Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6, Festiwal II

- Ok, jak chcesz- Naruto się uśmiechnął i lekko wychylił zza Kaeru- oooo, o wilku mowa! Yo, Shikamaru! Faktycznie zapuszczasz brodę!

Shikamaru ubrany był w czarne spodnie i kremowy płaszcz z krótkim rękawem. Skubnął palcami zarost na czubku brody.

- Noo jakoś tak, yo, Naruto- minął Kaeru, jednak szybko odwrócił się w jej stronę- nie poznałem cię, Kaeru, wyglądasz ślicznie w yukacie.

- Dziękuję, Shikamaru.

- Idziemy, Naruto?

- Jaa- Naruto spojrzał pytająco na Shikamaru i na Kaeru- nie zapytasz jej czy chce z nami iść? To trochę niegrzeczne, Shikaaa!

Kaeru była lekko zmieszana *Shikamaru... Zachowuje się teraz inaczej..* zanim Nara się odezwał, Kaeru machnęła ręką.

- Spokojnie, Naruto. Ja sobie poradzę, poszukam Sakury, albo Ino...

- Jesteś pewna..? Sakura chyba poszła w stronę miasta, a Ino i Sai...

- Tak, Naruto, idźcie już, spokojnie.

Poszli wstronę stoiska z sake i przekąskami. Kaeru cicho westchnęła. Szła powoli między stoiskami i obserwowała mieszkańców, stanęła przed sceną, gdzie kilka dziewczyn ubranych w yukaty tańczyło z wachlarzami.
Słońce już prawie zaszło, więc wzdłuż dużej alei, gdzie odbywał się festiwal, zapaliły się lampiony zawieszone na sznurkach. Kaeru uśmiechnęła się sama do siebie *Jest... Pięknie... Ale Sakura mogłaby się już pojawić... Ehh*

W tym czasie Naruto i Shikamaru pili sake.

- Yoo Shikamaru. Co cię gryzie? Jesteś taki nieobecny.

- To nic, Naruto- zdjął zębami kulkę dango z patyka i zaczął zjadać- albo... Chociaż .. Nieważne. Po prostu teraz do mnie dotarło, że zrobiłem coś nie w porządku.

- Co znowu?

Shikamaru pociągnął łyk sake i westchnął.

- Nie mów nikomu, Naruto. Obiecaj. Bo kilka osób mnie znienawidzi.

- Hmm? No ok, obiecuję.

- Teraz z Iruką pracujemy przy listach. Kaeru dostała jeden od Kankuro, a ja.. Nie wiem czemu- zmarszczył brwi- otworzyłem go. Przeczytałem fragment i go zniszczyłem.

- Shikamaru, kretynie... Teraz musisz... No nie wiem.

- To takie upierdliwe...

*To takie uciążliwe... Sakura... Gdzie ty jesteś...* Kaeru spojrzała na tabliczkę z planem Festiwalu *Och, będą jeszcze sztuczne ognie!*
Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Wydawało jej się, że w oddali widzi różowe włosy. Chciała iść szybciej, ale yukata jej to uniemozliwiała. Nagle stanęła w miejscu widząc znajomą, zakapturzoną postać. Podszedł powoli w jej stronę, cały czas patrzył w inną stronę, a w ostatniej chwili zwrócił się w stronę dziewczyny.

- O, Kaeru! Co za spotkanie...

- Kankuro..- uśmiechnęła się

- Hmm w końcu masz na sobie coś w innym kolorze niż szarości- Kankuro spojrzał na nią i też się uśmiechnął- wiesz... Chyba się zgubiłem. Chciałbym spróbować waszych dango z wiśniowym syropem... Może pójdziemy razem?

- Haha, Kankuro baka!

- Dobrze to wszystko powiedziałem? Tak to sobie wyobrazałaś?

- Trochę hah- nie mogła powstrzymać śmiechu- mogło być trochę mniej sztywno, ale nieźle się wyuczyłeś kwestii. Długo mnie szukałeś?

- Więc... Heh to długa historia. Ważne, że znalazłem- chwilę się jej przyglądał- zawsze jesteś śliczna, ale dzisiaj wyglądasz zjawiskowo. Pójdziemy... Razem?

- Ja... Szukałam Sakury, ale... *Co ja gadam... Przecież ona pobiegła do Sasuke..* Tak, chodźmy.

Szli obok siebie wolnym krokiem do stoiska z dango z syropem malinowym. Kankuro kupił dwie porcje i usiedli przy jednym z małych stoliczków obok stoiska. Po chwili usłyszeli Ino, która szła w ich stronę machając ręką.

- Ooo jesteś, Kaeru, szukałyśmy cię i... Ała!

Sakura szturchnęła Ino w bok.

- To nic, to nic, nie przeszkadzajcie sobie! My już sobie idziemy!

Sakura zaczęła ciągnąć Ino w tłum, po chwili zniknęły. Kaeru się zaśmiała.

- Heh co to miało być?

- Nie wiem... Czekaj- Kankuro wytarł palcem kroplę syropu przy ustach dziewczyny

- Umm nie umiem ładnie jeść gdy mam szminkę na ustach hah. No to teraz, Kankuro... Powinieneś opowiedzieć co u ciebie, chociaż większość z tego już wiem- chwilę się zamyśliła- Ha! Miałeś mi powiedzieć co chciałeś mi wytłumaczyć.

Kankuro przełknął ślinę i z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy.

- Heh teraz to mało istotne. Poza tym większość napisałem ci w liście...

- W liście? Nic nie dostałam- zrobiła zmartwioną minę- może jeszcze nie przeszedł kontroli...

No dobra...- wskazał na ludzi idących w stronę, rzeki- teraz będzie pokaz fajerwerków. Chodźmy.

Wstali od stołu, zaczeli powoli iść w stronę rzeki po trawie. Szli w milczeniu obok siebie, aż dotarli do miejsca, gdzie stali Sakura, Ino, Tenten, Lee i Sai. Po chwili dobiegł spóźniony Naruto, a Shikamaru musiał iść do Szóstego na czas pokazu.

Wszyscy czekali, po chwili na niebie pojawiło się mnóstwo fajerwerków rozświetlających nocne niebo. Kaeru westchnęła z zachwytem. Nagle dziewczyna poczuła, jak Kankuro delikatnie łapie dłonią jej dłoń. Spojrzała na niego, ale on dalej obserwował niebo.

W końcu fajerwerki ustały. Kankuro nadal trzymał jej rękę i ruszyli w stronę drogi. Podbiegła do nich Sakura.

- Kochani- zauważyła, że trzymają się za ręce- ha! Wiedziałam! Mówiłam! Ach nieważne, tylko... Idziecie z nami na sake? Kankuro, zostajesz u nas w wiosce?

- Jutro popołudniu muszę wracać. Gaara i tak niechętnie mnie przysłał... A sake... Chyba dołączymy, nie?

Kaeru przytaknęła, Sakura podbiegła do reszty, a oni szli wolniejszym krokiem.

- Później ci powiem, co było w liście, ok?

- D... Dobrze.

Kankuro przepuścił ją w drzwiach knajpki i puścił jej rękę usiedli ze wszystkimi przy stole. Naruto na chwilę zwrócił się do Kaeru.

- Sasuke chce z tobą jutro porozmawiać. Nie wiem o co chodzi, ale kazał przekazać.

Wręczył jej kartkę z napisanym miejscem i godziną spotkania. Kaeru zastanawiała się o co może chodzić. Chouji zamówił kolejne porcje jedzenia i zapytał Ino.

- Zamawiać coś dla Shikamaru?

- Nie, Cho... Niestety teraz z Szóstym musi sprawdzić teren i załatwić papierologię z dzisiaj. Pewnie dlatego miał nietęgą minę przez pół dnia... Obowiązki wzywają jak zawsze.

Wszyscy pili sake, wznosili toasty i jedli. Rozmawiali o swoich planach, wspominali dawne czasy. Nagle ktoś wszedł do knajpki, słychać było śmiechy grupki kobiet. Naruto zmarszczył brwi.

- Przecież to... Ero Sennin! Znów z jakimś haremem...?

Jiraiya zauważył swoją córkę przy stole z pozostałymi.

- Ups... Idziemy dalej! Gomen, Kaeru, nie będę ci robić wstydu!

Zawrócił i ruszył do wyjścia razem z dziewczynami, a Kaeru westchnęła.

- Już i tak mi narobiłeś wstydu... Ehh staruszek... Co zrobić, nawet przepowiednia o tym mówiła...

Kaeru pokiwała głową i się zaśmiała.  Powoli wszyscy kończyli jeść i pić.

*Czemu ten dzień musi się kończyć...* Kaeru obserwowała wszystkich przy stole *Czemu mam dziwne przeczucie, że to ostatnie miłe chwile... Czemu nie mogłam tutaj dorastać... Czemu Konoha nie chciała zapewnić azylu mojej mamie...* dziewczyna wcześniej o tym nie pomyślała i nagle poczuła dziwne przygnębienie *Czy którekolwiek z tych wszystkich miejsc mogę nazwać domem..?*
Zacisnęła pięści na materiale yukaty, Kankuro spojrzał na nią pytająco.

- Kaeru... Coś się stało?

- Ja... Chciałabym wracać do domu.

Dziewczyna wstała od stołu i pożegnała się ze wszystkimi, Kankuro zrobił to samo i wyszedł za nią na dwór.

- Odprowadzę cię.

- To niedaleko, w zasadzie tam, za rogiem. Pokażę ci.

Szli w milczeniu, Kaeru ciągle myślała i gdybała nad wszystkim *Chyba nie powinnam pić sake...heh*

- Hmm, to tu!

Kaeru otworzyła drzwi domu Jiraiyi. Zobaczyła, że jego butów nie ma wprzedpokoju.

- Ehh... Staruszka jeszcze nie ma... Pewnie nie wróci na noc...

Kaeru spojrzała na Kankuro i bez namysłu zaproponowała.

- Wejdziesz na chwilę? Jutro wracasz do siebie, więc...

- Umm ok.

Weszli do środka i zdjeli buty. Kaeru wzięła sok z lodówki i dwie szklanki.

- Chodź na górę, tam jest mój pokój.

Poszli na górę, Kankuro usiadł na podłodze i plecami oparł się o szafę.

- Masz całkiem przytulny pokój.

- Heh trochę tak... Chyba pójdę się przebrać w coś...

- Zostań jeszcze tak...- Kankuro się zaśmiał i podrapał palcem po policzku- to znaczy, jeśli ci nie wygodnie to możesz...

Kaeru się uśmiechnęła i klęknęła naprzeciwko niego, to była najwygodniejsza poza do siedzenia w yukacie. Kankuro chwilę się jej przyglądał.

- Hah, napatrz się. Nie wiem kiedy znów będę w takim stroju i... Cóż, gdyby nie Sakura i Ino to...

- Już ci mówiłem. Zawsze wyglądasz ślicznie.

- Baaaka, słodzisz mi, bo myślisz, że zapomnę! Raz dwa, masz mi powiedzieć to, co chciałeś wtedy... Czy jakoś tak.

Kankuro westchnął i oparł tył głowy o szafę, patrząc w sufit.

- Umm myślałem, że mi odpuścisz.

- Nope. Nie odpuszczam.

- Hmm- spojrzał na nią i westchnął- byłem głupi. Chyba to najlepsze podsumowanie. Tak bardzo się obawiałem, że mnie odtrącisz i... No cóż, zachowałem się głupio. Ale teraz chyba nie to jest istotne. Coś cię gryzie odkąd byliśmy w knajpie.

- To... Sama nie wiem- zawinęła pasmo białych włosów za ucho- mam bardzo wiele myśli na raz. O Wioskach, o tym, jak by mogło wyglądać moje życie, gdyby mama dostała azyl w Konoha... Gdyby ojciec zaryzykował i dał mi szansę, trenował ze mną i... Za dużo sake! Muszę to sobie ułożyć w głowie. I... Wybacz, ale pójdę się już przebrać heh.

Wstała, Kankuro też się powoli podniósł.

- Jeśli jesteś zmęczona to... Może już pójdę.

- Kan-ku-ro- uśmiechnęła się- nie uciekaj. Za chwilę przyjdę.

Kaeru poszła do łazkenki. Założyła piżamę, zmyła makijaż i rozpuściła włosy. Wróciła do pokoju i spojrzała na Kankuro, który siedział oparty o ścianę z przymkniętymi oczami. Kucnęła naprzeciwko niego i delikatnie szturchnęła go w ramię.

- Kankuro? Obudź się...

- Co? Ja... Ja nie spałem, tylko...

- Przygotuję ci materac. Zostań tutaj.

Zanim zdążył zaprotestować, Kaeru wygramoliła materac i położyła na nim zapasową poduszkę i kołdrę. Po chwili wyjęła mokre chusteczki i znów klęknęła przed nim.

- Kaeru, co...

- Nie chcę żebyś mi pobrudził poduszkę! Hah. Żartuję... Trochę.

Wyciągnęła dłoń i wytarła malunki z jego policzków.

- I gotowe! Ehh.. Ty przynajmniej masz wybór.. Ja non stop mam te cholerne pręgi.

- Nie są złe- pogładził ją po policzku- to nie będzie kłopot jeśli zostanę na noc?

- Baaaka, jasne, że nie- podała mu świeżą koszulkę- kilka razy w niej spałam, powinna być na ciebie dobra.

- Dziękuję.

Wstał i zdjął bluzę, Kaeru z rumieńcem na policzkach odwróciła wzrok widząc jego gołą klatkę *Czemu tak reaguję?! Kaeru baaaka*
Po chwili dziewczyna zapaliła małą lampkę i zgasiła lampę sufitową.

- Kaeru...

Poczuła jak Kankuro ją obejmuje. Jej oddech nagle przyspieszył.

- Kanku...

- Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało...

Kankuro po chwili ją wypuścił, położył się na materacu w koszulce i bokserkach i przykrył kołdrą, Kaeru położyła się do łóżka.

- Dobranoc.

- Dobranoc.

Dziewczyna wierciła się i nie mogła zasnąć. Dręczyły ją różne myśli i czuła się źle, zerknęła na leżącego na materacu chłopaka. Wzięła głęboki wdech, wstała z łóżka i powoli weszła pod kołdrę do Kankuro.

- Hm? K... Kaeru?

Wtuliła się bez słowa w jego ramię. Kankuro mocno ją przytulił i poczuł dudnienie swojego serca.

- Nie mogę zasnąć. Dzisiaj byłam jednocześnie szczęśliwa i przygnębiona... Nie mogę przestać myśleć i...

- Spokojnie. Będzie dobrze...

------------------------------------------------

Chyba najdłuższy rozdział ^^

Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. I jak zawsze- gwiazdki, komentarze, wy wiecie 乀(ˉεˉ乀)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro