki- uśmiechnął się- przypomniały mi się nasze śniadania.

- Hah... Oj taaam- uśmiechnęła się

- Więc... Co z tym Kankuro?

- No nieee- dziewczyna cicho westchnęła- to było dość skomplikowane. A przede wszystkim głupie z mojej strony. Nie ma o czym mówić.

- No ok, nie będę cię tym katować. A jak twoje techniki?

- Pokłóciłam się z ojcem o to, czy w ogóle mogę ich używać...

Rozmawiali o niczym przez kolejną godzinę. Ale te rozmowy z Hikaru nie dawały poczucia straty czasu. W pewnym momencie zaczęli wspominać dawne czasy. Kaeru nie pamiętała, kiedy ostatni raz się tyle śmiała, aż zaczęły ją boleć policzki. Przypomniała sobie jaka kiedyś była roztargniona i ile głupot mówiła. Zmieniła się, on mniej, tylko jego włosy były dłuższe, a oczy wydawały się chwilami zmęczone.

- Muszę teraz pójść do Hokage dopytać o kilka spraw, po tym będę miał chwilę czasu.

- Zaczekaj, przejdę się z tobą. Dzisiaj i tak nie mam nic do roboty.

- Oke.

Uśmiechnął się i czekał przy stole aż dziewczyna się przebierze. Gdy w końcu przyszła ubrana w swoją szatę, ruszyli do siedziby Hokage.

- A... Zostajesz tylko na czas egzaminów?

- Chyba tak. Czemu pytasz?

- Po prostu.

Widzieli już wejście do budynku, które powoli się otworzyło. Wyszła stamtąd Temari, która śmiała się w najlepsze i trzymała pod rękę Shikamaru, który lekko się uśmiechał. Pocałowała go w policzek. Jej spojrzenie spotkało się na ułamek sekundy ze spojrzeniem Shikamaru, już chciała się odwrócić na pięcie, ale Hikaru chwycił ją za ramiona i pocałował.
Gdy lekko się od niego odsunęła, widziała jak tamci się oddalają.

- Hikaru...

- Nie musisz nic mówić. Przynajmniej nie uciekłaś na drugi koniec wioski- złapał ją za rękę i pociągnął w stronę drzwi- po prostu chodź.

---

- Yhh ta Kaeru- Temari syknęła do Shikamaru- umawia się z moim bratem, nagle daje mu kosza, a teraz ma znowu kolejnego. Co ona sobie wyobraża! Kankuro jeszcze nigdy nie był tak załamany. Poza tym co ci wszyscy faceci w niej widzą!

- Może...

- Nie, nie będę tego słuchać. Przecież ty też... te twoje małe oczka były w nią zapatrzone yghh...

- Małe oczka...?

Shikamaru spojrzał na nią unosząc brwi, a dziewczyna prawie mogła się założyć, że jednocześnie próbował otworzyć oczy szerzej.

- Ale na szczęście wrócił ci rozum.

- Temari...

- I jeszcze te symbole na twarzy. Wygląda jakby się urwała z jakiejś parady, te włosy nieułożone. I mogłaby jednak trochę schudnąć, taka niby kunoichi...

- To przez te ubrania. Poza tym jest szczupła tylko ma duże ykhh- Shikamaru zrozumiał swój błąd i udawał, że dusi się dymem z papierosa, który właśnie palił- ekhhh ykhh nieważne.

- Zginiesz.

- Nic nie powiedziałem. Chodźmy już na Arenę.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro