Rozdział 9, Bez tytułu
- Wioska Księżyca została zaatakowana... A ten chłopak, Shikamaru mówił, że go znasz... Hikaru został ciężko ranny, nie wiadomo, czy...
Biały talerz wypadł z ręki Kaeru i rozbił się o podłogę. Dziewczyna usiadła na krześle obok ojca i próbowała się uspokoić *Hikaru... On... Tak dawno do niego nie pisałam, a teraz...*
- Tato, co... Kto to zrobił?
- Wioska Czasu...- usta Jiraiyi wykrzywiły się w grymasie-Sama wiesz, że Wioska Księżyca nie ma najlepszych shinobi... Jest kilka ofiar i...
W oczach Kaeru pojawiły się łzy, poderwała się z krzesła, które z hukiem upadło.
- Idę tam... Wioska Księżyca jest po drodze do Wioski Czasu. Muszę...- brała szybkie wdechy powietrza i próbowała się uspokoić- Ja muszę iść, teraz.
Jiraiya wstał i położył dłonie na jej ramionach.
- Masz zostać. Jutro razem tam wyruszymy, razem z shinobi z Konohy. Kakashi przygotowuje specjalny oddział ratunkowy do pomocy, ale nie wyruszą teraz. Słońce już zaszło, nie możemy ryzykować utraty naszych ludzi, a noc sprzyja pułapkom.
- Nie! Ja...
- Jeśli będzie trzeba, to każę Gamabundzie siedzieć w twoim pokoju i patrzeć, czy nigdzie się nie wybierasz. Nie możesz działać pod wpływem emocji! Musimy mieć przemyślany plan działania, jesli chcemy im pomóc. Więc...- spojrzał na nią z groźną miną- Masz mi albo obiecać, że nigdzie nie pójdziesz, albo gamabunda idzie do twojego pokoju.
- Tato, ale... Yhh... Niech ci będzie. Ale... Hikaru...- rozpłakała się- Kiedyś... Kiedyś udawał, że jest moim senseiem. Uczył nas różnych technik i... Oby wyszedł z tego i...
- Spokojnie- ojciec ją przytulił i pogładził po głowie- też mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Jestem tylko kłopotem... Dla wszystkich i...
- Jesteś moją ukochaną córeczką. Wszyscy cię uwielbiają, ba! Nawet trafili się odważni, którzy cię pokochali. To nie jest twoja wina...
- Kocham cię tato...
- Ja ciebie też, córciu.
Kaeru odsunęła się i otarła łzy z policzków. Jiraiya położył dłoń na jej głowie.
- Pójdę już spać. Muszę odpocząć przed jutrem...
Wchodząc na górę po schodach spojrzała na Jiraiyę i lekko się uśmiechnęła.
- Arigato, otosan... Ten dzień był wspaniały, pomijając końcówkę. Brakowało mi tego, teraz już chyba wiem... Kim jestem. Oyasumi.
- Oyasumi, Kaeru, śpij dobrze. Wszystko się ułoży, coś wymyślimy.
Dziewczyna poszła do swojego pokoju, zapaliła lampkę na biurku i zobaczyła mała kwadratową karteczkę.
- Hmm?
Podniosła kartkę, na której było narysowane serduszko, a pod nim litera K i uśmieszek *Kankuro... *
Kaeru się rozpłakała i przytuliła do siebie kartkę *Czemu jesteś tak daleko...*
Otworzyła swój pamiętnik i wyrwała z niego kartkę.
Kankuro,
Chciałam dzisiaj wieczorem Ci napisać o dzisiejszym dniu... Spędziłam go z tatą. Pokazał mi Konohę trochę od innej strony. Opowiedział mi wiele historii, w końcu poczułam się tutaj jak w domu...
Przed chwilą dostaliśmy informację, że Wioska Księżyca została zaatakowana przez Wioskę Czasu i... Nie mogę się uspokoić. Hikaru jest poważnie ranny, jutro mamy wyruszyć z ekipą przygotowaną przez Szóstego, ale... ja nie mogę czekać. Wioska Księżyca jest po drodze z Konohy. Jest mi tak cholernie źle, Kankuro... Brakuje mi Ciebie i Twojego ciepła... Nie wiem co ze sobą zrobić... Obiecałam ojcu, że wyruszymy razem, ale... Nie chcę go narażać. Postaram się nie zrobić nic głupiego... Nie martw się o mnie.
Zostań w Wiosce Piasku i... W sumie jeszcze Ci tego nie powiedziałam- Kocham Cię, Kankuro...
Kaeru
Kilka słów lekko się rozmyło, przez łzy kapiące na kartkę. Kaeru przyzwała specjalną, małą żabę, która potrafiła się kamuflować.
- Kakusu <jap. ukrywać się>, musisz to dostarczyć do Kankuro. Masz to zrobić tak, żeby nie złapała cię kontrola.
- Jasne! Już się robi!
Żaba zabrała list i zniknęła. Kaeru nasłuchiwała i czekała aż Jiraiya pójdzie do swojej sypialni. Spakowała do sakiewki shurikeny i kunaie. Gdy Sennin zgasił na dole światło, powoli otworzyła okno w swoim pokoju i wymknęła się na dwór. Ciemnymi uliczkami dostała się do bramy głównej, gdzie pilnujący jounin na chwilę zasnął *Mam szczęście..*
Wymknęła się do lasu, nagle poczuła, że nie może się ruszyć.
- C... Co jest...?
- Wiedziałem...
- Puść mnie, Shikamaru!
- Wiedziałem, że będziesz chciała się wymknąć. Albo wracasz do Wioski, albo zabierasz mnie ze sobą. Nie uwolnisz się z mojego cienia.
Poczuła jak jej nogi idą w stronę wioski, mimo, że tego nie chciała. Była wściekła.
- Puść mnie! Yhh... Dobra, chodź, ale nie będę ratować twojego durnego tyłka!
Biegli w milczeniu do Wioski Księżyca. Shikamaru na chwilę się zatrzymał, żeby napić się wody.
- Jeszcze jakaś godzina drogi. Będziemy przed świtem. Masz, zabrałem kulki żywieniowe.
- Shikamaru...- zjadła jedną kulkę, którą jej podał- Po co się tak katujesz?
- Hm? No ta droga jest trochę uciążliwa, ale...
- Wiem, że mnie kochasz, jak dureń- spojrzała na niego marszcząc brwi- nie chcę, żebyś ze mną szedł. A ty i tak idziesz, to... Przepraszam, ale to niczego nie zmieni.
Nara cicho westchnął i spojrzał w niebo, na którym było widać mnóstwo gwiazd.
- Masz mnie. Nawet jeśli to działa tylko w jedną stronę...- uśmiechnął się do niej- To chcę chronić osobę, którą kocham.
- Myślisz, że coś tym osiągniesz?
- Niczego nie chcę wzamian.
Ruszyli dalej w drogę. W końcu dostrzegli mury Wioski Księzyca. Wiele domów było zniszczonych, shinobi i mieszkańcy okolicznych mniejszych wiosek pomagali pozostałym. Kaeru wbiegła przez bramę razem z Shikamaru, z oddali zobaczyła znajomy budynek, spalony i zniszczony.
- To...- wskazała palcem, dłoń jej drżała- To był mój dom... Jak oni mogli...
Podbiegł do nich shinobi z kunaiem.
- Stać! Kim jesteście!- jego usta lekko się otworzyły- Kaeru... To ty?!
- Hoseki, co się stało? Przybyliśmy z Wioski Liścia i...
- Nagle nas zaatakowali po zmroku. Nie mieliśmy szans z ich technikami. To ci z Wioski Czasu i... Zniszczyli część naszej wioski.
- To moja wina, przepraszam... Przysięgam, pomogę wam, zrobię wszystko! A Hikaru? Co z nim?
Hoseki, Kaeru go doskonale znała, był w drużynie razem z Hikaru. Zawsze był szczęśliwy i żartował ze wszystkiego. Naruto jej się kojarzył z nim, przez blond czuprynę, jednak teraz jego jasne włosy i twarz pokryte były pyłem i zadrapaniami. Kaeru czekała na odpowiedź. Hoseki zacisnął pięści i wlepił wzrok w ziemię, głośno załkał ocierając rękawem łzy.
- Nie... Nie mów mi, że... Przecież... Przecież przekazaliście, że jest w szpitalu i...
- Kaeru, nie udało się go uratować. Hikaru... Odszedł.
- To... Nie! To nie może być prawda, on..
Dziewczyna pokiwała głową, po jej policzkach płynęły łzy *Hikaru... Mój udawany sensei... Przeze mnie...* zacisnęła zęby. Poczuła dłoń Shikamaru na swoim ramieniu.
- Zostaw mnie!- zrzuciła jego dłoń, głos się jej załamał- Idę tam. Zapłacą mi za to...
- Kaeru, musimy poczekać na naszych i...
- Zostań tu i czekaj Shikamaru. Ja idę sama.
- Razem zaczekajmy. Albo razem chodźmy.
Już chciał użyć techniki cienia, jednak Kaeru odskoczyła, nawet nie zauważył kiedy kopnęła go w brzuch, upadł na ziemię.
- Nie waż się iść za mną, ani mnie zatrzymywać.
Pobiegła do bramy i w stronę Wioski Czasu. Hoseki spojrzał na zdziwionego Shikamaru.
- Niedługo przybędzie pomoc z Wioski Liścia. Ja.. Muszę iść za nią.
Kaeru przyzwała Mizu, na której grzbiecie przemieszczała się dużo szybciej. W końcu zobaczyły Wioskę Czasu, ze świątynią, którą Kaeru doskonale znała.
- Atakuj najmocniej jak potrafisz, Mizu...
- Kaeru, ale... Tam są ludzie, którzy nie mają z tym nic wspólnego i...
- WSZYSCY mają coś wspólnego. Masz ze mną kontrakt.
- Ale to nie oznacza, że...
- Atakuj. Główna nitka ma domy po prawej stronie. Masz użyć najmocniejszego ataku jadu i wody, zniszcz na raz jak najwięcej...
Mizu z Kaeru na grzbiecie wskoczyła na środek wioski i zaczęła atakiem niszczyć budynki. *Puste... Oni... Spodziewali się nas..*
- No no...
Gromada shinobi stanęła przed nią.
- Hiro...
- Czekaliśmy na ciebie. Dziwne to twoje powitanie...
- Zniszczyłeś Wioskę Księżyca. Przez ciebie zginął mój przyjaciel...
- Kaeru, Kaeru... Proste pytanie. Wracasz do Świątyni, czy wolisz zginąć?
Dziewczyna klepnęła Mizu, dając jej znak. Żaba znów zaczęła pluć jadem i wodą. Shinobi odpierali jej ataki, próbując zastosować manipulację czasem. Jednak ta technika nie działała tak dobrze na żabę jak na ludzi. Kaeru też to zauważyła *A gdyby tak...* złożyła palce, pod jej dolnymi powiekami pojawiły się dwa czerwone kręgi, a źrenice zmieniły kształt.
- Styl Mędrca! Mizu, masz zniszczyć jak najwięcej domów! I każdego w tej wiosce. To rozkaz! Jeśli cię trafią, masz uciekać.
Mizu słuchała poleceń, mimo, że jej to nie pasowało. Kaeru walczyła z gromadą shinobi, w dłoni zebrała chakrę i zaatakowała dwóch mężczyzn.
- Rasengan!
- No no... Jednak coś umiesz.
Hiro próbował zachować spokój. Nie spodziewał się, że siła Kaeru tak wzrośnie od ostatniego spotkania. Dziewczyna odpierała ataki, posiadała moc trzech żywiołów, dzięki czemu chwilami miała przewagę. Techniką ognia podpaliła wiele budynków, a Mizu niezadowolona rozwalała okolicę.
Kaeru kunaiem odparła atak jednego z chroniących Hiro. Nie zauważyła drugiego wroga za sobą, z kunaiem w ręku. Przymknęła oczy przygotowana na ból, jednak nic się nie stało.
- Sh... Shikamaru, mówiłam ci!
- Przestań być tak upierdliwa, Kaeru. Właśnie uratowałem ci życie.
Shikamaru uwięził w swojej technice kilku ninja Wioski Czasu jednocześnie.
- Kaeru, musimy ich obezwładnić i oddać w ręc...
Dziewczyna wyjęła cztery shurikeny i skumulowała na nich chakrę, szybkim ruchem je wyrzuciła podcinając gardła uwięzionym w technice cienia. Shikamaru otworzył szeroko oczy.
- Nie możesz ich...
- Zamknij się!
Rozwścieczona odbijała techniki naginania czasu i sama użyła swoich. Nara wiedział, że jej nie powstrzyma. Walczyła z każdym i zabijała każdego na swojej drodze. W pewnym momencie poczuła, że ktoś złapał ją od tyłu za ręce.
- Jeden ci umknął.
Słyszała głos Hiro, a mężczyzna za nią mocniej ścisnął jej nadgarstki i przycisnął kunaia do jej szyi.
- Ostatnia szansa. Odbudowa czy znudziło ci się życie "Żabia księżniczko"- rzucił z pogardą
Kaeru próbowała na szybko obmyślić plan, szukała wzrokiem Shikamaru. Namieżyła Hiro niedaleko od niej. Nagle między nimi mignęło coś, ktoś na biało. Kilku shinobi padło i w wielkich kłębach dymu pojawił się Gamakichi.
- Czemu nie zabrałeś Gamabundy?!
- Cicho- Jiraiya skarcił wzrokiem gigantyczną żabę- pomóż Mizu. Walczcie tylko z shinobi. Niewielu ich zostało.
- Ero Sennin... Jiraiya... -Hiro stał na dachu Świątyni i patrzył na Jiraiyę z góry- Ukochany mojej siostry, przez którego nasz klan umiera. Przez którego ona umarła. Tego dla niej chciałeś?
- Zamknij się!
Kaeru wykorzystała zamieszanie i pokonała mężczyznę, który ją trzymał. Nie zauważył, gdy uwięziła go w zapętleniu czasowym, podobnym do techniki sharingana.
- Tato! Po co tu...
- Kaeru, nie posłuchałaś mnie- krzyknął w jej stronę- pomogę ci. Zostało ich niewielu, a wsparcie pewnie już jest w drodze.
Kaeru usłyszała głos swojej żaby.
- Kaeru, wybacz, kończy się czas. Za chwilę zniknę i... Uważaj na siebie!
Mizu zniknęła, został Gamakichi. Wioska płonęła, zamieniła się w ruinę, a jedynym budynkiem w prawie nienaruszonym stanie została świątynia. Dookoła cywile, członkowie bocznych nitek klanu Jikan uciekali w panice. Kaeru zaczynała czuć, że zużyła za dużo chakry. Widziała Shikamaru, który obezwładniał shinobich *Jest ich zbyt wielu... Musiał mieć wsparcie z innej wioski, albo wiosek... Muszę pomóc ojcu...*
Hiro zaczął rozumieć, że nie ma szans wygrać. Patrzył z dachu świątyni na zrujnowaną okolicę. Kręcił głową i zeszkoczył do Jiraiyi.
- Spowolnienie!
Sennin ledwo uniknął techniki. Kaeru nie miała już sił. Biegła do nich, gdy nagle Hiro znów zaczął używać stylu czasu.
- Osoku no jutsu!
Wszystko dookoła ruszało się wolniej. Na Kaeru ta technika działała w mniejszym stopniu, starała się jak najszybciej powstrzymać Hiro przed czymś, co chciał zrobić. Dłonią dotknął Jiraiyi.
- Jikan dorobō <złodziej czasu> no jutsu!!!
Na twarzy sennina pojawiły się czarne znaki pieczęci. Zrobił się blady i opadł na ziemię.
- Tato!!
- Kaeru...
Chciała do niego podbiec, ale Hiro zagrodził jej drogę.
- ZABIJĘ CIĘ!!
Wściekła Kaeru zebrała cała chakrę, w jej prawej ręce uformowała się katana z wody i chakry.
- Mizu no Katana! Teishi jikan <zatrzymanie czasu> no jutsu!!
Jej tęczówki stały się turkusowe, a źrenice czerwone. Hiro nie mógł się ruszyć
- Uwolniłaś... Technikę... Od wieków nikt...
Przystawiła katanę do jego szyi. Wszystko dookoła zastygło w bezruchu i było rozmyte, wyraźny i świadomy był jedynie Hiro, który nie mógł drgnąć. W pierwszej chwili na jego twarzy pojawił się strach, a po chwili szyderczy uśmiech.
- Wypróbowałem na nim moją zakazaną technikę... Pieczęć... Złodziej czasu. Wiesz co to oznacza?- zaczął się śmiać-Odebrałem mu jego czas. Udoskonaliłem technikę, która była nakładana na każdego z nas, na wypadek, gdyby ktoś chciał uciec. Pierwszy raz użyłem i... Działa. Chcesz poznać liczbę?
- ZAMKNIJ SIĘ! Moja mama potrafiła to cofnąć, ja też...
- Wiesz czemu ta technika jest zakazana? Bo jest nieodwracalna i może zapewnić długowieczność... Chcesz poznać liczbę?
- ZAMKNIJ...
- Dwadzieścia dwa. Dasz wiarę? Tyle lat mu zostało. Tyle mógł jeszcze pożyć, ale... Przeszło na moje konto! Zostawiłem kilka sekund. Miałem nadzieję, że jeszcze popatrzę jak płaczesz, ale chyba...
- Powiedziałam, ZAMKNIJ SIĘ!!
Jednym ruchem ścięła mu głowę. Jej chakra była na wyczerpaniu, jej oczy wróciły do normy, pozostała w trybie mędrca. Podbiegła do Jiraiyi leżącego na ziemi.
- Otosan!!- klęknęła przy nim i położyła jego głowę na swoich kolanach
- Kaeru... Wybacz... Niby Legendarny Sennin... A taki byłem nieuważny...
- Tato, odwrócę to, mamie się udało, prawda? Oddam ci ten czas, który jej zabrali, spróbuję...
- Córciu...- Jiraiya się uśmiechnął, miał lekko zmrużone oczy- To była inna pieczęć, kiedyś z nią eksperymentowali... Nie da się już nic zrobić. Poza tym... Nie odebrałbym ci nawet dnia z twojego życia. Musisz...- jego oddech stał się płytszy- Musisz żyć.. Dla mnie, dla matki... I ten... wymalowany chłopak z Piasku...
- Tato... Wytrzymaj, wsparcie jest blisko. Za chwilę będzie Naruto, Sakura, wytrzymaj! na pewno da się coś...
- Nikt nic nie poradzi. Ja... - resztkami sił próbował się uśmiechnąć- Napisz wiele wspaniałych książek... I uważaj na siebie, jeśli ten Kankuro się tobą nie zaopiekuje, będę go gnębić w snach... Niech Konoha pozostanie twoim domem...
Jiraiya spojrzał na Kaeru, po czym zamknął powoli oczy. Jego oddech się zatrzymywał, a puls przestawał być wyczuwalny. Kaeru próbowała technik leczenia resztkami swojej chakry. Shikamaru przybiegł i wspomógł ją swoją chakrą.
- Otosan! Otwórz oczy!! - po policzkach kaeru płynęły łzy- Otosaaaan bakaaa!! Otwórz je!! Powiedz coś!!
Shikamaru uslyszał hałas, wyczuł chakrę jednego z ostatnich wrogów w pobliżu i pobiegł do niego z kunaiem. Słońce zaczynało wstawać, a obok Kaeru pojawił się Gamakichi.
- Tato, czemu... czemu nie zostałeś w domu do cholery! Ledwo cię odnalazłam, jeszcze nie pokazałeś mi wszystkiego... Baka baka!!
Kaeru krzyczała, potok łez kapał jej z policzków. Spojrzała na ojca i zasłoniła usta głośno łkając. Usłyszała zbliżające się kroki. Było jej już wszystko jedno. Po chwili pojawiły się głosy, które wydały jej się odległe.
- Naruto...
- Shikamaru! Co się...
Słyszała jak pod wodą co mówił Shikamaru, kręciło jej się w głowie i nie mogła powstrzymać łkania. Lekko się odwróciła i spojrzała w stronę shinobich. W oczach Naruto pojawiły się łzy, Sakura zasłoniła dłonią usta. Wszyscy stali w ciszy, którą nagle przerwał Kankuro idący w jej stronę.
- Kaeru...
----------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro